Problem w relacji
: 29 maja 2020, o 18:44
Chciałbym podzielić się swoją historią i zapytać o kilka spraw związanych z odburzaniem. Z góry dziękuję wszystkim za przeczytanie i ewentualne odpowiedzi.
Ja wyjątkowo nie cierpię na nerwicę a przynajmniej nie jest to taka "typowa" nerwica. Owszem, mam derealizację cały czas od wielu lat ale przyzwyczaiłem się, dzisiaj to dla mnie nie problem. Moim problemem są relacje a konkretnie jeden problem, który się z nimi wiąże. Do rzeczy. Miałem kiedyś dziewczynę, byliśmy przez jakieś dwa lata ze sobą. Potem zerwaliśmy a ja nadal nie mogłem o niej zapomnieć. Nie kochałem jej. Po prostu nie mogłem ostatecznie zakończyć z nią związku bo moje emocje czuły się od niej uzależnione - kiedy jej nie było odczuwałem silny lęk i brak poczucia sensu w życiu. Musiałem mieć świadomość że w pewnym sensie kontroluje jej uczucia do mnie - w przeciwnym razie odczuwałem silne lęki. Kiedy się oddalała ja zaczynałem czuć niepokój i chciałem żeby była blisko. Kiedy była blisko nie mogłem jej znieść, irytowała mnie, chciałem żeby odeszła. I tak w kółko. Męczyłem się z tym rok, potem zeszliśmy się ze sobą. Po pół roku bycia razem drugi raz poczułem się w końcu od niej wolny, zupełnie wolny, tak jakby była obcym człowiekiem. Moje emocje już jej nie potrzebowały. Zerwaliśmy. Po jakichś dwóch latach od tego ostatecznego rozstania przypomniałem sobie o niej, to była zwykła myśl w pewno jesienne popołudnie no i zaczęła się jazda. Zaraz potem obsesyjne myśli 24/7, zazdrość o nią, okrutne lęki, żyłem jak matriksie, nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Nie potrafiłem uspokoić moich uczuć, czułem że bez niej wariuje. Próbowałem sobie pomóc na różne sposoby ale nic nie pomagało nawet w najmniejszym stopniu. Ani psychoterapia ani jakieś inne metody. Z somatów miałem uczucie guli w gardle, często przez wiele godzin dziennie, uczucie zimna i nudności. W emocjach był niezrozumiały kosmos, nie rozumiałem dlaczego nagle jej tak potrzebuję a właściwie dlaczego moje emocje jej tak bardzo potrzebują. Moje wewnętrzne dziecko nie mogło się pogodzić że nie ma jej ze mną mimo, że przez dwa lata miało ja gdzieś. Nie oceniajcie, to emocje, nie mam nad tym kontroli. Czyli mój problem jest złożony i produkuje wiele negatywnych uczuć a wśród nich najsilniejsze są: lęki, zazdrość, beznadzieja, poczucie braku sensu w życiu. Każda czynność to był dla mnie ból, wszystko co robiłem było bez sensu. Dlaczego był? Bo problem się rozpłynął. Po prostu odszedł. Nie kontaktowałem się z nią i z czasem emocje straciły na sile. Długo się z tym męczyłem, bardzo długo. Dzisiaj moje wewnętrzne dziecko nie chce jej, jest od niej wolne. Po prostu z czasem pogodziłem się z tym, że już mi tak zostanie, nie walczyłem z tym problemem. Moje emocje krzyczały a ja jakby nigdy nic zająłem się życiem. Trwało to długo ale w pewnym momencie moje emocje chyba "zrozumiały", że tu się nic nie zmieni, że nic mi nie grozi, że jej tak naprawdę nie potrzebuję i odpuściły. Tak to wygląda z mojej perspektywy.
Dlaczego zatem pisze w ogóle na tym forum? Nie, nie tylko dlatego, żeby dać nadzieje, że nawet najgorsze problemy emocjonalne mają swoje rozwiązanie. Niestety koszmar wrócił tylko w odniesieniu do innej osoby. Pokłóciłem się z moim dobrym kolegą, byłem na niego bardzo zły, na następny dzień znowu to samo, znowu ta sama jazda. Lęki, nie wiedziałem co się ze mną dzieje, obsesyjne myśli 24/7, jednym słowem matrix. W uczuciach jest dokładnie to samo co w przypadku tamtej dziewczyny. I chociaż w samej relacji już jest ok, nawet spotykamy się na piwo i czuć, że jest jak dawniej to moje emocje oszalały dosłownie. Nie potrafią się uspokoić, na zmianę odczuwam lęki, zazdrość (tym razem o jego finanse), czuję że ma nade mną władzę emocjonalną chociaż tak naprawdę nie wiem w jaki sposób. Moje wewnętrzne dziecko oszalało ponownie. Do tego uczucie zimna, gula w gardle, różne niezrozumiałe stany emocjonalne. Czujecie to? Pokłóciłem się z kolegą a teraz kiedy jest już ok ja czuję się, jakby świat się właśnie kończył. To jest nieprawdopodobne. Ten problem to ogromny konflikt wewnętrzny pomiędzy tym co czuję i między tym co ja uważam, że powinienem czuć. Czuję, jakby natłok myśli miał mnie zaraz rozsadzić od środka. Z jednej strony jest przymus skończenia relacji (tego chcą emocje) a z drugiej jest zdrowy rozsądek który wie, że tak naprawdę nic się nie stało.
