Strona 1 z 1
Lęk przed byciem nieszanowanym i traktowanym jak popychadło.
: 26 stycznia 2019, o 19:23
autor: kołcz
Ze swoim lękiem który dokładniej opiszę mierzę się od wielu lat. Ostatnio przy nasileniu nerwicy, nasilił się również ten lęk. Terapeutom niestety nie udało się mi pomóc - więc pytanie do Was czy ktoś się z czymś podobnym mierzył i sobie poradził?
Lęk dotyczy żartów ze mnie, tego że jestem nieszanowany, że ludzie mną gardzą, że mnie wykorzystują, że traktują mnie jak popychadło itd. Głównie to dotyczy znajomych - czy to prywatnych, czy to w pracy, czy to rodziny. Z obcymi nie mam takiego odczucia ani lęku. Dodatkowo się obwiniam różnymi elementami np. fakt że ktoś ma słabszą pracę, albo jest młodszy dodaje mi dodatkowego poczucia winy (mimo że ma gorszą pozycję społeczną mi dogryza, więc muszę być mega przegranym).
Dam poniżej kilka przykładów:
Ktoś rzuca jakimś żartem, czy to luźnym i niegroźnym, czy po prostu ktoś nie ma taktu i przegina, a ja od razu czuję jakby mi się walił świat. Myślę sobie że ludzie mają mnie za gówno i dlatego pozwalają sobie na żarty.
Zapraszam kogoś do siebie, czy to jedną osobę czy kilka i wtedy lęki się nasilają. Fakt że jestem w roli gospodarza powoduje że uważam że tym bardziej powinien mnie szanować. I wtedy gdy ktoś nie zachowuje się idealnie to ja mam poczucie krzywdy, że mają mnie za mega popychadło skoro mimo że do mnie przychodzą to sobie pozwalają.
Gdzieś tam mam w sobie taka wbite wymaganie, że ludzie muszą mnie szanować i że jeśli tak nie jest to jest to moja ogromna porażka. Prawdopodobnie to wynika z zachowania matki która mi jako dziecku zwracała uwagę na tą płaszczyznę, jednak uświadomienie sobie tego niewiele zmienia. W efekcie każde spotkanie ze znajomymi związane jest z megą kontrolą, lękiem i przyglądaniu się czy czasem nikt czegoś nie dowalił mi.
Nie wiem czy ktoś to rozumie, ale jeśli ktoś wie w jaki sposób sobie pomoc to będę ogromnie wdzięczny.
Re: Lęk przed byciem nieszanowanym i traktowanym jak popychadło.
: 26 stycznia 2019, o 19:35
autor: Martaq
Może przez jakiś czas podważaj potrzebę takiego skrajnego szacunku. Stań w opozycji do tego, po co ci właściwie ten szacunek? Zastanawiałeś się nad tym? Logicznie staraj się podważyć konieczność tego szacunku. Szacunku oczywiście można wymagać ale skrajności nigdy nie są dobre. No a kto inny może ci to w głowie ułozyc jak nie ty sam?
Re: Lęk przed byciem nieszanowanym i traktowanym jak popychadło.
: 26 stycznia 2019, o 19:54
autor: kołcz
Ja sam, ale nie potrafię bo jest mi to wmontowane w myśli i nie potrafię sam podważyć. Nawet jak próbowałem siebie zaakceptować, żeby mniej wymagać to pojawia się myśl, że nie mogę siebie kochać dopóki wszyscy nie będą mnie szanować i dopóki nie pozwolę nikomu sobą gardzić czy wykorzystywać. Temu szanowaniu, wykorzystywaniu itd nadałem mega wysoką rangę w swojej głowie. Uważam że jeśli ze mnie ktoś żartuję to ogromna moja porażka, większa niż gdyby żartowano z kogoś innego. Trochę tak jakbym był wyjątkowy i ze mnie nie powinno się żartować.
Trochę chaos, ale sam tego nie rozumiem, nie potrafię poukładać.
Re: Lęk przed byciem nieszanowanym i traktowanym jak popychadło.
: 26 stycznia 2019, o 20:19
autor: Martaq
kołcz pisze: ↑26 stycznia 2019, o 19:54
Ja sam, ale nie potrafię bo jest mi to wmontowane w myśli i nie potrafię sam podważyć. Nawet jak próbowałem siebie zaakceptować, żeby mniej wymagać to pojawia się myśl, że nie mogę siebie kochać dopóki wszyscy nie będą mnie szanować i dopóki nie pozwolę nikomu sobą gardzić czy wykorzystywać. Temu szanowaniu, wykorzystywaniu itd nadałem mega wysoką rangę w swojej głowie. Uważam że jeśli ze mnie ktoś żartuję to ogromna moja porażka, większa niż gdyby żartowano z kogoś innego. Trochę tak jakbym był wyjątkowy i ze mnie nie powinno się żartować.
