Pomóżcie! Mam lęki, ze komuś się coś stanie przeze mnie!
: 9 sierpnia 2017, o 20:35
Nie potrafię sobie poradzić z nerwicą lękową, czuję ciągły strach, że komuś się coś przeze mnie stanie.
Ostatnio jak wracałam pociągiem do domu, przypadkowo walnęłam barkiem (dosyć mocno) w ścianę pociągu, która była plastikowa, ta ściana jakby „odskoczyła, ruszyła się”, bo była z plastiku i zaczęłam się przejmować, bo przede mną siedział chłopak, który spał i opierał głowę o tę ścianę, w którą walnęłam, zaczęłam myśleć, że na pewno mu się coś stało, przez to, że walnęłam w tę ścianę. Sprawdziłam, czy może się coś stać i walnęłam jeszcze raz w tę ścianę, ale lżej (te moje kompulsje ).
Potem musiałam już wyjść z pociągu (po paru minutach)…a dalej się przejmowałm, czy przez to, że przypadkowo walnęłam w tę plastikową ścianę temu chłopakowi się nic nie stało, zaczęłam myślęć nawet czy żyje (ja wiem, że ja już popadam w paranoje)…wychodząc z pociągu patrzyłam się na niego, czy się rusza, czy oddycha, ale spał, a ja nie chciałam się na niego gapić, bo by sobie ludzie pomyśleli, że jestem jakaś nienormalna.
Przejmuję się tym już od poniedziałku, najgorsze jest to, ze właściwie już się nigdy raczej nie dowiem, czy mu się nic nie stało, czy żyje, a ja popadłam w paranoje, bo wmawiam sobie, że na pewno coś mu zrobiłam, coś mu się stało przez e mnie. Już sobie psychicznie nie radzę z tą nerwicą .
Ja jak gdziekolwiek idę, to spędzam o wiele więcej czasu w drodze niż powinnam, jak kogoś mijam to obracam się kilka razy i sprawdzam, czy tej osobie nic się nie stało , więc jest tak cały czas, obracam się wiele razy i sprawdzam, czy ta osoba idzie dalej, bo boję się, że jeśli tego nie sprawdzę, że ta osoba idzie dalej, jej się coś może stać, a ja będę się obwiniała, że to moja wina .
Ja jak idę to cały czas wpatruję się w ulicę, idę jak nienormalna, ostatnio musiał się wracać może z 200 metrów, bo sobie wmówiłam, że nadepnęłam gołębia i wracałam, żeby to sprawdzić i się uspokoić .
Ja już naprawdę sobie z tym nie radzę, ja nie jestem wstanie cały czas się tak kontrolować, bo zwariuję. Ja nie chcę nic nikomu zrobić i dlatego się kontroluję, boję się jeżeli stracę kontrolę komuś się może stać coś przeze mnie.
Odnośnie tej sytuacji w pociągu, najlepsze jest to, ze ludzie bez nerwicy, nigdyby nie pomyśleli w ten sposób w jaki ja myślę, uderzyliby się i po prostu by o ty nie myśleli, a ja się uderzyłam i już myślę, że komuś zrobiłam krzywdę, a ktoś przeze mnie mógł np. umrzeć
Jak ja mam sobie radzić z tymi natręctwami? Pomóżcie, jestem załamana, mieliście podobne lęki?
Ostatnio jak wracałam pociągiem do domu, przypadkowo walnęłam barkiem (dosyć mocno) w ścianę pociągu, która była plastikowa, ta ściana jakby „odskoczyła, ruszyła się”, bo była z plastiku i zaczęłam się przejmować, bo przede mną siedział chłopak, który spał i opierał głowę o tę ścianę, w którą walnęłam, zaczęłam myśleć, że na pewno mu się coś stało, przez to, że walnęłam w tę ścianę. Sprawdziłam, czy może się coś stać i walnęłam jeszcze raz w tę ścianę, ale lżej (te moje kompulsje ).
Potem musiałam już wyjść z pociągu (po paru minutach)…a dalej się przejmowałm, czy przez to, że przypadkowo walnęłam w tę plastikową ścianę temu chłopakowi się nic nie stało, zaczęłam myślęć nawet czy żyje (ja wiem, że ja już popadam w paranoje)…wychodząc z pociągu patrzyłam się na niego, czy się rusza, czy oddycha, ale spał, a ja nie chciałam się na niego gapić, bo by sobie ludzie pomyśleli, że jestem jakaś nienormalna.
Przejmuję się tym już od poniedziałku, najgorsze jest to, ze właściwie już się nigdy raczej nie dowiem, czy mu się nic nie stało, czy żyje, a ja popadłam w paranoje, bo wmawiam sobie, że na pewno coś mu zrobiłam, coś mu się stało przez e mnie. Już sobie psychicznie nie radzę z tą nerwicą .
Ja jak gdziekolwiek idę, to spędzam o wiele więcej czasu w drodze niż powinnam, jak kogoś mijam to obracam się kilka razy i sprawdzam, czy tej osobie nic się nie stało , więc jest tak cały czas, obracam się wiele razy i sprawdzam, czy ta osoba idzie dalej, bo boję się, że jeśli tego nie sprawdzę, że ta osoba idzie dalej, jej się coś może stać, a ja będę się obwiniała, że to moja wina .
Ja jak idę to cały czas wpatruję się w ulicę, idę jak nienormalna, ostatnio musiał się wracać może z 200 metrów, bo sobie wmówiłam, że nadepnęłam gołębia i wracałam, żeby to sprawdzić i się uspokoić .
Ja już naprawdę sobie z tym nie radzę, ja nie jestem wstanie cały czas się tak kontrolować, bo zwariuję. Ja nie chcę nic nikomu zrobić i dlatego się kontroluję, boję się jeżeli stracę kontrolę komuś się może stać coś przeze mnie.
Odnośnie tej sytuacji w pociągu, najlepsze jest to, ze ludzie bez nerwicy, nigdyby nie pomyśleli w ten sposób w jaki ja myślę, uderzyliby się i po prostu by o ty nie myśleli, a ja się uderzyłam i już myślę, że komuś zrobiłam krzywdę, a ktoś przeze mnie mógł np. umrzeć
Jak ja mam sobie radzić z tymi natręctwami? Pomóżcie, jestem załamana, mieliście podobne lęki?