Strona 1 z 2

Co nam daja kryzysy ?pozytywne aspekty kryzysów

: 12 maja 2018, o 21:47
autor: Nipo
Hej.
Chciałem założyć taki temat,ponieważ doszedłem do pewnych wniosków odnośnie kryzysów.
Od jakiegoś czasu jak przychodzi kryzys zauważyłem ze on nas popycha do przodu.Zauwazamy podczas kryzysu jakie robimy błędy w odburzaniu i co musimy jeszcze poprawić.Zauwazamy również ze kiedy mijają dni względnego spokoju,kiedy lęk się pojawia w małym natężeniu,a nagle przychodzi dawno nie pojawiający się atak paniki lub wraca z podwojona siła natret i w nas mocno uderza to mi się w tym rzecz jasna zakopujemy i spadamy w dół.Czesto dzięki temu mamy okazje się odbić i działać jeszcze mocniej co nam dodaje sił.Drugi aspekt tego uderzenia jest taki ze z biegiem czasu siedząc w kryzysie w gorszym okresie zauważmy ze nic nam to nie robi.Ja osobiście zobaczyłem ze jak mi tam przywaliło to zobaczyłem ze po tym ataku paniki następuje spokój.Wychodzi słońce po burzy i jest cisza na morzu. :) Chciałem się dowiedzieć jak jest u Was ?co zauważacie oczywiście pozytywnego w kryzysach ?wiem ze to jest czasem ciężkie żeby dostrzec pozytywy,ale jak je dostrzeżemy to będzie nam łatwiej z nich wychodzic i ogółem będzie nam łatwiej wychodzic z całego zaburzenia.Nie jestem odburzony,ale dochodzę do takich wniosków.

Re: Co nam daja kryzysy ?pozytywne aspekty kryzysów

: 12 maja 2018, o 21:51
autor: Halka
Nipo pisze:
12 maja 2018, o 21:47
Hej.
Chciałem założyć taki temat,ponieważ doszedłem do pewnych wniosków odnośnie kryzysów.
Od jakiegoś czasu jak przychodzi kryzys zauważyłem ze on nas popycha do przodu.Zauwazamy podczas kryzysu jakie robimy błędy w odburzaniu i co musimy jeszcze poprawić.Zauwazamy również ze kiedy mijają dni względnego spokoju,kiedy lęk się pojawia w małym natężeniu,a nagle przychodzi dawno nie pojawiający się atak paniki lub wraca z podwojona siła natret i w nas mocno uderza to mi się w tym rzecz jasna zakopujemy i spadamy w dół.Czesto dzięki temu mamy okazje się odbić i działać jeszcze mocniej co nam dodaje sił.Drugi aspekt tego uderzenia jest taki ze z biegiem czasu siedząc w kryzysie w gorszym okresie zauważmy ze nic nam to nie robi.Ja osobiście zobaczyłem ze jak mi tam przywaliło to zobaczyłem ze po tym ataku paniki następuje spokój.Wychodzi słońce po burzy i jest cisza na morzu. :) Chciałem się dowiedzieć jak jest u Was ?co zauważacie oczywiście pozytywnego w kryzysach ?wiem ze to jest czasem ciężkie żeby dostrzec pozytywy,ale jak jej dostrzeżecie to będzie Wam łatwiej z nich wychodzic i ogółem będzie Wam łatwiej wychodzic z całego zaburzenia.Nie jestem odburzony,ale dochodzę do takich wniosków.
Świetnie napisane . Też to czuje też jak mam gorszy dzień - dni potem zaczynam mocniej działać bo to nam daje kopa żeby nieusiąść na laurach :)

Re: Co nam daja kryzysy ?pozytywne aspekty kryzysów

: 12 maja 2018, o 21:52
autor: Tysiołek
Brawo Mati za taki temat, mocno zmotywuje🤗 ja przede wszystkim zauważam w chwilach kryzysu że coraz łatwiej przychodzi mi radzenie sobie z nasilonymi objawami, szybciej je opanowuje i po nim czuje się jeszcze lepiej niż wcześniej bo dodaje pewności siebie i siły by iść dalej. Oby każdy znalazł choć mały pozytyw tego że te kryzysy się pojawiają i czegoś nas uczą 😊

