Moja historia z zaburzeniem lękowym - jarqu.
: 8 października 2021, o 09:39
(Jeśli napisałem w złym temacie proszę o przeniesienie)
Witam. Mam na imię Jarek, 26 lat. Chciałbym opisać swoją historię z zaburzeniem i liczę na waszą pomoc, rady i wsparcie jak się odburzyć. Zacznę może tak troszkę nie chronologicznie, ale to ze względu na to, że wcześniej nie wiedziałem co to zaburzenie, atak paniki itd. i w sumie konkretnie nie przeszkadzało w życiu. Ale zacznijmy. Jest rok 2018, wrzesień, ja miałem troszkę problemy z graniem u bukmachera, za dużo grałem i w pewnym momencie mi się pojawiła taka myśl że jak przegram jeszcze raz to może mi się coś stać, że mogę sobie cos zrobić itd ta myśl tak mnie uderzyła że od razu stała się natrętną myślą. Codziennie po kilkadziesiąt razy pojawiała się w moim umyśle i dręczyła i tak przez pół roku nic z tym nie zrobiłem. Pracowałem jeszcze wtedy. Po jakimś pół roku doszły pierwsze lęki takie konkretniejsze, później lęk wolnopłynący cały czas i już wtedy mnie to zaalarmowało bo już było ciężko z tym żyć. 2019 maj. Poszukałem psychologa i psychiatry, dał mi tam escitalopram i sedam na początek przy wprowadzaniu leku. Chodziłem sobie na sesje terapeutyczne i w miarę dobry efekt to dało. Leki brałem chyba rok, odstawiłem to, te myśli nie dręczyły mnie już. Nie pojawiały się już praktycznie w ogóle, a jak się pojawiały to olewałem, ale teraz z perspektywy czasu widzę że na sesjach nie zostały mi wyjaśnione mechanizmy zaburzenia lękowego. No ale było dobrze, przyszedł 2021 rok i dalej się wkręciłem w granie u bukmachera, wygrywając, przegrywając ale nie rozładowywując odpowiednio emocji. Zapalnikiem do ataku lęku była śmierć samobójcza jakiegoś tam gościa z naszego powiatu którego nawet kompletnie nie znałem. Dostałem wtedy ataku lęku jak mi to opowiadali (u mnie chyba to zaburzenie lękowe właśnie siadło na tą tematykę), nie wiedziałem jak zareagować, nie znałem mechanizmów. I się zaburzenie zaczęło na dobre dalej. Po czasie doszła taka apatia, brak chęci robienia czegokolwiek. Dalej szukałem pomocy u psychiatry i psychologa. Na terapię nie chodzę, raz tylko w tym roku byłem. Biorę te leki ale coraz mniej się do tego przekonuję, nie wiem dokładnie czy nadal w ogóle na mnie działają. Teraz pracuję sobie w domu, coś tam sobie działam ale z zaburzeniem dalej się zmagam. I w tym roku sobie zdałem sprawę że takie predyspozycje lękowe już miałem wcześniej. Cofnijmy się do 2015 roku. Październik, 3 dni ostrego picia, do tzw "zgona". Po 3 dniach wytrzeźwiałem ale pod koniec dnia dostałem silnego lęku i chyba ataku paniki. Wystraszyłem się co jest bo nigdy takiego czegoś nie miałem. W życiu chyba miałem dwa takie silne konkretne lęki które mnie konkretnie wystraszyły i wkręciły. I wtedy po każdym piciu, nawet jednodniowym i nawet już nie jakimś konkretnym nawet lekkim, na drugi dzień nie wychodziłem z domu aby czasem lęku nie czuć. Oczywiście lęk był bo tak sobie to nakręciłem. Uciążliwe to w dużym stopniu nie było bo mało piłem ogólnie więc jakoś konkretnie nie ograniczało to mojego życia. Był ten kac był ten zły czas na drugi dzień, nie mogłem zasnąć w nocy, na kolejny już było wszystko dobrze, zero lęku. Ale zdałem sobie sprawę że już wtedy mogło to wszystko się zaczynać. Obecnie z czym się zmagam to takie mimowolne, automatyczne myśli że mógłbym coś sobie zrobić, podczas jazdy autem że mógłbym tez coś złego zrobić i oczywiście stan apatyczny, myślę że depresja lekka, pojawiła się raczej dlatego, że zostałem wymęczony zaburzeniem lękowym. Oczywiście wiem że nie chciałbym nic sobie zrobić dla jasności i nie zrobiłbym. Ale tez oczywiście nie wiem jak sobie konkretnie z tym poradzić. Oglądałem divoviki, dużo mi pomogły jeśli chodzi o samopoczucie i działanie, teraz działam sobie w domu, nie tak jak jeszcze miesiąc temu leżę i nic nie robię. Ale nie potrafię konkretnie ugryźć tych natrętnych myśli. I do tego ten stan apatyczny. Możecie cos doradzić moi przyjaciele ?
