Przeprosiny użytkowników, oraz pytanka ciąg dalszy, Nowy temat tym razem bardziej treściwy.
: 7 lipca 2020, o 04:15
Cześć, chciałbym przeprosić
ddd, marmik1289 , nadzieje , izke , katje, placka i wszystkich którzy próbują mi wbić coś do głowy. No oprócz Marudy nadal jest kosa
Nie wiem jaki mam cel w tym żeby negować wszystko co tutaj opisujecie, chyba poprostu chce pogrążyć sie w swojej beznadziei Czym to jest spowodowane? Tym że zawsze byłem na nie, że nie dam rady etc. Widać że po prostu wole być zawsze tym gorszym
Po prostu nauczyłem się wcześniej żyć z dd i nie potrafie teraz tego zaakceptować , bo wcześniej to robiłem i nie zeszło.
Może opowiem wam swoją historie. Zacznijmy od początku xD
A więc tak Nazywam się Wiktor mam 21 lat
Nie nie jestem autystyczny tak jak pewnie wiekszość z was uważa chociaż się wam nie dziwie.
Dokłądnie "6 lat temu" zapaliłęm kulke "haszu" z bongo przyssałęm się do tego jak pani lekki obyczajów wiadomo do czego heh xd
Szedłem ulicą nagle wszystko sie zmieniło, czółem się jak w filmie i miałem uczucie kasku na głowie. Cały czas w głowie powtarzałem sobie " ale się nacpałem, ale się nacpałem "
Koledzy gadali do mnie jakby obok, dostałem nie wiem czy ataku paniki ale silnego bicia serca i myślałem że umieram, opierałem się o przystanek i żeby nie robić przypału kolega uderzył mnie z pięści w serce. Wtedy to już wgl myślałem że odlatuje. No ale poszedłem dalej, zacząłem lękać się że mnie kanary złapią i zadzwonią po policje.
Wróciłem potem z kolegami na boisko i dalej bawiłem się fazą.
Nastepnego dnia było jakoś inaczej, lekko zmieniona percepcja nie wiedziałęm o co chodzi i miałem piski w uszach. Zastanawiałem się co się stało czy mam uszkodzony mózg ? Trafiłem odrazu tutaj na forum i przeczytałem o derealizacji, wiekszość objawów nie pasowało bo praktycznie miałęm tylko te dwa. No i olałem temat ktoś napisał żyj tak jak żyłeś to przejdzie, no i tak zrobiłem nie szukałem tego co mi jest chociaż chyba miałem jakieś stany lękowe, do końca nie pamiętam. Czasami wchodziłęm do toalety w szkole i miałem ciemność przed oczami. Przy mocnym biciu serca, czasami czółem się jakbym był w jakiejś śpiączce, rozważałem to czy ja żyje a może po prostu od tamtego czasu umarłem i jestem w śpiączce. No ale te rozkminy też jakoś mineły. Od tamtego czasu miałem lęk przed marihuaną chociaż to nie ona była wyzwalaczem tego stanu, jak czółem jakiś narkotyk albo ten hasz to odrazu czółem się naćpany... Dosłownie spierdalałem od tego na pare metrów. No i w sumie z moich lękowych spraw z tamtego czasu to raczej tyle bo potem się przemogłęm i zacząłem palić okazyjnie, rzadko ale coś tam było, po drugim razie miałem tą samą faze i obwiniałem kolege że to był dopalacz a nie był, na 2 dzień wszystko wróciło do tego samego stanu. NIe bałem się wcyhodzić z domu, nie miałem natrętnych myśli dotyczących mojego stanu z czasem po prostu się przyzwyczaiłem.
Dalej to tylko moj zjebany charakter, musze mieć super sylwetke, super samochód , super ciuchy bo nie będe akceptowany i nigdy sobie normalnej dziewczyny nie znajde, tylko w markowych ubraniach i bicepsie 40 dawałęm sobie rade z swoją samoocena.. Ciągła walka o sylwetke i ciągła presja że jest nadal źle, że kupiłem sobie takie auto a powinienem mieć AMG bo kolega ma. Poznawałem ladne dziewczyny, ale i tak wmawiałem sobie że jestem brzydki, nic nie wart etc. Nie miałem charakteru podrywacza. Tzn miałem ja jestem typowym czarnochumorowcem ktorego trudno zrozumieć jak się w takich tematach nie obracasz. Ciągle widziałem u siebie coś złego, a tu nie taki rozmowny, a tu cera chujowa. A tu się nie napije bo mi tydzień treningu pójdzie się radość. Moje życie wyglądało PRACA > SIŁOWNIA > KOMPUTER ( GIERKI CS , Metin , survivale lubie
) > Znajomi i tak w kolo. Chociaż też zbyt dużo znajomych nie miałęm bo nie potrafiłem się odnaleźć w towarzystwie,zawsze uważałem się za nudnego itp.
