Czy to jeszcze nerwica, czy choroba wywołana długotrwałym stresem?
: 4 listopada 2018, o 19:29
Po kilku latach brania paroksetyny (początkowo z neurolem, potem z pregabaliną) i trzech terapiach postanowiłem w tym roku zacząć żyć bez medykamentów. Zacząłem rzucać w grudniu zeszłego roku, ostatnią dawkę wziąłem w kwietniu.
Niestety, okazało sie, że życie nie chciało nic ułatwiać. W czerwcu straciliśmy z żoną dziecko. Od tego czasu wszystko zaczęło sie sypać. Nie potrafiłem zacząć pracy na sobą, zacząłem mieć lęki przed wstrząsem anafilaktycznym od pszczół, boreliozą od kleszczy. Doszły obawy zdrowotne i szybki spadek wagi (po paroksetynie przy 178 cm ważyłem w maju 95 kg, teraz ważę 74, gdzie moja normalna waga sprzed nerwicy oscylowała w okolicach 78-80).
Oczywiście przez dłuższy czas nie jadłem jak powinienem, do tego codzienny stres i luźne stolce ze śluzem w ilosci 2-3 dziennie. We wrześniu już zupełnie nie dawalem rady. Budzilem sie 3-4 razy w nocy, cały mokry, mając w ustach okropny posmak soli, który towarzyszył mi całymi dniami. Oczywiście doszło do tego podwyższone tętno, ciśnienie, stała nerwowość, lęk, stres i trwało to naprawdę 24h.
W październiku wróciłem do tabletek. Lepiej śpię, ale i tak sie budzę po 6 godzinach. Lęki troche zelżały, ale mimo wszystko występują codziennie i tak w zbyt dużej ilosci, która uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Temperatura ciała spadła mi poniżej 36 stopni, jest mi non stop zimno. Szczekam często zębami. W stolcu (który zrobił sie twardszy, chyba po paroksetynie) zaczęła pojawiać sie niestrawiona gotowana marchewka, szpinak, czy sałata. Nie wiem, czy to nerwica jeszcze daje sie we znaki czy już tak wykonczylem organizm. Badania na krew utajoną w kale, jak i kalprotektyna wyszły negatywne. Badania krwi ok. Proktolog podczas badania wykrył coś jakby szczelinę odbytu. Nie wiem, czy powinienem pójść na kolonoskopię...
Niestety, okazało sie, że życie nie chciało nic ułatwiać. W czerwcu straciliśmy z żoną dziecko. Od tego czasu wszystko zaczęło sie sypać. Nie potrafiłem zacząć pracy na sobą, zacząłem mieć lęki przed wstrząsem anafilaktycznym od pszczół, boreliozą od kleszczy. Doszły obawy zdrowotne i szybki spadek wagi (po paroksetynie przy 178 cm ważyłem w maju 95 kg, teraz ważę 74, gdzie moja normalna waga sprzed nerwicy oscylowała w okolicach 78-80).
Oczywiście przez dłuższy czas nie jadłem jak powinienem, do tego codzienny stres i luźne stolce ze śluzem w ilosci 2-3 dziennie. We wrześniu już zupełnie nie dawalem rady. Budzilem sie 3-4 razy w nocy, cały mokry, mając w ustach okropny posmak soli, który towarzyszył mi całymi dniami. Oczywiście doszło do tego podwyższone tętno, ciśnienie, stała nerwowość, lęk, stres i trwało to naprawdę 24h.
W październiku wróciłem do tabletek. Lepiej śpię, ale i tak sie budzę po 6 godzinach. Lęki troche zelżały, ale mimo wszystko występują codziennie i tak w zbyt dużej ilosci, która uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Temperatura ciała spadła mi poniżej 36 stopni, jest mi non stop zimno. Szczekam często zębami. W stolcu (który zrobił sie twardszy, chyba po paroksetynie) zaczęła pojawiać sie niestrawiona gotowana marchewka, szpinak, czy sałata. Nie wiem, czy to nerwica jeszcze daje sie we znaki czy już tak wykonczylem organizm. Badania na krew utajoną w kale, jak i kalprotektyna wyszły negatywne. Badania krwi ok. Proktolog podczas badania wykrył coś jakby szczelinę odbytu. Nie wiem, czy powinienem pójść na kolonoskopię...