Czy to na pewno nerwica:(?
: 17 stycznia 2021, o 09:25
Dzień Dobry Wszytskim.
Jest to mój pierwszy post. Piszę ten post z nadzieją, że być może jest ze mną tak źle jak mi się wydaje.
Zaznaczę, że nie byłem u psychiatry miałem spotkanie z Panią psycholog, która nie stawiała mi diagnozy określiła tylko, że " nie widzi we mnie choroby psychicznej".
Otóż początkiem listopada zachorowałem na covid-a i od tego wyszysko się zaczęło. Ciągle czytałem co się może stać za chwilę, za kilka dni że wykituje itp itd. Po jakimś czasie zaczęły się duszności ( oczywiście nie związane z covid - ponieważ podczas choroby czułem się dobrze), które mój umysł zespolił z covid. Ciągłe stresy nerwy mierzenie saturacji ciśnienia itp itd. Zaznaczę, że od tej pory siedzę w domu i w zasadzie się nudzę .( mamy przestój branżowy). Później zaczęły się natrętne "mordercze myśli" - z którymi radzę sobie tak jak radzicie na forum. A przynajmniej tak mi się wydaje . NIe chcę nikomu nic zrobić ale te myśli tak jakby ciągle siedzą mi w głowie dotyczą oczywiście najbliższych. Od czasu ich tak jakby akceptacji "czyli ok jesteście gdzieś tam sobie to sobie bądźcie" czasem jakby słabną. Szkopuł polega na tym, że już tak jakby nie czuję strachu gdy są i oczywiście przychodzi myśl, że się uodporniłem i stałem się nieczuły na nie i jednak coś zaraz zrobię. Czuję takie napięcie tam gdzieś z tyłu głowy. Nie chcę żadnych leków bo to bez sensu muszę sobie poradzić sam. Wasze forum strasznie mocno mnie podbudowuje. Zresztą tak sobie przypominam, że gdzieś w wieku młodzieńczym chyba też miałem takie myśli. Oczywiście się naczytałem również o schizofrenii i też atakują mnie myśli, że niby ktoś się dziwnie na mnie patrzy itp itd. zawsze wtedy przychodzi strach. Na ogół jestem osobą pogodną nawet teraz -( jak się zajmę rozmową z kimś albo jakąś wciągającą pracą tego nie ma). Szukam tak jakby potwierdzenia, że to nerwica. Raczej nie mam innych jazd. Z dusznościami sobie poradziłem. Aha chciałem spytać jeszcze czy też tak macie, że czasem do południa zaraz po przebudzeniu jestem taki "wkurw..." że lepiej nie podchodzić ? Z natury jestem spokojny więc nie okazuję tego na zewnątrz ale w środku gotuje się jak makaron w garnku:). I czasem jak z kimś rozmawiam to niby gadka- szmatka a w myślach "weź spierd...", "ciulu " itp itd.... No i czy po kilku chmielowych też Wam wszystko na chwilę przechodzi?
Przepraszam, że wszytsko jest napisane tak niespójnie i nie po kolei ale mam tyle rzeczy do przekazania....
P.S. Nawet to że to wszystko opisałem przyniosło chwilową ulgę:)
Pozdrawiam Was!
Jest to mój pierwszy post. Piszę ten post z nadzieją, że być może jest ze mną tak źle jak mi się wydaje.
Zaznaczę, że nie byłem u psychiatry miałem spotkanie z Panią psycholog, która nie stawiała mi diagnozy określiła tylko, że " nie widzi we mnie choroby psychicznej".
Otóż początkiem listopada zachorowałem na covid-a i od tego wyszysko się zaczęło. Ciągle czytałem co się może stać za chwilę, za kilka dni że wykituje itp itd. Po jakimś czasie zaczęły się duszności ( oczywiście nie związane z covid - ponieważ podczas choroby czułem się dobrze), które mój umysł zespolił z covid. Ciągłe stresy nerwy mierzenie saturacji ciśnienia itp itd. Zaznaczę, że od tej pory siedzę w domu i w zasadzie się nudzę .( mamy przestój branżowy). Później zaczęły się natrętne "mordercze myśli" - z którymi radzę sobie tak jak radzicie na forum. A przynajmniej tak mi się wydaje . NIe chcę nikomu nic zrobić ale te myśli tak jakby ciągle siedzą mi w głowie dotyczą oczywiście najbliższych. Od czasu ich tak jakby akceptacji "czyli ok jesteście gdzieś tam sobie to sobie bądźcie" czasem jakby słabną. Szkopuł polega na tym, że już tak jakby nie czuję strachu gdy są i oczywiście przychodzi myśl, że się uodporniłem i stałem się nieczuły na nie i jednak coś zaraz zrobię. Czuję takie napięcie tam gdzieś z tyłu głowy. Nie chcę żadnych leków bo to bez sensu muszę sobie poradzić sam. Wasze forum strasznie mocno mnie podbudowuje. Zresztą tak sobie przypominam, że gdzieś w wieku młodzieńczym chyba też miałem takie myśli. Oczywiście się naczytałem również o schizofrenii i też atakują mnie myśli, że niby ktoś się dziwnie na mnie patrzy itp itd. zawsze wtedy przychodzi strach. Na ogół jestem osobą pogodną nawet teraz -( jak się zajmę rozmową z kimś albo jakąś wciągającą pracą tego nie ma). Szukam tak jakby potwierdzenia, że to nerwica. Raczej nie mam innych jazd. Z dusznościami sobie poradziłem. Aha chciałem spytać jeszcze czy też tak macie, że czasem do południa zaraz po przebudzeniu jestem taki "wkurw..." że lepiej nie podchodzić ? Z natury jestem spokojny więc nie okazuję tego na zewnątrz ale w środku gotuje się jak makaron w garnku:). I czasem jak z kimś rozmawiam to niby gadka- szmatka a w myślach "weź spierd...", "ciulu " itp itd.... No i czy po kilku chmielowych też Wam wszystko na chwilę przechodzi?
Przepraszam, że wszytsko jest napisane tak niespójnie i nie po kolei ale mam tyle rzeczy do przekazania....
P.S. Nawet to że to wszystko opisałem przyniosło chwilową ulgę:)
Pozdrawiam Was!