Jestem swoim więźniem. Pomocy :(
: 27 sierpnia 2017, o 05:16
Witajcie ludzie kochani.
Zmagam się z tym gównem już od prawie 10 lat.
Moim głównym objawem są ataki duszności połączone z atakami paniki oraz ciągle uczucie dusznością 24/dobę. Do tego jestem straszną boidupą. Boję się wszystkiego, zawsze i wszędzie.
Na początku te objawy/ataki były bardzo silne i nieprzyjemne, ale występowały sporadycznie, raz na parę miesięcy. Wiadomo, typowo przeszłam przez miliony badań, został mi zbadamy każdy organ, z ilości moich wyników krwi mogłabym rozpalic parę niezłych ognisk. Jak się domyślacie każda diagnoza kończyła się jedym: ZDROWA... Każdy normalny człowiek by się cieszył, ale nie nerwicowiec.
Z biegiem lat zaczęło być coraz gorzej. Do apogeum doszło w październiku zeszłego roku,kiedy to mój mąż zrobił mi niespodziankę i zabrał mnie w góry. Dostałam tam tak strasznego ataku paniki jak nigdy dotąd. To wydarzenie aktywowało we mnie jakąś straszną bombę. Od tego dnia nie było ani jednego dnia w którym byłoby dobrze. Nagle zaczęłam się bać dosłownie wszystkiego- wychodzenie z domu, pójście na zakupy, wyjazd za miasto, wyjazd na bardziej ruchliwą ulicę. Do tego doszły mi również przeróżne tiki nerwowe, nerwowe pochrząkiwanie non stop!!!, napinania szyi, potrząsanie głową, napinanie klatki piersiowej, jakieś dziwne dźwięki wydawane gardłem, mlaskania językiem itd. Wszystkie zlokalizowane w górnej połowie ciała od nosa do pępka. Już nawet myślę czasem czy to nie zespół touretta....? Jakby tego było mało, od tyg wskoczyłam na poziom dd.. Coś strasznego... Ciągle dd z milionem objawów somatycznych, lękiem przed wszystkim co tylko możliwe z tikami nerwowymi włącznie. Świetna impreza. Nigdy nic nie cpalam, ale dla mnie to uczucie jak na jakimś mega haju. Boję się, że pewnego dnia obudzę się w pokoju bez klamek..
Od 2 miesiący zaczęłam regularnie uczęszczać na terapię. Wcześniej też próbowałam ale do tej pory żaden terapeuta nie zdobył mojego serca i żadna współpraca się nie udała. Doszłam do źródła mojego problemu. Jedynaczka z rozbitej rodziny z przesadnie nadopiekuńczą matką, która chyba sama cierpiala na lekka depresję. Często nie miała dla mnie czasu albo sily. Zamknęła się w świecie filmów i książek a mnie samą ograniczala, wymyslala bezsensowne kary, żeby mnie tylko zatrzymać w domu. Istnieje we mnie mnóstwo konfliktów wewnętrznych, brak akceptacji siebie, poprzez brak akceptacji do zachowan matki. To czego w niej najbardziej nienawidzilam powielilam sama w podświadomości i tylko leżę, płaczę i walczę o każdy kolejny oddech. Siebie też nienawidzę. Jak tu mówić o akceptacji siebie i zaburzenia kiedy człowiek nie może spojrzeć na siebie w lustrze?
Jak z tego wyjść? Jestem więźniem swojego ciała i umysłu, tak jak całe życie byłam więźniem we własnym domu... Czuję ciągle napięcie które nie ma ani chwili przerwy. Nie potrafię się w ogóle zrelaksowac.
Macie jakieś metody, które potrafią chociaż trochę wyciszyć? Relaksacja Schulza, sport, medytacja, joga,ciepła kąpiel, alkohol. Nic z tego nie pomaga.
Bardzo boję się wziąć leki, ale chyba jedyne rozwiązanie, żeby się jakoś wspomoc. Jakie leki polecacie? Czy ktoś miał to wszystko az w takim stopniu i tak wszystko na raz?
Dziękuję tym którym chciało się to czytać do końca. To forum to jest najlepsza rzecz w całym internecie. Fajnie że jesteście! Pozdrawiam znad mokrej poduszki.
Zmagam się z tym gównem już od prawie 10 lat.