Trochę chaos, ale sam tego nie rozumiem, nie potrafię poukładać.
Ale czy na pewno próbowałeś to robić tak często? Bo widzisz ja też mam problem z akceptacją siebie i tez mówiłam że tyle robiłam aby siebie zaakceptować a nie pomogło. Jednak niedawno tak prawdziwie zrozumiałam że robiłam to rzadko. A przez większość czasu wchodziłam w to co mówią emocje. A terapeuta twój co na to?
Re: Lęk przed byciem nieszanowanym i traktowanym jak popychadło.
: 27 stycznia 2019, o 17:57
autor: Draxtie
Cześć

Miałam podobny problem. Często łapałam się na tym, że zaczynałam się obawiać przed wyjściem na imprezę, czy do znajomych, ogólnie gdzieś gdzie przebywają inne osobniki gatunku ludzkiego, czy ktoś mi nie powie czegoś przykrego lub zwyczajnie ,, nie pojedzie''. Zaczęło się od zmian w moim idealnym życiu, które strasznie zaczęło się różnić od życia moich rówieśników. Pojawiły się problemy rodzinne i nerwicowe, co mi strasznie komplikowało wszystko. Kilku ludzi z tego zażartowało lub obdarowało mnie taką reakcją, że było mi głupio, że w ogóle żyje. Po prostu nie mogłam tego przełknąć, chociaż było to nieszkodliwe tak naprawdę. W końcu do mnie dotarło, że obawiałam się ataku innych, bo sama tego nie akceptowałam i nie tolerowałam. Podobnie jak u Ciebie, tak zostałam wychowana, że trzeba być silnym i nie pozwalać sobie na zniewagi. Druga sprawa jest taka, że wcześniej należałam do osób raczej wyszczekanych i twardych, a że pojawiły się te ataki paniki i lęku, czułam, że nie jestem wystarczająco silna, żeby to udźwignąć, co niesamowicie nasilało te wszystkie obawy i wiesz co? W końcu stwierdziłam ,,jeb*ć''. Dotarło do mnie, że ludzie zawsze będą gadać i zawsze znajdą coś, żeby się przyczepić, choćbyś był rekinem biznesu, posiadał własny odrzutowiec i kawałek egzotycznej wyspy. Tak czy siak, to jest nieistotne co inni myślą i uważam, że to nad tym powinieneś sobie popracować i wyrobić sobie odpowiedni sposób myślenia. Zrozumieć, że choćby każdy, bez wyjątku, Ciebie nie szanował i uważał Cię za nieudacznika i przegranego (co wcale nie jest prawdą), Ty wciąż masz prawo widzieć siebie jako wartościowego człowieka i być pewnym siebie facetem. Ludzie mogą wyrażać swoją opinie, ale nie mają prawa i mocy takiej, żeby zmienić Twoja wizję postrzegania samego siebie. Poza tym, jakieś 80% tych sytuacji, to wytwór Twojej wyobraźni i być może lekka paranoja. Tak naprawdę większość ludzi nie interesuje się aż tak życiem innych i nawet jak sobie pomyślą coś negatywnego, to nic złego, niech sobie myślą. W takim moim krytycznym momencie myślałam, że cały świat chce mnie zgnieść i unicestwić, wszędzie widziałam wrogów i ich pogardliwe spojrzenia, a w rzeczywistości oni nawet mnie nie kojarzyli zbyt dobrze, ale w mojej głowie oni byli gotowi i tylko czekali żeby mi ,,dowalić'', a ja rozpaczliwie szukałam w głowie ciętych ripost albo czegoś, czym mogłabym im zaimponować, żeby wzbudzić szacunek. Z przyjaciółmi, obawy były jeszcze większe, bo przecież więcej o mnie wiedzieli i mogli z tego skorzystać. Także radzę Ci przemyśleć sprawę, czy jest coś, czego Ty w sobie nie tolerujesz i jesli jest, to spróbować, to zmienić albo zwyczajnie zaakceptować, bo co by to nie było, jest to ludzkie i ma prawo sobie po prostu być, tak samo jak Ty masz prawo widzieć siebie w samych superlatywach, co by się nie działo.
Re: Lęk przed byciem nieszanowanym i traktowanym jak popychadło.
