Stres rujnuje moje życie
: 11 marca 2018, o 01:23
Cześć, to mój pierwszy post na forum. Mam 26 lat, wychowałem się w rodzinie alkoholików, mój typ osobowości wg. testu pani Briggs to INFP (nie identyfikuje się z wynikiem testu, ale pomyślałem, ze warto o tym wspomnieć, bo wiele rzeczy tam się zgadza).
Odkąd tylko pamiętam mam wielki problem ze stresem, a szczególnie w sytuacjach kiedy jest poddawana ocenie moja inteligencja. Chodzi o sytuacje typu robienie czegoś w pracy, co wymaga umiejętności szybkiego praktycznego myślenia i nie chodzi tutaj tylko o jakieś skomplikowane rzeczy, a nawet te najprostsze typu idź we wskazane miejsce i przynieś pewną rzecz. Ogromny stres powoduje u mnie także odpowiadanie na proste pytania szefa, czy nawet wykonywanie jakiejś prostej przysługi w domu jak na przykład wywiercenie otworu w ścianie w celu przymocowania żaluzji na prośbę kogoś z rodziny. Kiedy jest obok mnie ktoś kto widzi jak wykonuję te czynności, to czuję na sobie wielką presję by wykonać tę rzecz jak najlepiej, w przeciwnym wypadku inni będą mnie mieli za głupka, czego oczywiście obawiam się najbardziej. Ogólnie mam wielki kompleks na tym punkcie, często nawet kiedy jestem sam, robiąc coś tylko dla siebie, gdy nie ma nikogo kto mógłby ocenić moją sprawność intelektualną, również czuję presje. Nie jest to może aż tak intensywne, ale jednak towarzyszy temu spory stres. Zdaje sobie sprawę, że każdy odczuwa coś podobnego w większym lub mniejszym stopniu, jednak w moim przypadku jest to bardzo częste, a poziom tego stresu jest bardzo wysoki. Kompletnie tracę grunt pod nogami, nie potrafię wykonać najprostszej rzeczy, gubię się, nie pamiętam co robiłem pięć sekund temu, nie potrafię się wysłowić, jąkam się, jestem strasznie sztywny, czuję się jakby mój mózg był zablokowany, ogromne ciśnienie jakbym miał za chwilę wybuchnąć i wydaje mi się, ze wszyscy to widzą, przez co uważają mnie za jakiegoś dziwaka, który nie potrafi wykonać najprostszego polecenia, nie rozumie co się do niego mówi. Widzę to w spojrzeniach innych ludzi, to że nie traktują mnie serio, co jest dla mnie bardzo bolesne i przez co wszystkie te objawy o których pisałem jeszcze bardziej się nasilają. Nie potrafię wyjść z tego błędnego koło, jakoś się przełamać, przestać myśleć o tym wszystkim i po prostu zacząć robić to co mam do zrobienia, zawsze gdzieś z tyłu głowy jest to coś co sprawia, że czuję się spięty, co każe mi być ostrożnym i sprawdzać wszystko po sto razy, co każe mi udawać, że wszystko jest dla mnie proste, kiedy wcale takie nie jest. Myślałem o tym, że jedynym rozwiązaniem jest po prostu odpuścić, ale jak mógłbym to zrobić? przyznać się, że nie jestem zbyt bystry, że jestem powolny, ze nie umiem szybko myśleć, że nie umiem zrobić czegoś co dla innych jest banalnie proste? Boję się, że jeżeli bym to zrobił, to byłoby jeszcze gorzej, dostałbym łatkę idioty i ludzie już zupełnie by się ze mną nie liczyli, nikt by mi nie ufał, w sensie powierzenia jakiegoś bardziej skomplikowanego zadania, czy poproszenia o jakąś zwyczajną radę, czułbym się również sam dla siebie jeszcze bardziej bezwartościowy. Co prawda już teraz czuję się taki, ale wolę się oszukiwać, żyć jakimś fałszywym przekonaniem, że tak naprawdę jest inaczej, że te wszystkie problemy z myśleniem, rozumieniem, są spowodowane czymś zewnętrznym, że to nie jest mój problem. Czasami nawet potrafię sobie wmówić, że wszyscy się mylą, a ja mam racje, mimo że