No i witamy 6 lat później
A więc przez te 6 lat narobiłem sobie troszke problemów ze sobą , stałem się unikająco lękowy. Jak kiedyś lubiłem być w centrum uwagi tak nagle to spadło. ( w szkole podstawowej byłem najwiekszym zjebem w klasie, dość wcześnie zacząłem imprezować ale to nie ze względu na rodzine bo nie jestem z patologi, nie mam alkocholików w rodzinie moja matka nie pije wgl. )
Przestałem uczęszczać na wfy, bałem się opini ludzi. Wolałem sobie iść na siłownie do kolegi i tam trenować swoje sporty. :d Bo wstydziłęm się iść na normalną siłownie ( no ale wkońcu poszedłem )
Poznawałem ogólnie jakieś dziewczyny, nie były to może długie zwiazki ale coś tam było.
No i wkońcu trafiłem na taką z która była dla mnie ideałem, zadłużyłem się w niej że ja pierole : )
Ona miałą chłopaka i spotykała się ze mna na boku, spędzaliśmy dużo czasu ze sobą ale ona trzymała mnie w tym " Friendzoone" ja wkurwiałem się że ma tak źle z nim ze mna jej dobrze i że ten prącie mi blokuje szczęście xD No i tak się z nia spotykałem , zrywałem kontakty bo nie mogłem już tego friendzoona wytrzymać. Po paru miesiącach napisała do mnie że zerwała z chłopakiem , na co jej odpowiedziałem żeby paliła gume bo juz mi psyche niszczy.. a ona do mnie że możemy być razem, z jednej strony się cieszyłęm a z drugiej miałem w głowie że będe jej planem B.
No ale powiedziałem dobra trudno ryzykuje. Spała u mnie nastepnej nocy wszystko było spoko. Ale zaczeły mnie gnębić to że jestem planem b.. I powiedziałem jej to, znowu zerwaliśmy kontakt. Leżałem z depresją 2 tygodnie nie mogłem się pogodzić z tym że już po wszystkim, nigdy nie czółem do nikoog takiego przywiązania i to mnie zniszczyło.. Ja dostałęm ataku paniki, strach przed schizo, ze zabije matke etc. Poszedłem do psychiatry i powiedziałem jej żę mam Schizofrenie i nerwice, ona na mnie patrzy i mówi że mam w sobie dużo lęku i że nie zachowuje się jak schizofrenik. Kamień z serca.. a co mi jest ? Psychoza ? Nerwica lekowa. Dała mi mozarin 10mg i wyszedłem szczęśliwy i już miałem wszystko w dupie.. No tak po godzinie przeczytałęm ulotke i dowiedziałem się z niej że ten lek może powodować myśli samobójcze, odrazu wywaliłem go w kąt. Psychiatre też. Trafiłem tutaj, byłem przeszczęśliwy że nie jestem w tym sam i że da się z tego wyjść. Chwaliłem się swoimi objawami i upewniałęm się czy to tylko nerwica czy jakiś chad etc. Dzwoniłem do ciotki psycholog która jedyne co to nastraszyłą mnie żę jestem DDD i że to lęki z dzieciństwa. I mam brać leki. najlepiej Xanax. Straciłęm u niej jakiekolwiek wsparcie, w sumie czego oczekiwałem? Że coś powie i mi minie? No nie :/ Potem druga ciotka szamanka, wyleczyła sama raka to mówie dawaj coś na nerwice. Nerwice? No to .. jakies tam te ale mowie ze lękowa natretne myśli. A ona do mnie że to psychiatra leczy i że dzieci się od tego zabijają na Czechosłowackiej. Wtedy to już był koniec, potem troche się uspokoiła powiedziała znajdz sobie kogoś to ci przejdzie.. ciotka ja nie mam uczuć To co ty gejem jesteś ? Ja kocham mamę xD Już jej nawet nie mówiłem że mam Depersone .Przeczytałem pare postów victora i już wiedziałem żę mam nerwice, lęki cały czas się pojawiały telepałem się jak galareta, gadałem z kolegami na tsie a oni zaczeli mi gadać żebym się ogarnął bo mnie się zatracam... Żebym przestał czytać te choroby bo to choroba wkręcania.. Nie ja nadal to robiłem szukałem nadal.. Wkońcu dopadły mnie takie somaty że czółem jakbym się rozpadał, nie powodowało to we mnie płaczu czy coś ja się śmiałem i mówiłem do siebie zabij mnie kochana! radosna!. No i przyszło DD , przestałęm czuć somaty jedynie palec i noga mi drętwiała. Wtedy to się dopiero zaczeło >.