Zamartwianie się o przyszłość
: 21 grudnia 2021, o 09:06
Hej, chciałabym krótko spytać Was czy macie podobnie.
Ogólnie od maja tego roku zmagam się z zaburzeniem lękowym uogólnionym co można nazwać właściwie strachem przed życiem. Boję się że chłopak mnie zostawi, boję się że nie znajdę dobrej pracy, boję się ogólnie przyszłości. Ostatnio towarzyszy mi lęk przed tym że nigdy nie będę szczęśliwa i że ciągle będe musiała przed wszystkimi udawać że jest dobrze kiedy w środku ciągle czuje się smutna i pełna niepokoju. Moje życie nie było pasmem porażek, wręcz przeciwnie, a ja nie czuję satysfakcji ani prawdziwej dumy z tego co udało mi sie osiągnąć. Tłumi to wszystko lęk przed przyszłością która jawi sie jako straszna, pełna cierpienia i niepewności.
Nie umiem się cieszyć życiem, straciłam serce do dawnych pasji a nowych nie chce mi się zaczynać z lęku że okaże się że wcale mnie nie cieszą. Ogólnie lęk przed tym że mogę sie sobą zawieść, lęk przed popełnieniem życiowego błędu którego potem będe żałować, lęk przed tym że czas upływa i staje się coraz starsza, lęk przed starością, lęk przed tym że zawsze będę miała problem zaakceptować siebie i swoje życie. Non stop porównuję się do innych: do znajomych, do chłopaka itp. Ciągle towarzyszy mi poczucie gorszości, do tego gdzieś brakuje mi poczucia że jestem autentyczna skoro wydaje mi się jakbym ciągle zmuszała się do uśmiechu i normalnego życia gdy w środku czuje niepokój o wszystko.
Towarzyszy ciągła wewnętrzna kontrola i wątpliwości: czy teraz jak sie śmieje to jest autentyczne czy nie, czy czuje sie szczęśliwa czy tylko udaje, czy w ogóle kiedykolwiek czułam szczęście? Brak zaufania do siebie i poczucie jakbym oszukiwała cały świat sprawia że mam totalnie niskie poczucie własnej wartości. Co jakiś czas towarzyszą mi nawet myśli że powinnam rozstać sie z chłopakiem bo inaczej zniszczę mu życie albo go unieszczęśliwie. Dodam że jestem w nim szaleńczo zakochana i straszliwie boję się ze moglabym go stracić. Ostatnio przyszła myśl że gdyby sie mi oświadczył to nie wiem czy byłabym szczęśliwa skoro kiedyś czekałby mnie rozwód a to jest trudne i pełne cierpienia doświadczenie. ( dodam że nic realnie w życiu nie wskazuje żeby mnie nie kochał albo żeby miał zamiar mnie opuścić. Moje lęki nie mają nic wspólnego z rzeczywistością ale nie pomaga racjonalizowanie sobie tego w taki sposób. Bo zawsze jest myśl " że teraz wszystko jest ok ale przeciez za jakis czas może się popsuć, albo on już będzie miał dosyć mnie i mojego zaburzenia i tego że nic nie idzie do przodu).
Ogólnie doszedł lęk przed poważnymi zobowiązaniami tak jak praca na umowę o pracę ( bo co jeśli będę sie tam tak straszliwie źle czuła że będe chciała natychmiast zrezygnować albo że pogorszy mi sie z lękiem, albo ze będzie mnie nawiedzała lękowa myśl że popełniam życiowy błąd że tam pracuje). takim samym zobowiązaniem jest oczywiście małżeństwo. Myślę nawet o dzieciach i z cierpieniam nachodza mnie myśli ze nigdy nie będe mohła ich mieć przez swoje problemy i że nie chciałabym przekazać im tego lęku i strachu. A co jeśli kiedyś cos sobie zrobie i zostaną z samym ojcem? Albo będa się mnie wstydzić? Albo przekażę im ten lęk o wszystko i same będa sie z tym zmagać? Albo nie będe w stanie sie nimi zajmować, tak bę∂e skupiona na sobie i swoim lęku o wszystko.
Ogólnie mogłabym pisac godzinę o swoich fantazjach na temat przyszłości i lęku co złego jeszcze może sie wydarzyć. Chyba najgorszy jest brak zaufania do siebie i swoich odczuć. Poczucie jakby braku autentyczności bo staram się funkcjonowac normalnie i ignorować te wszystkie myśli, a w moim życiu dzieją sie aktualnie same dobre rzeczy co wymaga abym okazywała radość, a przynajmniej ogólne zadowolenie. Czasami boję się że nieważne co osiągnę, to zawsze będe z siebie niezadowolona z lęku że może mogłam lepiej, albo moje zycie mogłoby potoczyć sie lepiej.
Dajcie znać czy ktokolwiek ma podobnie bo strasznie ciężko mi z myślą że jestem z tym taka samotna i nikt z bliskich nie jest w stanie mnie zrozumieć. Jak sobie z tym wszytskim radzicie? bo przecież nie można życ w takim lęku przed życiem i przyszłością. Sa parodniowe okresy kiedy popadam w bardziej depresyjne stany i jedyne na co mam ochotę to leżeć w łóżku i użalac sie nad sobą.
