Nie daje rady
: 18 listopada 2021, o 08:41
Cześć wszystkim.
Już nie wiem co mam ze sobą zrobic. Mianowicie - zmagam się z nerwica. Tylko nie rozumiem dlaczego ta moja głowa skacze z tematu na temat i analizuje doglebnie wszystko na czynniki pierwsze. Zaczęło się od nasilonej analizy kocham/nie kocham dziecka/narzeczonego. Później była faza na to, że wszystkich okłamuje. Następnie na to, że mam borderline (i naprawdę wszytko na to wskazywało), później przeczytałam książkę o DDA i tam było wspomniane że DDA nie jest w stanie założyć rodziny. I sobie nawkrecalam, że nie jestem w stanie. Następnie tego, że jestem złym człowiekiem. Itd. wszystko było w miarę okej, w miarę spokojnie, przespane noce, radość i plany na przyszłość. Dodam że jestem w 9 miesiącu ciąży. I sobie pomyślałam "wejdę na forum zobaczę co tam". Weszłam i przeklinam ten dzień. Znów weszła.faza na borderline. Jakoś racjonalnie sobie to wyjaśniłam ale mój mózg zaczął wyciągać jakieś brudy z przeszłości które mnie w tym przekonaniu utwierdzają. Jestem wybuchowa, bardzo się wszystkim emocjonuje, nie lubię stresu i nie umiem go kontrolować, dość kłótliwa, szybko można mną manipulowac. ROCD było w moim pierwszym nastoletnim związku. Nie wiedziałam co mi jest, że czuje paskudny lęk, myśli kocham/nie kocham, było mi go żal gdy na niego patrzyłam bo tak bardzo nie chciałam go krzywdzić. Zaczęłam się gubić, płakać. Nie chciałam przestać kochac mojego 16letnuego chłopaka. Odpychalam go, ale zaraz nie chciałam by odchodził. Chłopak też nie bardzo wiedział o co chodzi, ja tym bardziej. Zaczęło się to robić niezdrowe. On też zresztą miał swoje za uszami, bo wybuchał i miał paranoję na punkcie tego, że każdy knuje przeciwko mu. Nawet ja, matka, babcia. Sypał tekstami "umrę cicho w kącie, jestem twoim balastem". I teraz mój mózg podsyła mi sygnały, że to ja jestem taka.niedobra. że niszczę tylko ludzi. Ale to nieprawda, mam przyjaciół którym oddałbym serce, rodzinę od której z przyczyn ich wybuchowości się zdystansowałam, ale ich kocham. W kolejnym związku nie było ROCD bo nie było uczucia, bardziej zauroczenie, które minęło. (O, teraz np mój mózg podpowiada mi "czy aby na pewno? Może jesteś borderem i dlatego znów Ci nie wyszło po pół roku) zaczęły się nieporozumienia, kłótnie i po prostu nam nie wyszło.
I teraz mój ukochany, przepiękny związek. Do niego weszłam z ROCD. Chwilę trwała.sielanka bo niespełna miesiąc i się zaczęło a ja w mojej głowie błagałam by to się nie zaczęło. I powtórka - nie wiedziałam o co mi chodzi - nie wiedzialam czy kocham a chciałam kochać a nie chciałam być ale chciałam się nie rozstawać, bo chciałam kochac. To doprowadzało do kłótni, nieporozumień, bo nie wiedziałam co zrobić z tym lekiem. On miał dość mnie a ja miałam dość tego lęku. Po którejś kłótni zatrybiłam, że coś ostro jest niehalo i zaczęłam regulować emocje, pracować nad sobą. Nad natrętnymi myślami. Uspokoiłam się. Wszystko było naprawdę pięknie. Rok temu byłam wystawiona na przeogromny stres związany z pracą. I zaczęły się ataki paniki. Wcześniej nie wiedziałam że to atak paniki dopóki nie weszłam na to forum. Zaszłam w ciążę, było najpiękniej i w 5 miesięcu ciąży dostałam kolejnego ataku paniki i myśli ROCD, które w miarę przeszły. Dzis mój mózg sabotuje mnie i moje poczucie wartości. Cały czas wyszukuje błędów z przeszłości odnośnie tego jaka niedobra byłam, jakim to złym człowiekiem nie jestem. Rozkłada każda kłótnie na czynniki pierwsze, każdy tekst skierowany do bliskich, każde zachowanie i za wszelką cenę chce mi udowodnić, że to ja jestem beee a cała reszta cacy. Wyciąga wszystko, doslownie. Czy to z dzieciństwa - bardzo chciałam być w centrum uwagi i zgłaszałam się wszędzie; byłam przewodnicząca samorządu, śpiewałam solo, w wolontariacie, grałam w siatkówkę, ubierałam się specyficznie w odróżnieniu