Re: Co nam daja kryzysy ?pozytywne aspekty kryzysów

: 13 maja 2018, o 00:26
autor: życie
Widzę królu, że kryzys minął i to bez leków. A Ty jesteś jeszcze bardziej silniejszy. Bardzo się cieszę! Obiecałam, że będzie dobrze!
Dla mnie kryzys to trening przez, który coraz mniej błędów popełniam. Widzę też jakie błędy jeszcze popełniam. Uczy mnie nawyków w myśleniu. Daje mi pewność siebie.
Zawsze przy kryzysie uświadamiam sobie jak wiele pracy przede mną. Wiem, że jakby nerwica minęła mi po 3 miesiącach nic by mnie nie nauczyła. Kryzysy są nam potrzebne i szukajmy w nich plusów choć każdy z nas wie jak jest to ciężkie. Nie szukajmy drogi na skróty. Małymi kroczkami dojdziemy do celu.

Re: Co nam daja kryzysy ?pozytywne aspekty kryzysów

: 13 maja 2018, o 07:25
autor: Iwona29
Kryzys?
Wiem że nie stoję w miejscu.To że się pojawia to znaczy że coś robię i wychodzę pomału Z zaburzenia.
Mam coraz więcej dobrych dni😊
Jeśli się pojawia to potrafię dosyć szybko opanować stan w którym się znajduje.Juz się tego nie boję jak jeszcze niedawno.

Wiem że nic mi nie zrobi.Nie jest ze mną 1szy raz.....wiem też, że nie ostatni będzie bo każdy ma mieć prawo do gorszych dni.
Ważne jest to że ogarniam go i 3mam w ryzach by zbyt mocno nie mógł mi szaleć.Rozumie co się dzieje i działam :friend:

Re: Co nam daja kryzysy ?pozytywne aspekty kryzysów

: 13 maja 2018, o 17:49
autor: pudzianoska
Podczas kryzysu w zależności od jego okoliczności trudno mi dostrzec jego pozytywy. Jednak kiedy on minie, to wstępuje we mnie nowa nadzieja i siła, by zawalczyć o siebie. Jeszcze ważniejsze jest to, że każdy mój kryzys obnaża moje braki. Bardzo często boleśnie przekonuję się, że tylko pozornie akceptuję pewne rzeczy i dopiero mocne tąpnięcie sprawia, że muszę zrewidować swoje podejście, poszerzyć wiedzę, przyjąć inną taktykę. Mimo fizycznego i psychicznego sponiewierania traktuję kryzys jako trening, który jest mi niezbędny do osiągnięcia zamierzonego celu. ;*

Re: Co nam daja kryzysy ?pozytywne aspekty kryzysów

: 13 maja 2018, o 18:05
autor: witorrr98
Kryzysy, jak to już mówione było w pierwszym poście, mają też aspekty, które uczą.W moim przypadku, kryzys to przekroczenie "czerwonej linii" na pewnej płaszczyźnie życia, która skutkuje emocjami, których bym sobie nie życzył mieć w takich ilościach, czyli gniewu co nie miara, lęku przed czymś czy już Sami wiecie najlepiej jak to wygląda.Ale niestety kryzys czasami jest potrzebny, ponieważ bez niego zanim byśmy się spostrzegli, już byśmy byli na dnie.Przykładem może być zwykły termin jakiegoś testu w szkole czy gdzieś tam, zapowiedziany tydzień do przodu.Im więcej czasu się ociągamy z uczeniem tym bliżej do "czerwonej linii.Aż w końcu ją przekraczamy, a wtedy orientujemy się, że sprawdzian mamy na następny dzień.Kryzys, bo ja tu się nauczyć większej ilości wiedzy w tak krótkim czasie?I tutaj pojawia się strach przed jutrem, a żeby się go pozbyć organizm motywuje nas do nauki, choćby na tą 2-kę.I nawet jeśli dostaniemy to 2, to kryzys nauczy nas, jeśli nie tym, to następnym razem, aż do skutku, że lepiej do niego nie doprowadzać, jeśli ma się taką możliwość.Nie mówię o kryzysach, na które nie mamy wpływu, bo takie to zawszę mogą wyskoczyć ;]

Re: Co nam daja kryzysy ?pozytywne aspekty kryzysów

: 13 maja 2018, o 18:22
autor: Lady_Stardust
Dla mnie kryzys w zaburzeniu to reakcja przerażonej podświadomości, która "opiera się" moim działaniom odburzającym - nie jest jeszcze "przekonana", że można wyłączyć mechanizm obronny. Stąd napływy objawów, dół i ogólny spadek samopoczucia - stan emocjonalny wciąż się boi, dlatego uporczywie szuka uzasadnienia i generuje nowe straszaki.