< Dowiedziałem się na forum że tak się objawia DD i pierwsza myśl o kobieta luźna w udach przecież ja to miałem 6 lat i mi to nie mineło ja kocham mamę przecież to koniec, nie mam uczuć.. Zaczeło się szukanie tematów o DD i wbijanie na grupki gdzie każdy się żali, może nie uwierzycie ale byłem tylko obserwatorem i tylko tutaj was katuje
. Szukałem cały czas czegoś żę nie da się z tego wyjść i utożsamiałem się z bólem innych, nie robiłem nic aby z tego wyjść bo ja już wiedziałęm żę mam przejebane : ) że mi to już nie minie. Cały czas rozkminiałęm dlaczego nie mineło mi to przez 6 lat.. I robię to nadal. NIe potrafie sobie wyobrazić jak czółem się kiedyś, co daje mi efekt duszenia się
. Czytałem posty tu że się da tu że się nie da i wkońcu już tak mi się popierdoliło że uwierzyłem w tą najczarniejszą wersję. Dobra nie chce mi sie Polskich znakow pisac bo mi sie tlumacz odpala xd. Potem zacząłem szukać histori wyzdrowień na zagranicznych forach i to dało troche nadziei.. Lecz nadal męczyły mnie myśli że to jest na stałe i nie da rady już tego odkręcić.. Dosałem depresji nie chicało mi się ruszyć z łóżka.. Wziąłem urlop leżałem 2 tyg w domu , zero rozrywki.. Jak wchodziłem na kompa to płakałem bo nic nie czółem.. Koniec urlopu.. Nadal nie chciałem iść do pracy bo po co jak i tak umre.. Po co mi pieniądze .. Moja matka się ze mną nie pierdoliła... Jak nie chciałem wstawać to lała mnie wodą no i musiałem iść. xD Wkońcu się przyzwyczaiłęm, zacząłem spotykać się ze znajomymi bo to odrywało mnie od wczówania się w to jak bardzo mam przejebane, chociaż i tak ciągle o tym myślałęm. Czytałem te posty i patrze Pola, rexetin mi pomógł mówie o kobieta luźna w udach może też mi pomoże xD Dzwonie do psychiatry i mówie żę nie chce mozarinu i chce rexetin bo ( troche skrócona wersja bo juz mi sie nie chce ). Przez telefon gadałem jak jakis zjeb i powiedziala ze nerwica to nie tylko to moze byc ale prącie poszedlem tam przepisala mi to, polecialem do apteki powiedzialem rexetin to mowia ze nie ma takiego , memory five Psycho I czy moze byc cos innego niz rexetin a ona ze nie bo o tym mam dobre opinie prącie ze jest to samo. Wylapalem jak mi kiedys mowila o sugesti i zlapalem u niej sugestie i wiedzialem juz ze mi nie pomoze na dd xd Biore to ale teraz mam jazdy ze po co mam to brac jak tylko to tlumie, ze kazdy dzien z dd to blizej 7 lat i bd juz z tego nie wyjde. Przepraszam was ze truje wam dupe macie swoje problemy, kazdy ma swoj ...
NIe mam pojecia co robilem zle przez te lata i utrzymywalem ten stan DD. Teraz mi wrocilo ze mam uszkodzony mozg i juz z tego nie wyjde.. ja jestem wrecz pewny ze z tego nie wyjde i szukam atencji. przez ten lek troche przestalem zwracac uwage na objawy no i mnie to denerwuje bo nie wiem w ktora strone sie to przesuneło..
