Wąpliwość w pewien objaw.
: 27 grudnia 2019, o 22:17
Cześć. Chciałbym zadać pytanie dotyczące pewnego objawu, który mi doszedł ale wytłumaczę o co chodzi.
Kiedyś założyłem temat opowiadając o swoich objawach z czego głównym objawem, który mi najbardziej dokuczał był lewostronny ból/ucisk potylicy, barku, karku, mięsni i tak jakby kręgosłupa - oczywiście byłem badany i jestem fizycznie zdrowy. Ból niezmiennie od 2015 był taki sam, ignorowałem to i żylem z tym. Ostatnio przez okres 3 miesięcy byłem za granicą w Holandii gdzie poznałem bardzo fajną dziewczynę(miłość) i przez ten okres czasu pracowałem. Było bardzo dużo stresu. Praca była nieco fizyczna, bo było stania, czasem coś dzwignąć cięzkiego też się zdarzyło. Po jakimś czasie ból zaczął promieniować do lewej ręki i serducha (takie wbijanie igieł) i się nasilił. Był on ciężki więc zaplanowałem swój powrót do Polski, żeby się zdiagnozować, bo zwątpiłem w to, że to nerwica skoro od pracy fizycznej coś mi się pogarsza. Więc przyjeżdżam do Polski, przez pierwsze pare dni opowiadam jak było, idę ze znajomymi na pizze, tu w inne miejsce. Umówiłem sobie wizytę u neurologa. Wsiadam do autobusu i jadę na umówioną wizytę i poczułem coś dziwnego w autobusie - coś mi się "przesunęło" - ból przestał promieniować do lewej potylicy, a przesunął się centralnie na środek kręgosłupa szyjnego jakby na chwile to przestało boleć. Pierwszy raz od 5 lat coś się zmieniło. Gdy tylko to poczułem, wysiadłem z autobusu i w drodze do lekarza zacząłem czuć skurcze w okolicy serca, nie mogłem złapać oddechu, musiałem się zatrzymać. Spanikowałem, powiedziałem sobie "jeśli coś boli tak długo jednakowo i nagle się to zmienia to nie jest to nic dobrego". Przykucnąłem na murku i myślałem, że padnę na zawał. Doszedłem do tego lekarza i powiedziałem mu, że przyszedłem na wizytę ale coś złego się dzieje i chyba trzeba zadzwonic na karetkę. Położyłem się na łózku tym takim lekarskim, rwa barkowo-ramienna, serducho bije, szyja boli. SOR, leki, do domu. Następnego dnia już rezonans umówiłem i za 2 kolejne pojechałem - "to nie nerwica, coś sobie zrobiłem w pracy, coś dzwignąłem" . Neurochirurg spojrzał, powiedział, że jestem zdrowy i w tym samym czasie wróciłem do neurologa, który potwierdził to samo.
Przez pierwsze 2 tygodnie nie mogłem wstać z łóżka, ból był tak silny w okolicy szyi, że bałem się nią ruszać, robić cokolwiek, bo promieniowało do ręki ale nie miałem ani urazu żadnego ani niczego innego. Objawy tego co już miałem się nasiliły. Moją wątpliwością jest to, że ból promieniuje mi do środka klatki piersiowej i lewej strony serca i powoduje ucisk i kłucie jak przebywam w pozycji siedzącej i stojącej, jak chodzę. Jak leżę nie ma tego. Czy mogę być tak napięty od nerwicy w górnej części ciała, że siedząc albo stojąc to napięcie może mi promieniować gdzies na dół od zwiększonego ciężaru ciała?Dodam, że od momentu kiedy wróciłem do Polski miałem już kilkanaście ataków paniki, cały czas się lękam bólu w klatce piersiowej i tego skurczu w sercu, mam wrażenie, że to jest tam cały czas napięte i że to nie jest normalne, że tak mam jak tylko siedzę lub stoję, chodzę. Ogólnie to klatka non stop boli. Boje się tego, bo boli cały czas mnie ta klatka piersiowa i kuje. Moja dziewczyna się ze mnie śmieje, że sobie wmawiam choroby i jestem hipochondrykiem i nie dostanę żadnego zawału etc i że sobie to wkręciłem. Jeśli ktoś ma ochotę wypowiedzieć się na temat moich wypocin będzie miło, zawsze to coś. Dzięki
