Nerwica, Guz mózgu? klasyka co?
: 30 listopada 2021, o 23:57
Siemanko, postaram się opisać wszystko w dużym skrócie. Mianowicie jestem 23 letnim gościem, który zmaga się z nerwicą od jakichś 5 lat. Rak mózgu towarzyszy mi w somatach od samego początku, przerabiałem już raka jąder, węzłów chłonnych, krtani, gardła, zatok no i przyszedł czas na nowe bardzo ciekawe zmagania. Otóż jakieś 2 tyg temu w pracy zaczeły mi się mega duszności i ból pleców. Pierwsza myśl? Wiadomo - RAK PŁUC. Naczytałem się objawów w google wszystko pasowało poza bólem płuc i kaszlem bo tego nie miałem. Wiadomo, poleciałem na drugi dzień od razu na RTG płuc - Nic nie wyszło jak możecie się domyślić. Dobra, chwila radości i łzy szczęścia jak to po wygraniu z każdym z moich nowotworów. Postanowiłem, że pójdę do fizjoterapeuty ponieważ intensywnie trenowałem ostatnie 2tyg i pomyślałem, że przyczyna może leżeć w kręgosłupie. No i tam znalazłem kolejny nowotwór. Mianowicie fizjo stwierdził, że moje mięśnie brzucha przy przeponie są bardzo napięte i to ich spięcie może powodować ból pleców i zatykanie przepony przez co są duszności. No to wiadomo, zagryzłem zęby u niego a w domu co? Wujek google powiedział - rak trzustki, guz na tyle urósł, że drażni przepone i bolą plecy no i wiadomo już poszła lawina. Na drugi dzień już byłem u lekarza (nie zebym się chwalił, ale w miesiąc wyrzygałem jakieś 1,5k na lekarzy i badania) opowiedziałem mu co i jak i powiedziałem ,że chce USG jamy brzusznej. No to lekarz mi zrobił było git ale to mi nie wystarczyło. W necie wyczytałem, że usg tego raka trzustki to nie zawsze łapie. Więc lecimy dalej, teleporada i jakie badania mam zrobić - to pytanie skierowałem do onkologa na telemedi. Zlecił mi wszystkie badania łącznie z markerami itp. Oczywiście nic nie wyszło poza tym, że jestem bardzo odwodniony. No i to były jakieś 2 tygodnie wielkich stresów i umierania na te właśnie nowotwory. No i przyszedł czas na mojego odwiecznego rywala, powrócił z siłą z jaką jeszcze nigdy go nie czułem - rak mózgu. Przygnębiony rakiem trzustki leżałem w łóżku nagle wszystko zaczeło wirować totalnie jakbym się dobrze schlał wódą, przysłowiowy "helikopter". Już wtedy miałem łzy w oczach i mówie, nie to koniec. Tym bardziej, że towarzył temu ból głowy. Później zaczęły się mrowienia/drętwienia dłoni i stóp. W międzyczasie było mi mega niedobrze. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, ponawiać rezonans który robiłem 4 miesiące temu i nic nie wyszło? Czy olać to? Najbardziej martwiło mnie to kręcenie się świata i brak równowagi plus teraz to drętwienie kończyn. Zajade się na śmierć sam jeśli to nie rak. Co myślicie co z tym zrobić?