Moja historia i moje wątpliwości.
: 24 stycznia 2021, o 14:36
Hej Wszystkim.
Postanowiłam po krótce opisać moją historię z zaburzeniem. Pewnie pisałam to nie raz na Forum, ale wszystko zaczęło się w marcu 2020r. Bóle głowy były tak silne, że noce były przepłakane z bólu. Nie byłam w stanie nawet samodzielnie wstać. Do łazienki musiał mnie ktoś zaorowadzić. Nawet kąpać. W kraju wybuchła panika w związku z wirusem, więc dostanie się do lekarza graniczyło z cudem. Kiedy raz trafiłam na SOR podali mi ketonal, po którym dostaję częstoskurczu, i odsyłali do domu. A ja byłam przekonana o guzie mózgu, bo co innego dawało by tak silne bóle i zawroty. Sztywność karku. Neurolog (w końcu doczekałam wizyty) po zbadaniu stwierdził, że to na pewno nie guz (nie widział nawet sensu badań obrazowych) tylko... nerwica. Wiedziałam, że to na pewno nie to. Przecież ja nie miałam żadnych lęków. Ja fizycznie cierpiałam. Przepisał mi pregabalinę. Przez 2 miesiące czułam się świetnie. Bóle minęły. Ale wrażenie omdlenia i nogi jak z waty nie (mam to do dziś). Po pół roku odstawiałam (stopniowo!) lek, bo już właściwie nie działał. W międzyczasie milion badań i wydane tysiące, bo wszystko prywatnie. Kilkanaście razy lądowałam na SORze, z dusznościami, bólami, zawrotami, drętwieniami. Kilkugodzinne badanian i do domu. Kończyło się zawsze tak samo: nerwica. W końcu psycholog. Skończyły się pieniadze. Psychiatra - niestety nic nie powiedział. Przepisał leki. Nigdy ich nie wykupiłam.
I tak tkwię w tym prawie rok. Na dzień dzisiejszy:
- duszności - akurat dziś zaraz mam wrażenie, że oszaleję i przestanę oddychać i oczywiście umrę,
- uczucie ścisku w nosie j.w.
- zawroty głowy - lęk przed omdleniem
- ciągły płacz - nie ma dnia bez łez
- nieustający lęk
- włosy wypadają garściami
- nie potrafię przytyć, a straciłam 10kg, jem normalnie
- coraz częściej zaparcia
- lęk przed zostaniem samej w domu, bo przecież się uduszę
- ściski w gardle i jakby spuchł mi język
Rzadziej pojawiają się bóle żołądka, bóle w klatce, w plecach.
Nie wiem co miało na celu napisanie tego. A raczej wiem. Pocieszenia! Walczę z tym sama. Czasem wątpię, że to nerwica i że fizycznie nic mi nie będzie.
Na wsparcie w rodzinie nie liczę.
Wiedzą rodzice, brat i mąż.
Mama tylko mówi: "a przestań, ogarnij się". Tata nawet nie komentuje. Brat jedynie mi współczuje i codziennie pyta jak się czuję. A mąż... w kółko krzyczy, że mam się wziąć w garść, bo dlużej tego nie zniesie i straszy rozwodem.
Pojutrze są moje urodziny. Już wiem, że spędze je sama. Rodzice odmówili przyjscia, bo są pokłóceni z męzem. Mąż w pracy. Znajomych nie mam. Przyjaciółka kiedy któregoś razu wpadła na kawę i opowiedziałam jej o wszystkim... więcej się nie odezwała.
Pozdrawiam.
Postanowiłam po krótce opisać moją historię z zaburzeniem. Pewnie pisałam to nie raz na Forum, ale wszystko zaczęło się w marcu 2020r. Bóle głowy były tak silne, że noce były przepłakane z bólu. Nie byłam w stanie nawet samodzielnie wstać. Do łazienki musiał mnie ktoś zaorowadzić. Nawet kąpać. W kraju wybuchła panika w związku z wirusem, więc dostanie się do lekarza graniczyło z cudem. Kiedy raz trafiłam na SOR podali mi ketonal, po którym dostaję częstoskurczu, i odsyłali do domu. A ja byłam przekonana o guzie mózgu, bo co innego dawało by tak silne bóle i zawroty. Sztywność karku. Neurolog (w końcu doczekałam wizyty) po zbadaniu stwierdził, że to na pewno nie guz (nie widział nawet sensu badań obrazowych) tylko... nerwica. Wiedziałam, że to na pewno nie to. Przecież ja nie miałam żadnych lęków. Ja fizycznie cierpiałam. Przepisał mi pregabalinę. Przez 2 miesiące czułam się świetnie. Bóle minęły. Ale wrażenie omdlenia i nogi jak z waty nie (mam to do dziś). Po pół roku odstawiałam (stopniowo!) lek, bo już właściwie nie działał. W międzyczasie milion badań i wydane tysiące, bo wszystko prywatnie. Kilkanaście razy lądowałam na SORze, z dusznościami, bólami, zawrotami, drętwieniami. Kilkugodzinne badanian i do domu. Kończyło się zawsze tak samo: nerwica. W końcu psycholog. Skończyły się pieniadze. Psychiatra - niestety nic nie powiedział. Przepisał leki. Nigdy ich nie wykupiłam.
I tak tkwię w tym prawie rok. Na dzień dzisiejszy:
- duszności - akurat dziś zaraz mam wrażenie, że oszaleję i przestanę oddychać i oczywiście umrę,
- uczucie ścisku w nosie j.w.
- zawroty głowy - lęk przed omdleniem
- ciągły płacz - nie ma dnia bez łez
- nieustający lęk
- włosy wypadają garściami
- nie potrafię przytyć, a straciłam 10kg, jem normalnie
- coraz częściej zaparcia
- lęk przed zostaniem samej w domu, bo przecież się uduszę
- ściski w gardle i jakby spuchł mi język
Rzadziej pojawiają się bóle żołądka, bóle w klatce, w plecach.
Nie wiem co miało na celu napisanie tego. A raczej wiem. Pocieszenia! Walczę z tym sama. Czasem wątpię, że to nerwica i że fizycznie nic mi nie będzie.
Na wsparcie w rodzinie nie liczę.
Wiedzą rodzice, brat i mąż.
Mama tylko mówi: "a przestań, ogarnij się". Tata nawet nie komentuje. Brat jedynie mi współczuje i codziennie pyta jak się czuję. A mąż... w kółko krzyczy, że mam się wziąć w garść, bo dlużej tego nie zniesie i straszy rozwodem.
Pojutrze są moje urodziny. Już wiem, że spędze je sama. Rodzice odmówili przyjscia, bo są pokłóceni z męzem. Mąż w pracy. Znajomych nie mam. Przyjaciółka kiedy któregoś razu wpadła na kawę i opowiedziałam jej o wszystkim... więcej się nie odezwała.
Pozdrawiam.