nymphette pisze: ↑19 grudnia 2019, o 22:27
Ale tu pojawia się moje pytanie, po co? Po co mam się relaksować, iść na spacer, gotować jak i tak znikne. Siedzę wśród ludzi i myślę jak oni mogą w tym widzieć sens. Kurcze, kiedyś jak słyszałam jak ktoś tak mówi to sobie myślałam że ale to głupoty, przecież życie jest takie piękne i jest tyle do zrobienia... A teraz :/
A więc zawierzasz swoim myślom na 100%. Mało to ma wspólnego z wychodzeniem na przeciw nerwicy, akceptacji jej i ignorowaniu. Musisz zrozumieć, że myśl to tylko myśl. Ona płynie. Kiedyś na pewno też miałaś takie myśli, ale po prostu nie zwracałaś na nie uwagi, albo wydawały się naturalne w okresie dużego stresu czy przemęczenia. Teraz w stanie zaburzenia lekowego umysł skupia na nie uwagę, nakręca się i widzi w nich problem. Robi je natrętne i ciągle powtarza, przez to człowiek w pewnym momencie ma wrażenie, że już nie wie co jest prawdą.
Tu zawsze podaje mój osobisty przykład ze skakaniem z mostu. Gdy nie miałem zaburzenia lekowego i przechodziłem przez duży most zawsze wracając z pracy, wpadała mi do głowy myśl "o jakbym skoczył, na pewno bym umarł"... i szedłem dalej i o niej zapominałem, zero reakcji. Gdy pojawiło się zaburzenie - ta sama myśl to już była reakcja hard - o nie ja chyba chce się zabić, kurde dlaczego tak pomyślałem, co jest ze mną nie tak, nogi z waty, kręcenie w głowie, itp.
Drugi przykład to zakup do mieszkania żaluzji. Gdy zacząłem szukać firmy, która zrobi dla mnie tę usługę naglę na mieście zauważałem wszędzie banery reklamowe firm o żaluzjach. Okazało się, że w mojej okolicy są nawet dwie świadczące takie usługi. Umysł nastawił się na wyłapywanie takich informacji.
Gdy czujesz lęk, strach, przygnębienie - umysł dostraja się do tego oraz szuka "przyczyny" - czyli pojawia się np. myśl życie jest bez sensu.
Postaraj się zwracać uwagę na takie reakcje i szukać schematu. On zawsze tam gdzieś jest, a jak poznasz schemat, to nie będziesz musiała się go bać, bo powiesz sobie wtedy - znam to, to znowu to samo.
No i przede wszystkim praca z myślami. Masz dwie drogi, albo się im postawić i spróbować olać, albo dalej się dołować i żyć tym co podsyła umysł. Jest ciężko, znam to o czym piszesz doskonale. Często takie myśli pojawiają się gdy jestem zrelaksowany i powinno być wszystko ok np. gdy idę pobiegać (co uwielbiam), mam wkręty po co to robisz i tak umrzesz, to nie ma sensu, itp.
Tu polecam jak zwykle książkę: "W pułapce myśli Jak skutecznie poradzić sobie z depresją, stresem i lękiem".
Polecam także postawę uważności. Tu masz o tym oddzielny temat
post206396.html#p206396 .
cagan pisze: ↑19 grudnia 2019, o 22:34
A.. mam tak od maja. Po co? Na co? Co mi to da i tak...? te mysli, mam od przebudzenia rano.. I tak umre.. Sa to mysli... wiem.. jednak ja ide w slad tych mysli. One sa nakazujace.. Od kilku tygodni.. mam natretne mysli o mojej naglej smierci.. Ze albo sie nie obudze.. lub przewroce sie.. lub zakrztusze sie jedzeniem.. ciagle mysli zagrozenia.. Jestem wykonczony,.. wogole nic nie widze wokol mnie co jest.. te swieta ten urok tych swiat ja tego nie widze i nie czuje.. ciagle jestem w swojej glowie.. Jak z niej wyjsc?
Spróbuj oswoić te myśli. Stawaj przez około miesiąc rano i wieczorem przed lustrem i mów przez 10 minut, wszystkie te obawy na głos - patrz na siebie w lustrze. Przedstawiaj ich najgorsze wersje i powtarzaj. Wszystko zaczynaj od zdania "Co jeśli...". Czyli np. "Co jeśli zasnę i już się nie obudzę". Ale bardzo WAŻNE - tylko to mówisz, nie analizujesz, nie rozdrabniasz, nie wchodzisz w to - tylko mówisz co jeśli... I dajesz drugą myśl i tak w kółko. To pozwala się z nimi oswoić, lęk jest przy tym olbrzymi, ale z czasem maleje. To metoda z terapii ACT, poczytasz o niej np. w książce "W pułapce niepokoju. Jak przechytrzyć własny mózg i przestać się zamartwiać".
Urok świąt - nie szukaj go na silę, bo już go praktycznie nie ma

Święta zaczynają się od listopada i są to już wielkie igrzyska konsumpcjonizmu, szalonych zakupów, kolejek i nerwowych reakcji ludzi.