: 27 stycznia 2019, o 19:47
autor: kołcz
Martaq pisze: ↑26 stycznia 2019, o 20:19
Ale czy na pewno próbowałeś to robić tak często? Bo widzisz ja też mam problem z akceptacją siebie i tez mówiłam że tyle robiłam aby siebie zaakceptować a nie pomogło. Jednak niedawno tak prawdziwie zrozumiałam że robiłam to rzadko. A przez większość czasu wchodziłam w to co mówią emocje. A terapeuta twój co na to?
Tak, próbuje zaakceptować siebie, bardzo dużo o tym myślę i tak jak pisałem "blokuje" mnie od razu, a zarażem poniża myśl że można siebie pokochać dopiero jak ludzie będą mnie szanowali. I w sumie jest mi przykro i jestem zły na siebie że mam takie wymaganie, że nie potrafię siebie pokochać bezwarunkowo.
Terapeutów w całym życiu miałem kilku.
1. Pierwszy terapeuta powiedział że to normalne, że nam zależy na opinii innych. W pewnym sensie umocnił mnie w przekonaniu że ten szacunek powinien być dla mnie ważny. (po tych jego słowach mi się pogorszyło i od tamtego czasu zaczęło być w tym temacie gorzej).
2. Druga terapeutka różnie interpretowała. Czasami zwracała uwagę że lubię być w centrum uwagi i tym prowokuje - to wytłumaczenie mnie uspokajało. Jednak innym razem powiedziała że powinienem reagować ostrzej i jak będę reagował ostrzej to mi przejdzie. Wtedy też mi się pogorszyło bo zacząłem się obwiniać - zinterpretowałem jej słowa, że to moja wina że ktoś żartuje bo odbiera mnie jako mało twardego, oraz poczułem że jako facet powinienem walczyć o ten szacunek w oczach innych bo inaczej jestem niemęski.
3. W terapii grupowej interpretacje padały różne. Np. takie że wyglądam na wyluzowanego jakby mnie to nie ruszało, albo że jestem społecznie "ruchliwy" i często moje zachowania (np. moje żarty, moje docinki) skutkują reakcją innych.
Głębszego wyjaśnienia nie usłyszałem niestety.
Draxtie pisze: ↑27 stycznia 2019, o 17:57
W końcu stwierdziłam ,,jeb*ć''. Dotarło do mnie, że ludzie zawsze będą gadać i zawsze znajdą coś, żeby się przyczepić, choćbyś był rekinem biznesu, posiadał własny odrzutowiec i kawałek egzotycznej wyspy. Tak czy siak, to jest nieistotne co inni myślą i uważam, że to nad tym powinieneś sobie popracować i wyrobić sobie odpowiedni sposób myślenia. Zrozumieć, że choćby każdy, bez wyjątku, Ciebie nie szanował i uważał Cię za nieudacznika i przegranego (co wcale nie jest prawdą), Ty wciąż masz prawo widzieć siebie jako wartościowego człowieka i być pewnym siebie facetem. Ludzie mogą wyrażać swoją opinie, ale nie mają prawa i mocy takiej, żeby zmienić Twoja wizję postrzegania samego siebie. Poza tym, jakieś 80% tych sytuacji, to wytwór Twojej wyobraźni i być może lekka paranoja. Tak naprawdę większość ludzi nie interesuje się aż tak życiem innych i nawet jak sobie pomyślą coś negatywnego, to nic złego, niech sobie myślą. W takim moim krytycznym momencie myślałam, że cały świat chce mnie zgnieść i unicestwić, wszędzie widziałam wrogów i ich pogardliwe spojrzenia, a w rzeczywistości oni nawet mnie nie kojarzyli zbyt dobrze, ale w mojej głowie oni byli gotowi i tylko czekali żeby mi ,,dowalić'', a ja rozpaczliwie szukałam w głowie ciętych ripost albo czegoś, czym mogłabym im zaimponować, żeby wzbudzić szacunek. Z przyjaciółmi, obawy były jeszcze większe, bo przecież więcej o mnie wiedzieli i mogli z tego skorzystać. Także radzę Ci przemyśleć sprawę, czy jest coś, czego Ty w sobie nie tolerujesz i jesli jest, to spróbować, to zmienić albo zwyczajnie zaakceptować, bo co by to nie było, jest to ludzkie i ma prawo sobie po prostu być, tak samo jak Ty masz prawo widzieć siebie w samych superlatywach, co by się nie działo.
