Strona 1 z 1
Wpuszczamy lęk, przeżywamy atak i...?
: 6 listopada 2018, o 17:13
autor: leppi
Od jakiegoś czasu zaczęłam pracować nad moją nerwicą lękową używając rad i materiałów z forum i youtube'a. Na początku zaczęłam od nie walczenia z lękiem, jak przychodził atak to mu dawałam przyjść, przeżywałam go, czekałam spokojnie aż minie. I tak robię nadal, ataki są coraz rzadsze.
Natomiast ciekawi mnie jedno - większość osób pisze, że jak przetrwały atak i zobaczyły, że się nic nie stało to przestały się bać kolejnych. To się ciągle powtarza - ktoś tam bał się tramwaju, przejechał całą trasę i teraz się nie boi, inny bał się tłumu, poszedł w tłum, przeżył atak i mu przeszło. A u mnie jakoś to nie działa.
Pomimo iż spokojnie przeżywam ataki i nie boję się, że mnie zabiją, to nadal ciągle mam lęk przed złym samopoczuciem. Zastanawiam się czy to wciąż problem z akceptacją?
Re: Wpuszczamy lęk, przeżywamy atak i...?
: 6 listopada 2018, o 18:09
autor: wsnap
Nie jestem specjalistą, ale to wygląda na brak akceptacji. Pamiętaj, że każdy jest inny. Na jednych ta metoda podziała, na drugich nie.
Pytanie, czy lęk przed złym samopoczuciem jest równoznaczny z lękiem przed atakami paniki. O jakim dokładnie aspekcie złego samopoczucia myslisz?
Re: Wpuszczamy lęk, przeżywamy atak i...?
: 6 listopada 2018, o 18:40
autor: sennajawie
Stop.
Zatrzymaj się.
Nie uważasz chyba, że proces odburzania to hop siup i już się nie boję? W żadnym wypadku!!
Ja Ci powiem tak - jesteś na bardzo dobrej drodze! Nie oczekuj od siebie więcej na ten moment! Nie oczekuj kokosow bo zmieniłaś nastawienie do ataków. A tak bardziej realistycznie może napiszę Ci w skrócie jak to wyglądało u mnie. Odburzanie to PROCES. On TRWA. Zanim dojdzie do Ciebie i Twojej podświadomości że już się nie boisz ataków - minie w cholere czasu! Tak samo jak miało dużo czasu gdy kształtowały się u Ciebie procesy lękowe. Jak można się nie bać zawału serca - to oczywiste każdy się boi nawet zdrowy. Więc nic dziwnego że boisz się wpolswiadomie kolejnych ataków. Nic w tym nie ma złego. Najważniejsze to zmienić nastawienie i pracować.
Ja osobiście kiedyś ataki przeżywałam całą sobą. Podkrecalam myśli i odczucia panicznie. Bije mi za szybko serce? Napewno zaraz stanie! Czuję że zwariuje? To tylko kwestia czasu. Nie ma dla mnie ratunku. Nikt mi nigdy nie pomoże. Nie widzę przyszłości. Co zrobiłam że muszę teraz tak cierpieć. To Naorwjo kara za poprzednie życie. Itp itd itesre
Później pojawił się moment. Gdzie miałam dość. Stwierdziłam. No bez jaj. Aż taka zła chyba nie jestem żeby tak cierpieć. Nie zasługuje na to. Nie będę się na to godzić!! Przychodziły ataki paniki - mówiłam sobie tak. O witaj nerwico to znowu Ty. Już wiem co będzie się działo. Zaraz zapewne będziesz mi próbowała udowodnić że moje serce nie bije, że zwariuje itp. Ale ja się nie boję że to sie stanie. Wiem że tylko Ty to powodujesz i każdy objaw który czuje - jest w mojej głowie. Z moim ciałem jest wszystko w porządku. Nic mi nie zagraża. Takimi myślami zagluszalam ataki.
Objawy stopniowo ustawy i stawały się coraz lżejsze. Oczywiście że się bałam. Ale wierzyłam że wszystkich sił że nic mi nie będzie. I nie było. Jeden drugi trzeci dziesiąty atak a ja nadal żyje. Czy was to nie zastanawia? Skoro nadal żyjecie i nic wam nie jest dlaczego nie powiecie nerwicy STOP!! nie będę żyć jak mi karzesz! Nie będę MYŚLEĆ jak mi karzesz. To najlepszy dowód na to że nerwica robi was zwyczajnie w bambuko.