Ciagle mam mysli ze wy mi tylko dajecie nadzieje zebym sie nie zajebal i ze to nie moze minac
Skupiam sie caly czas na tym ze nie mam emocji , nadal mam zmieniona percepcje.. kobieta luźna w udach ja juz nie wiem co ja mam robic, zylem z tym i nie przeszlo. Nie iwem co ten stan utrzymywalo
i czy wgl mozna odzyskac to co mialem kiedys.. Czytam jak ktos wyszedl po pol roku i mi sie sznor na szyje placze jak on to zrobił ... Teraz to mnei czeka taka jazda ze pewnie jak bede mial 30 lat to nadal bede miał dd ..
To juz poszlo zbyt daleko. Zobaczcie co ja odpierdalam > .<
Miałęm 3 terapie z divinem i mowi mi ze mialem nerwice od 6 lat i ze da sie z tego wyjsc bo paul mial to 10 lat..
Nie wierze nikomu. Nakrecilem sztucznie to ze psychiatra mi powiedzial ze sie z tego nie da wyjsc zeby wymusic od was cos innego, ja sam siebie nie poznaje. Psychiatra mi powiedziala ze da sie i ze dobrze gadacie na tym forum... Lecz dalej to do mnie nie dociera, zrobilem sobie na tym forum u kazdego wroga. Odrazu mysli ze mnie kazdy robi pod prącie.
Czuje sie jakbym byl w najgorszej sytuacji na forum i ze tego nie da sie odkrecic... Chcialbym porozmawiac z victorem ale nie da sie do niego dobic :/
ehh juz sam nie wiem co ze soba zrobic. Teraz skupiam sie na tej percepcji bo to dla mnie oznaka ze dd mija.
Po takim czasie wprowadzic akceptacje ? to trudne, nie wiem jak do tego podejsc...
Pozdrawiam.
ddd, marmik1289 , nadzieje , izke , katje, placka i wszystkich którzy próbują mi wbić coś do głowy. No oprócz Marudy nadal jest kosa

Nie wiem jaki mam cel w tym żeby negować wszystko co tutaj opisujecie, chyba poprostu chce pogrążyć sie w swojej beznadziei Czym to jest spowodowane? Tym że zawsze byłem na nie, że nie dam rady etc. Widać że po prostu wole być zawsze tym gorszym
Po prostu nauczyłem się wcześniej żyć z dd i nie potrafie teraz tego zaakceptować , bo wcześniej to robiłem i nie zeszło.
Może opowiem wam swoją historie. Zacznijmy od początku xD
A więc tak Nazywam się Wiktor mam 21 lat

Nie nie jestem autystyczny tak jak pewnie wiekszość z was uważa chociaż się wam nie dziwie.
Dokłądnie "6 lat temu" zapaliłęm kulke "haszu" z bongo przyssałęm się do tego jak pani lekki obyczajów wiadomo do czego heh xd
Szedłem ulicą nagle wszystko sie zmieniło, czółem się jak w filmie i miałem uczucie kasku na głowie. Cały czas w głowie powtarzałem sobie " ale się nacpałem, ale się nacpałem "
Koledzy gadali do mnie jakby obok, dostałem nie wiem czy ataku paniki ale silnego bicia serca i myślałem że umieram, opierałem się o przystanek i żeby nie robić przypału kolega uderzył mnie z pięści w serce. Wtedy to już wgl myślałem że odlatuje. No ale poszedłem dalej, zacząłem lękać się że mnie kanary złapią i zadzwonią po policje.
Wróciłem potem z kolegami na boisko i dalej bawiłem się fazą.
Nastepnego dnia było jakoś inaczej, lekko zmieniona percepcja nie wiedziałęm o co chodzi i miałem piski w uszach. Zastanawiałem się co się stało czy mam uszkodzony mózg ? Trafiłem odrazu tutaj na forum i przeczytałem o derealizacji, wiekszość objawów nie pasowało bo praktycznie miałęm tylko te dwa. No i olałem temat ktoś napisał żyj tak jak żyłeś to przejdzie, no i tak zrobiłem nie szukałem tego co mi jest chociaż chyba miałem jakieś stany lękowe, do końca nie pamiętam. Czasami wchodziłęm do toalety w szkole i miałem ciemność przed oczami. Przy mocnym biciu serca, czasami czółem się jakbym był w jakiejś śpiączce, rozważałem to czy ja żyje a może po prostu od tamtego czasu umarłem i jestem w śpiączce. No ale te rozkminy też jakoś mineły. Od tamtego czasu miałem lęk przed marihuaną chociaż to nie ona była wyzwalaczem tego stanu, jak czółem jakiś narkotyk albo ten hasz to odrazu czółem się naćpany... Dosłownie spierdalałem od tego na pare metrów. No i w sumie z moich lękowych spraw z tamtego czasu to raczej tyle bo potem się przemogłęm i zacząłem palić okazyjnie, rzadko ale coś tam było, po drugim razie miałem tą samą faze i obwiniałem kolege że to był dopalacz a nie był, na 2 dzień wszystko wróciło do tego samego stanu. NIe bałem się wcyhodzić z domu, nie miałem natrętnych myśli dotyczących mojego stanu z czasem po prostu się przyzwyczaiłem.