To tak czysto technicznie ;) Oczywiście nie lubię czuć się paskudnie, więc nie lubię kryzysów, ale staram się za każdym razem pamiętać, że to właśnie jest TA OKAZJA, żeby znowu trochę przekonać stan emocjonalny, że tak naprawdę jest okej - to tylko nerwica. Czyli przecierpieć konieczne i pójść do przodu z odburzaniem, poukładać sobie znowu trochę w głowie. Powtarzam sobie do bólu, że podświadomość potrzebuje czasu, czasu i jeszcze raz czasu oraz dowodów w postaci doświadczeń i nowych, nielękowych wzorców zachowań, żeby finalnie zakodować, że jest już bezpiecznie i nie ma realnego zagrożenia = można wyłączyć stan alarmowy. Wierzę, że samozaparcie i cierpliwość w tym wypadku poskutkują osiągnięciem celu, czyli uwolnieniem się od zaburzenia :)

Re: Co nam daja kryzysy ?pozytywne aspekty kryzysów

: 13 maja 2018, o 18:25
autor: Nipo
Lady_Stardust pisze:
13 maja 2018, o 18:22
Dla mnie kryzys w zaburzeniu to reakcja przerażonej podświadomości, która "opiera się" moim działaniom odburzającym - nie jest jeszcze "przekonana", że można wyłączyć mechanizm obronny. Stąd napływy objawów, dół i ogólny spadek samopoczucia - stan emocjonalny wciąż się boi, dlatego uporczywie szuka uzasadnienia i generuje nowe straszaki.

To tak czysto technicznie ;) Oczywiście nie lubię czuć się paskudnie, więc nie lubię kryzysów, ale staram się za każdym razem pamiętać, że to właśnie jest TA OKAZJA, żeby znowu trochę przekonać stan emocjonalny, że tak naprawdę jest okej - to tylko nerwica. Czyli przecierpieć konieczne i pójść do przodu z odburzaniem, poukładać sobie znowu trochę w głowie. Powtarzam sobie do bólu, że podświadomość potrzebuje czasu, czasu i jeszcze raz czasu oraz dowodów w postaci doświadczeń i nowych, nielękowych wzorców zachowań, żeby finalnie zakodować, że jest już bezpiecznie i nie ma realnego zagrożenia = można wyłączyć stan alarmowy. Wierzę, że samozaparcie i cierpliwość w tym wypadku poskutkują osiągnięciem celu, czyli uwolnieniem się od zaburzenia :)
Dzięki za wpis :) właśnie na niego czekałem bo Ty ten temat zainicjowałas :)

Re: Co nam daja kryzysy ?pozytywne aspekty kryzysów

: 13 maja 2018, o 18:27
autor: Nipo
Iwona29 pisze:
13 maja 2018, o 07:25
Kryzys?
Wiem że nie stoję w miejscu.To że się pojawia to znaczy że coś robię i wychodzę pomału Z zaburzenia.
Mam coraz więcej dobrych dni😊
Jeśli się pojawia to potrafię dosyć szybko opanować stan w którym się znajduje.Juz się tego nie boję jak jeszcze niedawno.

Wiem że nic mi nie zrobi.Nie jest ze mną 1szy raz.....wiem też, że nie ostatni będzie bo każdy ma mieć prawo do gorszych dni.
Ważne jest to że ogarniam go i 3mam w ryzach by zbyt mocno nie mógł mi szaleć.Rozumie co się dzieje i działam :friend:
Dokładnie i ważna rzeczą jest żeby poprostu sobie na nie przyzwolić :) jak to Victor mówił w pogadance o kryzysach żebyśmy nie dulczeli znowu ze przyszedł nam kryzys tylko przyjąć go z pokora :) nie odbierajmy sobie prawa do kryzysu czy gorszego samopoczucia bo nie jesteśmy robotami tylko ludzmi :)

Re: Co nam daja kryzysy ?pozytywne aspekty kryzysów

: 13 maja 2018, o 18:29
autor: schanis22
Lady_Stardust pisze:
13 maja 2018, o 18:22
Dla mnie kryzys w zaburzeniu to reakcja przerażonej podświadomości, która "opiera się" moim działaniom odburzającym - nie jest jeszcze "przekonana", że można wyłączyć mechanizm obronny. Stąd napływy objawów, dół i ogólny spadek samopoczucia - stan emocjonalny wciąż się boi, dlatego uporczywie szuka uzasadnienia i generuje nowe straszaki.

