Pora sięgnąć po pomoc?
: 21 stycznia 2021, o 17:09
Dzień dobry wszystkim,
Od około dwóch tygodni, w przypadkowych momentach dnia odczuwam nieuzasadniony silny stres/lęk, co w konsekwencji nakręca mnie o myśleniu o depresji, a to z kolei oczywiście wpływa na obniżenie samopoczucia. Takie "ataki" utrzymują się od kilku/kilkunastu minut do nawet kilku godzin i mogą się powtarzać przez cały dzień.
Pierwszy raz z takim zjawiskiem w swoim organizmie/głowie spotkałem się pod koniec pierwszej połowy 2020 roku, lecz nie było to aż tak intensywne (lęk/stres przychodził na kilka/kilkanaście minut/godzin, a jak już "odpuszczało", to czasami nawet i na kilka tygodni).
Objawy zaczęły nasilać się pod koniec 2020 roku. Udałem się z tym problem do psychiatry, który mnie uważnie wysłuchał, natomiast stwierdził, że nie widzi u mnie podstaw do leczenia farmakologicznego (co oczywiście bardzo podniosło mnie na duchu), informacja ta sprawiła, że objawy złagodniały, a jak powracały to znów były łagodne i nie powtarzały się tak często. Do końca roku było naprawdę w porządku, ale jak pisałem wcześniej od około 2 tygodni jest wręcz tragedia. Ataki sprawiają, że odczuwam aż "mrowienie" (?) wewnątrz siebie, dosyć nieprzyjemne, ciężkie do określenia, tracę umiejętność czerpania radości z prostych rzeczy (a naprawdę cieszę się każdą "pierdołą", gdy ten stan zaczyna się ze mnie "ulatniać"). To coś na zasadzie, jakbym miał w sobie akumulator odczuwania pozytywnej energii i radości, który co chwila się rozładowuje, a czas, który mija podczas ponownego ładowania jest wypełniony lękiem i przygnębieniem.
Boję się, że tak pozornie błaha rzecz może rzeczywiście doprowadzić z czasem do depresji (jeśli już jej nie mam).
Z informacji, które mogą być przydatne:
- doszło w ostatnim czasie do sporych zmian w moim życiu, natomiast były to moje świadome decyzje i wiem, że były to decyzje dobre dla mnie i mojej przyszłości.
- mam dobrą pracę
- dbam o siebie, swoje ciało oraz dietę
- mam wspaniałą rodzinę oraz przyjaciół
- jestem zdania, że życie jest piękne (dlatego też bardzo męczy mnie fakt, że nie mogę cieszyć się tym cały czas i to nie z własnej winy).
Może ktoś zmagał się z podobnym problemem i byłby w stanie podzielić się swoimi doświadczeniami?
P.S.
Mam zamiar umówić się na wizytę do tego samego psychiatry (gdy tylko będzie to możliwe), o którym pisałem wyżej i porozmawiać z nim o problemie, który do mnie powrócił ze zdwojoną mocą.
Od około dwóch tygodni, w przypadkowych momentach dnia odczuwam nieuzasadniony silny stres/lęk, co w konsekwencji nakręca mnie o myśleniu o depresji, a to z kolei oczywiście wpływa na obniżenie samopoczucia. Takie "ataki" utrzymują się od kilku/kilkunastu minut do nawet kilku godzin i mogą się powtarzać przez cały dzień.
Pierwszy raz z takim zjawiskiem w swoim organizmie/głowie spotkałem się pod koniec pierwszej połowy 2020 roku, lecz nie było to aż tak intensywne (lęk/stres przychodził na kilka/kilkanaście minut/godzin, a jak już "odpuszczało", to czasami nawet i na kilka tygodni).
Objawy zaczęły nasilać się pod koniec 2020 roku. Udałem się z tym problem do psychiatry, który mnie uważnie wysłuchał, natomiast stwierdził, że nie widzi u mnie podstaw do leczenia farmakologicznego (co oczywiście bardzo podniosło mnie na duchu), informacja ta sprawiła, że objawy złagodniały, a jak powracały to znów były łagodne i nie powtarzały się tak często. Do końca roku było naprawdę w porządku, ale jak pisałem wcześniej od około 2 tygodni jest wręcz tragedia. Ataki sprawiają, że odczuwam aż "mrowienie" (?) wewnątrz siebie, dosyć nieprzyjemne, ciężkie do określenia, tracę umiejętność czerpania radości z prostych rzeczy (a naprawdę cieszę się każdą "pierdołą", gdy ten stan zaczyna się ze mnie "ulatniać"). To coś na zasadzie, jakbym miał w sobie akumulator odczuwania pozytywnej energii i radości, który co chwila się rozładowuje, a czas, który mija podczas ponownego ładowania jest wypełniony lękiem i przygnębieniem.
Boję się, że tak pozornie błaha rzecz może rzeczywiście doprowadzić z czasem do depresji (jeśli już jej nie mam).
Z informacji, które mogą być przydatne:
- doszło w ostatnim czasie do sporych zmian w moim życiu, natomiast były to moje świadome decyzje i wiem, że były to decyzje dobre dla mnie i mojej przyszłości.
- mam dobrą pracę
- dbam o siebie, swoje ciało oraz dietę
- mam wspaniałą rodzinę oraz przyjaciół
- jestem zdania, że życie jest piękne (dlatego też bardzo męczy mnie fakt, że nie mogę cieszyć się tym cały czas i to nie z własnej winy).
Może ktoś zmagał się z podobnym problemem i byłby w stanie podzielić się swoimi doświadczeniami?
P.S.
Mam zamiar umówić się na wizytę do tego samego psychiatry (gdy tylko będzie to możliwe), o którym pisałem wyżej i porozmawiać z nim o problemie, który do mnie powrócił ze zdwojoną mocą.