DIALOG WEWNĘTRZNY - to jest droga to wyjścia z ataków. Później potrafiłam siedzieć i nie mrugnąć przeżywają atak paniki, przecież to tylko okresowe i minie. Później dochodziło do etapu gdzie czułam że atak się "zbliża" że zaczynam dziwnie widzieć że serce zaczyna się zacinać. Ale bagatelizowalam to mówiąc sobie aha jasne, akurat teraz przyszlas jak ja mam 100% innych rzeczy do zrobienia. Nie mam czasu na atak paniki. Idź sobie przyjdź kiedy indziej. I zatrzymywałam zaczynający się atak w połowie. Później zatrzymywałam atak na początku. Teraz mój mózg nie produkuje czegoś takiego jak "atak" bo wie że nie ma szans.

Nie mam atakow paniki i nie wyobrażam sobie mieć. Bo rozbroilam ataki wewnętrznie. Nawet gdy nachodzi mnie lek i jest bardzo. Silny np gdy oglądam Horror czy wracam sama wieczorem do domu. Nigdy nie dochodzi do przeladowania go. Mogę umierać ze strachu np. W parku rozrywki. Ale nigdy ten lęk się nie aleje jak w ataku paniki!!
Tak więc wracając. Daj sobie czas. Nie oczekuj od siebie za duzo. Jestes świadoma że ataki są "fikcja" - świadomość to pierwszy krok do zmiany. Wprowadzaj to powoli i dokładnie. Nie oczekuj zbawienia w ciągu tygodnia. Nerwica próbuje Ci coś przekazać i dopóki tego nie zrozumiesz będzie trwać. Albo nawracać. Zacznij się wsłuchać w siebie spójrz w przeszłość, zauważ schematy rządzące Twoim życiem.. Niestety nerwica lękowa to nie jest proste schorzenie że coś się zepsuje i trzeba sklelić.
Jak masz ochotę pogadać na ten temat zapraszam. Na pw
Re: Wpuszczamy lęk, przeżywamy atak i...?
: 6 listopada 2018, o 19:46
autor: leppi
"Pytanie, czy lęk przed złym samopoczuciem jest równoznaczny z lękiem przed atakami paniki. O jakim dokładnie aspekcie złego samopoczucia myslisz?"
Myślę o tym, że będę się źle czuć. Nie, że będzie atak, ale złe samopoczucie, które będzie mnie męczyć, głupie myśli typu nie dam rady zjeść obiadu itp. I w ogóle mam wrażenie, że mnie nie bardzo uspokaja myśl, że to wszystko się dzieje w głowie i nie ma zagrożenia, bo mam wrażenie, że to tylko zrzuca na mnie większą odpowiedzialność niż gdyby to było coś zewnętrznego.
Re: Wpuszczamy lęk, przeżywamy atak i...?
: 6 listopada 2018, o 20:27
autor: Karusia1976
leppi pisze: ↑6 listopada 2018, o 19:46
"Pytanie, czy lęk przed złym samopoczuciem jest równoznaczny z lękiem przed atakami paniki. O jakim dokładnie aspekcie złego samopoczucia myslisz?"
Myślę o tym, że będę się źle czuć. Nie, że będzie atak, ale złe samopoczucie, które będzie mnie męczyć, głupie myśli typu nie dam rady zjeść obiadu itp. I w ogóle mam wrażenie, że mnie nie bardzo uspokaja myśl, że to wszystko się dzieje w głowie i nie ma zagrożenia, bo mam wrażenie, że to tylko zrzuca na mnie większą odpowiedzialność niż gdyby to było coś zewnętrznego.
No wlasnie mam to samo. Nie mam atakow paniki to potrafie opanowac, potrafie nie myslec godzinami o nerwicy, staram sie stosowac wszystko co przesluchalam i przeczytalam, nie martwie sie o zawal, udar, raka czy schizofrenie. Najwieksza moja bolaczka to strach przed zlym samopoczuciem.
Nie szukam schodzen na onternecie, nie chodze po lekarzach, nie siedze w domu wrecz odwrotnie. I jak juz jest super to pojawia sie strach (nie lek) przed zlym samopoczuciem: ze nie dospie, ze mnie muli, ze serce szybko bije, ze mam nogi jak z waty. Ciagle zyje.
Re: Wpuszczamy lęk, przeżywamy atak i...?
