moja przyjaciółka cd.
: 7 listopada 2018, o 15:29
Tuż po naszym pierwszym spotkaniu z przyjaciółką stałam się płaczliwa, bałam się wychodzić z domu a jakakolwiek aktywność na podwórku była dla mnie ciągle podszyta strachem. Przede wszystkim nie rozumiałam co mi jest. Więc przy każdym kolejnym ataku lęku krzyczałam, płakałam i mówiłam, że bardzo boli mnie głowa. Teraz już wiem, że to było uczucie przebywania w szklanej, pustej, pozbawionej powietrza kuli. Nie wiem jak to fachowo się nazywa, ale tak właśnie się czułam. Kiedy to się zaczęło to nadmiar złego moja mama wyjechała na ponad rok do Stanów. Więc moje poczucie bezpieczeństwa legło w gruzach. Teraz miałam lęk przed wychodzeniem z domu i paniczny strach przed każdą nawet najmniejszą podróżą. Pamiętam te wszystkie próby wyjazdu gdziekolwiek i to co się wtedy działo. Płacz, krzyk i prośby żebym mogła zostać w domu. To były lata 80-te wtedy nikt nie biegał z dzieckiem do psychologa kiedy miało lęki prawie codziennie, bało się praktycznie każdego dnia i płakało po nocach. Wtedy to co powiedzieli rodzice było święte i trzeba było robić wszystko to co oni ustalili.