Lęk o swoje serce
: 21 marca 2019, o 19:19
Hey wszystkim,
ciężko mi opisać moje dolegliwości, bo jestem z natury gadułą i czuję, że mógłbym tutaj napisać post na 2 strony, ale wtedy nikt by tego nie przeczytał
więc spróbuję się streścić jak umiem najbardziej.
Generalnie z różnymi lękami i nerwicami, tak że fizycznie i psychicznie mi to przeszkadza, męczę się już od 7 lat. Wcześniej pewnie też były, na pewno ale wyszły dopiero jakoś w okolicy 14 lat (nie trzeba być Einsteinem, żeby wywnioskować że mam 21 lat). Przeżyłem guzy mózgu, nowotwory, schizofrenię, generalnie wszystko poważniejsze co można sobie tylko wkręcić. A no i mam zdiagnozowaną też nerwicę natręctw.
Temat serca, lęku o nie itp. ciągnie się już za mną dłuższy czas - przeżywam je średnio raz na rok, potem na kolejny rok zapominam. Do tej pory miałem robione tylko EKG (w wakacje) i wyszło wszystko ok, jednak mnie martwi parę rzeczy. Przede wszystkim:
- kołatania serca po obfitym posiłku
- nagły skok pulsu przy zmianie pozycji z siedzącej na stojącą
- przeskoki serca / uczucie zatrzymywania się / uczucie 'zatykania' gdzieś w brzuchu - to mnie najbardziej przeraża. Ostatnio przy wstawaniu zmienił mi się właśnie gwałtownie rytm i przez moment (10 - 15 sek) moje serce uderzało jakby kompletnie nie w rytmie
- generalnie jestem uzależniony od sprawdzania pulsu i w chwilach większego stresu sprawdzam go hmm co 30 sekund? Na ręce, na szyi, wszędzie gdzie tylko mogę go wyczuć
- ogólnie często wysoki puls - wystarczy że przejdę się do sklepu, a według moich pomiarów mój puls wynosi około 120 - 130. Spoczynkowy akurat nie jest zły, bo około 60 - 70
- wysoki puls podczas ćwiczeń - to mnie też mega przeraża, bo chociażby dzisiaj na siłowni, trenując na bieżni miałem puls między 145 - 165, a tempo było że tak powiem szybki marsz. Tak samo mam przy np. grze w koszykówkę. O dziwo, nie czuję się słabo, nie mam zadyszki itp. tylko ten mega wysoki puls. Ale to mnie odstrasza jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Dochodzi do tego, że boję się ruszyć z domu, bo wiem że jak tylko wyjdę, czy to w drodze na przystanek, czy podczas wchodzenia po schodach na uczelni, będę miał ten puls na poziomie ~130
Mam zamiar na dniach zrobić sobie echa serca i podstawowe badania krwi. Z jednej strony jestem przekonany (mam nadzieję!) że to nerwica, z drugiej boję się tych badań, że na echo wyjdzie jakaś wada serca. W ogóle wiem, że na samym badaniu to będę miał puls chyba 200. Martwię się też, że przez to, że tyle razy w ciągu dnia zmuszam serce do tak szybkiej pracy ono naprawdę się 'popsuje' nawet jeśli wcześniej było ok. Ale jak sobie próbuję tłumaczyć, że to tylko przez stres i muszę się uspokoić to w odpowiedzi dostaję jeszcze szybszy puls...
Miał ktoś z was podobny problem? Chętnie wysłucham podobnych przypadków lub fachowych rad, bo z dnia na dzień jest mi po prostu gorzej funkcjonować społecznie i generalnie żyć. A nie chcę by najlepsze lata życia przeszły obok mnie.
ciężko mi opisać moje dolegliwości, bo jestem z natury gadułą i czuję, że mógłbym tutaj napisać post na 2 strony, ale wtedy nikt by tego nie przeczytał

Generalnie z różnymi lękami i nerwicami, tak że fizycznie i psychicznie mi to przeszkadza, męczę się już od 7 lat. Wcześniej pewnie też były, na pewno ale wyszły dopiero jakoś w okolicy 14 lat (nie trzeba być Einsteinem, żeby wywnioskować że mam 21 lat). Przeżyłem guzy mózgu, nowotwory, schizofrenię, generalnie wszystko poważniejsze co można sobie tylko wkręcić. A no i mam zdiagnozowaną też nerwicę natręctw.
Temat serca, lęku o nie itp. ciągnie się już za mną dłuższy czas - przeżywam je średnio raz na rok, potem na kolejny rok zapominam. Do tej pory miałem robione tylko EKG (w wakacje) i wyszło wszystko ok, jednak mnie martwi parę rzeczy. Przede wszystkim:
- kołatania serca po obfitym posiłku
- nagły skok pulsu przy zmianie pozycji z siedzącej na stojącą
- przeskoki serca / uczucie zatrzymywania się / uczucie 'zatykania' gdzieś w brzuchu - to mnie najbardziej przeraża. Ostatnio przy wstawaniu zmienił mi się właśnie gwałtownie rytm i przez moment (10 - 15 sek) moje serce uderzało jakby kompletnie nie w rytmie
- generalnie jestem uzależniony od sprawdzania pulsu i w chwilach większego stresu sprawdzam go hmm co 30 sekund? Na ręce, na szyi, wszędzie gdzie tylko mogę go wyczuć
- ogólnie często wysoki puls - wystarczy że przejdę się do sklepu, a według moich pomiarów mój puls wynosi około 120 - 130. Spoczynkowy akurat nie jest zły, bo około 60 - 70
- wysoki puls podczas ćwiczeń - to mnie też mega przeraża, bo chociażby dzisiaj na siłowni, trenując na bieżni miałem puls między 145 - 165, a tempo było że tak powiem szybki marsz. Tak samo mam przy np. grze w koszykówkę. O dziwo, nie czuję się słabo, nie mam zadyszki itp. tylko ten mega wysoki puls. Ale to mnie odstrasza jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Dochodzi do tego, że boję się ruszyć z domu, bo wiem że jak tylko wyjdę, czy to w drodze na przystanek, czy podczas wchodzenia po schodach na uczelni, będę miał ten puls na poziomie ~130
Mam zamiar na dniach zrobić sobie echa serca i podstawowe badania krwi. Z jednej strony jestem przekonany (mam nadzieję!) że to nerwica, z drugiej boję się tych badań, że na echo wyjdzie jakaś wada serca. W ogóle wiem, że na samym badaniu to będę miał puls chyba 200. Martwię się też, że przez to, że tyle razy w ciągu dnia zmuszam serce do tak szybkiej pracy ono naprawdę się 'popsuje' nawet jeśli wcześniej było ok. Ale jak sobie próbuję tłumaczyć, że to tylko przez stres i muszę się uspokoić to w odpowiedzi dostaję jeszcze szybszy puls...
Miał ktoś z was podobny problem? Chętnie wysłucham podobnych przypadków lub fachowych rad, bo z dnia na dzień jest mi po prostu gorzej funkcjonować społecznie i generalnie żyć. A nie chcę by najlepsze lata życia przeszły obok mnie.