zagrody123456 pisze: ↑12 lutego 2019, o 13:10
Lęk przed chorobami to mój konik nerwicowy.. Ponadto gdy pojawia się jakaś fizyczna choroba u mnie bądź bliskich zaraz jest mega lęk i wszystko kojarzy się ze śmiercią.. Już mam dość takich reakcji.. Chociaż wiele oznak nerwicy przeszło przez rady z forum to jednak ten problem jest nadal i nie wiem jak to ugryźć.. Może jakieś rady? Ma ktoś podobnie?
U mnie od hipochondrii się zaczęło jak chyba u wielu innych osób. Teraz mam względny spokój.
Przede wszystkim nie czytać nic w sieci. Szukając w necie o czymkolwiek nawet o bólu łokcia wyjdzie na końcu artykułu, że niektórzy na to umierają ;D A nasz zmęczony umysł dostrzeże tylko fakt śmierci, a nie to, że mamy 2 objawy na 10.
Trzeba wreszcie zaufać lekarzowi. U mnie konikiem była zakrzepica. Powtarzałem badania w kółko te same... Zawsze coś było nie tak - a lekarz się pomylił na pewno, a bo miał 5 lat temu złą opinię na Znany Lekarz, więc pewnie u mnie też coś sknocił, a coś ukrył przede mną, a mogło mi się zmienić to przez tydzień, etc. Musiałem przerwać to koło ciągłych badań i trafiłem wreszcie na świetnego lekarza z świetnym sprzętem. Wszystko mi pokazał, przepływy żył, wyjaśnił. Uwierzyłem, choć objawy "choroby" miałem jeszcze 3-4 miesiące.
Teraz gdy coś mnie boli mówię sobie - ok. Boli mnie, ale nie muszę lecieć od razu do lekarza, gdy ból się utrzyma przez 2 tygodnie zapisuje się do lekarza.
Nadal staram się też unikać programów medycznych czy artykułów o błędach lekarzy, etc. Niby to unikanie i nie powinno się tego robić, ale po co się nakręcać.
Zaakceptowanie śmierci - to trudne, ale każdy z nas umrze. Staram się powtarzać sobie, jestem młodym człowiekiem nie będę myśleć na zapas o chorobach. Przede mną jeszcze minimum 30-40 lat życia. Mogę zamartwiać się na zapas, że dostanę raka i nigdy go nie dostać, albo po prostu płynąć przez życie takim jakie jest - po prostu cieszyć się tym co mamy.
Oczywiście też musisz znaleźć czas na odpoczynek i relaks. Polecam trening Jacobsona + oddychanie przeponą - codziennie rano i wieczorem poświęcam mu 30 minut. Dużo czasu, ale lepsze to niż dręczenie się gównami w naszej głowie. Na początku podchodziłem do tego bardzo sceptycznie, ale czym dłużej to robię wydaje mi się, że mam dużą poprawę w samopoczuciu.
Pomagają mi także afirmacje przeciwlękowe. Dla mnie są bardzo skuteczne. Poniżej kilka z mojej listy (pochodzą z książki Lęk i fobia. Praktyczny podręcznik dla osób z zaburzeniami lękowymi)
17. Prawdziwym problemem jest martwienie się problemem. Poprawę na lepsze przyniesie tylko podjęcie działania.
18. Uczę się jak puszczać wolno zamartwianie się. Zamiast się zamartwiać mogę podjąć konstruktywne działania.
19. Uczę się świadomie decydować o tym, o czym myślę, i wybieram myśli konstruktywne i korzystne dla mnie.
20. Kiedy pojawiają się lękowe myśli, zwolnić tempo, uspokoić oddech i puścić je wolno.
21. Kiedy lęk jest silny, czuje jakbym tracił panowanie nad sobą. Ale to uczucie nie ma nic wspólnego z popadaniem w obłęd. Zaburzeniom lękowym daleko od kategorii zaburzeń określanych jako obłęd.
22. Lęk składa się ze złudnych myśli – myśli, które mogę puścić wolno.
23. Lękowe myśli są zwykle przesadne i coraz lepiej potrafię, je wyłączyć, kiedy chcę.
24. Uczę się kontrolować swój umysł i świadomie wybierać swoje myśli.
25. Lęk się rozprasza i znika z mojego życia. Jestem spokojny, pewny siebie i bezpieczny.
26. Jestem zbyt zajęty pozytywnymi i konstruktywnymi myślami, żeby mieć czas na zamartwianie.
Podobno pomaga nam to w co wierzymy

Więc uwierz w jakąś metodę wychodzenia z zaburzenia i działaj.