Jak pomóc żonie?
: 6 września 2018, o 09:45
Witam,
jestem z swoją miłością Kasią w 12-letnim związku. Od roku jesteśmy małżeństwem. Kasia ma 28 lat. Wiem, ze ma ogromny problem. Chcę jej pomóc.
Jesteśmy introwertykami. Przez te 12 lat spędzaliśmy Nasze randki sami w pokoju, na spacerach. Raz na jakiś czas spotykaliśmy się ze znajomi, ale nie było tego dużo. Bardzo dobrze było i jest Nam samym ze sobą.
Ona zawsze nie lubiła częstych kontaktów z ludźmi. Zawsze była zamknięta w sobie. Ale ze mną było jej dobrze, mogła się choć trochę otworzyć podzielić przeżyciami. Po ślubie zamieszkaliśmy razem, wynajęliśmy mieszkanie, by odciąć się od możliwych kłótni z teściami i rodzicami. Kasia jest perfekcjonistką. Zawsze chciała uczyć się jak najlepiej do tego stopnia, że w liceum spotykaliśmy się jedynie w weekendy, bo ciężko jej było znaleźć czas w tygodniu. Na studiach było podobnie. Jest bardzo ambitnia. W każdej swojej pracy podchodzi do niej na 100%. Jeżeli chodzi o relacje ze współpracownikami to zawsze były jakieś problemy. W życiu prywatnym też nie było prosto. Każdy z domowników użalał się jej na swoje życie, a ona to zbierała w sobie. Przez kilka tygodni chodziła na terapie do psychologa. Tych spotkań nie było dużo. Wtedy jako młoda osoba nie miała na to dużo pieniędzy, źle się czuła z tym, że tyle wydaje na sesje a nic takiego one dla niej nie wnoszą. Rok przed ślubem zrezygnowała z wizyt. Bardzo się przejmowała planowaniem ślubu. Do tego stopnia, że sama dzień wcześniej ubierała wszystkie kwiaty na stoły weselne na ślub oraz planowała wszystkie dekoracje. Nikt nie mógł się w to wtrącać. Uważała, że tylko ona zrobi to najlepiej.
Myślałem, że problemy się skończą po ślubie i Kasia będzie zadowolona z życia. Teraz kiedy mieszkamy razem w małym 2 pokojowym mieszkaniu (40m2). Kasia ciągle po pracy zajmuje się porządkami. W małym mieszkaniu 2 razy w tygodniu robi porządki. Potrafi prać 3 ścierki w pralce. Co drugi dzień robi pranie. Jak mi powiedziała bardzo struje się, że ja mogę chodzić głodny.
Od ostatniego czasu pomagam Kasi tyle ile mogę. Jednak zdaje sobie sprawę, że dziewczyna za bardzo się tymi obowiązkami przejmuje, ale nie jestem w stanie jej tego wytłumaczyć.
I teraz najważniejsze:
Po szczerych wielogodzinnych rozmowach mówi, że nie widzi sensu tego życia. Chciałaby mieć dziecko, ale boi się, że nie będzie w stanie go urodzić, że poroni. Kasia mówi, że już urodziła się z takim wielkim krzyżem. Widzę, że jest bardzo twarda i wiele zniesie, ale moim zdaniem nie jest to dobra droga. Ostatnio powiedziała mi, że skończyłaby ze sobą gdyby wiedziała, że niem na nic po drugiej stronie życia. Bardzo często słyszę z jej ust, ze coś jest bez sensu. Bardzo dużą uwagę zwraca na to co się mówi. Mieliśmy nie raz kłótnie, bo powiedziałem coś co jej zdaniem jest bardzo prywatne, albo dotyczy jej pracy. Ja naprawdę mówie o naszym prywatnym życiu niewiele i to jej rodzicom, albo moim. Gdzie rodzice tak naprawdę wiedzą niewiele. Jest bardzo na to wyczulona. Odwiedza moich rodziców tylko kiedy musi, a to prowadzi do kolejnych frustracji. Jest bardzo oficjalna w relacjach z moją rodziną. Nie ma w niej luzu. Najchętniej nie spotykałaby się z nikim innym poza swoimi rodzicami dziadkami. Nie ufa ludziom. Kasia ma wysoką prolaktnę i wysoki poziom związany z tarczycą.
Robi bardzo dużo badań i pozostałe parametry są w normie.
Bardzo się boje, że nasze małżeństwo się rozpadnie. Stworzyłem na około niej parasol ochronny. Starałem się odizolować ją od świata, co teraz w relacjach rodzinny prowadzi do napięć. Wiem, że bardzo mocno mnie kocha. Tak ja ją. Zauważyłem, że jest bardzo egocentryczna. Nie docierają do Niej moje argumenty. Jestem osobą uległą, która stara się zagłaskać drugą stronę niż się pokłócić. Wiem, że bardzo wiele by się się zmieniło, gdyby zauważała pozytywne strony świata. Kasia skupa się na negatywnych rzeczach. Więcej jest ciemnych dni. Te jasne są przeważnie w piątek i sobotę.(wtedy jesteśmy sami, albo ona jest sama) W niedziele i resztę tygodnia jest gorzej. Bardzo się kochamy, ale wiem, że ten związek powinien być bardziej normalny. Ona ma tylko mnie. Nie widzi sensu we wszystkim. To bardzo dobra, mądra i wrażliwa kobieta. Zawdzięczam jej bardzo dużo i chcę jej pomóc. Nie widzi sensu w walce z złymi demonami, ale obiecała mi, ze się zapisze do psychiatry. Chciałbym, żeby poszła do psychologa. Niestety nie jestem pewny, czy powie specjalistom o swoich problemach.
jestem z swoją miłością Kasią w 12-letnim związku. Od roku jesteśmy małżeństwem. Kasia ma 28 lat. Wiem, ze ma ogromny problem. Chcę jej pomóc.
