Zaburzenie lękowe związane ze studiami
: 10 grudnia 2018, o 10:04
Witam ! Mam na imię Adam, wasze forum śledzę od dłuższego czasu. I chciałbym zwierzyć się wam z mojego problemu dotyczącego nerwicy i poradzić się was na ten temat.
Zacznę od tego, że jestem 19 letnim studentem. Mój problem z lękami zaczął się około w wieku 17 lat i jakoś zawsze dawałem sobie z nimi radę. Zacząłem dużo o tym czytać i doszedłem do wniosku, że wpływa na to pornografia i mastrubacja, z którą mam problem od około 9-10 roku życia. Od tamtej pory zacząłem z nią walczyć. Mocno męczyło mnie natręctwo HOCD, wmawiałem sobie, że jestem homo, ale udało się to pokonać techniką lustra. Podobnie wmawiałem sobie, że mam powołanie kapłańskie, gdyż jestem bardzo wierzącą osobą. Ale gdy udało się pokonać tamte dwa przyszło trzecie natręctwo i nim chciałbym się z wami podzielić.
Był to koniec matur, chodziłem do klasy humanistycznej i zdawałem standardowy pakiet humanisty historia-wos-ang. Maturę napisałem bardzo dobrze, co otworzyło mi furtki do większości uczelni w naszym kraju. Moim ulubionym przedmiotem była historia, za nią zaś wos. Uczyć się tych przedmiotów lubiłem bardzo, a historią wręcz pasjonowałem, a jeśli chodzi o wos, to sporo czytałem o polityce i lubiłem tego typu dyskusje. Ogl ucząc się tego byłem spełniony. I przyszedł wybór kierunku studiów. Zawsze w jakiś sposób zakładałem dwie opcje albo PRAWO albo HISTORIA. Za prawem przemawiało to, że jestem bardzo komunikatywny, mam bardzo dobrą pamięć, lubię wypowiadać się publicznie nie stanowi to dla mnie problemu, umiem szybko wiązać fakty, daje to ciekawe predyspozycje zawodowe, a maturę z wosu napisałem dobrze. I wtedy natręctwo się pojawiło. Kiedy mój tata, który jako policjant zawodowo zajmuje się prawem zaprosił mnie do spojrzenia na jego sprawę, która jest związana z prawem i którą się zajmuje. Zacząłem ją czytać i nic zupełnie nie rozumiałem, a ponadto od razu przeraziło mnie to, że praca w zawodach prawniczych to ciągłe siedzenie w papierach. Wtedy automatycznie pojawił się strach, że robię coś na siłę, że będę się męczył, że zawiodę rodziców, że nic nie osiągnę itd. Nie wiedziałem jaki kierunek studiów wybrać ale ostatecznie postanowiłem zaryzykować PRAWO. Wakacje całe miałem wyjęte z życia nie było dnia w, którym bym się nie zastanawiał jak to będzie, jak będą wyglądać studia, czy się odnajdę. Pracowałem fizycznie na budowie całe wakacje, co mi trochę pomogło bo wiem, że tak nie chce, że to nie moje powołanie pracować w ten sposób, bo zmarnowałbym swoje zdolności. Ze strachu i lęku czytałem w przerwach w pracy ustawy, z których bez znajomości języka prawnego nic nie rozumiałem, co tylko potęgowało mój strach. Przyszedł 1 pazdziernika, poznałem naprawdę w porządku ludzi ale mój strach nie zmalał. Rozpoczeła się właściwa nauka, historia ustrojów, wstęp do prawoznastwa itd. Żeby uciszyć lęk oczywiście uczyłem się bardzo dużo i nadal to robię i powiem wam, że mam same pozytywne oceny, a prawo rozumiem. Już teraz z samego osłuchania i dyskusji jestem w stanie stwierdzić w jakim kodeksie mogę coś znalezc i przeczytać proste akty normatywne ze zrozumieniem. Teraz