I teraz do rzeczy: zauważyłem, że w przypadku tego pierwszego problemu z byłą dziewczyną znajduje po latach wiele wspólnych elementów jakie wchodzą w skład odburzania. Przesłuchałem kilka pierwszych filmów i mówię: kurde ale ja właśnie nieświadomie kiedyś to zastosowałem. Najpierw pogodziłem się, że ten problem mnie dotknął, nie wypierałem tego. Zajęło to długo ale pojawiła się akceptacja, już nie pytałem dlaczego to mnie to dotknęło. Następnie przestałem reagować na lęki czy inne emocje. One były ale niejako godziłem się na to żebym czuł to co czuję. Problem był ale ja starałem się go nie zauważać. Żyłem swoim życiem a problem był obok i w końcu zniknął. Nawet nie wiem kiedy, nie zauważyłem, nie było efektu wow, po prostu brak tego problemu stał się naturalnym stanem. Moje dziecko się w końcu uspokoiło. Nie odkryłem Ameryki, widzę, że tak to po prostu działa. I teraz pytanie z gatunku trochę retorycznych a trochę nie: uważacie że w tym przypadku mogę zastosować odburzanie i będzie to pomocne w rozwiązaniu tego problemu mimo, że odburzanie dotyczy głównie nerwic a nie problemów w relacjach? Wiem, głupie pytanie bo teoretycznie już kiedyś poradziłem sobie z tym problemem więc powinienem wiedzieć.
A jednak mam wątpliwości bo jednak odburzanie dotyczy głównie nerwic. A co w przypadku zazdrości i problemów w relacjach, w pewnym sensie uzależnienia od innych osób? Czy odburznie działa też na zazdrość, która w tym problemem idzie w parze? Jestem obecnie na etapie: "dlaczego mnie to znowu spotkało, nie zgadzam się na takie emocje, tym bardziej, że problem wydaje się abstrakcyjny. Przecież to tylko kolega, nie może mi się nic złego stać, nie powinienem czuć lęków" itd. Doradzicie czy odburzanie to w tym wypadku dobry kierunek czy raczej tutaj nie będzie miało zastosowania? Jeśli napisałem to chaotycznie to przepraszam ale ciężko zebrać myśli kiedy emocje wariują.
Dzięki za przeczytanie i odpowiedzi.
Ja wyjątkowo nie cierpię na nerwicę a przynajmniej nie jest to taka "typowa" nerwica. Owszem, mam derealizację cały czas od wielu lat ale przyzwyczaiłem się, dzisiaj to dla mnie nie problem. Moim problemem są relacje a konkretnie jeden problem, który się z nimi wiąże. Do rzeczy. Miałem kiedyś dziewczynę, byliśmy przez jakieś dwa lata ze sobą. Potem zerwaliśmy a ja nadal nie mogłem o niej zapomnieć. Nie kochałem jej. Po prostu nie mogłem ostatecznie zakończyć z nią związku bo moje emocje czuły się od niej uzależnione - kiedy jej nie było odczuwałem silny lęk i brak poczucia sensu w życiu. Musiałem mieć świadomość że w pewnym sensie kontroluje jej uczucia do mnie - w przeciwnym razie odczuwałem silne lęki. Kiedy się oddalała ja zaczynałem czuć niepokój i chciałem żeby była blisko. Kiedy była blisko nie mogłem jej znieść, irytowała mnie, chciałem żeby odeszła. I tak w kółko. Męczyłem się z tym rok, potem zeszliśmy się ze sobą. Po pół roku bycia razem drugi raz poczułem się w końcu od niej wolny, zupełnie wolny, tak jakby była obcym człowiekiem. Moje emocje już jej nie potrzebowały. Zerwaliśmy. Po jakichś dwóch latach od tego ostatecznego rozstania przypomniałem sobie o niej, to była zwykła myśl w pewno jesienne popołudnie no i zaczęła się jazda. Zaraz potem obsesyjne myśli 24/7, zazdrość o nią, okrutne lęki, żyłem jak matriksie, nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Nie potrafiłem uspokoić moich uczuć, czułem że bez niej wariuje. Próbowałem sobie pomóc na różne sposoby ale nic nie pomagało nawet w najmniejszym stopniu. Ani psychoterapia ani jakieś inne metody. Z somatów miałem uczucie guli w gardle, często przez wiele godzin dziennie, uczucie zimna i nudności. W emocjach był niezrozumiały kosmos, nie rozumiałem dlaczego nagle jej tak potrzebuję a właściwie dlaczego moje emocje jej tak bardzo potrzebują. Moje wewnętrzne dziecko nie mogło się pogodzić że nie ma jej ze mną mimo, że przez dwa lata miało ja gdzieś. Nie oceniajcie, to emocje, nie mam nad tym kontroli. Czyli mój problem jest złożony i produkuje wiele negatywnych uczuć a wśród nich najsilniejsze są: lęki, zazdrość, beznadzieja, poczucie braku sensu w życiu. Każda czynność to był dla mnie ból, wszystko co robiłem było bez sensu. Dlaczego był? Bo problem się rozpłynął. Po prostu odszedł. Nie kontaktowałem się z nią i z czasem emocje straciły na sile. Długo się z tym męczyłem, bardzo długo. Dzisiaj moje wewnętrzne dziecko nie chce jej, jest od niej wolne. Po prostu z czasem pogodziłem się z tym, że już mi tak zostanie, nie walczyłem z tym problemem. Moje emocje krzyczały a ja jakby nigdy nic zająłem się życiem. Trwało to długo ale w pewnym momencie moje emocje chyba "zrozumiały", że tu się nic nie zmieni, że nic mi nie grozi, że jej tak naprawdę nie potrzebuję i odpuściły. Tak to wygląda z mojej perspektywy.