To tak czysto technicznie ;) Oczywiście nie lubię czuć się paskudnie, więc nie lubię kryzysów, ale staram się za każdym razem pamiętać, że to właśnie jest TA OKAZJA, żeby znowu trochę przekonać stan emocjonalny, że tak naprawdę jest okej - to tylko nerwica. Czyli przecierpieć konieczne i pójść do przodu z odburzaniem, poukładać sobie znowu trochę w głowie. Powtarzam sobie do bólu, że podświadomość potrzebuje czasu, czasu i jeszcze raz czasu oraz dowodów w postaci doświadczeń i nowych, nielękowych wzorców zachowań, żeby finalnie zakodować, że jest już bezpiecznie i nie ma realnego zagrożenia = można wyłączyć stan alarmowy. Wierzę, że samozaparcie i cierpliwość w tym wypadku poskutkują osiągnięciem celu, czyli uwolnieniem się od zaburzenia :)
Lady Stradust w dziesiatke :lov: Ja kiedys jak mialam jeszcze ataki, to zawsze po nim czulam sie bardzo dobrze, jakby takie wyladowanie emocjonalne i spokoj .
Nipo gratuluje wpisu , jednak sie nie pomyle ;)

Re: Co nam daja kryzysy ?pozytywne aspekty kryzysów

: 13 maja 2018, o 18:33
autor: Lady_Stardust
Nipo pisze:
13 maja 2018, o 18:25
Lady_Stardust pisze:
13 maja 2018, o 18:22
Dla mnie kryzys w zaburzeniu to reakcja przerażonej podświadomości, która "opiera się" moim działaniom odburzającym - nie jest jeszcze "przekonana", że można wyłączyć mechanizm obronny. Stąd napływy objawów, dół i ogólny spadek samopoczucia - stan emocjonalny wciąż się boi, dlatego uporczywie szuka uzasadnienia i generuje nowe straszaki.

To tak czysto technicznie ;) Oczywiście nie lubię czuć się paskudnie, więc nie lubię kryzysów, ale staram się za każdym razem pamiętać, że to właśnie jest TA OKAZJA, żeby znowu trochę przekonać stan emocjonalny, że tak naprawdę jest okej - to tylko nerwica. Czyli przecierpieć konieczne i pójść do przodu z odburzaniem, poukładać sobie znowu trochę w głowie. Powtarzam sobie do bólu, że podświadomość potrzebuje czasu, czasu i jeszcze raz czasu oraz dowodów w postaci doświadczeń i nowych, nielękowych wzorców zachowań, żeby finalnie zakodować, że jest już bezpiecznie i nie ma realnego zagrożenia = można wyłączyć stan alarmowy. Wierzę, że samozaparcie i cierpliwość w tym wypadku poskutkują osiągnięciem celu, czyli uwolnieniem się od zaburzenia :)
Dzięki za wpis :) właśnie na niego czekałem bo Ty ten temat zainicjowałas :)
Ależ proszę :) Dodam jeszcze, że podczas ostatniego kryzysu trochę zatrybiłam, że odburzeni ludzie nie bez powodu radzą "pozwalać sobie na objawy" - oczywiście, to nie jest żadne odkrycie, ale co innego rozumieć to teoretycznie, a co innego na poziomie emocjonalnym (gdy te emocje totalnie wariują). Tydzień temu doświadczyłam obezwładniającego ataku lęku, który po prostu przez siebie "przepuściłam" - po 5 minutach minął, 2 godziny później byłam już zajęta czymś innym i miałam bardzo dobry nastrój. Pozwalać sobie na objawy też trzeba się sukcesywnie uczyć, ciężko to wytłumaczyć, ale teraz dopiero widzę jakościową różnicę między tym, co robiłam w tym temacie np. te 5 miesięcy temu, a dzisiaj.
schanis22 pisze:
13 maja 2018, o 18:29

