Może w końcu prześwit
: 7 września 2017, o 21:07
Cześć, kochani
Piszę, bo chciałam się z Wami podzielić obswerwacją i przemyśleniem.
Nie będę powtarzała info na temat mojej nerwicy, gdzieś to tam jest napisane w poprzednich postach. Ogólnie lęki, nie stale lecz nawracające co kilka miesięcy, oscylują wokół ... demonów, jakieś głupot, których się naczytałam dwa lata temu o opętaniach, zagrożeniach duchowych spowodowanych akupunkturą. Tak sobie niestety wtedy wytłumaczyłam pierwsze ataki lęku, to znaczy, że otworzyłam się na działanie złych duchów i jeszcze do dzisiaj nie potrafię sobie tego wyjaśnić na logikę. Ale ostatnio, po ponownym przeczytaniu postów naszych wspaniałych administratorów i po przesłuchaniu nagrań, dotarło w końcy do mnie coś ważnego. Ja nie ignorowałam lękowych myśli, wchodziłam w nie i starałam się 'na logikę" je eliminować. Na przykład, niemożliwe, żebym była pod wpływem złego ducha bo nic w tym kierunku świadomie nie zrobiłam. Niemożliwe żebym była pod jego wpływem bo przecież chodzę do Komunii. A potem próbowałam sobie wyjaśnić, że księża się nie znają na psychologii (bo jednak się nie znają) i wszystkie objawy nerwicy interpretują w jedyny sposób. Teraz dotarło do mnie, że te moje wewnętrzne dialogi były błędne bo tylko bardziej mnie wciągały w analizę. A ja powinnam po prostu z góry założyć, że przy nerwicy mam takie a nie inne myśli i objawy. Padło u mnie akurat na taki a nie inny temat bo od dziecka bałam się duchów i demonów. Nie potrafiłam zrozumieć, skąd nerwica, skoro zawsze uważałam się za osobę silną psychicznie, a zlekceważyłam fakt, że moja psychika "dziękuje" mi za stresy, jakie miałam na początku 2015 roku w związku z problemami zdrowotnymi. Dowiedziałam się, że mam przepuklinę na kręgosłupie, miałam wiele miesiecy bóle a gdy mi przeszły, to tydzień poźniej zaczęły się bardzo silne bóle biodra. Okazało się, że jest silna artroza (efekt uboczny wrodzonego wybicia bioder), wobec czego załamałam się bo w wyobraźni widziałam siebie już w szpitalu czekającą na operację endoprotezy. Zapomniałam wygodnie o fakcie, że jeszcze przed tymi problemami ze zdrowiem zrezygnowałam z doktoratu, co też bardzo przezyłam bo to jednak było moje marzenie od lat... Myślę, że na nerwicę złożyło się wiele czynników a ja widziałam i czasami nadal widzę tylko jeden powód a mianowicie złego ducha, który mnie męczył z mojej własnej winy po poddałam się, właśnie ze względu na ból biodra, akupunkturze. Czy to jest normalne? Widzicie, jak nerwica działa i jak chce nam wcisnąć kłamstwa? Zignorowałam tyle ważnych faktów a kurczowo uczepiłam się mojej nerwicowej interpretacji przyczyn nerwicy. Teraz dołoże starań, żeby nie wchodzić w myśli nerwicowe, które są kłamstwem! Będę starała się je ignorować i ośmieszać! I wiem, że muszę przestać probować zrozumieć przyczyne każdej natrętnej myśli bo nie tędy droga do odburzenia... I jeszcze jedno, wczoraj i dzisiaj czułam, że zbliża się fala lęku. I co zrobiłam? Chyba pierwszy raz nie napinałam się, nie bałam się, tylko sobie powiedziałam... Chodź piesku (nerwico) do nogi, pokaż się i ugryź mnie. I co mi zrobisz? I wiecie co? Atak nie przyszedł ANI RAZU!!! Gdzieś tam majaczył w tle, a potem się usunął w cień...