To co ktoś myśli mnie nie boli, ale to na co ktoś sobie pozwala wobec mnie już tak. I te żarty się zdarzają realnie, np. na moich urodzinach sobie parę osób żartowało z marki mojego samochodu w kontekście tego że to marka słynącą z częstego psucia. Wtedy ja sobie myślałem że za jakiego frajera mnie mają że mimo że ich zapraszam to oni ze mnie żartują. (to taki przykład). I w moim problemie nie do końca chodzi o samą meteorytykę żartu. W zasadzie nie zdarzają się żarty na punkcie tego czego naprawdę mam kompleks. Czasami te żarty są też kompletnie abstrakcyjne, ale mnie rusza sam gest pozwolenia sobie na żart. To tak jakby ktoś mnie uderzył delikatnie w rękę, co prawda samo uderzenie mnie w ogóle nie boli, ale fakt że ktoś sobie pozwolił na uderzenie jest dla mnie upokarzający. I te wszystkie sytuacje żartów, dogryzienia, czy po prostu nieuprzejmości w moją stronę biorę bardzo do siebie i mam w sobie duże poczucie krzywdy. I w ten sposób mam odczucie że np. mój przyjaciel, kumpel czy ktoś mnie krzywdzi, a zarazem ja się z nim przyjaźnie, daje z siebie coś więc czuję się jak frajer który daje się wykorzystywać. W efekcie boję się na przykład zaprosić do siebie bo jeśli zażartuje czy okaże brak szacunek u mnie to będzie takie frajerskie wykorzystywanie mnie.
Re: Lęk przed byciem nieszanowanym i traktowanym jak popychadło.
: 29 stycznia 2019, o 20:43
autor: Martaq
kołcz pisze: ↑27 stycznia 2019, o 19:47
Martaq pisze: ↑26 stycznia 2019, o 20:19
Ale czy na pewno próbowałeś to robić tak często? Bo widzisz ja też mam problem z akceptacją siebie i tez mówiłam że tyle robiłam aby siebie zaakceptować a nie pomogło. Jednak niedawno tak prawdziwie zrozumiałam że robiłam to rzadko. A przez większość czasu wchodziłam w to co mówią emocje. A terapeuta twój co na to?
Tak, próbuje zaakceptować siebie, bardzo dużo o tym myślę i tak jak pisałem "blokuje" mnie od razu, a zarażem poniża myśl że można siebie pokochać dopiero jak ludzie będą mnie szanowali. I w sumie jest mi przykro i jestem zły na siebie że mam takie wymaganie, że nie potrafię siebie pokochać bezwarunkowo.
Terapeutów w całym życiu miałem kilku.
1. Pierwszy terapeuta powiedział że to normalne, że nam zależy na opinii innych. W pewnym sensie umocnił mnie w przekonaniu że ten szacunek powinien być dla mnie ważny. (po tych jego słowach mi się pogorszyło i od tamtego czasu zaczęło być w tym temacie gorzej).
2. Druga terapeutka różnie interpretowała. Czasami zwracała uwagę że lubię być w centrum uwagi i tym prowokuje - to wytłumaczenie mnie uspokajało. Jednak innym razem powiedziała że powinienem reagować ostrzej i jak będę reagował ostrzej to mi przejdzie. Wtedy też mi się pogorszyło bo zacząłem się obwiniać - zinterpretowałem jej słowa, że to moja wina że ktoś żartuje bo odbiera mnie jako mało twardego, oraz poczułem że jako facet powinienem walczyć o ten szacunek w oczach innych bo inaczej jestem niemęski.
3. W terapii grupowej interpretacje padały różne. Np. takie że wyglądam na wyluzowanego jakby mnie to nie ruszało, albo że jestem społecznie "ruchliwy" i często moje zachowania (np. moje żarty, moje docinki) skutkują reakcją innych.
Głębszego wyjaśnienia nie usłyszałem niestety.
