Adopcja psa i nasilenie lęków
: 18 stycznia 2022, o 14:00
Witam,
Z depresją i nerwicą lękową zmagam się od marca. Biorę leki i chodzę na psychoterapię. Wszystko zaczęło się po operacji przepukliny kręgosłupa lędźwiowego. Byłam i nadal jestem na tyle przerażona, że będę miała nawrót, że od tamtej pory co jakiś czas zmagam się z ponownymi dolegliwościami pomimo dobrych badań. Właśnie od listopada mam kolejne dolegliwości, które utrzymują się do tej pory, co znowu odebrało mi radość życia.
Razem z mężem wprowadziliśmy się do naszego nowego mieszkania na początku grudnia ale nawet to nie sprawiło, że poczułam się lepiej. Zdecydowaliśmy się na adopcję 4-miesięcznego szczeniaka, bo w tym widzieliśmy szansę na zmniejszenie moich lęków. Piesek jest z nami dopiero od tygodnia, a ja już tego żałuję. Cała sytuacja tak spotęgowała moje lęki, że mam już za sobą mniejszy atak paniki. Piesek jest śliczny i kochany i nie miałabym serca go oddać z powrotem do schroniska, ale z drugiej strony on niszczy nasze nowe mieszkanie, załatwia się na podłodze, boi się wychodzić na spacery. Boję się że nie podołam temu wszystkiemu. Mój mąż już pokochał zwierzaka i nie chce go oddawać (miał wcześniej psa jak mieszkał jeszcze z rodzicami), ale powiedział że do mnie należy ostateczna decyzja i on nie będzie miał mi za złe gdybym jednak chciała go oddać. To jeszcze bardziej napawa mnie lękiem, kompletnie nie wiem co mam robić. Moja psychoterapeutka mówi że adopcja to dobry krok, że muszę dać pieskowi szansę, ale ja mam tak mieszane uczucia, że z tego wszystkiego najchętniej leżałabym w łóżku i płakała. Do tego moje dolegliwości bólowe związane z moją traumą po operacji się nasiliły. Nie wiem czy to ma jakiś związek czy nie. Znając życie pewnie nie oddam pieska, ale mam wrażenie, że wtedy zmarnuje sobie życie. Najbardziej przeraża mnie wizja zniszczonego mieszkania. Nie wiem co ja miałam w głowie. Chciałam po prostu poczuć się lepiej a tymczasem w ogóle nie ma we mnie życia, budzę się w nocy, wczoraj miałam jakieś dziwne jakby skurcze serca. To jak sytuacja bez wyjścia. I jeszcze cały czas boję się że mam nawrót przepukliny.
Proszę, powiedzcie co o tym myślicie.
Pozdrawiam
Z depresją i nerwicą lękową zmagam się od marca. Biorę leki i chodzę na psychoterapię. Wszystko zaczęło się po operacji przepukliny kręgosłupa lędźwiowego. Byłam i nadal jestem na tyle przerażona, że będę miała nawrót, że od tamtej pory co jakiś czas zmagam się z ponownymi dolegliwościami pomimo dobrych badań. Właśnie od listopada mam kolejne dolegliwości, które utrzymują się do tej pory, co znowu odebrało mi radość życia.
Razem z mężem wprowadziliśmy się do naszego nowego mieszkania na początku grudnia ale nawet to nie sprawiło, że poczułam się lepiej. Zdecydowaliśmy się na adopcję 4-miesięcznego szczeniaka, bo w tym widzieliśmy szansę na zmniejszenie moich lęków. Piesek jest z nami dopiero od tygodnia, a ja już tego żałuję. Cała sytuacja tak spotęgowała moje lęki, że mam już za sobą mniejszy atak paniki. Piesek jest śliczny i kochany i nie miałabym serca go oddać z powrotem do schroniska, ale z drugiej strony on niszczy nasze nowe mieszkanie, załatwia się na podłodze, boi się wychodzić na spacery. Boję się że nie podołam temu wszystkiemu. Mój mąż już pokochał zwierzaka i nie chce go oddawać (miał wcześniej psa jak mieszkał jeszcze z rodzicami), ale powiedział że do mnie należy ostateczna decyzja i on nie będzie miał mi za złe gdybym jednak chciała go oddać. To jeszcze bardziej napawa mnie lękiem, kompletnie nie wiem co mam robić. Moja psychoterapeutka mówi że adopcja to dobry krok, że muszę dać pieskowi szansę, ale ja mam tak mieszane uczucia, że z tego wszystkiego najchętniej leżałabym w łóżku i płakała. Do tego moje dolegliwości bólowe związane z moją traumą po operacji się nasiliły. Nie wiem czy to ma jakiś związek czy nie. Znając życie pewnie nie oddam pieska, ale mam wrażenie, że wtedy zmarnuje sobie życie. Najbardziej przeraża mnie wizja zniszczonego mieszkania. Nie wiem co ja miałam w głowie. Chciałam po prostu poczuć się lepiej a tymczasem w ogóle nie ma we mnie życia, budzę się w nocy, wczoraj miałam jakieś dziwne jakby skurcze serca. To jak sytuacja bez wyjścia. I jeszcze cały czas boję się że mam nawrót przepukliny.
Proszę, powiedzcie co o tym myślicie.
Pozdrawiam