Lady Stradust w dziesiatke :lov: Ja kiedys jak mialam jeszcze ataki, to zawsze po nim czulam sie bardzo dobrze, jakby takie wyladowanie emocjonalne i spokoj .
Nipo gratuluje wpisu , jednak sie nie pomyle ;)
Schanis22, dziękuję - dobrze słyszeć od odburzonej osoby, że myślę poprawnie :D Podbudowujesz :lov:

Re: Co nam daja kryzysy ?pozytywne aspekty kryzysów

: 13 maja 2018, o 18:50
autor: Nipo
schanis22 pisze:
13 maja 2018, o 18:29
Lady_Stardust pisze:
13 maja 2018, o 18:22
Dla mnie kryzys w zaburzeniu to reakcja przerażonej podświadomości, która "opiera się" moim działaniom odburzającym - nie jest jeszcze "przekonana", że można wyłączyć mechanizm obronny. Stąd napływy objawów, dół i ogólny spadek samopoczucia - stan emocjonalny wciąż się boi, dlatego uporczywie szuka uzasadnienia i generuje nowe straszaki.

To tak czysto technicznie ;) Oczywiście nie lubię czuć się paskudnie, więc nie lubię kryzysów, ale staram się za każdym razem pamiętać, że to właśnie jest TA OKAZJA, żeby znowu trochę przekonać stan emocjonalny, że tak naprawdę jest okej - to tylko nerwica. Czyli przecierpieć konieczne i pójść do przodu z odburzaniem, poukładać sobie znowu trochę w głowie. Powtarzam sobie do bólu, że podświadomość potrzebuje czasu, czasu i jeszcze raz czasu oraz dowodów w postaci doświadczeń i nowych, nielękowych wzorców zachowań, żeby finalnie zakodować, że jest już bezpiecznie i nie ma realnego zagrożenia = można wyłączyć stan alarmowy. Wierzę, że samozaparcie i cierpliwość w tym wypadku poskutkują osiągnięciem celu, czyli uwolnieniem się od zaburzenia :)
Lady Stradust w dziesiatke :lov: Ja kiedys jak mialam jeszcze ataki, to zawsze po nim czulam sie bardzo dobrze, jakby takie wyladowanie emocjonalne i spokoj .
Nipo gratuluje wpisu , jednak sie nie pomyle ;)
Dokładnie wyładowanie emocjonalne podobnie tk odczułem :) tak samo miałem kiedyś frustracje i jak osiągnęła taki wysoki poziom później opadła to mk się zrobiło tak lżej na duszy :) Jednak się nie pomylisz ?JEDNAK to znaczy ze już myślałaś ze się pomylisz ? Hehe

Re: Co nam daja kryzysy ?pozytywne aspekty kryzysów

: 13 maja 2018, o 18:55
autor: schanis22
Nipo nie , nigdy tak nie myslalam , po prostu tym wpisem masz ugruntowana pozycje odburzonego :lov: :cm :friend:

Re: Co nam daja kryzysy ?pozytywne aspekty kryzysów

: 13 maja 2018, o 19:32
autor: Wojciech
Lady_Stardust pisze:
13 maja 2018, o 18:22
Dla mnie kryzys w zaburzeniu to reakcja przerażonej podświadomości, która "opiera się" moim działaniom odburzającym - nie jest jeszcze "przekonana", że można wyłączyć mechanizm obronny. Stąd napływy objawów, dół i ogólny spadek samopoczucia - stan emocjonalny wciąż się boi, dlatego uporczywie szuka uzasadnienia i generuje nowe straszaki.

To tak czysto technicznie ;) Oczywiście nie lubię czuć się paskudnie, więc nie lubię kryzysów, ale staram się za każdym razem pamiętać, że to właśnie jest TA OKAZJA, żeby znowu trochę przekonać stan emocjonalny, że tak naprawdę jest okej - to tylko nerwica. Czyli przecierpieć konieczne i pójść do przodu z odburzaniem, poukładać sobie znowu trochę w głowie. Powtarzam sobie do bólu, że podświadomość potrzebuje czasu, czasu i jeszcze raz czasu oraz dowodów w postaci doświadczeń i nowych, nielękowych wzorców zachowań, żeby finalnie zakodować, że jest już bezpiecznie i nie ma realnego zagrożenia = można wyłączyć stan alarmowy. Wierzę, że samozaparcie i cierpliwość w tym wypadku poskutkują osiągnięciem celu, czyli uwolnieniem się od zaburzenia :)
;ok ;ok