Pozdrawiam i dziękuję za Wasz czas i ewentualne komentarze
Piszę, bo chciałam się z Wami podzielić obswerwacją i przemyśleniem.
Nie będę powtarzała info na temat mojej nerwicy, gdzieś to tam jest napisane w poprzednich postach. Ogólnie lęki, nie stale lecz nawracające co kilka miesięcy, oscylują wokół ... demonów, jakieś głupot, których się naczytałam dwa lata temu o opętaniach, zagrożeniach duchowych spowodowanych akupunkturą. Tak sobie niestety wtedy wytłumaczyłam pierwsze ataki lęku, to znaczy, że otworzyłam się na działanie złych duchów i jeszcze do dzisiaj nie potrafię sobie tego wyjaśnić na logikę. Ale ostatnio, po ponownym przeczytaniu postów naszych wspaniałych administratorów i po przesłuchaniu nagrań, dotarło w końcy do mnie coś ważnego. Ja nie ignorowałam lękowych myśli, wchodziłam w nie i starałam się 'na logikę" je eliminować. Na przykład, niemożliwe, żebym była pod wpływem złego ducha bo nic w tym kierunku świadomie nie zrobiłam. Niemożliwe żebym była pod jego wpływem bo przecież chodzę do Komunii. A potem próbowałam sobie wyjaśnić, że księża się nie znają na psychologii (bo jednak się nie znają) i wszystkie objawy nerwicy interpretują w jedyny sposób. Teraz dotarło do mnie, że te moje wewnętrzne dialogi były błędne bo tylko bardziej mnie wciągały w analizę. A ja powinnam po prostu z góry założyć, że przy nerwicy mam takie a nie inne myśli i objawy. Padło u mnie akurat na taki a nie inny temat bo od dziecka bałam się duchów i demonów. Nie potrafiłam zrozumieć, skąd nerwica, skoro zawsze uważałam się za osobę silną psychicznie, a zlekceważyłam fakt, że moja psychika "dziękuje" mi za stresy, jakie miałam na początku 2015 roku w związku z problemami zdrowotnymi. Dowiedziałam się, że mam przepuklinę na kręgosłupie, miałam wiele miesiecy bóle a gdy mi przeszły, to tydzień poźniej zaczęły się bardzo silne bóle biodra. Okazało się, że jest silna artroza (efekt uboczny wrodzonego wybicia bioder), wobec czego załamałam się bo w wyobraźni widziałam siebie już w szpitalu czekającą na operację endoprotezy. Zapomniałam wygodnie o fakcie, że jeszcze przed tymi problemami ze zdrowiem zrezygnowałam z doktoratu, co też bardzo przezyłam bo to jednak było moje marzenie od lat... Myślę, że na nerwicę złożyło się wiele czynników a ja widziałam i czasami nadal widzę tylko jeden powód a mianowicie złego ducha, który mnie męczył z mojej własnej winy po poddałam się, właśnie ze względu na ból biodra, akupunkturze. Czy to jest normalne? Widzicie, jak nerwica działa i jak chce nam wcisnąć kłamstwa? Zignorowałam tyle ważnych faktów a kurczowo uczepiłam się mojej nerwicowej interpretacji przyczyn nerwicy. Teraz dołoże starań, żeby nie wchodzić w myśli nerwicowe, które są kłamstwem! Będę starała się je ignorować i ośmieszać! I wiem, że muszę przestać probować zrozumieć przyczyne każdej natrętnej myśli bo nie tędy droga do odburzenia... I jeszcze jedno, wczoraj i dzisiaj czułam, że zbliża się fala lęku. I co zrobiłam? Chyba pierwszy raz nie napinałam się, nie bałam się, tylko sobie powiedziałam... Chodź piesku (nerwico) do nogi, pokaż się i ugryź mnie. I co mi zrobisz? I wiecie co? Atak nie przyszedł ANI RAZU!!! Gdzieś tam majaczył w tle, a potem się usunął w cień...
Pozdrawiam i dziękuję za Wasz czas i ewentualne komentarze