Akceptacja
: 26 września 2021, o 23:55
Witam
Temat akceptacja ale nir bedzie on dotyczyl akceptacji lęków tylko aoceptacji samego siebie. Już od 3 lat chyba piszę tu o problemach z potencją. I w zasadzie nic nie pomaga.
Doszło do tego że nie mam wzwodu nawet jak nie odczuwam lęku (tzn jest napięcie ale nie jest potrzebny atak paniki żeby była klapa) do tego nie ma znaczenua czy jestem ppdniecony czy nie. Potrafię nawet dojść do orgazmu bez jakiegokolwiek wzwodu. I tak jest tylko w momencie współżycia. Nieważne czy jest to zaplanowane czy naspontanie. Czy rano czy wieczorem czy w złpści czy nie.
Chodze na psychoterapię już ponad 7 miesięcy. Pracuję nad aspektami które mogą się przyczyniać do tego problemu. Wiele przepracowałem wiele zmieniłem i juz powinno byc lepiej a jest tylko gorzej.
W sumie to powiem szczerze że nie wierzę już w to że bedzie dobrze. Nie ma niestety cudownego leku ktory powoduje aktomatyczną erekcję. Viagra w ogóle na mnie nie działa nawet w max dawkach.
W sumue to już jestem częściowo nastawiony na rozstanie rozwód i problemy ze sprzedażą mieszkania na kredyt. Nie wiem tylko co dalej. Mając taki problem ciężko mi będzie w ogóle kogoś mieć. I nie wierzę w to że z kimś innym bedzie lepiej bo nie będzie. Dobija mnie to strasznie. Zastanawiam się po co ja na tym świecie w ogóle jestem potrzebny skoro nie potrafie żyć z kobietami. Skoro nie mam absolutbie żadnych znajomych, żadnych relacji. To małżeństwo sie rozpadnie to tylko kwestia miesięcy. Nie ma co liczyć na cuda. Zostanę sam jak palec. Po co tak żyć ? Dla kogo? W imię czego ?
Temat akceptacja ale nir bedzie on dotyczyl akceptacji lęków tylko aoceptacji samego siebie. Już od 3 lat chyba piszę tu o problemach z potencją. I w zasadzie nic nie pomaga.
Doszło do tego że nie mam wzwodu nawet jak nie odczuwam lęku (tzn jest napięcie ale nie jest potrzebny atak paniki żeby była klapa) do tego nie ma znaczenua czy jestem ppdniecony czy nie. Potrafię nawet dojść do orgazmu bez jakiegokolwiek wzwodu. I tak jest tylko w momencie współżycia. Nieważne czy jest to zaplanowane czy naspontanie. Czy rano czy wieczorem czy w złpści czy nie.
Chodze na psychoterapię już ponad 7 miesięcy. Pracuję nad aspektami które mogą się przyczyniać do tego problemu. Wiele przepracowałem wiele zmieniłem i juz powinno byc lepiej a jest tylko gorzej.
W sumie to powiem szczerze że nie wierzę już w to że bedzie dobrze. Nie ma niestety cudownego leku ktory powoduje aktomatyczną erekcję. Viagra w ogóle na mnie nie działa nawet w max dawkach.
W sumue to już jestem częściowo nastawiony na rozstanie rozwód i problemy ze sprzedażą mieszkania na kredyt. Nie wiem tylko co dalej. Mając taki problem ciężko mi będzie w ogóle kogoś mieć. I nie wierzę w to że z kimś innym bedzie lepiej bo nie będzie. Dobija mnie to strasznie. Zastanawiam się po co ja na tym świecie w ogóle jestem potrzebny skoro nie potrafie żyć z kobietami. Skoro nie mam absolutbie żadnych znajomych, żadnych relacji. To małżeństwo sie rozpadnie to tylko kwestia miesięcy. Nie ma co liczyć na cuda. Zostanę sam jak palec. Po co tak żyć ? Dla kogo? W imię czego ?