Wygrywam, ale nie wiem czy potrafię wygrać?
: 22 grudnia 2019, o 14:03
Cześć, to mój pierwszy post na tym forum, choć jestem jego czynnym obserwatorem. Z góry przepraszam jeśli temat już był podobny, starałem się znaleźć, nie chce być jedną z osób, które tu panikują zamiast przeczytać posty innych lub posty przypięte, ale do rzeczy.
Mam 22 lata, na nerwice cierpię - no właśnie nie wiem ile. I to jest mój problem. Wiem tylko, że od 10 roku życia była to nerwica serca, aż do tego roku, kiedy pojawiły się myśli lękowe głównie o samobójstwie i różnych innych bzdetach (pedofilia, schizofrenia, mordercze itd,. ale to nieistotne, bo to wszystko jedno wielkie gówno), nerwica serca momentalnie minęła. I tutaj pojawia się moja wdzięczność dla nerwicy i naprawdę cieszę się, że pojawiła się w moim życiu - dlaczego? Dopiero te myśli lękowe uświadomiły mi, że MAM NERWICĘ! Przez 12 lat mówiłem wszystkim, że mam chore serce, korzystałem z tego „chłopaki ja iść nie mogę, bo serce mi znów napieprza”, w sytuacjach stresowych serce napieprzało jak chore - „no ale już tak mam, dojrzewam, minie”. Nie mijało i nie mijało, powiedziałem sobie, kiedyś tam dostanę tego zawału i trudno. Czym była dla mnie nerwica? Nagłym atakiem paniki np. w miejscu publicznym. To traktowałem jako nerwicę. Po czym w tym roku zaczęły mi doskwierać natrętne myśli, nie wiedziałem co to kurczę jest, zacząłem czytać to forum, oglądać Divovica, korzystam z konsultacji Hewada i no po 2 miesiącach apokalipsa minęła. Gdzieś tam te syfy w tle się pojawiają, ale nie nadaję im wartości i nie niosą ze sobą ładunku lękowego, wiem, że mogą przyjść kryzysy, ale przygaszę je w mig. O co mi chodzi? W większości postów pojawia się fraza "chce, żeby było jak przed zaburzeniem, chcę się czuć jak przed nerwicą", tylko, że ja nie znam życia bez nerwicy, nie potrafię sobie przypomnieć, nie wiem czy tak było, całe życie żyje w lęku, z ograniczeniami, w związku z tym pojawia mi się w głowie wątpliwość, czy ja jestem w stanie z tego w ogóle wyjść, czy potrafię żyć bez codziennego lęku ograniczającego mojego życie? Na przestrzeni tych wszystkich lat mówiłem sobie, że już tak mam, że każdy tak ma, a świadectwa Divina i Victoria mówią, że oni wyszli z tego całkowicie, a ja obawiam się, że nie dam rady znaleźć miejsca, w którym będę mógł wbić tego klina, by zamknąć koło lękowe. Przez te 2 miesiące wykonałem naprawdę sporo pracy i samozaparcia, by wyjść z tej apokalipsy i udało się, teraz lęk w zależności od momentu dnia wynosi średnio 2/10, ale ja nie wiem czy to jest wciąż reakcja walcz i uciekaj, stan zagrożenia czy już moje nawyki i tendencje lękowe. Jestem pewien, że Divin ma na to asa w rękawie i przedyskutujemy to na najbliższych konsultacjach po nowym roku, ale potrzebuję jakiejś motywacji na ten czas. Ustaliłem sobie 2 miesiące z temu, że wyjdę z tego (czyli z lęku 24/7, że się zabiję, zrobię komuś krzywdę itd.) wyszedłem z tego i czuję, że robota jest wykonana, bo po prostu tak przyzwyczaiłem się do tej nerwicy, nie czuję, że moge wyjść z tego dalej, choć bardzo chcę, bo lęki, katastrofizowanie, negatywne tendencje myślowe są dalej. Oczywiśćie Hewad mówił mi też o neuroplastyczności mózgu i że jestem w stanie przestać być neurotykiem. Czy możliwe jest dojść do stanu, którego się nie zna, nie pamięta? Mam nadzieję, że jest to zrozumiałe, dziękuje wszystkim za wyrozumiałość i opcjonalne odpowiedzi.