do moich koleżanek z klasy które były ubierane klasycznie - dżinsy i koszulka, pisałam bloga. Chciałam się wyróżniać. Tu mój mózg porównuje mnie do mojego narzeczonego (on cichy, spokojny, mało mówił,nie udzielał się) i zaczyna, że "Ty taka nie byłaś, wstydź się! " . Nie.wiem czy to wewnętrzny krytyk ( w dzieciństwie byłam oskarżana o rzeczy i sprawy z którymi nie miałam nic wspólnego. Potrafiła mi wmówić, że dzwonili ze szkoły, że ja się rzucam do nauczycieli i pyskuje. Choć nie była taka prawda, bo ja zawsze.odnosilam się z szacunkiem do nauczycieli. Nigdy nie pyskowalam. Jak np Moja mama nigdy mnie nie słuchała, a ja rozpaczliwie potrzebowałam porozmawiać o tym co działo się w szkole ale nikogo to nie interesowało to padały teksty "tylko gadasz i gadasz, zamknij się". Wiecznie tylko moja wina. Zaczęli zauważać to siostrzeńcy i moje młodsza siostra. Do tej pory tak jest, choć jestem dorosla. Cos ja wkurzy albo ktoś zrobi coś po nie jej myśli to zaraz bombarduje by się wyżyć i jest jakaś chora i niepisana zasada, że nie wolno zwrócić jej uwagi byleby się nie denerwowała. W moim domu rodzinnym żyło się życiem drugiego człowieka, ważniejsze były sąsiadki i plotki. Nawet nie miałam prawa siedzieć z gośćmi przy jednym stole.i byłam wyganiana. Mniejsza. W każdym razie cały czas.mam lęk odnośnie tej przeszłości i mój mózg wyciąga coraz to więcej i więcej. Czy ktoś może podesłać jakieś materiały dotyczące walki z tym zaburzeniem? Może ktoś coś powie pokrzepiające go? Coś doradzi?Chce się znów cieszyć tym barfZiej że mój syn wychodzi na świat już za 2 tygodnie.
Już nie wiem co mam ze sobą zrobic. Mianowicie - zmagam się z nerwica. Tylko nie rozumiem dlaczego ta moja głowa skacze z tematu na temat i analizuje doglebnie wszystko na czynniki pierwsze. Zaczęło się od nasilonej analizy kocham/nie kocham dziecka/narzeczonego. Później była faza na to, że wszystkich okłamuje. Następnie na to, że mam borderline (i naprawdę wszytko na to wskazywało), później przeczytałam książkę o DDA i tam było wspomniane że DDA nie jest w stanie założyć rodziny. I sobie nawkrecalam, że nie jestem w stanie. Następnie tego, że jestem złym człowiekiem. Itd. wszystko było w miarę okej, w miarę spokojnie, przespane noce, radość i plany na przyszłość. Dodam że jestem w 9 miesiącu ciąży. I sobie pomyślałam "wejdę na forum zobaczę co tam". Weszłam i przeklinam ten dzień. Znów weszła.faza na borderline. Jakoś racjonalnie sobie to wyjaśniłam ale mój mózg zaczął wyciągać jakieś brudy z przeszłości które mnie w tym przekonaniu utwierdzają. Jestem wybuchowa, bardzo się wszystkim emocjonuje, nie lubię stresu i nie umiem go kontrolować, dość kłótliwa, szybko można mną manipulowac. ROCD było w moim pierwszym nastoletnim związku. Nie wiedziałam co mi jest, że czuje paskudny lęk, myśli kocham/nie kocham, było mi go żal gdy na niego patrzyłam bo tak bardzo nie chciałam go krzywdzić. Zaczęłam się gubić, płakać. Nie chciałam przestać kochac mojego 16letnuego chłopaka. Odpychalam go, ale zaraz nie chciałam by odchodził. Chłopak też nie bardzo wiedział o co chodzi, ja tym bardziej. Zaczęło się to robić niezdrowe. On też zresztą miał swoje za uszami, bo wybuchał i miał paranoję na punkcie tego, że każdy knuje przeciwko mu. Nawet ja, matka, babcia. Sypał tekstami "umrę cicho w kącie, jestem twoim balastem". I teraz mój mózg podsyła mi sygnały, że to ja jestem taka.niedobra. że niszczę tylko ludzi. Ale to nieprawda, mam przyjaciół którym oddałbym serce, rodzinę od której z przyczyn ich wybuchowości się zdystansowałam, ale ich kocham. W kolejnym związku nie było ROCD bo nie było uczucia, bardziej zauroczenie, które minęło. (O, teraz np mój mózg podpowiada mi "czy aby na pewno? Może jesteś borderem i dlatego znów Ci nie wyszło po pół roku) zaczęły się nieporozumienia, kłótnie i po prostu nam nie wyszło.
