Co to ma być? To norma?
: 2 stycznia 2019, o 02:29
Hej! Pisze, bo sobie zwyczajnie nie radze.
Nerwice natrectw mam odkad pamietam. Od trzech lat biore setaloft, probowalam roznych terapii, od roku raz w tygodniu spotykam sie z psychoterapeutka.
Natrety sa roznej tresci- glownie chodzi o to ze czuje sie najgorsza gdziekolwiek jestem etc. Oprocz tego jak probowalam odstawic leki to ogarnialy mnie stany depresyjne.
Od paru miesiecy mam wrazenie ze czuje sie lepiej. Sa wzloty i upadki ale generalnie czuje sie twardsza i stabilniejsza emocjonalnie. No wlasnie.
I z takim oto nastawieniem przyjechalam z mezem do mojego domu rodzinnego na swieta. Mieszkamy za granica, widzimy sie dosc rzadko wiec wszystko super powinno byc.
Zaczely mnie meczyc mysli nieczyste, przeplatane z tymi odnosnie najgorszosci. Przed Wigilia czulam sie okej na okolo 80%. Nerwica jakby byla obok mnie, nigdy nie czuje sie na 100%. Zostalam pokuszona by porozmawiac z siostra odnosnie tego czy jestem taka zla czy nie. Urwalam szybko rozmowe ale od tamtego momentu bylo coraz gorzej.
Moje pytani brzmi: wiem ze to sa natrectwa, dlaczego czuje sie jakby mi cala rodzine wymordowano podczas gdy powinnam czuc sie cudnie? Co to ma byc? Pisalam do mojej psycholog. Napisala mi ze to sa natrectwa. Uspokoilam sie na 1 wieczor a rano znow napiecie i mysl i wyrzuty sumienia i rozmyslanie jak moglam pomyslec o tym kims majac meza etc. I mam wiadomosc od psycholog ktora mowi zeby to olewac a ja jak jakis ulomny czlowiek po prostu noe potrafie; ) mysle sobie: ona nie wie o tej ostatniej mysli byc moze ona byla moja... pomozcie mi prosze! Bylam dzis w kosciele i kompletnie nic nie mam do martwienia sie a czulam sie okropnie, l jak zabojca... to norma w wychodzeniu z nerwicy?
Nerwice natrectw mam odkad pamietam. Od trzech lat biore setaloft, probowalam roznych terapii, od roku raz w tygodniu spotykam sie z psychoterapeutka.
Natrety sa roznej tresci- glownie chodzi o to ze czuje sie najgorsza gdziekolwiek jestem etc. Oprocz tego jak probowalam odstawic leki to ogarnialy mnie stany depresyjne.
Od paru miesiecy mam wrazenie ze czuje sie lepiej. Sa wzloty i upadki ale generalnie czuje sie twardsza i stabilniejsza emocjonalnie. No wlasnie.
I z takim oto nastawieniem przyjechalam z mezem do mojego domu rodzinnego na swieta. Mieszkamy za granica, widzimy sie dosc rzadko wiec wszystko super powinno byc.
Zaczely mnie meczyc mysli nieczyste, przeplatane z tymi odnosnie najgorszosci. Przed Wigilia czulam sie okej na okolo 80%. Nerwica jakby byla obok mnie, nigdy nie czuje sie na 100%. Zostalam pokuszona by porozmawiac z siostra odnosnie tego czy jestem taka zla czy nie. Urwalam szybko rozmowe ale od tamtego momentu bylo coraz gorzej.
Moje pytani brzmi: wiem ze to sa natrectwa, dlaczego czuje sie jakby mi cala rodzine wymordowano podczas gdy powinnam czuc sie cudnie? Co to ma byc? Pisalam do mojej psycholog. Napisala mi ze to sa natrectwa. Uspokoilam sie na 1 wieczor a rano znow napiecie i mysl i wyrzuty sumienia i rozmyslanie jak moglam pomyslec o tym kims majac meza etc. I mam wiadomosc od psycholog ktora mowi zeby to olewac a ja jak jakis ulomny czlowiek po prostu noe potrafie; ) mysle sobie: ona nie wie o tej ostatniej mysli byc moze ona byla moja... pomozcie mi prosze! Bylam dzis w kosciele i kompletnie nic nie mam do martwienia sie a czulam sie okropnie, l jak zabojca... to norma w wychodzeniu z nerwicy?