lęki w zaburzenieach odżywania
: 4 stycznia 2021, o 21:45
nie mam już siły
mam natrętne myśli o jedzeniu od rana do wieczora
dosłownie, otworzę oczy i się zaczyna
nie mogę się na niczym skupić
przez ponad pół roku byłam na diecie, która zamieniła się w zaburzenia odżywiania
opamiętałam się, ale ciągle towarzyszy mi lęk i wyrzuty sumienia
ciągle analizuje kwestie jedzeniowe (nie pomaga fakt, że za każdym razem jak pomyślę o jedzeniu czuję się głodna-raczej psychicznie, mimo że chwile temu potrafiłam zjeść obfity posiłek)
wyjaśnie sobie w głowie jedną myśl, mam spokój na chwile i zaczyna się od nowa
nie pomaga oglądanie ze wszystkich stron sylwetek szczupłych czy nawet normalnych osób, to mi przypomina o wszystkim
jestem ciekawa czy ja naprawde boję się przytycia czy to po prostu mózg przystosowany przez pół roku do ścisłych zasad nie chce zmian (miałam harmonogram dnia, nie było wyjątków. szczerze dawało mi to duże poczucie bezpieczeństwa, ale co z tego skoro niszczyłam tym siebie, ledwo mogłam się ruszać)
to jest naprawde okropne uczucie, gdy każdy kęs przyprawia cie o wyrzuty sumienia
dostrzegłam też, że patrzę na świat bardzo skrajnie, nie widzę rozwiązań pośrednich, to zaognia ten problem jeszcze bardziej (albo jem wszystko co popadnie albo nie jem wcale; albo żyje każdego dnia według ustalonych reguł albo totalna wyjebka na wszystko; no i mam też takie dziwne myśli od dzieciństwa, że mogę cieszyć się naprawde dobrym jedzeniem dopiero wtedy gdy będę miała idealnie posprzątany pokój; teraz tylko ten pokój pozostał, ale kiedyś byłam załamana, że nigdy nie będzie idealnie bo świat jest okropnym wysypiskiem i nie uda mi się go doprowadzić do stanu idealnego i moje życie przez to też nie będzie spełnione.. podejrzewam, że ma to związek z tak zwanym zewnętrznym umiejscowniem kontroli, ale co z tym dalej zrobić i dlaczego tak jest nie wiem
męczy mnie takie życie, bo to nawet nie jest życie
jak nie te natrętne myśli, to ciągłe poczucie wstydu w kontaktach z ludźmi, przez co nie mam absolutnie żadnych znajomych
może jakbym nie była sama to moja uwaga byłaby odwrócona, ale nie mogę być z ludźmi bo czuję się bardzo skrępowana i chyba już wyparłam chęć przebywania z nimi
jestem zagubiona
mam 23 lata, a nie potrafię żyć
wracając do odżywania, czytałam, że rozwiązaniem może być po prostu jedzenie za każdym razem gdy sie o tym pomyśli, możliwe, że to pozwoliłoby z biegiem czasu na zapomnienie o sprawie i zdjęcia ze swojego umysłu łańcucha zakazów jedzeniowych, tylko pojawia się wielki strach przed otyłością.. no cóż
wiem, że piszę bardzo chaotycznie, ale tak jest niestety teraz w mojej głowie, nie chce też pominąć niczego, dlatego zapisuje od razu myśl
właściwie to dodam jeszcze jedno, kompletnie nie wiem co robić w swoim życiu, nie mam żadnych ambicji (mimo, że przez całą swoją edukacje bardzo dobrze się uczyłam, co po części też było napędzane strachem przed złymi ocenami, ta nauka to też był taki jakby przymus, już w szkole na przerwach potrafiłam się stresować, że wrócę do domu i MUSZĘ się uczyć, chociaż nikt mnie nie zmuszał.. przez to rzuciłam studia, bo miałam dość presji, którą o ironia ja sama sobie narzucam, dlatego nie potrafię się niczym ceiszyć, bo żeby się cieszyć nie mogę mieć żadnych obowiązków, znowu skrajność)
szukam byle jakich prac, żeby po prostu zarobić, oczywiście męczę się psychicznie, ale nie mam żadnej siły napędowej żeby zmienić to wszystko, patrzę tylko jak ludzie sobie układają życie, a mi ono przecieka przez palce (wracam do domu z zamiarem poćwiczenia troche, poczytania ciekawych artykułów, ale pojawia się jakby opór w mojej głowie przed tym i zaczynam bezmyślnie patrzeć w ściane albo na fejsbuka, to jest jakaś skrajna forma prokastynacji, nie wiem tylko przed czym jest to lęk)
wiem, że jakieś wygórowane cele w życiu to nie jest konieczność, ale na dobrą sprawe to ja wegetuje
jak ktoś dotrwa do końca tego bełkotu to może poradzi mi jakie kroki powinnam podjąć żeby ruszyć z miejsca i co mi w ogóle jest (może przyczyną jest naprawde kiepskie dzieciństwo, podejrzewam, że mogło rzutować na teraźniejszość, chociaż kiedyś myślałam że to mrzonki)
