Czy dobrze rozumiem odburzanie?
: 25 września 2018, o 17:38
Mam ostatnio wątpliwości, czy dobrze rozumuję wasze porady
Ogólnie jest ok, ale nie zawsze - dlatego szukam potwierdzenia czy dobrze robię 
Jestem z wami praktycznie od początku mojej nerwicy, i z takie strikte ataki paniki tak „behawioralnie” udało mi się załatwić, już pare lat temu; gorzej było ogólnie z niepokojem, lękiem, analizą, natrętnymi myślami, derealizacją… Choć pewnego dnia trochę załapałam
Najwięcej się zmieniło kiedy poznałam mojego chłopaka. Wtedy spotkania z nim całkowicie pozytywnie zastąpiły mi myślenie o nerwicy. I wtedy "zaskoczyło" to, że wkręcanie się w życie, w relacje z innymi, usuwa lęk. Przypomniałam sobie jak to było przed nerwicą. Wtedy zaskoczyłam, że lęk nie może zostać po prostu wyparty, a zastąpiony czymś innym - w tym wypadku pozytywnym wkręceniem się w życie z innymi ludźmi. Nie da się "nie myślęć o lęku", ale można na piedestale postawić inne emocje - a relacje z ludźmi same w sobie emocjotwórcze, dlatego to dość dobrze działało. Pod warunkiem że były to szczere relacje; bo kiedyś na siłe też próbowałam się "wkręcać w życie" i niby sie próbować z ludźmi korelować którzy w ogóle mnie nie pociągali; a z chłopakiem mamy wspólną pasję, i w ogóle ten cały świat mnie pociągał, ludzie z tej branży, nie wiem jak to opisać, ale chyba wiadomo o co chodzi Też mogło być tak, że poznając prawdziwe uczucie, w końcu jakiś swój konflikt wewnętrzny złagodziłam, bo wcześniej, jak się nerwica pojawiła, byłam z chłopakiem, z którym w sumie nie chciałam być. A mogło być też tak, ze się zakochałam, a jak się odkocham to nerwica wróci?? 
No i oczywiście mam wątpliwości, a im więcej im mam, tym bardziej żyję nerwicą. Najczęściej właśnie w stresujących sytuacjach. Miałam od tego czasu właśnie takie kryzysy, ale wtedy zawsze sobie powtarzałam, że znowu muszę się wkręcić w życie, a nerwica odejdzie na dalszy, plan, i w sumie tak się za każdym razem działo... Ale teraz znowu mam wątpliwość że może wtedy tak to podziałało bo może byłam zakochana, a po czasie może mi mija i może już nie będę umiała się tak pozytywnie wkręcić? Wcześniej przy kryzysach też miałam takie wątpliwości, a nerwy odpuszczały, więc może i tym razem... Może śmieszny przykład, ale ogólnie odnośnie tych relacji, to jeszcze zanim poznałam chłopaka, oglądałam pewien serial, który tak bardzo mnie wciągnął, że nie myślałam przy nim o nerwicy. I już wtedy sobie pomyślałam, że może tak może być też w realnym życiu. Że można się tak wkręcić w życie swoje i przyjaciół, żeby te emocje w życiu wynikały z tego, a nie z lęku przed nerwicą.... I wtedy też pamiętam że ten wniosek był taki też przełomowy
Też taki fajny artykuł naukowy o derealizacji kiedś znalazłam, który też mi się wpasowywał w te moje doświadczenia, a mówił on o tym ze derealizacje w sumie sami sobie robimy, bo niby jak mamy się czuć realnie, jak nie doświadczamy relacji ja - świat, bo go nie tworzymy. jakbyśmy byli aktywni, twórczy, jakoś oddziaływali na ten świat, to takie rzeczy urealniają, bo sami sobie ten swiat urealniamy i siebie w tym swiecie
I moje pytanie – czy to normalne ze jeszcze natrętne myśli i takie napięcie jeszcze przychodzą? Trochę chyba jednak za długo to trwa…. Troche jestem taka zaniepokojona ostatnio że może coś źle rozumuje…? Ciekawe na jakim etapie jestem i czy na dobrej drodze?


Jestem z wami praktycznie od początku mojej nerwicy, i z takie strikte ataki paniki tak „behawioralnie” udało mi się załatwić, już pare lat temu; gorzej było ogólnie z niepokojem, lękiem, analizą, natrętnymi myślami, derealizacją… Choć pewnego dnia trochę załapałam


No i oczywiście mam wątpliwości, a im więcej im mam, tym bardziej żyję nerwicą. Najczęściej właśnie w stresujących sytuacjach. Miałam od tego czasu właśnie takie kryzysy, ale wtedy zawsze sobie powtarzałam, że znowu muszę się wkręcić w życie, a nerwica odejdzie na dalszy, plan, i w sumie tak się za każdym razem działo... Ale teraz znowu mam wątpliwość że może wtedy tak to podziałało bo może byłam zakochana, a po czasie może mi mija i może już nie będę umiała się tak pozytywnie wkręcić? Wcześniej przy kryzysach też miałam takie wątpliwości, a nerwy odpuszczały, więc może i tym razem... Może śmieszny przykład, ale ogólnie odnośnie tych relacji, to jeszcze zanim poznałam chłopaka, oglądałam pewien serial, który tak bardzo mnie wciągnął, że nie myślałam przy nim o nerwicy. I już wtedy sobie pomyślałam, że może tak może być też w realnym życiu. Że można się tak wkręcić w życie swoje i przyjaciół, żeby te emocje w życiu wynikały z tego, a nie z lęku przed nerwicą.... I wtedy też pamiętam że ten wniosek był taki też przełomowy
Też taki fajny artykuł naukowy o derealizacji kiedś znalazłam, który też mi się wpasowywał w te moje doświadczenia, a mówił on o tym ze derealizacje w sumie sami sobie robimy, bo niby jak mamy się czuć realnie, jak nie doświadczamy relacji ja - świat, bo go nie tworzymy. jakbyśmy byli aktywni, twórczy, jakoś oddziaływali na ten świat, to takie rzeczy urealniają, bo sami sobie ten swiat urealniamy i siebie w tym swiecie

I moje pytanie – czy to normalne ze jeszcze natrętne myśli i takie napięcie jeszcze przychodzą? Trochę chyba jednak za długo to trwa…. Troche jestem taka zaniepokojona ostatnio że może coś źle rozumuje…? Ciekawe na jakim etapie jestem i czy na dobrej drodze?