akta sprawy taty są już do zrozumienia i nie mam z tym problemu z samego osłuchania, mimo iż na 1 roku jest tylko 1 przedmiot dający podstawy prawa. Oceny mam same pozytywne i praktycznie wszystkie piątki. Ale wiecie co ? Moje natręctwo nie maleje. Cały czas wkręcam sobie, że to nie dla mnie, że nie odnajdę się w pracy w papierach, że się zanudzę, że to nie moja droga itd. Ale to tak bez sensu, skoro czytając wstęp do prawoznastwa naprawdę mnie to ciekawi to zaraz głos w mojej głowie mówi mi to nie dla Ciebie, rzuć studia, będziesz całe życie tak nieszczęśliwy. Ale moje serce mówi mi, że rzucenie ich też by mnie unieszczęśliwiło. Te studia obiektywnie podobają mi się bo bardzo otwierają oczy na wiele spraw i w dodatku słownictwo się ubogaca. Wiem też, że po nich mógłbym zrealizować swoje marzenie z dzieciństwa czyli nauczyciel historii i wosu w szkole. Przecież skończenie prawa nic mi nie zamyka, to czemu cały czas jestem nieszczęśliwy? Są takie dni, że natręctwo mija i mogę całą noc gadać o prawie,co miało swoje miejsce, kiedy przypadkiem trafiłem na adwokata, który po nocy rozmowy ze mną zaproponował mi już praktyki widząc, że się nadaję. Są takie dni, że jestem bardzo szczęsliwy, że już chcę być adwokatem itd ale zdecydowanie więcej jest tych przeciwnych, kiedy zwyczajnie się przejmuje i rozmyślam to. Patrzę na rówieśników, którzy w większości tylko imprezują a ja albo się uczę, albo ćwiczę bo moją pasją jest Street Workout i tylko to daje mi odstresowanie. Po za tym wiem, że jeśli bym się spiął to od 2 roku mógłbym zacząć 2 kierunek pt HISTORIA i pociągnąć dwa bo wiem, że się tak da, ale też nie wiem czy to dobry pomysł, czy robię to z pasji czy żeby mieć alternatywę dla nerwicowych myśli trochę tak i trochę tak. Najgorsze jest to, że ja nie wiem czy to prawo i te myśli to natręctwo, czy ja serio robię to na siłę ale nie ma lepszej opcji. Skoro to rozumiem i mnie to interesuję to nie wiem skąd to wszystko się bierze...
Jak sądzicie to nerwica lękowa?
Co mi radzicie przeczekać to ?
Jak do tego podejść żeby nie zgłupieć, do studiowania, do życia, do przyszłości.
Rodzice mi radzą po prostu olewać to bo pracowałem na budowie i to jest alternatywa a jak skończę studia mogę być kim chce i nic mi to nie zamyka a wiedza prawnicza zawsze mi się przyda. Wiem, że mają rację ale ja po prostu przez to wszystko zanerwicowany nie umiem się cieszyć tym co tu i teraz. Jak sądzicie co tutaj zrobić.
Studiów rzucać nie chcę, jest mi na nich dobrze ale nie do końca... To nerwica czy nie ?
Zacznę od tego, że jestem 19 letnim studentem. Mój problem z lękami zaczął się około w wieku 17 lat i jakoś zawsze dawałem sobie z nimi radę. Zacząłem dużo o tym czytać i doszedłem do wniosku, że wpływa na to pornografia i mastrubacja, z którą mam problem od około 9-10 roku życia. Od tamtej pory zacząłem z nią walczyć. Mocno męczyło mnie natręctwo HOCD, wmawiałem sobie, że jestem homo, ale udało się to pokonać techniką lustra. Podobnie wmawiałem sobie, że mam powołanie kapłańskie, gdyż jestem bardzo wierzącą osobą. Ale gdy udało się pokonać tamte dwa przyszło trzecie natręctwo i nim chciałbym się z wami podzielić.