czuję, że to nie prawda. Czuję jakbym żył sztucznym życiem i mam już dosyć tego ciągłego stresu, widzę, że odbija się to bardzo negatywnie na moich relacjach, a raczej na ich braku, no i oczywiście na psychikę i cały organizm. Często kiedy mam gorszy dzień w pracy związany z tymi problemami o których pisałem później boli mnie głowa, nie mam apetytu i ogólnie czuję się przygnębiony. Najgorsze jest to, że ja tak bardzo nie akceptuje siebie, że już sam nie wiem co chciałbym robić w życiu, mam jakieś plany, ale czy to są moje prawdziwe pragnienia? czy może próbuję tylko dowartościować swoje okaleczone ego? Moje życie to jedna wielka fikcja, nie życzyłbym nikomu by miał ze mną jakąkolwiek styczność, nie potrafię nikomu dać czegokolwiek od siebie, niczego w sobie nie mam, strach i fikcyjna osobowość, żadnego doświadczenia, bo przecież mnie nigdy nie ma, mówię to co myślę, że inni chcieliby usłyszeć, by odebrali mnie jako kogoś normalnego, dążę do celów za pośrednictwem których chcę udowodnić sobie, że nie jestem taki głupi i bezwartościowy, także mnie tam nie ma w ogóle, jest za to strach przed byciem niezauważonym, poniżonym, odrzuconym, byciem mało inteligentnym, gorszym, wysoce niedoskonałym modelem człowieka. Chciałbym jeszcze dodać, że nie zawsze tak się czuję, są momenty kiedy to coś jakby się wyłącza i funkcjonuje zupełnie normalnie, wtedy czuję się naprawdę szczęśliwy, jakbym znowu był człowiekiem, ale niestety takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko, może 2-3 razy w ciągu miesiąca.
Chciałbym wiedzieć dlaczego tak jest, co mogę zrobić, żeby jakoś temu zaradzić, żeby czuć się dobrze we własnej skórze. I czy komuś z Was udało się wyjść z czegoś podobnego?
Poszedłbym do psychologa, ale jak na razie ta opcja odpada (przez najbliższe kilka miesięcy będę mieszkał i pracował w UK bez możliwości pójścia do psychologa).
Pozdrawiam.
Odkąd tylko pamiętam mam wielki problem ze stresem, a szczególnie w sytuacjach kiedy jest poddawana ocenie moja inteligencja. Chodzi o sytuacje typu robienie czegoś w pracy, co wymaga umiejętności szybkiego praktycznego myślenia i nie chodzi tutaj tylko o jakieś skomplikowane rzeczy, a nawet te najprostsze typu idź we wskazane miejsce i przynieś pewną rzecz. Ogromny stres powoduje u mnie także odpowiadanie na proste pytania szefa, czy nawet wykonywanie jakiejś prostej przysługi w domu jak na przykład wywiercenie otworu w ścianie w celu przymocowania żaluzji na prośbę kogoś z rodziny. Kiedy jest obok mnie ktoś kto widzi jak wykonuję te czynności, to czuję na sobie wielką presję by wykonać tę rzecz jak najlepiej, w przeciwnym wypadku inni będą mnie mieli za głupka, czego oczywiście obawiam się najbardziej. Ogólnie mam wielki kompleks na tym punkcie, często nawet kiedy jestem sam, robiąc coś tylko dla siebie, gdy nie ma nikogo kto mógłby ocenić moją sprawność intelektualną, również czuję presje. Nie jest to może aż tak intensywne, ale jednak towarzyszy temu spory stres. Zdaje sobie sprawę, że każdy odczuwa coś podobnego w większym lub mniejszym stopniu, jednak w moim przypadku jest to bardzo częste, a poziom tego stresu jest bardzo wysoki. Kompletnie tracę grunt pod nogami, nie potrafię wykonać najprostszej rzeczy, gubię się, nie pamiętam co robiłem pięć sekund temu, nie potrafię się wysłowić, jąkam się, jestem strasznie sztywny, czuję się jakby mój mózg był zablokowany, ogromne ciśnienie jakbym miał za chwilę wybuchnąć i wydaje mi się, ze wszyscy