Witam. Mam na imię Jarek, 26 lat. Chciałbym opisać swoją historię z zaburzeniem i liczę na waszą pomoc, rady i wsparcie jak się odburzyć. Zacznę może tak troszkę nie chronologicznie, ale to ze względu na to, że wcześniej nie wiedziałem co to zaburzenie, atak paniki itd. i w sumie konkretnie nie przeszkadzało w życiu. Ale zacznijmy. Jest rok 2018, wrzesień, ja miałem troszkę problemy z graniem u bukmachera, za dużo grałem i w pewnym momencie mi się pojawiła taka myśl że jak przegram jeszcze raz to może mi się coś stać, że mogę sobie cos zrobić itd ta myśl tak mnie uderzyła że od razu stała się natrętną myślą. Codziennie po kilkadziesiąt razy pojawiała się w moim umyśle i dręczyła i tak przez pół roku nic z tym nie zrobiłem. Pracowałem jeszcze wtedy. Po jakimś pół roku doszły pierwsze lęki takie konkretniejsze, później lęk wolnopłynący cały czas i już wtedy mnie to zaalarmowało bo już było ciężko z tym żyć. 2019 maj. Poszukałem psychologa i psychiatry, dał mi tam escitalopram i sedam na początek przy wprowadzaniu leku. Chodziłem sobie na sesje terapeutyczne i w miarę dobry efekt to dało. Leki brałem chyba rok, odstawiłem to, te myśli nie dręczyły mnie już. Nie pojawiały się już praktycznie w ogóle, a jak się pojawiały to olewałem, ale teraz z perspektywy czasu widzę że na sesjach nie zostały mi wyjaśnione mechanizmy zaburzenia lękowego. No ale było dobrze, przyszedł 2021 rok i dalej się wkręciłem w granie u bukmachera, wygrywając, przegrywając ale nie rozładowywując odpowiednio emocji. Zapalnikiem do ataku lęku była śmierć samobójcza jakiegoś tam gościa z naszego powiatu którego nawet kompletnie nie znałem. Dostałem wtedy ataku lęku jak mi to opowiadali (u mnie chyba to zaburzenie lękowe właśnie siadło na tą tematykę), nie wiedziałem jak zareagować, nie znałem mechanizmów. I się zaburzenie zaczęło na dobre dalej. Po czasie doszła taka apatia, brak chęci robienia czegokolwiek. Dalej szukałem pomocy u psychiatry i psychologa. Na terapię nie chodzę, raz tylko w tym roku byłem. Biorę te leki ale coraz mniej się do tego przekonuję, nie wiem dokładnie czy nadal w ogóle na mnie działają. Teraz pracuję sobie w domu, coś tam sobie działam ale z zaburzeniem dalej się zmagam. I w tym roku sobie zdałem sprawę że takie predyspozycje lękowe już miałem wcześniej. Cofnijmy się do 2015 roku. Październik, 3 dni ostrego picia, do tzw "zgona". Po 3 dniach wytrzeźwiałem ale pod koniec dnia dostałem silnego lęku i chyba ataku paniki. Wystraszyłem się co jest bo nigdy takiego czegoś nie miałem. W życiu chyba miałem dwa takie silne konkretne lęki które mnie konkretnie wystraszyły i wkręciły. I wtedy po każdym piciu, nawet jednodniowym i nawet już nie jakimś konkretnym nawet lekkim, na drugi dzień nie wychodziłem z domu aby czasem lęku nie czuć. Oczywiście lęk był bo tak sobie to nakręciłem. Uciążliwe to w dużym stopniu nie było bo mało piłem ogólnie więc jakoś konkretnie nie ograniczało to mojego życia. Był ten kac był ten zły czas na drugi dzień, nie mogłem zasnąć w nocy, na kolejny już było wszystko dobrze, zero lęku. Ale zdałem sobie sprawę że już wtedy mogło to wszystko się zaczynać. Obecnie z czym się zmagam to takie mimowolne, automatyczne myśli że mógłbym coś sobie zrobić, podczas jazdy autem że mógłbym tez coś złego zrobić i oczywiście stan apatyczny, myślę że depresja lekka, pojawiła się raczej dlatego, że zostałem wymęczony zaburzeniem lękowym. Oczywiście wiem że nie chciałbym nic sobie zrobić dla jasności i nie zrobiłbym. Ale tez oczywiście nie wiem jak sobie konkretnie z tym poradzić. Oglądałem divoviki, dużo mi pomogły jeśli chodzi o samopoczucie i działanie, teraz działam sobie w domu, nie tak jak jeszcze miesiąc temu leżę i nic nie robię. Ale nie potrafię konkretnie ugryźć tych natrętnych myśli. I do tego ten stan apatyczny. Możecie cos doradzić moi przyjaciele ?