Trzęsące się ręce w sytuacjach stresowych (i coś ponadto)
: 31 stycznia 2022, o 22:30
Chciałam podzielić się z wami objawami, które ostatnio mnie zaniepokoiły.
Choruję na nerwicę od 2012 roku. Początkowo miałam pomieszanie lęków z natręctwami - w nocy wstawałam co 5 minut, sprawdzałam czy wszystkie drzwi są zamknięte, czy kontakty nie są gorące, czy domownicy i koty żyją itp. Miałam też ataki paniki, ponieważ w tamtym czasie jakaś nawiedzona panienka, która uroiła sobie, że podrywam "jej chłopaka" (który był po prostu moim kolegą) stalkowała wszystkie moje profile i stronę internetową (próbowała nawet się na nią włamać...). Mniejsza. Miałam też ciągle jakieś lęki - kiedy moja mama leciała na kilka dni za granicę, byłam przekonana, że już nie wróci, że samolot się rozbije itp... I tak w kółko.
W 2014 trafiłam do porządnego psychiatry, który w końcu zapisał mi leki - poprzednia lekarka uznała to wszystko za objawy schizofrenii (choruję na nią od 2002) i dawała mi tylko większe dawki neuroleptyków. Po Escitilu zniknęły mi natręctwa, lęki, myśli s. i inne nieprzyjemne objawy. Ale jakiś czas później, kiedy wróciłam do pracy, lęki powróciły i utrzymują się w różnej formie i w różnym nasileniu do dziś.
Co jest obecnie moim największym problemem?
BARDZO stresuję się wszelkimi interakcjami z obcymi ludźmi. Czyli np - załatwieniem czegoś w urzędzie czy gdziekolwiek, czy po prostu nagłą, niespodziewaną rozmową, interakcją. Ostatnio byliśmy w urzędzie i mój chłopak zauważył, że trzęsą mi się ręce (to było podczas wyjmowania dokumentów z teczki). Poza tym, łamie mi się głos, mówię szybko, czasem nieskładnie, brakuje mi powietrza, a jeśli wcześniej muszę wejść po schodach - dyszę jak lokomotywa i jestem cała spocona nawet od minimalnego wysiłku.
Poza tym zauważyłam, że od pewnego czasu mam takie coś: kiedy stres mija, a ja się uspokajam, zaczynam wypuszczać z rąk rzeczy. Nigdy wcześniej nie miałam czegoś takiego. Nie sądzę, żeby to było od leków - bardziej "od głowy".
Pod wpływem silnego stresu tracę również zdolność racjonalnego i logicznego myślenia, ponieważ ogarnia mnie wtedy strach, lęk i panika.
Oczywiście zamierzam powiedzieć o wszystkim mojemu psychiatrze - mam wizytę 1 marca. Dodam, że psychiatra jak i ludzie, których widuję na co dzień lub po prostu dobrze znam, nie widzą tego - bo mam tak wyłącznie w sytuacjach nowych lub nagłych.
Biorę leki, leczę się, terapii próbowałam wielokrotnie - każda indywidualna była porażką... Na grupową (leczenie nerwic) się nie zakwalifikowałam przez schizofrenię.
Choruję na nerwicę od 2012 roku. Początkowo miałam pomieszanie lęków z natręctwami - w nocy wstawałam co 5 minut, sprawdzałam czy wszystkie drzwi są zamknięte, czy kontakty nie są gorące, czy domownicy i koty żyją itp. Miałam też ataki paniki, ponieważ w tamtym czasie jakaś nawiedzona panienka, która uroiła sobie, że podrywam "jej chłopaka" (który był po prostu moim kolegą) stalkowała wszystkie moje profile i stronę internetową (próbowała nawet się na nią włamać...). Mniejsza. Miałam też ciągle jakieś lęki - kiedy moja mama leciała na kilka dni za granicę, byłam przekonana, że już nie wróci, że samolot się rozbije itp... I tak w kółko.
W 2014 trafiłam do porządnego psychiatry, który w końcu zapisał mi leki - poprzednia lekarka uznała to wszystko za objawy schizofrenii (choruję na nią od 2002) i dawała mi tylko większe dawki neuroleptyków. Po Escitilu zniknęły mi natręctwa, lęki, myśli s. i inne nieprzyjemne objawy. Ale jakiś czas później, kiedy wróciłam do pracy, lęki powróciły i utrzymują się w różnej formie i w różnym nasileniu do dziś.
Co jest obecnie moim największym problemem?
BARDZO stresuję się wszelkimi interakcjami z obcymi ludźmi. Czyli np - załatwieniem czegoś w urzędzie czy gdziekolwiek, czy po prostu nagłą, niespodziewaną rozmową, interakcją. Ostatnio byliśmy w urzędzie i mój chłopak zauważył, że trzęsą mi się ręce (to było podczas wyjmowania dokumentów z teczki). Poza tym, łamie mi się głos, mówię szybko, czasem nieskładnie, brakuje mi powietrza, a jeśli wcześniej muszę wejść po schodach - dyszę jak lokomotywa i jestem cała spocona nawet od minimalnego wysiłku.
Poza tym zauważyłam, że od pewnego czasu mam takie coś: kiedy stres mija, a ja się uspokajam, zaczynam wypuszczać z rąk rzeczy. Nigdy wcześniej nie miałam czegoś takiego. Nie sądzę, żeby to było od leków - bardziej "od głowy".

Pod wpływem silnego stresu tracę również zdolność racjonalnego i logicznego myślenia, ponieważ ogarnia mnie wtedy strach, lęk i panika.
Oczywiście zamierzam powiedzieć o wszystkim mojemu psychiatrze - mam wizytę 1 marca. Dodam, że psychiatra jak i ludzie, których widuję na co dzień lub po prostu dobrze znam, nie widzą tego - bo mam tak wyłącznie w sytuacjach nowych lub nagłych.
Biorę leki, leczę się, terapii próbowałam wielokrotnie - każda indywidualna była porażką... Na grupową (leczenie nerwic) się nie zakwalifikowałam przez schizofrenię.