Strona 1 z 1
Ataki paniki a opieka nad dziećmi.
: 8 stycznia 2022, o 22:53
autor: Fermina
Witam się, bo to mój pierwszy post. Myślałam, że nigdy już nie będę potrzebować pomocy związanej z atakami paniki ale wszechświat, jak wiadomo, dziko śmieszy nasze: "nigdy" i "zawsze". Z nerwicą lękową i atakami paniki znam się od 16 lat. Od wielu nieaktywnie (do niedawna), tzn. przestałam bać się ataków paniki, dałam sobie z nimi radę, ponieważ zaakceptowałam, że najwyżej umrę, trudno. Jak zwariuję to też, no cóż zrobię. Od dłuższego czasu, jeżeli miałam ataki paniki (2 x w roku) to trwały 3 sekundy na zasadzie - pojawiał się lęk a po nim przypomnienie, że mam gdzieś moją ewentualną śmierć i następował powrót do przerwanej na kilka sekund aktywności. Brawo dla mnie! Jest jednak "ale". Mam dwójkę małych dzieci, takich że nie zajmą się sobą, nie zaopiekują same. Syn ma podejrzenie spektrum autyzmu, zaburzenia SI i czasem bije młodszą siostrę, potrafi ją zrzucić z kanapy itp. Jak można się domyślić, nerwica zaciera tylko rączki. I wróciło. Wszystko. Jestem często z dziećmi sama całe dnie, mieszkam na odludziu. Nikt nie zauważy, jeżeli zemdleję/umrę a dzieci sobie nie poradzą. Mogę odpuścić swoją śmierć i chorobę psychiczną ale nie umiem odpuścić wizji, że tracę przytomność przy dzieciach, one to widzą, mają na zawsze traumę, płaczą godzinami zupełnie same nad moim nieruchomym ciałem a jeszcze jedno drugiemu robi nieodwracalną krzywdę. Nie mam pojęcia jak to ugryźć, ostatnio z płaczem zadzwoniłam po sąsiadkę bo klęczałam z otwartymi drzwiami wyjściowymi na mrozie a synek pytał, czy tak lubię zimno. Sama nie umiałam wstać, tak mi było słabo. To był pierwszy tak duży atak paniki od lat i teraz już (znam ten schemat aż za dobrze), żyję strachem, że się powtórzy a sąsiadki nie będzie (i w ogóle, nie chcę musieć do nikogo dzwonić z płaczem z prośbą o pomoc!), jutro mąż wyjeżdża na cały dzień a mi już dziś drętwiała cała prawa strona ciała (kiedy mąż jest w domu to mam to gdzieś, bo dzieci nie zostałyby same i nie przekształca się to w atak paniki) i boje się jutra. Znowu. Nie wiem co z tym zrobić i potrzebuję pomocy.
Re: Ataki paniki a opieka nad dziećmi.
: 9 stycznia 2022, o 09:05
autor: Aniaaa87
Fermina pisze: ↑8 stycznia 2022, o 22:53
Witam się, bo to mój pierwszy post. Myślałam, że nigdy już nie będę potrzebować pomocy związanej z atakami paniki ale wszechświat, jak wiadomo, dziko śmieszy nasze: "nigdy" i "zawsze". Z nerwicą lękową i atakami paniki znam się od 16 lat. Od wielu nieaktywnie (do niedawna), tzn. przestałam bać się ataków paniki, dałam sobie z nimi radę, ponieważ zaakceptowałam, że najwyżej umrę, trudno. Jak zwariuję to też, no cóż zrobię. Od dłuższego czasu, jeżeli miałam ataki paniki (2 x w roku) to trwały 3 sekundy na zasadzie - pojawiał się lęk a po nim przypomnienie, że mam gdzieś moją ewentualną śmierć i następował powrót do przerwanej na kilka sekund aktywności. Brawo dla mnie! Jest jednak "ale". Mam dwójkę małych dzieci, takich że nie zajmą się sobą, nie zaopiekują same. Syn ma podejrzenie spektrum autyzmu, zaburzenia SI i czasem bije młodszą siostrę, potrafi ją zrzucić z kanapy itp. Jak można się domyślić, nerwica zaciera tylko rączki. I wróciło. Wszystko. Jestem często z dziećmi sama całe dnie, mieszkam na odludziu. Nikt nie zauważy, jeżeli zemdleję/umrę a dzieci sobie nie poradzą. Mogę odpuścić swoją śmierć i chorobę psychiczną ale nie umiem odpuścić wizji, że tracę przytomność przy dzieciach, one to widzą, mają na zawsze traumę, płaczą godzinami zupełnie same nad moim nieruchomym ciałem a jeszcze jedno drugiemu robi nieodwracalną krzywdę. Nie mam pojęcia jak to ugryźć, ostatnio z płaczem zadzwoniłam po sąsiadkę bo klęczałam z otwartymi drzwiami wyjściowymi na mrozie a synek pytał, czy tak lubię zimno. Sama nie umiałam wstać, tak mi było słabo. To był pierwszy tak duży atak paniki od lat i teraz już (znam ten schemat aż za dobrze), żyję strachem, że się powtórzy a sąsiadki nie będzie (i w ogóle, nie chcę musieć do nikogo dzwonić z płaczem z prośbą o pomoc!), jutro mąż wyjeżdża na cały dzień a mi już dziś drętwiała cała prawa strona ciała (kiedy mąż jest w domu to mam to gdzieś, bo dzieci nie zostałyby same i nie przekształca się to w atak paniki) i boje się jutra. Znowu. Nie wiem co z tym zrobić i potrzebuję pomocy.
Miałam taka sama sytuacje kilka lat temu w Irlandii.Byłam w domu sama całymi dniami z trójka dzieci 6 lat,3 lata i noworodkiem i zaczęło się.Dostawałam atakow paniki było mi słabo bałam się ze zemdleje lub umrę i co wtedy zrobią dzieci zanim ktoś wróci do domu.Codzienie miałam to samo przez bardzo długi czas.Jak bardzo się zle czułam dawałam dzieciom tablety lub włączałam bajki i czekałam aż przejdzie.Codziennie myślałam ze umrę.Rozumiem ten koszmar.Przede wszystkim przepuść te myśli i wyobrażenia ze umierasz a dzieci płaczą i robią sobie krzywdę to straszak który nakręca lęk.Tłumacz sobie ze nie zemdlejesz i koniec to tylko emocja a ona nam nic nie może zrobić.To wkoncu odpuści ale wiesz jak to jest…..Potrzebny jest czas i prawidłowa postawa.Ja sobie puszczałam w telefonie chłopaków i gotowałam,sprzątałam a oni ciagle gadali

Nie czułam się taka całkiem sama.
Re: Ataki paniki a opieka nad dziećmi.
: 12 stycznia 2022, o 09:19
autor: Fermina
Dziękuję,
Masz rację, że to trzeba puścić ale jest mi o wiele trudniej niż w przypadku odpuszczenia strachu o własne życie. Poza tym wściekam się, że muszę znowu przez to przechodzić. Jednocześnie chyba nie ma innej drogi... potrzebowalam,zeby ktoś mi o tym przypomniał.