Był to koniec matur, chodziłem do klasy humanistycznej i zdawałem standardowy pakiet humanisty historia-wos-ang. Maturę napisałem bardzo dobrze, co otworzyło mi furtki do większości uczelni w naszym kraju. Moim ulubionym przedmiotem była historia, za nią zaś wos. Uczyć się tych przedmiotów lubiłem bardzo, a historią wręcz pasjonowałem, a jeśli chodzi o wos, to sporo czytałem o polityce i lubiłem tego typu dyskusje. Ogl ucząc się tego byłem spełniony. I przyszedł wybór kierunku studiów. Zawsze w jakiś sposób zakładałem dwie opcje albo PRAWO albo HISTORIA. Za prawem przemawiało to, że jestem bardzo komunikatywny, mam bardzo dobrą pamięć, lubię wypowiadać się publicznie nie stanowi to dla mnie problemu, umiem szybko wiązać fakty, daje to ciekawe predyspozycje zawodowe, a maturę z wosu napisałem dobrze. I wtedy natręctwo się pojawiło. Kiedy mój tata, który jako policjant zawodowo zajmuje się prawem zaprosił mnie do spojrzenia na jego sprawę, która jest związana z prawem i którą się zajmuje. Zacząłem ją czytać i nic zupełnie nie rozumiałem, a ponadto od razu przeraziło mnie to, że praca w zawodach prawniczych to ciągłe siedzenie w papierach. Wtedy automatycznie pojawił się strach, że robię coś na siłę, że będę się męczył, że zawiodę rodziców, że nic nie osiągnę itd. Nie wiedziałem jaki kierunek studiów wybrać ale ostatecznie postanowiłem zaryzykować PRAWO. Wakacje całe miałem wyjęte z życia nie było dnia w, którym bym się nie zastanawiał jak to będzie, jak będą wyglądać studia, czy się odnajdę. Pracowałem fizycznie na budowie całe wakacje, co mi trochę pomogło bo wiem, że tak nie chce, że to nie moje powołanie pracować w ten sposób, bo zmarnowałbym swoje zdolności. Ze strachu i lęku czytałem w przerwach w pracy ustawy, z których bez znajomości języka prawnego nic nie rozumiałem, co tylko potęgowało mój strach. Przyszedł 1 pazdziernika, poznałem naprawdę w porządku ludzi ale mój strach nie zmalał. Rozpoczeła się właściwa nauka, historia ustrojów, wstęp do prawoznastwa itd. Żeby uciszyć lęk oczywiście uczyłem się bardzo dużo i nadal to robię i powiem wam, że mam same pozytywne oceny, a prawo rozumiem. Już teraz z samego osłuchania i dyskusji jestem w stanie stwierdzić w jakim kodeksie mogę coś znalezc i przeczytać proste akty normatywne ze zrozumieniem. Teraz akta sprawy taty są już do zrozumienia i nie mam z tym problemu z samego osłuchania, mimo iż na 1 roku jest tylko 1 przedmiot dający podstawy prawa. Oceny mam same pozytywne i praktycznie wszystkie piątki. Ale wiecie co ? Moje natręctwo nie maleje. Cały czas wkręcam sobie, że to nie dla mnie, że nie odnajdę się w pracy w papierach, że się zanudzę, że to nie moja droga itd. Ale to tak bez sensu, skoro czytając wstęp do prawoznastwa naprawdę mnie to ciekawi to zaraz głos w mojej głowie mówi mi to nie dla Ciebie, rzuć studia, będziesz całe życie tak nieszczęśliwy. Ale moje serce mówi mi, że rzucenie ich też by mnie unieszczęśliwiło. Te studia obiektywnie podobają mi się bo bardzo otwierają oczy na wiele spraw i w dodatku słownictwo się ubogaca. Wiem też, że po nich mógłbym zrealizować swoje marzenie z dzieciństwa czyli nauczyciel historii i wosu w szkole. Przecież skończenie prawa nic mi nie zamyka, to czemu cały czas jestem nieszczęśliwy? Są takie dni, że natręctwo mija i mogę całą noc gadać o prawie,co miało swoje miejsce, kiedy przypadkiem trafiłem na adwokata, który po nocy rozmowy ze mną zaproponował mi już praktyki widząc, że się nadaję. Są takie dni, że jestem bardzo szczęsliwy, że już chcę być adwokatem itd ale zdecydowanie więcej jest tych przeciwnych, kiedy zwyczajnie się przejmuje i rozmyślam to. Patrzę na rówieśników, którzy w większości tylko imprezują a ja albo się uczę, albo ćwiczę bo moją pasją jest Street Workout i tylko to daje mi odstresowanie. Po za tym wiem, że jeśli bym się spiął to od 2 roku mógłbym zacząć 2 kierunek pt HISTORIA i pociągnąć dwa bo wiem, że się tak da, ale też nie wiem czy to dobry pomysł, czy robię to z pasji czy żeby mieć alternatywę dla nerwicowych myśli trochę tak i trochę tak. Najgorsze jest to, że ja nie wiem czy to prawo i te myśli to natręctwo, czy ja serio robię to na siłę ale nie ma lepszej opcji. Skoro to rozumiem i mnie to interesuję to nie wiem skąd to wszystko się bierze...
Jak sądzicie to nerwica lękowa?
Co mi radzicie przeczekać to ?
Jak do tego podejść żeby nie zgłupieć, do studiowania, do życia, do przyszłości.
Rodzice mi radzą po prostu olewać to bo pracowałem na budowie i to jest alternatywa a jak skończę studia mogę być kim chce i nic mi to nie zamyka a wiedza prawnicza zawsze mi się przyda. Wiem, że mają rację ale ja po prostu przez to wszystko zanerwicowany nie umiem się cieszyć tym co tu i teraz. Jak sądzicie co tutaj zrobić.
Studiów rzucać nie chcę, jest mi na nich dobrze ale nie do końca... To nerwica czy nie ?