Kiedyś założyłem temat opowiadając o swoich objawach z czego głównym objawem, który mi najbardziej dokuczał był lewostronny ból/ucisk potylicy, barku, karku, mięsni i tak jakby kręgosłupa - oczywiście byłem badany i jestem fizycznie zdrowy. Ból niezmiennie od 2015 był taki sam, ignorowałem to i żylem z tym. Ostatnio przez okres 3 miesięcy byłem za granicą w Holandii gdzie poznałem bardzo fajną dziewczynę(miłość) i przez ten okres czasu pracowałem. Było bardzo dużo stresu. Praca była nieco fizyczna, bo było stania, czasem coś dzwignąć cięzkiego też się zdarzyło. Po jakimś czasie ból zaczął promieniować do lewej ręki i serducha (takie wbijanie igieł) i się nasilił. Był on ciężki więc zaplanowałem swój powrót do Polski, żeby się zdiagnozować, bo zwątpiłem w to, że to nerwica skoro od pracy fizycznej coś mi się pogarsza. Więc przyjeżdżam do Polski, przez pierwsze pare dni opowiadam jak było, idę ze znajomymi na pizze, tu w inne miejsce. Umówiłem sobie wizytę u neurologa. Wsiadam do autobusu i jadę na umówioną wizytę i poczułem coś dziwnego w autobusie - coś mi się "przesunęło" - ból przestał promieniować do lewej potylicy, a przesunął się centralnie na środek kręgosłupa szyjnego jakby na chwile to przestało boleć. Pierwszy raz od 5 lat coś się zmieniło. Gdy tylko to poczułem, wysiadłem z autobusu i w drodze do lekarza zacząłem czuć skurcze w okolicy serca, nie mogłem złapać oddechu, musiałem się zatrzymać. Spanikowałem, powiedziałem sobie "jeśli coś boli tak długo jednakowo i nagle się to zmienia to nie jest to nic dobrego". Przykucnąłem na murku i myślałem, że padnę na zawał. Doszedłem do tego lekarza i powiedziałem mu, że przyszedłem na wizytę ale coś złego się dzieje i chyba trzeba zadzwonic na karetkę. Położyłem się na łózku tym takim lekarskim, rwa barkowo-ramienna, serducho bije, szyja boli. SOR, leki, do domu. Następnego dnia już rezonans umówiłem i za 2 kolejne pojechałem - "to nie nerwica, coś sobie zrobiłem w pracy, coś dzwignąłem" . Neurochirurg spojrzał, powiedział, że jestem zdrowy i w tym samym czasie wróciłem do neurologa, który potwierdził to samo.
Przez pierwsze 2 tygodnie nie mogłem wstać z łóżka, ból był tak silny w okolicy szyi, że bałem się nią ruszać, robić cokolwiek, bo promieniowało do ręki ale nie miałem ani urazu żadnego ani niczego innego. Objawy tego co już miałem się nasiliły. Moją wątpliwością jest to, że ból promieniuje mi do środka klatki piersiowej i lewej strony serca i powoduje ucisk i kłucie jak przebywam w pozycji siedzącej i stojącej, jak chodzę. Jak leżę nie ma tego. Czy mogę być tak napięty od nerwicy w górnej części ciała, że siedząc albo stojąc to napięcie może mi promieniować gdzies na dół od zwiększonego ciężaru ciała?Dodam, że od momentu kiedy wróciłem do Polski miałem już kilkanaście ataków paniki, cały czas się lękam bólu w klatce piersiowej i tego skurczu w sercu, mam wrażenie, że to jest tam cały czas napięte i że to nie jest normalne, że tak mam jak tylko siedzę lub stoję, chodzę. Ogólnie to klatka non stop boli. Boje się tego, bo boli cały czas mnie ta klatka piersiowa i kuje. Moja dziewczyna się ze mnie śmieje, że sobie wmawiam choroby i jestem hipochondrykiem i nie dostanę żadnego zawału etc i że sobie to wkręciłem. Jeśli ktoś ma ochotę wypowiedzieć się na temat moich wypocin będzie miło, zawsze to coś. Dzięki