Dalej to tylko moj zjebany charakter, musze mieć super sylwetke, super samochód , super ciuchy bo nie będe akceptowany i nigdy sobie normalnej dziewczyny nie znajde, tylko w markowych ubraniach i bicepsie 40 dawałęm sobie rade z swoją samoocena.. Ciągła walka o sylwetke i ciągła presja że jest nadal źle, że kupiłem sobie takie auto a powinienem mieć AMG bo kolega ma. Poznawałem ladne dziewczyny, ale i tak wmawiałem sobie że jestem brzydki, nic nie wart etc. Nie miałem charakteru podrywacza. Tzn miałem ja jestem typowym czarnochumorowcem ktorego trudno zrozumieć jak się w takich tematach nie obracasz. Ciągle widziałem u siebie coś złego, a tu nie taki rozmowny, a tu cera chujowa. A tu się nie napije bo mi tydzień treningu pójdzie się radość. Moje życie wyglądało PRACA > SIŁOWNIA > KOMPUTER ( GIERKI CS , Metin , survivale lubie

No i witamy 6 lat później

A więc przez te 6 lat narobiłem sobie troszke problemów ze sobą , stałem się unikająco lękowy. Jak kiedyś lubiłem być w centrum uwagi tak nagle to spadło. ( w szkole podstawowej byłem najwiekszym zjebem w klasie, dość wcześnie zacząłem imprezować ale to nie ze względu na rodzine bo nie jestem z patologi, nie mam alkocholików w rodzinie moja matka nie pije wgl. )
Przestałem uczęszczać na wfy, bałem się opini ludzi. Wolałem sobie iść na siłownie do kolegi i tam trenować swoje sporty. :d Bo wstydziłęm się iść na normalną siłownie ( no ale wkońcu poszedłem )
Poznawałem ogólnie jakieś dziewczyny, nie były to może długie zwiazki ale coś tam było.
No i wkońcu trafiłem na taką z która była dla mnie ideałem, zadłużyłem się w niej że ja pierole : )
Ona miałą chłopaka i spotykała się ze mna na boku, spędzaliśmy dużo czasu ze sobą ale ona trzymała mnie w tym " Friendzoone" ja wkurwiałem się że ma tak źle z nim ze mna jej dobrze i że ten prącie mi blokuje szczęście xD No i tak się z nia spotykałem , zrywałem kontakty bo nie mogłem już tego friendzoona wytrzymać. Po paru miesiącach napisała do mnie że zerwała z chłopakiem , na co jej odpowiedziałem żeby paliła gume bo juz mi psyche niszczy.. a ona do mnie że możemy być razem, z jednej strony się cieszyłęm a z drugiej miałem w głowie że będe jej planem B.
