Strach przed zacinaniem sie i jakaniem
: 17 maja 2019, o 21:19
Witam was wszystkich, jestem nowy na forum. Mam zapytanie czy mial moze strach/ lęk przed jąkaniem zacinaniem sie, ktory wywoluje wlasnie jąkanie sie i zacinanie poprzez sciskanie sie gardla.
Moja mama nauczycielka polskiego stawiala straszny nacisk na plynne mowienie. Rodzine to mialem patologiczna. Rodzice sie rozstali jak mialem 5 lat. Matka strasznie mnie kontrolowala. Od dziecka moglem sie tylko uczyc, zabronila mi uprawiac sporty, przez to bylem slaby fizycznie i w szkole bylem przesmiewany przez kolegow. Brat byl w wiezieniu - 12 lat starszy, jak wyszedl znecal sie nade mna. Siostra 13 lat starsza wyleciala ze studiow prawniczych po pierwszm roku, poza tym miala dziecko z zonatym facetem. Mama tez poslala mnie na studia prawnicze (ktorych nie chcialem) zebym ''uratowal honor'' rodziny i bylem jej ''ostatnia szansa''. Ojciec byl wycowany, pasywny, bity przez brata. Widzialem ojca tylko w weekendy do ktorego jedzilem pociagiem 40 km. W rodzinie liczyl sie najbardziej szacunek u innych ludzi oraz studia. Dlatego tez poslali mnie na prawo. Zacinac sie zaczalem po raz pierwszy jak kupowalem bilet na pociag kiedy jechalem do ojca jeszcze jako nastolatek. Potem balem sie kupowac bilety. Przygotowywalem sobie w glowie co powiedziec przed kasa biletowa a to jeszcze bardziej mnie nakrecalo i stresowalo i powodowalo jakanie. Potem zacinanie ktore bylo tylko przed kasa biletowa zaczelo rozprzestrzeniac sie na cale moje zycie. Szczyt byl tak gdzies w polowie studiow. Dodatkowo zaczalem obgryzac wargi jak sie stresowalem/bylem zmeczony i trwa to do dzis. Psycholog w Polsce stwierdzil mi nerwice natrectw, ze bylem zmuszony do studiow ktorych nie chcialem. Kazal mi cwiczyc oddychanie. Na chwile mi to pomoglo. Po studiach wpadlem w leki, nie moglem znalesc pracy, nie dostalem sie na aplikacje sedziowska. Znowu trafilem do psychologa, wtedy przeszlismy przez konflikty wewnetrzne. W domu mialem straszna presje od matki i rodziny. Wkoncu prawnik mial uratowac honor rodziny a tu nic z tego. Wkoncu to olalem to i wyjechalem 16 lat temu do Szkocji. Nigdy nie wrocilem do Polski ani do prawa. Zaczalem tu od sprzatania, ale mialem spokoj i po czasie trafilem do pracy w finansach. Niestety leki za mna sie ciagly. Mialem sporo innych lekow z ktorymi sie uporalem. Ale lek przed jakaniem sie i zacinaniem sie ciagnie za mna tak od lat. Czasem jest lepiej, czasem gorzej. W tym roku postanowilem z tym skonczyc raz na zawsze. Tu bylem u psychologa, ale niewiele mi pomogl akurat w tej sprawie.
Nie mam problemow kiedy mowie spontanicznie i jestem zrelaksowany. Ale kiedy sytuacja wymaga naglego powiedzienia lub asertywnosci lub przygotowuje w glowie co mam powiedziec, mam wtedy mysl zajakniesz sie/lub zatniesz sie i wtedy gardlo mi sie sciska i nie moge nic powiedziec, poce sie, jest mi duszno mi, obraz mi sie zmienia przed oczami, etc. No i potem czuje sie jak zaszczuta zwierzyna, potepiam sie, czuje tragicznie. W pracy staram sie przezyc kazdy dzien z jak najmniejszym mowienie z ludzmi ktorych malo znam. Ludzie nie wiedza ze sie jakam/zacinam, bo jak czuje ze mialbym sie zajaknac to nic nie mowie, albo zbywam osobe. Przeczytalem sporo ksiazek na temat nerwicy, natretnych mysli, OCD, lękow/strachow, etc, ale chcialbym wiedziec czy ktos sie jeszcze zetknal z takim problemem i jak sobie poradzili? Najbardziej wyjasnily mi moj problem nagrania DivoVica ktorych zaczalem sluchac kilka tygodni temu. Zaczalem tez czytac posty na forum, i kupilem kilka polecanych tu ksiazek. Kiedy DivoVic tlumacza leki i nerwice to zaczynam zalapywac caly mechanizm tj brak mojej akceptacji, nadawaniu mowieniu plynnemu wielkiej wartosci (najwiekszej w zyciu), brak ryzykowania etc. Wiem, ze potrzebuje to wszystko zaczac praktykowac zamiast tylko studiowac, ale chcialem wiedziec czy ktos sie zetknal z podobnymi lekami przed mowieniem/sciskaniem gardla i jak sobie poradzili? Pozdrawiam wszystkich.