Przepraszam przy okazji że ten wpis jest tak strasznie chaotyczny ale pisze pod wpływem emocji.
Ogólnie od maja tego roku zmagam się z zaburzeniem lękowym uogólnionym co można nazwać właściwie strachem przed życiem. Boję się że chłopak mnie zostawi, boję się że nie znajdę dobrej pracy, boję się ogólnie przyszłości. Ostatnio towarzyszy mi lęk przed tym że nigdy nie będę szczęśliwa i że ciągle będe musiała przed wszystkimi udawać że jest dobrze kiedy w środku ciągle czuje się smutna i pełna niepokoju. Moje życie nie było pasmem porażek, wręcz przeciwnie, a ja nie czuję satysfakcji ani prawdziwej dumy z tego co udało mi sie osiągnąć. Tłumi to wszystko lęk przed przyszłością która jawi sie jako straszna, pełna cierpienia i niepewności.
Nie umiem się cieszyć życiem, straciłam serce do dawnych pasji a nowych nie chce mi się zaczynać z lęku że okaże się że wcale mnie nie cieszą. Ogólnie lęk przed tym że mogę sie sobą zawieść, lęk przed popełnieniem życiowego błędu którego potem będe żałować, lęk przed tym że czas upływa i staje się coraz starsza, lęk przed starością, lęk przed tym że zawsze będę miała problem zaakceptować siebie i swoje życie. Non stop porównuję się do innych: do znajomych, do chłopaka itp. Ciągle towarzyszy mi poczucie gorszości, do tego gdzieś brakuje mi poczucia że jestem autentyczna skoro wydaje mi się jakbym ciągle zmuszała się do uśmiechu i normalnego życia gdy w środku czuje niepokój o wszystko.
Towarzyszy ciągła wewnętrzna kontrola i wątpliwości: czy teraz jak sie śmieje to jest autentyczne czy nie, czy czuje sie szczęśliwa czy tylko udaje, czy w ogóle kiedykolwiek czułam szczęście? Brak zaufania do siebie i poczucie jakbym oszukiwała cały świat sprawia że mam totalnie niskie poczucie własnej wartości. Co jakiś czas towarzyszą mi nawet myśli że powinnam rozstać sie z chłopakiem bo inaczej zniszczę mu życie albo go unieszczęśliwie. Dodam że jestem w nim szaleńczo zakochana i straszliwie boję się ze moglabym go stracić. Ostatnio przyszła myśl że gdyby sie mi oświadczył to nie wiem czy byłabym szczęśliwa skoro kiedyś czekałby mnie rozwód a to jest trudne i pełne cierpienia doświadczenie. ( dodam że nic realnie w życiu nie wskazuje żeby mnie nie kochał albo żeby miał zamiar mnie opuścić. Moje lęki nie mają nic wspólnego z rzeczywistością ale nie pomaga racjonalizowanie sobie tego w taki sposób. Bo zawsze jest myśl " że teraz wszystko jest ok ale przeciez za jakis czas może się popsuć, albo on już będzie miał dosyć mnie i mojego zaburzenia i tego że nic nie idzie do przodu).
Ogólnie doszedł lęk przed poważnymi zobowiązaniami tak jak praca na umowę o pracę ( bo co jeśli będę sie tam tak straszliwie źle czuła że będe chciała natychmiast zrezygnować albo że pogorszy mi sie z lękiem, albo ze będzie mnie nawiedzała lękowa myśl że popełniam życiowy błąd że tam pracuje). takim samym zobowiązaniem jest oczywiście małżeństwo. Myślę nawet o dzieciach i z cierpieniam nachodza mnie myśli ze nigdy nie będe mohła ich mieć przez swoje problemy i że nie chciałabym przekazać im tego lęku i strachu. A co jeśli kiedyś cos sobie zrobie i zostaną z samym ojcem? Albo będa się mnie wstydzić? Albo przekażę im ten lęk o wszystko i same będa sie z tym zmagać? Albo nie będe w stanie sie nimi zajmować, tak bę∂e skupiona na sobie i swoim lęku o wszystko.
Ogólnie mogłabym pisac godzinę o swoich fantazjach na temat przyszłości i lęku co złego jeszcze może sie wydarzyć. Chyba najgorszy jest brak zaufania do siebie i swoich odczuć. Poczucie jakby braku autentyczności bo staram się funkcjonowac normalnie i ignorować te wszystkie myśli, a w moim życiu dzieją sie aktualnie same dobre rzeczy co wymaga abym okazywała radość, a przynajmniej ogólne zadowolenie. Czasami boję się że nieważne co osiągnę, to zawsze będe z siebie niezadowolona z lęku że może mogłam lepiej, albo moje zycie mogłoby potoczyć sie lepiej.
Dajcie znać czy ktokolwiek ma podobnie bo strasznie ciężko mi z myślą że jestem z tym taka samotna i nikt z bliskich nie jest w stanie mnie zrozumieć. Jak sobie z tym wszytskim radzicie? bo przecież nie można życ w takim lęku przed życiem i przyszłością. Sa parodniowe okresy kiedy popadam w bardziej depresyjne stany i jedyne na co mam ochotę to leżeć w łóżku i użalac sie nad sobą.
Przepraszam przy okazji że ten wpis jest tak strasznie chaotyczny ale pisze pod wpływem emocji.