Horror dnia codziennego - PRACA
: 15 listopada 2017, o 08:03
Cześć wszystkim.
Nikogo nie zaskoczę, jak powiem, ze mam problem otóż od jakiegoś czasu praca zawodowa jest dla mnie niewyobrażalna katorgą. Mam 25 lat, mieszkam za granica od ponad 2ch lat. Nerwica przytuliła mnie do siebie około 3 miesiące po przyjeździe do kraju mlekiem i miodem płynącego. Łatwo nie było, nie ma co sie rozmieniać na drobne, każdy przechodził na początku przez podobne przyjemności. Pracuje w ogromnej międzynarodowej firmie zajmującej sie wysoka technologia. Po 8 miesiącach pracy dostałam awans na stanowisko inżynierskie, bądź co bądź niezbyt związane z obszarem inżynierii z której mam dyplom. Dodam, ze wybór studiów nie był głosem serca a raczej przypadek pomieszany z "rozsądkiem". To oznacza, ze muszę sie uczyć - a w zasadzie to pracować i uczyć jednocześnie a wszystko to w języku z którym miałam pierwsza styczność zaraz po przyjeździe. Prościej mówiąc nie zawsze wiem co oni tam do mnie gadają. Firma, moznaby powiedzieć, marzenie. Innowacyjna, klimat pracy Ok, zarobki lepiej niż dobrze - ktoś mógłby powiedzieć ze nie doceniam tego albo przesadzam. Na początku bardzo sie ucieszyłam, nowe wyzwanie, szansa na zajęcie głowy i odwracanie uwagi od nerwicy, pierwsze miesiące jakoś szło. Od kiedy mam więcej obowiązków zaczynam tej pracy szczerze nie znosić. Wstaje rano z bólem brzucha, śni mi sie po nocach, czasami budzę sie zlana potem. Czuje jakby moj umysł ogarnął dementor i jedyne na czym moge sie skupić to to jak bardzo jest cieżko, jak bardzo niepewnie sie czuje, blokuje mnie to, nie potrafię skupić sie na pracy, zaczynam sie nie wyrabiać, zaczęłam bać sie rozmawiać z ludźmi, pytać, nawet o pierdoly, mam wrażenie ze każde moje pytanie jest durne, czasami siedzę długi czas i sie czaję, mam wrażenie ze wszystko robie zle, wstyd mi ze dyplom inżyniera a w rzeczywistości jestem kapciem w porównaniu do tyj wszystkich ludzi którymi sie otaczam. To wszystko sprawiło ze przestało mi zależeć. Stałam sie bierna i czuje jakby moj umysł zamienił sie w siano. Potrafię iść do toalety i patrzyć sie bez emocji w drzwi od kibla i tylko odczuwać ten wewnętrzny ból i to jak mnie zżera poczucie bezradności, bo nie wiem jak sie przełamać. Mam wielka egzystencjalna rozterkę, zaczęłam sie zastanawiać nad tym ze to nie jest to co bym chciała robić, mam ochotę rzucić to wszystko w diabły, a z drugiej strony nie mam kompletnie pomysłu na siebie i na to co bym mogła robić bo przecież z czegos trzeba żyć. Chciałam sie czymś zająć, a w rezultacie chyba wzięłam na siebie za dużo. Chociaż z drugiej strony nie jestem tez w stanie ocenić czy jest tak jak jest czy może ja sama swoim nastawieniem to wszystko komplikuje. Wiem ze nie tylko ja cos takiego przeżywam. Jednak mam takie momenty ze jeszcze tydzień dłużej i mnie rozerwie. Kompletne zaćmienie i depresja. Wiem ze nie tylko ja przechodzę przez takie cos. Bardzo potrzebuje jakiejs porady czego bym mogła spróbować aby sie jakoś wewnętrznie zmotywować czy ochłonąć. Nie chciałabym podjąć pod wpływem emocji decyzji której bede żałować. Czort mi przysłonił wzrok ogonem i jestem na skraju. Jeszcze w życiu przez nic tak nie płakałam, jak właśnie z tego powodu. Czuje sie jakbym przegrała zycie. Prosze pomóżcie mi bo cos mi odwali na łeb jak czegos z tym nie zrobie. Dodam ze derealizacja 24h.