Moja mama nauczycielka polskiego stawiala straszny nacisk na plynne mowienie. Rodzine to mialem patologiczna. Rodzice sie rozstali jak mialem 5 lat. Matka strasznie mnie kontrolowala. Od dziecka moglem sie tylko uczyc, zabronila mi uprawiac sporty, przez to bylem slaby fizycznie i w szkole bylem przesmiewany przez kolegow. Brat byl w wiezieniu - 12 lat starszy, jak wyszedl znecal sie nade mna. Siostra 13 lat starsza wyleciala ze studiow prawniczych po pierwszm roku, poza tym miala dziecko z zonatym facetem. Mama tez poslala mnie na studia prawnicze (ktorych nie chcialem) zebym ''uratowal honor'' rodziny i bylem jej ''ostatnia szansa''. Ojciec byl wycowany, pasywny, bity przez brata. Widzialem ojca tylko w weekendy do ktorego jedzilem pociagiem 40 km. W rodzinie liczyl sie najbardziej szacunek u innych ludzi oraz studia. Dlatego tez poslali mnie na prawo. Zacinac sie zaczalem po raz pierwszy jak kupowalem bilet na pociag kiedy jechalem do ojca jeszcze jako nastolatek. Potem balem sie kupowac bilety. Przygotowywalem sobie w glowie co powiedziec przed kasa biletowa a to jeszcze bardziej mnie nakrecalo i stresowalo i powodowalo jakanie. Potem zacinanie ktore bylo tylko przed kasa biletowa zaczelo rozprzestrzeniac sie na cale moje zycie. Szczyt byl tak gdzies w polowie studiow. Dodatkowo zaczalem obgryzac wargi jak sie stresowalem/bylem zmeczony i trwa to do dzis. Psycholog w Polsce stwierdzil mi nerwice natrectw, ze bylem zmuszony do studiow ktorych nie chcialem. Kazal mi cwiczyc oddychanie. Na chwile mi to pomoglo. Po studiach wpadlem w leki, nie moglem znalesc pracy, nie dostalem sie na aplikacje sedziowska. Znowu trafilem do psychologa, wtedy przeszlismy przez konflikty wewnetrzne. W domu mialem straszna presje od matki i rodziny. Wkoncu prawnik mial uratowac honor rodziny a tu nic z tego. Wkoncu to olalem to i wyjechalem 16 lat temu do Szkocji. Nigdy nie wrocilem do Polski ani do prawa. Zaczalem tu od sprzatania, ale mialem spokoj i po czasie trafilem do pracy w finansach. Niestety leki za mna sie ciagly. Mialem sporo innych lekow z ktorymi sie uporalem. Ale lek przed jakaniem sie i zacinaniem sie ciagnie za mna tak od lat. Czasem jest lepiej, czasem gorzej. W tym roku postanowilem z tym skonczyc raz na zawsze. Tu bylem u psychologa, ale niewiele mi pomogl akurat w tej sprawie.
Nie mam problemow kiedy mowie spontanicznie i jestem zrelaksowany. Ale kiedy sytuacja wymaga naglego powiedzienia lub asertywnosci lub przygotowuje w glowie co mam powiedziec, mam wtedy mysl zajakniesz sie/lub zatniesz sie i wtedy gardlo mi sie sciska i nie moge nic powiedziec, poce sie, jest mi duszno mi, obraz mi sie zmienia przed oczami, etc. No i potem czuje sie jak zaszczuta zwierzyna, potepiam sie, czuje tragicznie. W pracy staram sie przezyc kazdy dzien z jak najmniejszym mowienie z ludzmi ktorych malo znam. Ludzie nie wiedza ze sie jakam/zacinam, bo jak czuje ze mialbym sie zajaknac to nic nie mowie, albo zbywam osobe. Przeczytalem sporo ksiazek na temat nerwicy, natretnych mysli, OCD, lękow/strachow, etc, ale chcialbym wiedziec czy ktos sie jeszcze zetknal z takim problemem i jak sobie poradzili? Najbardziej wyjasnily mi moj problem nagrania DivoVica ktorych zaczalem sluchac kilka tygodni temu. Zaczalem tez czytac posty na forum, i kupilem kilka polecanych tu ksiazek. Kiedy DivoVic tlumacza leki i nerwice to zaczynam zalapywac caly mechanizm tj brak mojej akceptacji, nadawaniu mowieniu plynnemu wielkiej wartosci (najwiekszej w zyciu), brak ryzykowania etc. Wiem, ze potrzebuje to wszystko zaczac praktykowac zamiast tylko studiowac, ale chcialem wiedziec czy ktos sie zetknal z podobnymi lekami przed mowieniem/sciskaniem gardla i jak sobie poradzili? Pozdrawiam wszystkich.