No ale powiedziałem dobra trudno ryzykuje. Spała u mnie nastepnej nocy wszystko było spoko. Ale zaczeły mnie gnębić to że jestem planem b.. I powiedziałem jej to, znowu zerwaliśmy kontakt. Leżałem z depresją 2 tygodnie nie mogłem się pogodzić z tym że już po wszystkim, nigdy nie czółem do nikoog takiego przywiązania i to mnie zniszczyło.. Ja dostałęm ataku paniki, strach przed schizo, ze zabije matke etc. Poszedłem do psychiatry i powiedziałem jej żę mam Schizofrenie i nerwice, ona na mnie patrzy i mówi że mam w sobie dużo lęku i że nie zachowuje się jak schizofrenik. Kamień z serca.. a co mi jest ? Psychoza ? Nerwica lekowa. Dała mi mozarin 10mg i wyszedłem szczęśliwy i już miałem wszystko w dupie.. No tak po godzinie przeczytałęm ulotke i dowiedziałem się z niej że ten lek może powodować myśli samobójcze, odrazu wywaliłem go w kąt. Psychiatre też. Trafiłem tutaj, byłem przeszczęśliwy że nie jestem w tym sam i że da się z tego wyjść. Chwaliłem się swoimi objawami i upewniałęm się czy to tylko nerwica czy jakiś chad etc. Dzwoniłem do ciotki psycholog która jedyne co to nastraszyłą mnie żę jestem DDD i że to lęki z dzieciństwa. I mam brać leki. najlepiej Xanax. Straciłęm u niej jakiekolwiek wsparcie, w sumie czego oczekiwałem? Że coś powie i mi minie? No nie :/ Potem druga ciotka szamanka, wyleczyła sama raka to mówie dawaj coś na nerwice. Nerwice? No to .. jakies tam te ale mowie ze lękowa natretne myśli. A ona do mnie że to psychiatra leczy i że dzieci się od tego zabijają na Czechosłowackiej. Wtedy to już był koniec, potem troche się uspokoiła powiedziała znajdz sobie kogoś to ci przejdzie.. ciotka ja nie mam uczuć To co ty gejem jesteś ? Ja kocham mamę xD Już jej nawet nie mówiłem że mam Depersone .Przeczytałem pare postów victora i już wiedziałem żę mam nerwice, lęki cały czas się pojawiały telepałem się jak galareta, gadałem z kolegami na tsie a oni zaczeli mi gadać żebym się ogarnął bo mnie się zatracam... Żebym przestał czytać te choroby bo to choroba wkręcania.. Nie ja nadal to robiłem szukałem nadal.. Wkońcu dopadły mnie takie somaty że czółem jakbym się rozpadał, nie powodowało to we mnie płaczu czy coś ja się śmiałem i mówiłem do siebie zabij mnie kochana! radosna!. No i przyszło DD , przestałęm czuć somaty jedynie palec i noga mi drętwiała. Wtedy to się dopiero zaczeło >.< Dowiedziałem się na forum że tak się objawia DD i pierwsza myśl o kobieta luźna w udach przecież ja to miałem 6 lat i mi to nie mineło ja kocham mamę przecież to koniec, nie mam uczuć.. Zaczeło się szukanie tematów o DD i wbijanie na grupki gdzie każdy się żali, może nie uwierzycie ale byłem tylko obserwatorem i tylko tutaj was katuje


NIe mam pojecia co robilem zle przez te lata i utrzymywalem ten stan DD. Teraz mi wrocilo ze mam uszkodzony mozg i juz z tego nie wyjde.. ja jestem wrecz pewny ze z tego nie wyjde i szukam atencji. przez ten lek troche przestalem zwracac uwage na objawy no i mnie to denerwuje bo nie wiem w ktora strone sie to przesuneło..
Ciagle mam mysli ze wy mi tylko dajecie nadzieje zebym sie nie zajebal i ze to nie moze minac
Skupiam sie caly czas na tym ze nie mam emocji , nadal mam zmieniona percepcje.. kobieta luźna w udach ja juz nie wiem co ja mam robic, zylem z tym i nie przeszlo. Nie iwem co ten stan utrzymywalo
i czy wgl mozna odzyskac to co mialem kiedys.. Czytam jak ktos wyszedl po pol roku i mi sie sznor na szyje placze jak on to zrobił ... Teraz to mnei czeka taka jazda ze pewnie jak bede mial 30 lat to nadal bede miał dd ..
To juz poszlo zbyt daleko. Zobaczcie co ja odpierdalam > .<
Miałęm 3 terapie z divinem i mowi mi ze mialem nerwice od 6 lat i ze da sie z tego wyjsc bo paul mial to 10 lat..
Nie wierze nikomu. Nakrecilem sztucznie to ze psychiatra mi powiedzial ze sie z tego nie da wyjsc zeby wymusic od was cos innego, ja sam siebie nie poznaje. Psychiatra mi powiedziala ze da sie i ze dobrze gadacie na tym forum... Lecz dalej to do mnie nie dociera, zrobilem sobie na tym forum u kazdego wroga. Odrazu mysli ze mnie kazdy robi pod prącie.
Czuje sie jakbym byl w najgorszej sytuacji na forum i ze tego nie da sie odkrecic... Chcialbym porozmawiac z victorem ale nie da sie do niego dobic :/
ehh juz sam nie wiem co ze soba zrobic. Teraz skupiam sie na tej percepcji bo to dla mnie oznaka ze dd mija.
Po takim czasie wprowadzic akceptacje ? to trudne, nie wiem jak do tego podejsc...
Pozdrawiam.