I teraz mój ukochany, przepiękny związek. Do niego weszłam z ROCD. Chwilę trwała.sielanka bo niespełna miesiąc i się zaczęło a ja w mojej głowie błagałam by to się nie zaczęło. I powtórka - nie wiedziałam o co mi chodzi - nie wiedzialam czy kocham a chciałam kochać a nie chciałam być ale chciałam się nie rozstawać, bo chciałam kochac. To doprowadzało do kłótni, nieporozumień, bo nie wiedziałam co zrobić z tym lekiem. On miał dość mnie a ja miałam dość tego lęku. Po którejś kłótni zatrybiłam, że coś ostro jest niehalo i zaczęłam regulować emocje, pracować nad sobą. Nad natrętnymi myślami. Uspokoiłam się. Wszystko było naprawdę pięknie. Rok temu byłam wystawiona na przeogromny stres związany z pracą. I zaczęły się ataki paniki. Wcześniej nie wiedziałam że to atak paniki dopóki nie weszłam na to forum. Zaszłam w ciążę, było najpiękniej i w 5 miesięcu ciąży dostałam kolejnego ataku paniki i myśli ROCD, które w miarę przeszły. Dzis mój mózg sabotuje mnie i moje poczucie wartości. Cały czas wyszukuje błędów z przeszłości odnośnie tego jaka niedobra byłam, jakim to złym człowiekiem nie jestem. Rozkłada każda kłótnie na czynniki pierwsze, każdy tekst skierowany do bliskich, każde zachowanie i za wszelką cenę chce mi udowodnić, że to ja jestem beee a cała reszta cacy. Wyciąga wszystko, doslownie. Czy to z dzieciństwa - bardzo chciałam być w centrum uwagi i zgłaszałam się wszędzie; byłam przewodnicząca samorządu, śpiewałam solo, w wolontariacie, grałam w siatkówkę, ubierałam się specyficznie w odróżnieniu do moich koleżanek z klasy które były ubierane klasycznie - dżinsy i koszulka, pisałam bloga. Chciałam się wyróżniać. Tu mój mózg porównuje mnie do mojego narzeczonego (on cichy, spokojny, mało mówił,nie udzielał się) i zaczyna, że "Ty taka nie byłaś, wstydź się! " . Nie.wiem czy to wewnętrzny krytyk ( w dzieciństwie byłam oskarżana o rzeczy i sprawy z którymi nie miałam nic wspólnego. Potrafiła mi wmówić, że dzwonili ze szkoły, że ja się rzucam do nauczycieli i pyskuje. Choć nie była taka prawda, bo ja zawsze.odnosilam się z szacunkiem do nauczycieli. Nigdy nie pyskowalam. Jak np Moja mama nigdy mnie nie słuchała, a ja rozpaczliwie potrzebowałam porozmawiać o tym co działo się w szkole ale nikogo to nie interesowało to padały teksty "tylko gadasz i gadasz, zamknij się". Wiecznie tylko moja wina. Zaczęli zauważać to siostrzeńcy i moje młodsza siostra. Do tej pory tak jest, choć jestem dorosla. Cos ja wkurzy albo ktoś zrobi coś po nie jej myśli to zaraz bombarduje by się wyżyć i jest jakaś chora i niepisana zasada, że nie wolno zwrócić jej uwagi byleby się nie denerwowała. W moim domu rodzinnym żyło się życiem drugiego człowieka, ważniejsze były sąsiadki i plotki. Nawet nie miałam prawa siedzieć z gośćmi przy jednym stole.i byłam wyganiana. Mniejsza. W każdym razie cały czas.mam lęk odnośnie tej przeszłości i mój mózg wyciąga coraz to więcej i więcej. Czy ktoś może podesłać jakieś materiały dotyczące walki z tym zaburzeniem? Może ktoś coś powie pokrzepiające go? Coś doradzi?Chce się znów cieszyć tym barfZiej że mój syn wychodzi na świat już za 2 tygodnie.