Dodam od Siebie, że gdy u Mnie pojawił się lęk wolnopłynący to za bardzo też nie rozumiałem o co chodzi, ale przypomniałem Sobie że jak wlatywałem w zaburzenie to miałem myśli natrętne od których to się zaczęło i pojawiła mi się myśl w głowie: Palnąć Sobie w łeb i ta myśl na chwilę Mnie wyrwała z zaburzenia, było to dosłownie na ułamek sekundy, a później zaczęło Mnie przygniatać i po tej myśli zaczął wjeżdżać nerwicowy stan depresyjny, a po kilku dniach kompletnie wyłączyło mi emocje i pozostał silny napięciowy ból głowy. Wtedy jeszcze w ogóle nie wiedziałem co to jest w ogóle lęk, bo do tego momentu w życiu jakoś nigdy nie zwracałem uwagi na strach i lęk, wszystko Mi się w życiu udawało, studia (napisałem inżynierke w 7h a magisterkę w 4 dni

), fajna praca, cudowna Żona, jak byłem zestresowany to miałem totalnie wyjebane i stres raz dwa opadał. I dopadło Mnie coś takiego co było dla Mnie ogromnym zdziwieniem i w tym momencie totalnie nie byłem w stanie zbudować w Sobie wiary w cokolwiek, i zacząłem uporczywie, dzień po dniu wpisywać w zeszycie, że Wiem że to wszystko od nerwicy, wiem że to lęk, że poznałem tą emocje, że wiem jak działa i że jestem bezpieczny, nic mi nie grozi, i odkryłem że tak naprawdę mimo tego że nie czułem nic to myśl o palnięciu Sobie w łeb bardzo Mnie wystraszyła, mimo że strach poczułem przez chwilkę dosłownie, wzięło się też to z tego że Życie to dla Mnie ogromna wartość i zawsze jak ktoś mówił że najlepiej ze Sobą skończyć bo miał ciężko w życiu czy coś, to nie rozumiałem jak może taka myśl w ogóle do głowy przyjść, przecież Życie to taki Dar, no i franca czepiła się tego daru. Szczęśliwie te myśli już opanowałem, bo jednak miałem zbudowaną wartość Życia w Sobie, tylko musiałem przebić mur nerwicy i teraz jeszcze trochę lęku jest, ale już o wiele słabszy i często już odpuszcza, pojawia się tylko czasami na chwilę, no ale to utwierdza Mnie że idę dobrą ścieżką

no i wróciły emocje i odczuwanie przyjemności
Także faktycznie może jakąś przyczynę masz, a nawet jeżeli wiesz już co to musisz logiką uspokoić ten zaburzony stan w Sobie, musisz pozowlić Sobie na ten ciągły stan zagrożenia i musisz rozmawiać z Sobą żeby stan emocjonalny faktycznie przestał widzieć tego słonia, tylko zobaczył że za maską lęku nie ma nic, a jest spokój

W tym trybie jesteś non stop napięty i organizm doszukuje się non stop zagrożenia, bo ciągle przkierowujesz uwagę do wewnątrz, na objawy, lęk się odzywa to nadajesz mu wartość i dlatego ciągle się utrzymuje. Ja przy lęku wolnopłynącym tak długo potrafiłem go ignorować i pisać że jest wszystko OK, że potrafił Mi się np wyłączyć na sam koniec dnia i jak zdarzało się to pierwsze razy to totalna dezorientacja, bo organizm czuł przed chwilą lęk, a tu nagle spokój, i taki szok, no ale przychodził ranek i lęk już był

no ale ciągła praca nad tym i skutki przychodzą, co też trzeba w Sobie bardzo mocno docenić, bo te malutkie kroczki pokazują że to tylko zaburzenie
