Udawanie przed innymi
: 20 lipca 2021, o 10:57
Cześć wszystkim. Za bardzo nie wiedziałam, jak nazwać ten temat, ale już wyjaśniam, o co mi chodzi. Jestem na forum ponad rok, trafiłam tu, kiedy byłam w ciąży, z jednej strony dobrze, bo trochę zrozumiałam, co widzę po swoich reakcjach na pewne sytuacje, a z drugiej chyba niestety bardziej się nakręciłam na zaburzenie. Jestem 9 miesięcy po porodzie i powoli coś ogarniam, najwidoczniej potrzebowałam dużo czasu, szarpiąc się z zaburzeniem. Próbuję wszystko akceptować, raz wychodzi, raz nie, ale nie chcę się poddać, mimo że zajmowanie się dzieckiem raczej nie pomaga w odpoczynku, do tego zaburzenie uczepiło się właśnie mojej córki.
Wczoraj byłam na rozmowie w sprawie pracy. Szczerze, pani, z którą rozmiawialam można powiedzieć, że mnie nieco zdołowała, choć tak naprawdę, tak mogłabym powiedzieć jeszcze rok temu. I między innymi tu widzę zmianę w moim sposobie myślenia. Pani zapytała, czego oczekuję, dlaczego chce pracować. Powiedziałam zgodnie z prawdą, że obecnie nie mam pracy, szukam, ponieważ z jednej pensji męża nie wyżyjemy. Choć w sumie może i wyżyjemy, ale też chciałabym wrócić do ludzi, bo siedzenie cały czas z dzieckiem niestety nie działa na mnie dobrze. Zajęcie się czymś innym na pewno pomogłoby mi trochę się otrząsnąć. Pani powiedziała do mnie na koniec, że szczerze to oni szukają kogoś z większym optymizmem, ja na to, że jestem po prostu spokojnym człowiekiem, poza tym ludzie są różni. Po wszystkim moja mama stwierdziła, że miała mi mówić, żebym się wręcz uśmiechała jak idiotka, bo tak jest w dzisiejszych czasach.
I teraz się zastanawiam, czy jest sens udawać kogoś, kim się nie jest? Robiłam tak przez wiele lat, czepiałam się siebie, że powinnam być taka, czy owaka i wyrzucałam sobie, że taka nie jestem, nie akceptowałam się, panikowałam, że jestem beznadziejna, a teraz przyjęłam, że pani, która mnie widziała 5 minut, tak naprawdę nic o mnie nie wie, więc nie ma się co nią przejmować, poza tym nie chce pracować dla kogoś, kto oczekuje ode mnie, że będę inna niż jestem w rzeczywistości. Fakt faktem, kiedy idę na taką rozmowę to coś jakby mnie blokuję, denerwuje się, ale czy to, że taka jestem oznacza, że nie mogę pracować? Przed ciąża kilka lat pracowałam w zawodzie, byłam taka sama, albo nawet bardziej się denerwowałam i wszystkim przejmowałam i pracodawca był ze mnie zadowolony, patrzył na moje kompetencje, a nie to że nie usmiecham się cały czas, w końcu jestem człowiekiem, mogę mieć gorszy dzień (czego wcześniej do siebie nie dopuszczalam).
Jak takie udawanie, że wszystko jest w porządku ma się do tego, że trzeba zaakceptować to, że na ten moment jest tak jak jest i mogę nie być bardzo szczęśliwa? Jak już pisałam wcześniej, jest sens udawać i nie żyć w zgodzie z sobą? Czyli tak naprawdę znów się nie akceptować siebie i całego swojego życia, żeby zadowolić innych?
Wczoraj byłam na rozmowie w sprawie pracy. Szczerze, pani, z którą rozmiawialam można powiedzieć, że mnie nieco zdołowała, choć tak naprawdę, tak mogłabym powiedzieć jeszcze rok temu. I między innymi tu widzę zmianę w moim sposobie myślenia. Pani zapytała, czego oczekuję, dlaczego chce pracować. Powiedziałam zgodnie z prawdą, że obecnie nie mam pracy, szukam, ponieważ z jednej pensji męża nie wyżyjemy. Choć w sumie może i wyżyjemy, ale też chciałabym wrócić do ludzi, bo siedzenie cały czas z dzieckiem niestety nie działa na mnie dobrze. Zajęcie się czymś innym na pewno pomogłoby mi trochę się otrząsnąć. Pani powiedziała do mnie na koniec, że szczerze to oni szukają kogoś z większym optymizmem, ja na to, że jestem po prostu spokojnym człowiekiem, poza tym ludzie są różni. Po wszystkim moja mama stwierdziła, że miała mi mówić, żebym się wręcz uśmiechała jak idiotka, bo tak jest w dzisiejszych czasach.
I teraz się zastanawiam, czy jest sens udawać kogoś, kim się nie jest? Robiłam tak przez wiele lat, czepiałam się siebie, że powinnam być taka, czy owaka i wyrzucałam sobie, że taka nie jestem, nie akceptowałam się, panikowałam, że jestem beznadziejna, a teraz przyjęłam, że pani, która mnie widziała 5 minut, tak naprawdę nic o mnie nie wie, więc nie ma się co nią przejmować, poza tym nie chce pracować dla kogoś, kto oczekuje ode mnie, że będę inna niż jestem w rzeczywistości. Fakt faktem, kiedy idę na taką rozmowę to coś jakby mnie blokuję, denerwuje się, ale czy to, że taka jestem oznacza, że nie mogę pracować? Przed ciąża kilka lat pracowałam w zawodzie, byłam taka sama, albo nawet bardziej się denerwowałam i wszystkim przejmowałam i pracodawca był ze mnie zadowolony, patrzył na moje kompetencje, a nie to że nie usmiecham się cały czas, w końcu jestem człowiekiem, mogę mieć gorszy dzień (czego wcześniej do siebie nie dopuszczalam).
Jak takie udawanie, że wszystko jest w porządku ma się do tego, że trzeba zaakceptować to, że na ten moment jest tak jak jest i mogę nie być bardzo szczęśliwa? Jak już pisałam wcześniej, jest sens udawać i nie żyć w zgodzie z sobą? Czyli tak naprawdę znów się nie akceptować siebie i całego swojego życia, żeby zadowolić innych?