Dziwactwa lękowe ?
: 26 marca 2021, o 22:25
Hejka
A więc po krótce opowiem wam coś o sobie. Mam coś takiego że praktycznie codziennie towarzyszy mi takie dziwne napiecie, calutki czas taki jakis lęk, scisk i dyskomfort nie musi on nieść nawet żadnych myśli po prostu pojawia sie i towarzyszy calutki dzień, zauwazyłem nawet że jakbym szybciej opadał z sił i chodze jakis taki przymulony bardziej, skupiony na sobie ? w sensie tak troche jakbym byl oderwany od świata...
we wcześniejszym czasie miałem również doświadczenia z tym lękiem/napieciem ? wpadłem w coś z OCD zwiazane i jakby tłumaczyłem coś komuś, a potem tłumaczyłem te tłumaczenia bo zawsze pojawiało sie coś nowego, albo coś pomijałem, albo o czymś zapominałem, albo coś źle sformuowałem itd itd i było coś tłumaczone i przepraszane np po 7+ razy, za kazdym razem po tlumaczeniach byl mini spokoj/ulga na krotszy lub dłuższy czas jednak to napiecie wracało... w końcu przerwałem te tłumaczenia/przeprosiny bo przecież ile razy można coś tłumaczyć ! Wyszedłem z założenia że jest dobrze wytłumaczone to okej spoko, jest źle fatalnie wytłumaczone i ogolnie złe rzeczy to dobra, okej też spoko ( chociaż tu mi sie tak wydaje na chłopski rozum, że jeśli w koncowej wiadomosci pisze ze finalnie przepraszam za wszystko z mojej strony no to po co mam jeszcze wracać do wczesniejszych poszczegolnych przeprosin ktore pisałem i ktore 'niby' zle napisałem i wyjasniac o co mi tam chodzilo...) w każdym razie od moich ostatnich tlumaczen tlumaczen mineło ponad miesiac.
Macie jakieś sposby na likwidacje tego napiecia ? sfego czasu troche sledze forum i natrafiłem na materiały o tym że dać się mentalnie zabić i weryfikować rzeczywistość, jednak nie wiem na czym to ma polegać, bo jednak gdzieś tam zdrowo rozsadkowo wydaje mi sie ze słabym pomysłem byłoby pisać do byłej przez znajomych wspolnych (bo mnie poblokowala) i pytać, hejka jak zrozumialas tamta kwestie sprzed miesiaca gdzie napisałem to i to, i znowu zaczynac lawine tlumaczen i przeprosin...
A więc po krótce opowiem wam coś o sobie. Mam coś takiego że praktycznie codziennie towarzyszy mi takie dziwne napiecie, calutki czas taki jakis lęk, scisk i dyskomfort nie musi on nieść nawet żadnych myśli po prostu pojawia sie i towarzyszy calutki dzień, zauwazyłem nawet że jakbym szybciej opadał z sił i chodze jakis taki przymulony bardziej, skupiony na sobie ? w sensie tak troche jakbym byl oderwany od świata...
we wcześniejszym czasie miałem również doświadczenia z tym lękiem/napieciem ? wpadłem w coś z OCD zwiazane i jakby tłumaczyłem coś komuś, a potem tłumaczyłem te tłumaczenia bo zawsze pojawiało sie coś nowego, albo coś pomijałem, albo o czymś zapominałem, albo coś źle sformuowałem itd itd i było coś tłumaczone i przepraszane np po 7+ razy, za kazdym razem po tlumaczeniach byl mini spokoj/ulga na krotszy lub dłuższy czas jednak to napiecie wracało... w końcu przerwałem te tłumaczenia/przeprosiny bo przecież ile razy można coś tłumaczyć ! Wyszedłem z założenia że jest dobrze wytłumaczone to okej spoko, jest źle fatalnie wytłumaczone i ogolnie złe rzeczy to dobra, okej też spoko ( chociaż tu mi sie tak wydaje na chłopski rozum, że jeśli w koncowej wiadomosci pisze ze finalnie przepraszam za wszystko z mojej strony no to po co mam jeszcze wracać do wczesniejszych poszczegolnych przeprosin ktore pisałem i ktore 'niby' zle napisałem i wyjasniac o co mi tam chodzilo...) w każdym razie od moich ostatnich tlumaczen tlumaczen mineło ponad miesiac.
Macie jakieś sposby na likwidacje tego napiecia ? sfego czasu troche sledze forum i natrafiłem na materiały o tym że dać się mentalnie zabić i weryfikować rzeczywistość, jednak nie wiem na czym to ma polegać, bo jednak gdzieś tam zdrowo rozsadkowo wydaje mi sie ze słabym pomysłem byłoby pisać do byłej przez znajomych wspolnych (bo mnie poblokowala) i pytać, hejka jak zrozumialas tamta kwestie sprzed miesiaca gdzie napisałem to i to, i znowu zaczynac lawine tlumaczen i przeprosin...