Dlaczego zatem pisze w ogóle na tym forum? Nie, nie tylko dlatego, żeby dać nadzieje, że nawet najgorsze problemy emocjonalne mają swoje rozwiązanie. Niestety koszmar wrócił tylko w odniesieniu do innej osoby. Pokłóciłem się z moim dobrym kolegą, byłem na niego bardzo zły, na następny dzień znowu to samo, znowu ta sama jazda. Lęki, nie wiedziałem co się ze mną dzieje, obsesyjne myśli 24/7, jednym słowem matrix. W uczuciach jest dokładnie to samo co w przypadku tamtej dziewczyny. I chociaż w samej relacji już jest ok, nawet spotykamy się na piwo i czuć, że jest jak dawniej to moje emocje oszalały dosłownie. Nie potrafią się uspokoić, na zmianę odczuwam lęki, zazdrość (tym razem o jego finanse), czuję że ma nade mną władzę emocjonalną chociaż tak naprawdę nie wiem w jaki sposób. Moje wewnętrzne dziecko oszalało ponownie. Do tego uczucie zimna, gula w gardle, różne niezrozumiałe stany emocjonalne. Czujecie to? Pokłóciłem się z kolegą a teraz kiedy jest już ok ja czuję się, jakby świat się właśnie kończył. To jest nieprawdopodobne. Ten problem to ogromny konflikt wewnętrzny pomiędzy tym co czuję i między tym co ja uważam, że powinienem czuć. Czuję, jakby natłok myśli miał mnie zaraz rozsadzić od środka. Z jednej strony jest przymus skończenia relacji (tego chcą emocje) a z drugiej jest zdrowy rozsądek który wie, że tak naprawdę nic się nie stało.
I teraz do rzeczy: zauważyłem, że w przypadku tego pierwszego problemu z byłą dziewczyną znajduje po latach wiele wspólnych elementów jakie wchodzą w skład odburzania. Przesłuchałem kilka pierwszych filmów i mówię: kurde ale ja właśnie nieświadomie kiedyś to zastosowałem. Najpierw pogodziłem się, że ten problem mnie dotknął, nie wypierałem tego. Zajęło to długo ale pojawiła się akceptacja, już nie pytałem dlaczego to mnie to dotknęło. Następnie przestałem reagować na lęki czy inne emocje. One były ale niejako godziłem się na to żebym czuł to co czuję. Problem był ale ja starałem się go nie zauważać. Żyłem swoim życiem a problem był obok i w końcu zniknął. Nawet nie wiem kiedy, nie zauważyłem, nie było efektu wow, po prostu brak tego problemu stał się naturalnym stanem. Moje dziecko się w końcu uspokoiło. Nie odkryłem Ameryki, widzę, że tak to po prostu działa. I teraz pytanie z gatunku trochę retorycznych a trochę nie: uważacie że w tym przypadku mogę zastosować odburzanie i będzie to pomocne w rozwiązaniu tego problemu mimo, że odburzanie dotyczy głównie nerwic a nie problemów w relacjach? Wiem, głupie pytanie bo teoretycznie już kiedyś poradziłem sobie z tym problemem więc powinienem wiedzieć.
A jednak mam wątpliwości bo jednak odburzanie dotyczy głównie nerwic. A co w przypadku zazdrości i problemów w relacjach, w pewnym sensie uzależnienia od innych osób? Czy odburznie działa też na zazdrość, która w tym problemem idzie w parze? Jestem obecnie na etapie: "dlaczego mnie to znowu spotkało, nie zgadzam się na takie emocje, tym bardziej, że problem wydaje się abstrakcyjny. Przecież to tylko kolega, nie może mi się nic złego stać, nie powinienem czuć lęków" itd. Doradzicie czy odburzanie to w tym wypadku dobry kierunek czy raczej tutaj nie będzie miało zastosowania? Jeśli napisałem to chaotycznie to przepraszam ale ciężko zebrać myśli kiedy emocje wariują.
Dzięki za przeczytanie i odpowiedzi.