Lęk o przyszłość, pracę
: 22 kwietnia 2020, o 20:01
Hejo, chce się o coś zapytać bo w sumie utknąłem w miejscu. Chodzi o to, że jak słucham nagrań i czytam posty na forum to tutaj bardzo dużo przewija się informacji o tym, że większość osób ma strach o chorobę, o to że może być psychicznie chorym. Bardzo Wam współczuję, bo sam mam lęki. Mam tzw. lęk wolnopłynący i cały dzień jestem wręcz rozpaczony tym kiedy nachodzą mnie myśli o utracie pracy. To jest taki mój natręt konik...Co za tym idzie myślę o tym, że będę mniej zarabiał, że stracę mieszkanie, że nie będę miał jak opłacać kredytu. Jak stracę pracę to gdzie indziej sobie nie poradzę, nie będą mnie chcieli w innej pracy. Wydaje mi się, że jestem słabym pracownikiem. Miałem już kilka napadów paniki i płaczu.
Pomimo tego, że fakty przeczą temu że stracę pracę bo wyrabiam wyniki. Jednak w ogóle mnie to nie przekonuje, bo jeżeli wyrobiłem wynik w pracy tym miesiącu to już myślę o kolejnych, że sobie nie poradzę i na pewno stracę mieszkanie, a później komornik i masakra ogólnie
Proszę nie zrozumcie mnie źle, ale właśnie jak ktoś pisze o objawach, że zaraz umrze, że ma chorobę to takim niezaprzeczalnym faktem jest to, że od myśli nie umrą fizycznie. Bo to jest nierealnie medycznie.
I właśnie ja utknąłem, bo kurde jak mam zaakceptować to, że stracę pracę. Nie rozumiem tej akceptacji i jak ją mogę zastosować u siebie. No bo jak można to zaakceptować, że tak jest jeżeli utrata pracy jest realna? Przecież pracę można stracić i może to nie są sposoby dla mnie? No bo przecież przez myślenie o chorobie się nie umrze, to jest niemożliwe, to jest nierealne, a utrata pracy już tak.. Gubię się, a tak bardzo chcę nad sobą pracować.
I martwi mnie to, że właśnie takie myślenie pogarasza moja jakość pracy i to tym bardziej doprowadzi do straty pracy. Bo będzie to samospełniająca się przepowiednia...
Mam lęki, serce mi wali jak młot. Bardzo słabo sypiam. Budzę się w nocy, rozmyślam. Czuję taki ciągły lęk przez większość dnia i to tak dzień w dzień. Rano potrafię leżeć i myśleć 2h, bo próbuje zasnąć jeszcze, ale nic z tego. Jestem wyczerpany.
Proszę o pomóżcie...
Pomimo tego, że fakty przeczą temu że stracę pracę bo wyrabiam wyniki. Jednak w ogóle mnie to nie przekonuje, bo jeżeli wyrobiłem wynik w pracy tym miesiącu to już myślę o kolejnych, że sobie nie poradzę i na pewno stracę mieszkanie, a później komornik i masakra ogólnie

Proszę nie zrozumcie mnie źle, ale właśnie jak ktoś pisze o objawach, że zaraz umrze, że ma chorobę to takim niezaprzeczalnym faktem jest to, że od myśli nie umrą fizycznie. Bo to jest nierealnie medycznie.
I właśnie ja utknąłem, bo kurde jak mam zaakceptować to, że stracę pracę. Nie rozumiem tej akceptacji i jak ją mogę zastosować u siebie. No bo jak można to zaakceptować, że tak jest jeżeli utrata pracy jest realna? Przecież pracę można stracić i może to nie są sposoby dla mnie? No bo przecież przez myślenie o chorobie się nie umrze, to jest niemożliwe, to jest nierealne, a utrata pracy już tak.. Gubię się, a tak bardzo chcę nad sobą pracować.
I martwi mnie to, że właśnie takie myślenie pogarasza moja jakość pracy i to tym bardziej doprowadzi do straty pracy. Bo będzie to samospełniająca się przepowiednia...
Mam lęki, serce mi wali jak młot. Bardzo słabo sypiam. Budzę się w nocy, rozmyślam. Czuję taki ciągły lęk przez większość dnia i to tak dzień w dzień. Rano potrafię leżeć i myśleć 2h, bo próbuje zasnąć jeszcze, ale nic z tego. Jestem wyczerpany.
Proszę o pomóżcie...