znerwicowana_ja pisze: ↑15 grudnia 2020, o 09:21
Maciej Bizoń pisze: ↑15 grudnia 2020, o 09:12
znerwicowana_ja pisze: ↑15 grudnia 2020, o 09:07
Najgorsze w tej całej sytuacji już nawet nie był ten numer mojego faceta bo dobra nie pomyślal że tak mogę zareagować, ale najbardziej przykre było to jak się zachowała bratowa. I te jej teksty że powinnam brać leki, itd. Przez takich ludzie tracę wiarę że wyjdę z tego,przestaje wierzyć w siebie, nawet jeśli moja reakcja była przesadna przez zaburzenie to kto jej daje prawo mnie tak dolowac? Jestem na nią wściekła. Tym bardziej że sama jest jakaś bezduszna istotą. Oddala dziadka do domu opieki bo dziadek już staruszek 95 lat i nie miał możliwości sam się sobą zająć, na pytanie jak tam dziadek ostatnio odpoierziala z cyniczny usmieszkiem "nie dzwonią z ośrodka to chyba żyje"... Albo jak dowiedziała się że ma covid więc stwierdziła "jest szansa" nosz ku..... Ona tylko czeka aż dziadek oczy zamknie bo będzie miała do sprzedania mieszkanie po nim. Jakim trzeba być bezduszym? I Taka osoba ma prawo mi wytykac moje lęki, moja przesadna wrażliwośc? Ona nie jej za grosz. Ja okurat moja wrażliwość zawsze lubilam dzięki niej potrafię mocno kochać, jestem troskliwa i czuła. Ludzie zawsze do mnie lgneli i potrzebowali mojego ciepła. Przez takich jak ona zaczynam się czuć zerem...ale w sumie dobrze ze taka sytacjia wyszła. Będzie o czym mówić w piątek na terapii

To jest tak zwana Toksyczna osoba z tego co piszesz ...dla takich nie ma litości trzeba powiedzieć prosto z mostu co się o nich myśli nawet jeśli miało by to skutkować zerwaniem kontaktu ...pewnie tak będzie lepiej . Miłego
Tak już wiele razy tak było że mówiła mi jakieś trudne rzeczy a twierdzila że robi to w dobrej wierze i chce mi pomóc często po spotkaniach znia miałam doła ciągle myślałam że to moja wina teraz wiem że ona mnie po porostu dolowala. Póki co nie odzywam się i nie zamierza i czuje ze to będzie dobra decyzja.
Ja bym jej zasugerowała żeby się zaopiekowała dziadkiem skoro jest w niej taka potrzeba niesienia pomocy innym.
Osoby które nie doświadczyły zaburzeń lękowych mają najczęściej zerowe o nich pojęcie, coś tam im się wydaję, że to pewnie taki stresik tylko, że większy, ale trzeba się ogarnąć, jakąś meliskę wziąć sobie, albo coś mocniejszego i będzie git, ewentualnie trzeba taką osobę rozruszać żeby taka delikatna nie była. No i taka ignorancja irytuję i to bardzo, bo jak wytłumaczyć komuś, że to nie jest stresik tylko większy tylko wrażenie jakbyś był/a na wojnie. Stan ciągłej gotowości, analiza, przewrażliwienie, byle pierdoła wyprowadza z równowagi, emocje są rozachwiane itd Sama miałam okres gdy próbowałam tłumaczyć, ale zrezygnowałam, bo jak ktoś tego nie przeżył to rzadko kiedy potrafi zrozumieć. To są dwie zupełnie różne perspektywy. Dlatego rady w rodzaju "weź się w garść" normalne w świecie niezaburzonych ludzi na nas działają jak płachta na byka, bo jak mam się kurna wziąć w garść, kiedy ja właśnie tego zrobić za cholerę nie mogę.
Jednak nasze pojmowanie zaburzenia ( mam tu na myśli osoby zaburzone ) jest również niewłaściwe, bo często robimy sobię z tego Bóg wie co, rozczulamy się nad sobą ( tracimy proporcje ), ciągle wszystkim tłumczymy jak nam źle i jak potrzebujemy teraz wsparcia, a te wsparcie to najczęściej wspomniane "weź się w garść" lub "zajmij się czymś" itp co nas jeszcze bardziej dobija. Bo przecież my tacy biedni i nie widzimy, że takim zachowaniem pogrązamy się jeszcze bardziej.
Brutalna prawda jest taka, że mało kto nas zrozumie i nasze samopoczucie musi zależeć od nas samych a nie od innych dlatego domaganie się żeby to inni zachowywali się tak żeby nam było dobrze jest drogą do nikąd. I piszę to osoba która domagała się tego od wszystkich bliskich. Dlaczego jest to bez sensu? Ponieważ po 1. Ci inni nie ogarniają o co Ci właściwie chodzi, dla nich to przesadzasz i wydziwiasz, a nawet jak Ci się trafi ktoś bardziej empatyczny w otoczeniu to też nie oczekiwałabym pełnego zrozumienia 2. im więcej pokładasz w innych tym mniej zależysz od siebie 3. w zaburzeniu zawsze coś będzie nie tak, ktoś się źle spojrzy, za głośno coś powie, nie tak powie, nie tym tonem słowem zawsze będzie jakiś problem i rzecz jest w tym żeby nie reagować na te przewrażliwienia, olewać je, nie nakręcać ich swoimi reakcjami, a nie strofować wszystkich dookoła, że są niedelikatni.
Moim zdaniem Twoje reakcja była lekko przesadzona, no bo obiektywnie rzecz biorąc Twój facet nic takiego (akurat w tym przypadku) nie zrobił, ale czy to jest powód żeby czuć się nienormalna? Znowu przesadzony ( nerwicowy ) odbiór rzeczywistości. No tak to jest w zaburzeniu i nie ma co się wkręcać, nie takie ludzie dramacki kręcą z niczego. Zareagowałaś jak zareagowałaś i chu*, po co roztrząsać
Pozdrawiam