mam natrętne myśli o jedzeniu od rana do wieczora
dosłownie, otworzę oczy i się zaczyna
nie mogę się na niczym skupić
przez ponad pół roku byłam na diecie, która zamieniła się w zaburzenia odżywiania
opamiętałam się, ale ciągle towarzyszy mi lęk i wyrzuty sumienia
ciągle analizuje kwestie jedzeniowe (nie pomaga fakt, że za każdym razem jak pomyślę o jedzeniu czuję się głodna-raczej psychicznie, mimo że chwile temu potrafiłam zjeść obfity posiłek)
wyjaśnie sobie w głowie jedną myśl, mam spokój na chwile i zaczyna się od nowa
nie pomaga oglądanie ze wszystkich stron sylwetek szczupłych czy nawet normalnych osób, to mi przypomina o wszystkim
jestem ciekawa czy ja naprawde boję się przytycia czy to po prostu mózg przystosowany przez pół roku do ścisłych zasad nie chce zmian (miałam harmonogram dnia, nie było wyjątków. szczerze dawało mi to duże poczucie bezpieczeństwa, ale co z tego skoro niszczyłam tym siebie, ledwo mogłam się ruszać)
to jest naprawde okropne uczucie, gdy każdy kęs przyprawia cie o wyrzuty sumienia
dostrzegłam też, że patrzę na świat bardzo skrajnie, nie widzę rozwiązań pośrednich, to zaognia ten problem jeszcze bardziej (albo jem wszystko co popadnie albo nie jem wcale; albo żyje każdego dnia według ustalonych reguł albo totalna wyjebka na wszystko; no i mam też takie dziwne myśli od dzieciństwa, że mogę cieszyć się naprawde dobrym jedzeniem dopiero wtedy gdy będę miała idealnie posprzątany pokój; teraz tylko ten pokój pozostał, ale kiedyś byłam załamana, że nigdy nie będzie idealnie bo świat jest okropnym wysypiskiem i nie uda mi się go doprowadzić do stanu idealnego i moje życie przez to też nie będzie spełnione.. podejrzewam, że ma to związek z tak zwanym zewnętrznym umiejscowniem kontroli, ale co z tym dalej zrobić i dlaczego tak jest nie wiem
męczy mnie takie życie, bo to nawet nie jest życie
jak nie te natrętne myśli, to ciągłe poczucie wstydu w kontaktach z ludźmi, przez co nie mam absolutnie żadnych znajomych
może jakbym nie była sama to moja uwaga byłaby odwrócona, ale nie mogę być z ludźmi bo czuję się bardzo skrępowana i chyba już wyparłam chęć przebywania z nimi
jestem zagubiona
mam 23 lata, a nie potrafię żyć
wracając do odżywania, czytałam, że rozwiązaniem może być po prostu jedzenie za każdym razem gdy sie o tym pomyśli, możliwe, że to pozwoliłoby z biegiem czasu na zapomnienie o sprawie i zdjęcia ze swojego umysłu łańcucha zakazów jedzeniowych, tylko pojawia się wielki strach przed otyłością.. no cóż
wiem, że piszę bardzo chaotycznie, ale tak jest niestety teraz w mojej głowie, nie chce też pominąć niczego, dlatego zapisuje od razu myśl
właściwie to dodam jeszcze jedno, kompletnie nie wiem co robić w swoim życiu, nie mam żadnych ambicji (mimo, że przez całą swoją edukacje bardzo dobrze się uczyłam, co po części też było napędzane strachem przed złymi ocenami, ta nauka to też był taki jakby przymus, już w szkole na przerwach potrafiłam się stresować, że wrócę do domu i MUSZĘ się uczyć, chociaż nikt mnie nie zmuszał.. przez to rzuciłam studia, bo miałam dość presji, którą o ironia ja sama sobie narzucam, dlatego nie potrafię się niczym ceiszyć, bo żeby się cieszyć nie mogę mieć żadnych obowiązków, znowu skrajność)
szukam byle jakich prac, żeby po prostu zarobić, oczywiście męczę się psychicznie, ale nie mam żadnej siły napędowej żeby zmienić to wszystko, patrzę tylko jak ludzie sobie układają życie, a mi ono przecieka przez palce (wracam do domu z zamiarem poćwiczenia troche, poczytania ciekawych artykułów, ale pojawia się jakby opór w mojej głowie przed tym i zaczynam bezmyślnie patrzeć w ściane albo na fejsbuka, to jest jakaś skrajna forma prokastynacji, nie wiem tylko przed czym jest to lęk)
wiem, że jakieś wygórowane cele w życiu to nie jest konieczność, ale na dobrą sprawe to ja wegetuje
jak ktoś dotrwa do końca tego bełkotu to może poradzi mi jakie kroki powinnam podjąć żeby ruszyć z miejsca i co mi w ogóle jest (może przyczyną jest naprawde kiepskie dzieciństwo, podejrzewam, że mogło rzutować na teraźniejszość, chociaż kiedyś myślałam że to mrzonki)