Obsesyjny lęk przed śmiercią
: 12 marca 2021, o 18:57
Witam wszystkich
Zacznę od tego, że od zawsze bałam się śmierci.Podobne epizody długiego lęku miałam już wcześniej ale teraz to jest horror.
Ostatnio straciłam pracę i zaczęłam tracić sens życia,mało co mnie cieszyło ale dawałam radę.
Natomiast ostatnio miałam pierwszy od kilku lat atak paniki i to można powiedzieć taki tygodniowy,było mi duszno i wkręciłam sobie, że to covid,tragedia
.Przez tydzień oddychałam jak ryba.Oczywiście masa badań i Ok.
I wtedy stało się coś znacznie gorszego ,zaczęły mnie nachodzić myśli i tak niedługo umrzesz.To był tak paraliżujący lęk,oczywiście zaczęłam szukać czy można odczuć,ze zbliża się smierć no i to już mnie na tyle podłamało,wpadłam w panikę, że na pewno umrę, że to pewne...postanowiłam zacząć brać antydepresanty.
Biore je już 8 dni i powiem wam,że to najgorszy tydzień w moim życiu.Nie mam ochoty nic robić,myśli że i tak umrę mnie tak paraliżują,że tylko leżę w łóżku.Próbowałam pare razy wyjść z domu czy porobić coś odciągnąć myśli ale zawzyczaj bezskutecznie.Czuje się jak w jakimś koszmarze,codziennie myśle o nieuchronności życia o tym po co to w ogóle jest o tym,że po co nam rodzina, znajomi w ogóle po co nam cokolwiek.Czuje się jak wariatka.Czasami mam przebłysk taki, ze co ja w ogóle sobie wkręciłam,ale niestety głównie te myśli mnie tak paraliżują,ze zaczynam w to wierzyć że już po mnie.Macie może jakieś rady jak to przejść.Biore leki byłam u psychologa nie wiem co jeszcze można zdobić,czuje jakby czas mi się kończył jakby każdy dzień był już bez sensu
Zacznę od tego, że od zawsze bałam się śmierci.Podobne epizody długiego lęku miałam już wcześniej ale teraz to jest horror.
Ostatnio straciłam pracę i zaczęłam tracić sens życia,mało co mnie cieszyło ale dawałam radę.
Natomiast ostatnio miałam pierwszy od kilku lat atak paniki i to można powiedzieć taki tygodniowy,było mi duszno i wkręciłam sobie, że to covid,tragedia
.Przez tydzień oddychałam jak ryba.Oczywiście masa badań i Ok.
I wtedy stało się coś znacznie gorszego ,zaczęły mnie nachodzić myśli i tak niedługo umrzesz.To był tak paraliżujący lęk,oczywiście zaczęłam szukać czy można odczuć,ze zbliża się smierć no i to już mnie na tyle podłamało,wpadłam w panikę, że na pewno umrę, że to pewne...postanowiłam zacząć brać antydepresanty.
Biore je już 8 dni i powiem wam,że to najgorszy tydzień w moim życiu.Nie mam ochoty nic robić,myśli że i tak umrę mnie tak paraliżują,że tylko leżę w łóżku.Próbowałam pare razy wyjść z domu czy porobić coś odciągnąć myśli ale zawzyczaj bezskutecznie.Czuje się jak w jakimś koszmarze,codziennie myśle o nieuchronności życia o tym po co to w ogóle jest o tym,że po co nam rodzina, znajomi w ogóle po co nam cokolwiek.Czuje się jak wariatka.Czasami mam przebłysk taki, ze co ja w ogóle sobie wkręciłam,ale niestety głównie te myśli mnie tak paraliżują,ze zaczynam w to wierzyć że już po mnie.Macie może jakieś rady jak to przejść.Biore leki byłam u psychologa nie wiem co jeszcze można zdobić,czuje jakby czas mi się kończył jakby każdy dzień był już bez sensu