Mam 22 lata, na nerwice cierpię - no właśnie nie wiem ile. I to jest mój problem. Wiem tylko, że od 10 roku życia była to nerwica serca, aż do tego roku, kiedy pojawiły się myśli lękowe głównie o samobójstwie i różnych innych bzdetach (pedofilia, schizofrenia, mordercze itd,. ale to nieistotne, bo to wszystko jedno wielkie gówno), nerwica serca momentalnie minęła. I tutaj pojawia się moja wdzięczność dla nerwicy i naprawdę cieszę się, że pojawiła się w moim życiu - dlaczego? Dopiero te myśli lękowe uświadomiły mi, że MAM NERWICĘ! Przez 12 lat mówiłem wszystkim, że mam chore serce, korzystałem z tego „chłopaki ja iść nie mogę, bo serce mi znów napieprza”, w sytuacjach stresowych serce napieprzało jak chore - „no ale już tak mam, dojrzewam, minie”. Nie mijało i nie mijało, powiedziałem sobie, kiedyś tam dostanę tego zawału i trudno. Czym była dla mnie nerwica? Nagłym atakiem paniki np. w miejscu publicznym. To traktowałem jako nerwicę. Po czym w tym roku zaczęły mi doskwierać natrętne myśli, nie wiedziałem co to kurczę jest, zacząłem czytać to forum, oglądać Divovica, korzystam z konsultacji Hewada i no po 2 miesiącach apokalipsa minęła. Gdzieś tam te syfy w tle się pojawiają, ale nie nadaję im wartości i nie niosą ze sobą ładunku lękowego, wiem, że mogą przyjść kryzysy, ale przygaszę je w mig. O co mi chodzi? W większości postów pojawia się fraza "chce, żeby było jak przed zaburzeniem, chcę się czuć jak przed nerwicą", tylko, że ja nie znam życia bez nerwicy, nie potrafię sobie przypomnieć, nie wiem czy tak było, całe życie żyje w lęku, z ograniczeniami, w związku z tym pojawia mi się w głowie wątpliwość, czy ja jestem w stanie z tego w ogóle wyjść, czy potrafię żyć bez codziennego lęku ograniczającego mojego życie? Na przestrzeni tych wszystkich lat mówiłem sobie, że już tak mam, że każdy tak ma, a świadectwa Divina i Victoria mówią, że oni wyszli z tego całkowicie, a ja obawiam się, że nie dam rady znaleźć miejsca, w którym będę mógł wbić tego klina, by zamknąć koło lękowe. Przez te 2 miesiące wykonałem naprawdę sporo pracy i samozaparcia, by wyjść z tej apokalipsy i udało się, teraz lęk w zależności od momentu dnia wynosi średnio 2/10, ale ja nie wiem czy to jest wciąż reakcja walcz i uciekaj, stan zagrożenia czy już moje nawyki i tendencje lękowe. Jestem pewien, że Divin ma na to asa w rękawie i przedyskutujemy to na najbliższych konsultacjach po nowym roku, ale potrzebuję jakiejś motywacji na ten czas. Ustaliłem sobie 2 miesiące z temu, że wyjdę z tego (czyli z lęku 24/7, że się zabiję, zrobię komuś krzywdę itd.) wyszedłem z tego i czuję, że robota jest wykonana, bo po prostu tak przyzwyczaiłem się do tej nerwicy, nie czuję, że moge wyjść z tego dalej, choć bardzo chcę, bo lęki, katastrofizowanie, negatywne tendencje myślowe są dalej. Oczywiśćie Hewad mówił mi też o neuroplastyczności mózgu i że jestem w stanie przestać być neurotykiem. Czy możliwe jest dojść do stanu, którego się nie zna, nie pamięta? Mam nadzieję, że jest to zrozumiałe, dziękuje wszystkim za wyrozumiałość i opcjonalne odpowiedzi.