Jesteśmy introwertykami. Przez te 12 lat spędzaliśmy Nasze randki sami w pokoju, na spacerach. Raz na jakiś czas spotykaliśmy się ze znajomi, ale nie było tego dużo. Bardzo dobrze było i jest Nam samym ze sobą.
Ona zawsze nie lubiła częstych kontaktów z ludźmi. Zawsze była zamknięta w sobie. Ale ze mną było jej dobrze, mogła się choć trochę otworzyć podzielić przeżyciami. Po ślubie zamieszkaliśmy razem, wynajęliśmy mieszkanie, by odciąć się od możliwych kłótni z teściami i rodzicami. Kasia jest perfekcjonistką. Zawsze chciała uczyć się jak najlepiej do tego stopnia, że w liceum spotykaliśmy się jedynie w weekendy, bo ciężko jej było znaleźć czas w tygodniu. Na studiach było podobnie. Jest bardzo ambitnia. W każdej swojej pracy podchodzi do niej na 100%. Jeżeli chodzi o relacje ze współpracownikami to zawsze były jakieś problemy. W życiu prywatnym też nie było prosto. Każdy z domowników użalał się jej na swoje życie, a ona to zbierała w sobie. Przez kilka tygodni chodziła na terapie do psychologa. Tych spotkań nie było dużo. Wtedy jako młoda osoba nie miała na to dużo pieniędzy, źle się czuła z tym, że tyle wydaje na sesje a nic takiego one dla niej nie wnoszą. Rok przed ślubem zrezygnowała z wizyt. Bardzo się przejmowała planowaniem ślubu. Do tego stopnia, że sama dzień wcześniej ubierała wszystkie kwiaty na stoły weselne na ślub oraz planowała wszystkie dekoracje. Nikt nie mógł się w to wtrącać. Uważała, że tylko ona zrobi to najlepiej.
Myślałem, że problemy się skończą po ślubie i Kasia będzie zadowolona z życia. Teraz kiedy mieszkamy razem w małym 2 pokojowym mieszkaniu (40m2). Kasia ciągle po pracy zajmuje się porządkami. W małym mieszkaniu 2 razy w tygodniu robi porządki. Potrafi prać 3 ścierki w pralce. Co drugi dzień robi pranie. Jak mi powiedziała bardzo struje się, że ja mogę chodzić głodny.
Od ostatniego czasu pomagam Kasi tyle ile mogę. Jednak zdaje sobie sprawę, że dziewczyna za bardzo się tymi obowiązkami przejmuje, ale nie jestem w stanie jej tego wytłumaczyć.
I teraz najważniejsze:
Po szczerych wielogodzinnych rozmowach mówi, że nie widzi sensu tego życia. Chciałaby mieć dziecko, ale boi się, że nie będzie w stanie go urodzić, że poroni. Kasia mówi, że już urodziła się z takim wielkim krzyżem. Widzę, że jest bardzo twarda i wiele zniesie, ale moim zdaniem nie jest to dobra droga. Ostatnio powiedziała mi, że skończyłaby ze sobą gdyby wiedziała, że niem na nic po drugiej stronie życia. Bardzo często słyszę z jej ust, ze coś jest bez sensu. Bardzo dużą uwagę zwraca na to co się mówi. Mieliśmy nie raz kłótnie, bo powiedziałem coś co jej zdaniem jest bardzo prywatne, albo dotyczy jej pracy. Ja naprawdę mówie o naszym prywatnym życiu niewiele i to jej rodzicom, albo moim. Gdzie rodzice tak naprawdę wiedzą niewiele. Jest bardzo na to wyczulona. Odwiedza moich rodziców tylko kiedy musi, a to prowadzi do kolejnych frustracji. Jest bardzo oficjalna w relacjach z moją rodziną. Nie ma w niej luzu. Najchętniej nie spotykałaby się z nikim innym poza swoimi rodzicami dziadkami. Nie ufa ludziom. Kasia ma wysoką prolaktnę i wysoki poziom związany z tarczycą.
Robi bardzo dużo badań i pozostałe parametry są w normie.
Bardzo się boje, że nasze małżeństwo się rozpadnie. Stworzyłem na około niej parasol ochronny. Starałem się odizolować ją od świata, co teraz w relacjach rodzinny prowadzi do napięć. Wiem, że bardzo mocno mnie kocha. Tak ja ją. Zauważyłem, że jest bardzo egocentryczna. Nie docierają do Niej moje argumenty. Jestem osobą uległą, która stara się zagłaskać drugą stronę niż się pokłócić. Wiem, że bardzo wiele by się się zmieniło, gdyby zauważała pozytywne strony świata. Kasia skupa się na negatywnych rzeczach. Więcej jest ciemnych dni. Te jasne są przeważnie w piątek i sobotę.(wtedy jesteśmy sami, albo ona jest sama) W niedziele i resztę tygodnia jest gorzej. Bardzo się kochamy, ale wiem, że ten związek powinien być bardziej normalny. Ona ma tylko mnie. Nie widzi sensu we wszystkim. To bardzo dobra, mądra i wrażliwa kobieta. Zawdzięczam jej bardzo dużo i chcę jej pomóc. Nie widzi sensu w walce z złymi demonami, ale obiecała mi, ze się zapisze do psychiatry. Chciałbym, żeby poszła do psychologa. Niestety nie jestem pewny, czy powie specjalistom o swoich problemach.