: 6 listopada 2018, o 21:13
autor: sennajawie
leppi pisze: ↑6 listopada 2018, o 19:46
"Pytanie, czy lęk przed złym samopoczuciem jest równoznaczny z lękiem przed atakami paniki. O jakim dokładnie aspekcie złego samopoczucia myslisz?"
Myślę o tym, że będę się źle czuć. Nie, że będzie atak, ale złe samopoczucie, które będzie mnie męczyć, głupie myśli typu nie dam rady zjeść obiadu itp. I w ogóle mam wrażenie, że mnie nie bardzo uspokaja myśl, że to wszystko się dzieje w głowie i nie ma zagrożenia, bo mam wrażenie, że to tylko zrzuca na mnie większą odpowiedzialność niż gdyby to było coś zewnętrznego.
A to nie lepiej? Będziesz mogła z tym spokojnie walczyć. Skoro Ty ponosisz za to odpowiedzialność to Ty o tym decydujesz. Gdyby to była jakaś siła z kosmosu to raczej by było ciężej Ci ją okiełznać i nadzieje by były znikome. Ale ROZUMIEM cię. Też nienawidziłam jak ludzie mi mówili że to ja sama. Gdy poszłam do pierwszego psychologa i powiedział mi "to pani sama powoduje swoje objawy" myślałam że za**ebie mu głową w krzesło. Nie do pojęcia było to dla mnie biorąc pod uwagę jakie piekło przechodziłam. Ale niestety tak jest. Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej
Re: Wpuszczamy lęk, przeżywamy atak i...?
: 6 listopada 2018, o 21:34
autor: Agata123
sennajawie pisze: ↑6 listopada 2018, o 21:13
leppi pisze: ↑6 listopada 2018, o 19:46
"Pytanie, czy lęk przed złym samopoczuciem jest równoznaczny z lękiem przed atakami paniki. O jakim dokładnie aspekcie złego samopoczucia myslisz?"
Myślę o tym, że będę się źle czuć. Nie, że będzie atak, ale złe samopoczucie, które będzie mnie męczyć, głupie myśli typu nie dam rady zjeść obiadu itp. I w ogóle mam wrażenie, że mnie nie bardzo uspokaja myśl, że to wszystko się dzieje w głowie i nie ma zagrożenia, bo mam wrażenie, że to tylko zrzuca na mnie większą odpowiedzialność niż gdyby to było coś zewnętrznego.
A to nie lepiej? Będziesz mogła z tym spokojnie walczyć. Skoro Ty ponosisz za to odpowiedzialność to Ty o tym decydujesz. Gdyby to była jakaś siła z kosmosu to raczej by było ciężej Ci ją okiełznać i nadzieje by były znikome. Ale ROZUMIEM cię. Też nienawidziłam jak ludzie mi mówili że to ja sama. Gdy poszłam do pierwszego psychologa i powiedział mi "to pani sama powoduje swoje objawy" myślałam że za**ebie mu głową w krzesło. Nie do pojęcia było to dla mnie biorąc pod uwagę jakie piekło przechodziłam. Ale niestety tak jest. Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej
hahahahah przepraszam krzeslo mnie rozsmieszylo...
masakra...ja prawie po roku jeszcze niedawno dalej uparcie tez stwiedzilam ze cytuje: ' nie wiem skad ta depresja i zaburzenia lekowe u mnie....'
nie ma to ja byc upartym....szkoda ze troche w zlym kierunku...trzeba by bylo stac sie upartym w odburzaniu a nie marudzeniu...

Re: Wpuszczamy lęk, przeżywamy atak i...?
: 6 listopada 2018, o 21:54
autor: sennajawie
Agata123 pisze: ↑6 listopada 2018, o 21:34
sennajawie pisze: ↑6 listopada 2018, o 21:13
leppi pisze: ↑6 listopada 2018, o 19:46
"Pytanie, czy lęk przed złym samopoczuciem jest równoznaczny z lękiem przed atakami paniki. O jakim dokładnie aspekcie złego samopoczucia myslisz?"
Myślę o tym, że będę się źle czuć. Nie, że będzie atak, ale złe samopoczucie, które będzie mnie męczyć, głupie myśli typu nie dam rady zjeść obiadu itp. I w ogóle mam wrażenie, że mnie nie bardzo uspokaja myśl, że to wszystko się dzieje w głowie i nie ma zagrożenia, bo mam wrażenie, że to tylko zrzuca na mnie większą odpowiedzialność niż gdyby to było coś zewnętrznego.