Na początku te objawy/ataki były bardzo silne i nieprzyjemne, ale występowały sporadycznie, raz na parę miesięcy. Wiadomo, typowo przeszłam przez miliony badań, został mi zbadamy każdy organ, z ilości moich wyników krwi mogłabym rozpalic parę niezłych ognisk. Jak się domyślacie każda diagnoza kończyła się jedym: ZDROWA... Każdy normalny człowiek by się cieszył, ale nie nerwicowiec.

Z biegiem lat zaczęło być coraz gorzej. Do apogeum doszło w październiku zeszłego roku,kiedy to mój mąż zrobił mi niespodziankę i zabrał mnie w góry. Dostałam tam tak strasznego ataku paniki jak nigdy dotąd. To wydarzenie aktywowało we mnie jakąś straszną bombę. Od tego dnia nie było ani jednego dnia w którym byłoby dobrze. Nagle zaczęłam się bać dosłownie wszystkiego- wychodzenie z domu, pójście na zakupy, wyjazd za miasto, wyjazd na bardziej ruchliwą ulicę. Do tego doszły mi również przeróżne tiki nerwowe, nerwowe pochrząkiwanie non stop!!!, napinania szyi, potrząsanie głową, napinanie klatki piersiowej, jakieś dziwne dźwięki wydawane gardłem, mlaskania językiem itd. Wszystkie zlokalizowane w górnej połowie ciała od nosa do pępka. Już nawet myślę czasem czy to nie zespół touretta....? Jakby tego było mało, od tyg wskoczyłam na poziom dd.. Coś strasznego... Ciągle dd z milionem objawów somatycznych, lękiem przed wszystkim co tylko możliwe z tikami nerwowymi włącznie. Świetna impreza. Nigdy nic nie cpalam, ale dla mnie to uczucie jak na jakimś mega haju. Boję się, że pewnego dnia obudzę się w pokoju bez klamek..

Od 2 miesiący zaczęłam regularnie uczęszczać na terapię. Wcześniej też próbowałam ale do tej pory żaden terapeuta nie zdobył mojego serca i żadna współpraca się nie udała. Doszłam do źródła mojego problemu. Jedynaczka z rozbitej rodziny z przesadnie nadopiekuńczą matką, która chyba sama cierpiala na lekka depresję. Często nie miała dla mnie czasu albo sily. Zamknęła się w świecie filmów i książek a mnie samą ograniczala, wymyslala bezsensowne kary, żeby mnie tylko zatrzymać w domu. Istnieje we mnie mnóstwo konfliktów wewnętrznych, brak akceptacji siebie, poprzez brak akceptacji do zachowan matki. To czego w niej najbardziej nienawidzilam powielilam sama w podświadomości i tylko leżę, płaczę i walczę o każdy kolejny oddech. Siebie też nienawidzę. Jak tu mówić o akceptacji siebie i zaburzenia kiedy człowiek nie może spojrzeć na siebie w lustrze?
Jak z tego wyjść? Jestem więźniem swojego ciała i umysłu, tak jak całe życie byłam więźniem we własnym domu... Czuję ciągle napięcie które nie ma ani chwili przerwy. Nie potrafię się w ogóle zrelaksowac.
Macie jakieś metody, które potrafią chociaż trochę wyciszyć? Relaksacja Schulza, sport, medytacja, joga,ciepła kąpiel, alkohol. Nic z tego nie pomaga.
Bardzo boję się wziąć leki, ale chyba jedyne rozwiązanie, żeby się jakoś wspomoc. Jakie leki polecacie? Czy ktoś miał to wszystko az w takim stopniu i tak wszystko na raz?
Dziękuję tym którym chciało się to czytać do końca. To forum to jest najlepsza rzecz w całym internecie. Fajnie że jesteście! Pozdrawiam znad mokrej poduszki.