Draxtie pisze: ↑27 stycznia 2019, o 17:57
W końcu stwierdziłam ,,jeb*ć''. Dotarło do mnie, że ludzie zawsze będą gadać i zawsze znajdą coś, żeby się przyczepić, choćbyś był rekinem biznesu, posiadał własny odrzutowiec i kawałek egzotycznej wyspy. Tak czy siak, to jest nieistotne co inni myślą i uważam, że to nad tym powinieneś sobie popracować i wyrobić sobie odpowiedni sposób myślenia. Zrozumieć, że choćby każdy, bez wyjątku, Ciebie nie szanował i uważał Cię za nieudacznika i przegranego (co wcale nie jest prawdą), Ty wciąż masz prawo widzieć siebie jako wartościowego człowieka i być pewnym siebie facetem. Ludzie mogą wyrażać swoją opinie, ale nie mają prawa i mocy takiej, żeby zmienić Twoja wizję postrzegania samego siebie. Poza tym, jakieś 80% tych sytuacji, to wytwór Twojej wyobraźni i być może lekka paranoja. Tak naprawdę większość ludzi nie interesuje się aż tak życiem innych i nawet jak sobie pomyślą coś negatywnego, to nic złego, niech sobie myślą. W takim moim krytycznym momencie myślałam, że cały świat chce mnie zgnieść i unicestwić, wszędzie widziałam wrogów i ich pogardliwe spojrzenia, a w rzeczywistości oni nawet mnie nie kojarzyli zbyt dobrze, ale w mojej głowie oni byli gotowi i tylko czekali żeby mi ,,dowalić'', a ja rozpaczliwie szukałam w głowie ciętych ripost albo czegoś, czym mogłabym im zaimponować, żeby wzbudzić szacunek. Z przyjaciółmi, obawy były jeszcze większe, bo przecież więcej o mnie wiedzieli i mogli z tego skorzystać. Także radzę Ci przemyśleć sprawę, czy jest coś, czego Ty w sobie nie tolerujesz i jesli jest, to spróbować, to zmienić albo zwyczajnie zaakceptować, bo co by to nie było, jest to ludzkie i ma prawo sobie po prostu być, tak samo jak Ty masz prawo widzieć siebie w samych superlatywach, co by się nie działo.
To co ktoś myśli mnie nie boli, ale to na co ktoś sobie pozwala wobec mnie już tak. I te żarty się zdarzają realnie, np. na moich urodzinach sobie parę osób żartowało z marki mojego samochodu w kontekście tego że to marka słynącą z częstego psucia. Wtedy ja sobie myślałem że za jakiego frajera mnie mają że mimo że ich zapraszam to oni ze mnie żartują. (to taki przykład). I w moim problemie nie do końca chodzi o samą meteorytykę żartu. W zasadzie nie zdarzają się żarty na punkcie tego czego naprawdę mam kompleks. Czasami te żarty są też kompletnie abstrakcyjne, ale mnie rusza sam gest pozwolenia sobie na żart. To tak jakby ktoś mnie uderzył delikatnie w rękę, co prawda samo uderzenie mnie w ogóle nie boli, ale fakt że ktoś sobie pozwolił na uderzenie jest dla mnie upokarzający. I te wszystkie sytuacje żartów, dogryzienia, czy po prostu nieuprzejmości w moją stronę biorę bardzo do siebie i mam w sobie duże poczucie krzywdy. I w ten sposób mam odczucie że np. mój przyjaciel, kumpel czy ktoś mnie krzywdzi, a zarazem ja się z nim przyjaźnie, daje z siebie coś więc czuję się jak frajer który daje się wykorzystywać. W efekcie boję się na przykład zaprosić do siebie bo jeśli zażartuje czy okaże brak szacunek u mnie to będzie takie frajerskie wykorzystywanie mnie.
Wiesz co ja nie jestem specjalistką ale mnie to jakoś natręty przypomina. Bo tak na tym co sobie kto pomyśli ci nie zależy ale chodzi niby o sam szacunek. Ale w sumie to dotyczy też jak mówisz jakiś abstrakcyjnych żartów czy sytuacji. Dla mnie to natręty i nadinterpretacja sytuacji a nie faktyczny problem z poczuciem szacunku. Więc to trochę takie sprzeczne co piszesz. nie masz czasem nerwicy natręctw?
Re: Lęk przed byciem nieszanowanym i traktowanym jak popychadło.
: 29 stycznia 2019, o 23:27
autor: kołcz
Raczej mam nerwicę lękową. Nie wiem czy diagnoza tak naprawdę coś zmienia.
Z jednej strony interpretuje te sytuacje z żartami że szybko skracam dystans, sprawiam wrażenie wyluzowanego czy po prostu mnie ludzie lubią, ale z drugiej strony pojawia się lęk że może żarty wynikają z tego że ludzie traktują mnie jak chłopca do bicia, nie szanują itd. Z tego lęku biorą się potem natrętne myśli. Dodam że żarty przeżywam i się zdarzają najczęściej wśród dobrych znajomych.
Re: Lęk przed byciem nieszanowanym i traktowanym jak popychadło.
: 31 stycznia 2019, o 08:51
autor: Lus
A może zmień znajomych? Może żarty z Twojego samochodu to wcale nie taka błahostka, szczególnie jak wszyscy się nabijają, mi chyba też by nie pasowało.