A to nie lepiej? Będziesz mogła z tym spokojnie walczyć. Skoro Ty ponosisz za to odpowiedzialność to Ty o tym decydujesz. Gdyby to była jakaś siła z kosmosu to raczej by było ciężej Ci ją okiełznać i nadzieje by były znikome. Ale ROZUMIEM cię. Też nienawidziłam jak ludzie mi mówili że to ja sama. Gdy poszłam do pierwszego psychologa i powiedział mi "to pani sama powoduje swoje objawy" myślałam że za**ebie mu głową w krzesło. Nie do pojęcia było to dla mnie biorąc pod uwagę jakie piekło przechodziłam. Ale niestety tak jest. Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej
hahahahah przepraszam krzeslo mnie rozsmieszylo...
masakra...ja prawie po roku jeszcze niedawno dalej uparcie tez stwiedzilam ze cytuje: ' nie wiem skad ta depresja i zaburzenia lekowe u mnie....'
nie ma to ja byc upartym....szkoda ze troche w zlym kierunku...trzeba by bylo stac sie upartym w odburzaniu a nie marudzeniu...
Dokładnie to jest to

🤪
Ja parę lat uparcie się zarzekalam że ale jak to przecież ja nie mam żadnych problemów, żadnych stresów



zapomniałam tylko o paru traumatycznych przeżyciach, stresie w dzieciństwie, walce wewnętrznej przed samą sobą itp. Itd
Re: Wpuszczamy lęk, przeżywamy atak i...?
: 8 listopada 2018, o 17:07
autor: leppi
Ja mam problem ze świadomością, że to właściwie ja jestem odpowiedzialna za moje lęki. Wiem, że jak pisała sennajawie, to oznacza, że mam większy wpływ na nie, ale z drugiej strony niestety zrzuca cały ciężar właśnie na mnie. I jakoś mi z tym nieswojo, zwłaszcza w gorszym okresie mam wrażenie, że jakoś zawiodłam, że za mało się postarałam czy coś. Ciężko to wyjaśnić. Staram się oczywiście nie wkręcać w takie myślenie, ale nie zawsze jest łatwo z niego wyjść.
Re: Wpuszczamy lęk, przeżywamy atak i...?
: 9 listopada 2018, o 10:21
autor: sennajawie
leppi pisze: ↑8 listopada 2018, o 17:07
Ja mam problem ze świadomością, że to właściwie ja jestem odpowiedzialna za moje lęki. Wiem, że jak pisała sennajawie, to oznacza, że mam większy wpływ na nie, ale z drugiej strony niestety zrzuca cały ciężar właśnie na mnie. I jakoś mi z tym nieswojo, zwłaszcza w gorszym okresie mam wrażenie, że jakoś zawiodłam, że za mało się postarałam czy coś. Ciężko to wyjaśnić. Staram się oczywiście nie wkręcać w takie myślenie, ale nie zawsze jest łatwo z niego wyjść.
Spokojnie nie Ty pierwsza. Ciężko jest zaakceptować że własny organizm i mózg jest w stanie wytworzyć takie piekło dla samego siebie. Ja zawsze mówiłam że to schemat destrukcyjny. Jeśli nie jesteś w stanie się pogodzić z tą myślą - nie godz się z nią. Nie musisz na ten moment, wyklinaj nerwice i stań z nią do walki. Podświadomie będziesz wiedzieć że to Twoje myśli i to wystarczy. Ale nie zrzucaj na siebie jeszcze większej odpowiedzialności, zwłaszcza że to kolejna sztuczka nerwicy - każdy powód wybierze żeby powiedzieć Ci jaka beznadziejna jesteś i jak bardzo nie dasz rady. Z czasem gdy będziesz pracować nad sobą przyjdzie taki dzień że uświadomisz sobie ze to Ty odpowiadałaś za nerwice. Ale to już jest level expert


teraz nie wymagaj tego od siebie bo to nie ma sensu. Chcesz być zła, bądź zła na nerwice, masz prawo
Re: Wpuszczamy lęk, przeżywamy atak i...?
: 11 listopada 2018, o 10:48
autor: Solkan36
sennajawie pisze: ↑6 listopada 2018, o 18:40
Stop.
Zatrzymaj się.
Nie uważasz chyba, że proces odburzania to hop siup i już się nie boję? W żadnym wypadku!!
