Powrót na dno?
: 15 stycznia 2020, o 18:13
Witam, chciałbym to napisać zwięźle, podczas gdy to pisze tak wariują mi emocje, że cały się trzęsę...
A więc tak z nerwicą i stanami depresyjnymi mam stycznośc mniej więcej od 2015 roku... Pierwsze 1,5 roku było istną katorgą, nie wychodziłem prawie z domu itd... Potem tak jakby mi odpuściło i Żyłem nawet, a dokładnie cały czas imprezy itd, sporo alkoholu i jeszcze więcej imprez, można powiedzieć że Żyłem normalnie, nie miałem jakichś specjalnych jazd... Przez ten okres 2 lat przewinęło mii się sporo dziewczyn i może 2,3 takie poważniejsze to zawsze potrafiłem jakoś do tego podchodzić z jakimś dystansem, co też sprawiało, że nie wczuwałem i nie ufałem za nadto. Tym razem poznałem wspaniałą Kobietę, tak Kobietę, bo wcześniej to były dziewczyny... Spotykamy się krótko, a mimo tego dość znacznie się zaangażowałem... No i przejdźmy do problemu...
Mam wrażenie, że wczuwam się, aż za nadto, pomimo tego, że nie potrafię odczuć mocno takich uczuć jak przyjemność i uczucie przyjemne ( przez obecne dd ) to czuje, że to Ta Kobieta i chciałbym z nią być... Nie rozumiem jednak moich emocji, dosłownie zwariowały... Wystarczy, że np nie piszemy pół dnia i mam myśli, że to już koniec i od razu włącza mi się system obronny i myśli, że trudno poradzę sobie jakoś itd... Tak jakby z błachostek ten tryb mi się włącza, emocje są ogrooomne. Tak mocne negatywne emocje, że mną całym trzęsie, jakiś dziwny lęk przed utratą chyba? A jednocześnie samoobrona i chęć odsuniecia się od tej osoby czym szybciej, żeby mnie znowu nie bolało ewentualne odejście...
Jestem chyba strasznie ciężką osobą do pokochania, czy polubienia... boję się tego, że to się za szybko skończy, a jednocześnie nachodzą mnie myśli, że ja jej i tak na razie nie dam pełnego siebie z dd i ahedonią, lękami... Ani tym bardziej szczęścia, chociaż się staram
Żyć normalnie, I że to bez sensu.
Nie wiem, sorki że taki chaos, ale na razie nie umiem uspokoić tego stanu... Mam wrażenie, że nie umiem mieć jakiegoś zdrowego podejścia... miotają mną emocje, ściska mnie w brzuchu znowu w cholernie mocny sposób i czuje się bezradny.
Czyli główne problemu: przez dd brak uczuć do niej jako tako wyższych, ale i ogromny strach, że to się zakończy szybko....
Już jestem trochę tym zmęczony.
Bardzo proszę o jaką kolwiek radę, a chociaż wysłuchanie, nie mam się komu z tym podzielić.

Mam wrażenie, że wczuwam się, aż za nadto, pomimo tego, że nie potrafię odczuć mocno takich uczuć jak przyjemność i uczucie przyjemne ( przez obecne dd ) to czuje, że to Ta Kobieta i chciałbym z nią być... Nie rozumiem jednak moich emocji, dosłownie zwariowały... Wystarczy, że np nie piszemy pół dnia i mam myśli, że to już koniec i od razu włącza mi się system obronny i myśli, że trudno poradzę sobie jakoś itd... Tak jakby z błachostek ten tryb mi się włącza, emocje są ogrooomne. Tak mocne negatywne emocje, że mną całym trzęsie, jakiś dziwny lęk przed utratą chyba? A jednocześnie samoobrona i chęć odsuniecia się od tej osoby czym szybciej, żeby mnie znowu nie bolało ewentualne odejście...
Jestem chyba strasznie ciężką osobą do pokochania, czy polubienia... boję się tego, że to się za szybko skończy, a jednocześnie nachodzą mnie myśli, że ja jej i tak na razie nie dam pełnego siebie z dd i ahedonią, lękami... Ani tym bardziej szczęścia, chociaż się staram
Żyć normalnie, I że to bez sensu.
Nie wiem, sorki że taki chaos, ale na razie nie umiem uspokoić tego stanu... Mam wrażenie, że nie umiem mieć jakiegoś zdrowego podejścia... miotają mną emocje, ściska mnie w brzuchu znowu w cholernie mocny sposób i czuje się bezradny.
Czyli główne problemu: przez dd brak uczuć do niej jako tako wyższych, ale i ogromny strach, że to się zakończy szybko....

Bardzo proszę o jaką kolwiek radę, a chociaż wysłuchanie, nie mam się komu z tym podzielić.