Nikogo nie zaskoczę, jak powiem, ze mam problem otóż od jakiegoś czasu praca zawodowa jest dla mnie niewyobrażalna katorgą. Mam 25 lat, mieszkam za granica od ponad 2ch lat. Nerwica przytuliła mnie do siebie około 3 miesiące po przyjeździe do kraju mlekiem i miodem płynącego. Łatwo nie było, nie ma co sie rozmieniać na drobne, każdy przechodził na początku przez podobne przyjemności. Pracuje w ogromnej międzynarodowej firmie zajmującej sie wysoka technologia. Po 8 miesiącach pracy dostałam awans na stanowisko inżynierskie, bądź co bądź niezbyt związane z obszarem inżynierii z której mam dyplom. Dodam, ze wybór studiów nie był głosem serca a raczej przypadek pomieszany z "rozsądkiem". To oznacza, ze muszę sie uczyć - a w zasadzie to pracować i uczyć jednocześnie a wszystko to w języku z którym miałam pierwsza styczność zaraz po przyjeździe. Prościej mówiąc nie zawsze wiem co oni tam do mnie gadają. Firma, moznaby powiedzieć, marzenie. Innowacyjna, klimat pracy Ok, zarobki lepiej niż dobrze - ktoś mógłby powiedzieć ze nie doceniam tego albo przesadzam. Na początku bardzo sie ucieszyłam, nowe wyzwanie, szansa na zajęcie głowy i odwracanie uwagi od nerwicy, pierwsze miesiące jakoś szło. Od kiedy mam więcej obowiązków zaczynam tej pracy szczerze nie znosić. Wstaje rano z bólem brzucha, śni mi sie po nocach, czasami budzę sie zlana potem. Czuje jakby moj umysł ogarnął dementor i jedyne na czym moge sie skupić to to jak bardzo jest cieżko, jak bardzo niepewnie sie czuje, blokuje mnie to, nie potrafię skupić sie na pracy, zaczynam sie nie wyrabiać, zaczęłam bać sie rozmawiać z ludźmi, pytać, nawet o pierdoly, mam wrażenie ze każde moje pytanie jest durne, czasami siedzę długi czas i sie czaję, mam wrażenie ze wszystko robie zle, wstyd mi ze dyplom inżyniera a w rzeczywistości jestem kapciem w porównaniu do tyj wszystkich ludzi którymi sie otaczam. To wszystko sprawiło ze przestało mi zależeć. Stałam sie bierna i czuje jakby moj umysł zamienił sie w siano. Potrafię iść do toalety i patrzyć sie bez emocji w drzwi od kibla i tylko odczuwać ten wewnętrzny ból i to jak mnie zżera poczucie bezradności, bo nie wiem jak sie przełamać. Mam wielka egzystencjalna rozterkę, zaczęłam sie zastanawiać nad tym ze to nie jest to co bym chciała robić, mam ochotę rzucić to wszystko w diabły, a z drugiej strony nie mam kompletnie pomysłu na siebie i na to co bym mogła robić bo przecież z czegos trzeba żyć. Chciałam sie czymś zająć, a w rezultacie chyba wzięłam na siebie za dużo. Chociaż z drugiej strony nie jestem tez w stanie ocenić czy jest tak jak jest czy może ja sama swoim nastawieniem to wszystko komplikuje. Wiem ze nie tylko ja cos takiego przeżywam. Jednak mam takie momenty ze jeszcze tydzień dłużej i mnie rozerwie. Kompletne zaćmienie i depresja. Wiem ze nie tylko ja przechodzę przez takie cos. Bardzo potrzebuje jakiejs porady czego bym mogła spróbować aby sie jakoś wewnętrznie zmotywować czy ochłonąć. Nie chciałabym podjąć pod wpływem emocji decyzji której bede żałować. Czort mi przysłonił wzrok ogonem i jestem na skraju. Jeszcze w życiu przez nic tak nie płakałam, jak właśnie z tego powodu. Czuje sie jakbym przegrała zycie. Prosze pomóżcie mi bo cos mi odwali na łeb jak czegos z tym nie zrobie. Dodam ze derealizacja 24h.