Ja Ci powiem tak - jesteś na bardzo dobrej drodze! Nie oczekuj od siebie więcej na ten moment! Nie oczekuj kokosow bo zmieniłaś nastawienie do ataków. A tak bardziej realistycznie może napiszę Ci w skrócie jak to wyglądało u mnie. Odburzanie to PROCES. On TRWA. Zanim dojdzie do Ciebie i Twojej podświadomości że już się nie boisz ataków - minie w cholere czasu! Tak samo jak miało dużo czasu gdy kształtowały się u Ciebie procesy lękowe. Jak można się nie bać zawału serca - to oczywiste każdy się boi nawet zdrowy. Więc nic dziwnego że boisz się wpolswiadomie kolejnych ataków. Nic w tym nie ma złego. Najważniejsze to zmienić nastawienie i pracować.
Ja osobiście kiedyś ataki przeżywałam całą sobą. Podkrecalam myśli i odczucia panicznie. Bije mi za szybko serce? Napewno zaraz stanie! Czuję że zwariuje? To tylko kwestia czasu. Nie ma dla mnie ratunku. Nikt mi nigdy nie pomoże. Nie widzę przyszłości. Co zrobiłam że muszę teraz tak cierpieć. To Naorwjo kara za poprzednie życie. Itp itd itesre
Później pojawił się moment. Gdzie miałam dość. Stwierdziłam. No bez jaj. Aż taka zła chyba nie jestem żeby tak cierpieć. Nie zasługuje na to. Nie będę się na to godzić!! Przychodziły ataki paniki - mówiłam sobie tak. O witaj nerwico to znowu Ty. Już wiem co będzie się działo. Zaraz zapewne będziesz mi próbowała udowodnić że moje serce nie bije, że zwariuje itp. Ale ja się nie boję że to sie stanie. Wiem że tylko Ty to powodujesz i każdy objaw który czuje - jest w mojej głowie. Z moim ciałem jest wszystko w porządku. Nic mi nie zagraża. Takimi myślami zagluszalam ataki.
Objawy stopniowo ustawy i stawały się coraz lżejsze. Oczywiście że się bałam. Ale wierzyłam że wszystkich sił że nic mi nie będzie. I nie było. Jeden drugi trzeci dziesiąty atak a ja nadal żyje. Czy was to nie zastanawia? Skoro nadal żyjecie i nic wam nie jest dlaczego nie powiecie nerwicy STOP!! nie będę żyć jak mi karzesz! Nie będę MYŚLEĆ jak mi karzesz. To najlepszy dowód na to że nerwica robi was zwyczajnie w bambuko.
DIALOG WEWNĘTRZNY - to jest droga to wyjścia z ataków. Później potrafiłam siedzieć i nie mrugnąć przeżywają atak paniki, przecież to tylko okresowe i minie. Później dochodziło do etapu gdzie czułam że atak się "zbliża" że zaczynam dziwnie widzieć że serce zaczyna się zacinać. Ale bagatelizowalam to mówiąc sobie aha jasne, akurat teraz przyszlas jak ja mam 100% innych rzeczy do zrobienia. Nie mam czasu na atak paniki. Idź sobie przyjdź kiedy indziej. I zatrzymywałam zaczynający się atak w połowie. Później zatrzymywałam atak na początku. Teraz mój mózg nie produkuje czegoś takiego jak "atak" bo wie że nie ma szans.

Nie mam atakow paniki i nie wyobrażam sobie mieć. Bo rozbroilam ataki wewnętrznie. Nawet gdy nachodzi mnie lek i jest bardzo. Silny np gdy oglądam Horror czy wracam sama wieczorem do domu. Nigdy nie dochodzi do przeladowania go. Mogę umierać ze strachu np. W parku rozrywki. Ale nigdy ten lęk się nie aleje jak w ataku paniki!!
Tak więc wracając. Daj sobie czas. Nie oczekuj od siebie za duzo. Jestes świadoma że ataki są "fikcja" - świadomość to pierwszy krok do zmiany. Wprowadzaj to powoli i dokładnie. Nie oczekuj zbawienia w ciągu tygodnia. Nerwica próbuje Ci coś przekazać i dopóki tego nie zrozumiesz będzie trwać. Albo nawracać. Zacznij się wsłuchać w siebie spójrz w przeszłość, zauważ schematy rządzące Twoim życiem.. Niestety nerwica lękowa to nie jest proste schorzenie że coś się zepsuje i trzeba sklelić.
Jak masz ochotę pogadać na ten temat zapraszam. Na pw
Pięknie napisane!!!!!!!!!!!
Re: Wpuszczamy lęk, przeżywamy atak i...?
: 11 listopada 2018, o 12:01
autor: sennajawie
Dziękuję