to widzą, przez co uważają mnie za jakiegoś dziwaka, który nie potrafi wykonać najprostszego polecenia, nie rozumie co się do niego mówi. Widzę to w spojrzeniach innych ludzi, to że nie traktują mnie serio, co jest dla mnie bardzo bolesne i przez co wszystkie te objawy o których pisałem jeszcze bardziej się nasilają. Nie potrafię wyjść z tego błędnego koło, jakoś się przełamać, przestać myśleć o tym wszystkim i po prostu zacząć robić to co mam do zrobienia, zawsze gdzieś z tyłu głowy jest to coś co sprawia, że czuję się spięty, co każe mi być ostrożnym i sprawdzać wszystko po sto razy, co każe mi udawać, że wszystko jest dla mnie proste, kiedy wcale takie nie jest. Myślałem o tym, że jedynym rozwiązaniem jest po prostu odpuścić, ale jak mógłbym to zrobić? przyznać się, że nie jestem zbyt bystry, że jestem powolny, ze nie umiem szybko myśleć, że nie umiem zrobić czegoś co dla innych jest banalnie proste? Boję się, że jeżeli bym to zrobił, to byłoby jeszcze gorzej, dostałbym łatkę idioty i ludzie już zupełnie by się ze mną nie liczyli, nikt by mi nie ufał, w sensie powierzenia jakiegoś bardziej skomplikowanego zadania, czy poproszenia o jakąś zwyczajną radę, czułbym się również sam dla siebie jeszcze bardziej bezwartościowy. Co prawda już teraz czuję się taki, ale wolę się oszukiwać, żyć jakimś fałszywym przekonaniem, że tak naprawdę jest inaczej, że te wszystkie problemy z myśleniem, rozumieniem, są spowodowane czymś zewnętrznym, że to nie jest mój problem. Czasami nawet potrafię sobie wmówić, że wszyscy się mylą, a ja mam racje, mimo że czuję, że to nie prawda. Czuję jakbym żył sztucznym życiem i mam już dosyć tego ciągłego stresu, widzę, że odbija się to bardzo negatywnie na moich relacjach, a raczej na ich braku, no i oczywiście na psychikę i cały organizm. Często kiedy mam gorszy dzień w pracy związany z tymi problemami o których pisałem później boli mnie głowa, nie mam apetytu i ogólnie czuję się przygnębiony. Najgorsze jest to, że ja tak bardzo nie akceptuje siebie, że już sam nie wiem co chciałbym robić w życiu, mam jakieś plany, ale czy to są moje prawdziwe pragnienia? czy może próbuję tylko dowartościować swoje okaleczone ego? Moje życie to jedna wielka fikcja, nie życzyłbym nikomu by miał ze mną jakąkolwiek styczność, nie potrafię nikomu dać czegokolwiek od siebie, niczego w sobie nie mam, strach i fikcyjna osobowość, żadnego doświadczenia, bo przecież mnie nigdy nie ma, mówię to co myślę, że inni chcieliby usłyszeć, by odebrali mnie jako kogoś normalnego, dążę do celów za pośrednictwem których chcę udowodnić sobie, że nie jestem taki głupi i bezwartościowy, także mnie tam nie ma w ogóle, jest za to strach przed byciem niezauważonym, poniżonym, odrzuconym, byciem mało inteligentnym, gorszym, wysoce niedoskonałym modelem człowieka. Chciałbym jeszcze dodać, że nie zawsze tak się czuję, są momenty kiedy to coś jakby się wyłącza i funkcjonuje zupełnie normalnie, wtedy czuję się naprawdę szczęśliwy, jakbym znowu był człowiekiem, ale niestety takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko, może 2-3 razy w ciągu miesiąca.
Chciałbym wiedzieć dlaczego tak jest, co mogę zrobić, żeby jakoś temu zaradzić, żeby czuć się dobrze we własnej skórze. I czy komuś z Was udało się wyjść z czegoś podobnego?
Poszedłbym do psychologa, ale jak na razie ta opcja odpada (przez najbliższe kilka miesięcy będę mieszkał i pracował w UK bez możliwości pójścia do psychologa).
Pozdrawiam.