Strona 1 z 1

Atak paniki a utrata zaufania do siebie

: 9 sierpnia 2017, o 19:41
autor: anka_b
Witam mam pytanie a zarazem prośbę o podzielenie się wiedzą w temacie odrealnienia,
a dokładnie sytuacji o jakiej pisał Pan Grzegorz w swojej książce "Mówisz i jednocześnie analizujesz:
czy to ja powiedziałem? Do tego wrażenie niepewności. Jakbyś w każdej chwili bał się, że usta same
zaczną mówić, a tobie pozostanie tylko słuchać. Że zwariujesz. Może już zwariowałeś. Nie, nie zwariowałeś i nie zwariujesz!"
Dalej pisze "z uczuciem odrealnienia nie warto walczyć, bo przez skupienie na nim dodaje się tylko siły lękowi.
Trzeba je zaakceptować jako nieszkodliwe. Zniknie, gdy spadnie twoje napięcie i osłabnie lęk, które nieustannie
podważają twoje zaufanie do siebie i świata." Ok wszystko rozumiem.
Teoretycznie powinnam przyjąć to do wiadomości a raczej świadomości i byłoby po kłopocie, ale sami wiecie, że łatwe to nie jest.
Pamiętam, że od zawsze brzydziłam się plotkami, a od plotkarzy stroniłam. Miałam ciotkę, która chyba żyła tylko życiem innych.
A, że mieszkała z babcią to odwiedzając babcię nie dało się jej nie słuchać. Znajomych miałam różnych. A raczej dobierałam sobie takich co nie lubili się tarzać w błocie.
No i zderzyłam się ze ścianą idąc do pracy. Nie spodziewałam się, że w ludziach jest tyle jadu, korporacja 100%,
ploty na maxa, póki ploty nie dotyczyły mnie jeszcze jakoś dawałam radę, gorzej jak zaczęły do mnie dochodzić wyssane z palca rzeczy na mój temat.
Na początku dawałam radę, a później to nawet nie wiem kiedy przekroczyłam tą granicę kiedy lej irytacji/wyczerpania/stresu mnie wciągnął,... w mojej głowie powstał chaos.
Pamiętam pierwszy atak paniki bardzo dobrze, siedziałam na grillu u znajomych, zamyśliłam się, myślałam intensywnie o jednej okropnie wrednej babie z mojej firmy,
myśli przelatywały jak oszalałe, wtedy upadająca łyżeczka na chodnik mnie wybiła z tego transu i pojawiła się myśl, a jeżeli to mówiłam, a jak oni pomyślą, że to o
mojej siostrze (miała tak samo na imię jak ta okropna baba z firmy), no i od tego czasu zaczęło się kontrolowanie siebie. Zaczęłam bać się plotek w swojej głowie.
Aby było ciekawiej mój mózg zaczął tworzyć plotki na osoby, które najbardziej lubiłam czy kochałam, totalnie irracjonalne pierdy.
Ataki paniki trwają u mnie parę minut. Zazwyczaj wygląda to tak, że idę miastem, pojawia się myśl a jak bym teraz krzyknęła (i tu pojawia się jakieś zdanie na kogoś)
taki milisekundowy filmik mentalny po czym pojawia się odrealnienie, w którym jestem o dziwo spokojna, widzę siebie jakby z zewnątrz, że patrzę w to samo miejsce co patrzyłam przed filmikiem,
że usta mam zamknięte itd. Ale to uczucie, które przychodzi później jest okropne "a jeżeli naprawdę coś wykrzyczałam"?
Pytanie czy posiadacie lekturę, w której jest napisane, że nie można zwariować, że podczas ataku paniki nie można mówić i nie wiedzieć o tym, że się mówi?
Zaczęłam czytać książki na głos to bardzo pomaga, wtedy widzę, że czytam, odpływam myślami gdzieś tam a dalej wiem, że czytam.
Chciałam podziękować adminom, że taką stronę stworzyli, jednego jestem pewna wyzdrowieć można tylko dzięki swoim wysiłkom przy pomocy ludzi, którzy również byli w tym bagnie.

Re: Atak paniki a utrata zaufania do siebie

: 10 sierpnia 2017, o 12:20
autor: eyeswithoutaface
Nie potrzebujesz do tego żadnej książki. Mogę z całą pewnością stwierdzić, że nie zwariujesz i nie powiesz niczego wbrew swojej woli. I nie tylko ja, każdy z forum Ci to powie. Te myśli to tylko natręty, nerwicowe straszaki. Musisz je po prostu ignorować, tak samo jak i stan odrealnienia. Czytałaś materiały forum dotyczące nerwicy natręctw i ataków paniki?

Re: Atak paniki a utrata zaufania do siebie

: 11 sierpnia 2017, o 18:38
autor: anka_b
Po przeczytaniu Twojego wpisu poczułam tak wielką ulgę, że aż łzy same mi płynęły po policzkach. Łzy szczęścia, że ktoś mnie rozumie.
Napisałaś to tak dosadnie, że ten cichy głos, który szeptał "to iluzja, to bajka, nie wierz w to", umocnił się.
Wiedziałam, że jedyną drogą jest akceptacja objawów, że spokój leży po drugiej stronie paniki, ale tak bardzo bałam się odpuścić,
tak bardzo bałam się przestać kontrolować.
Wiem, że przede mną jeszcze sporo pracy, ale w końcu mam odwagę ZAAKCEPTOWAĆ te wszystkie okropne doznania.
Za każdym razem kiedy dzisiaj przychodziły straszaki miałam w głowie Twoje słowa, dodawały mi otuchy.
Materiały zaczęłam czytać.

Re: Atak paniki a utrata zaufania do siebie

: 11 sierpnia 2017, o 19:36
autor: ewelinka1200
I nigdy w to nie zwątp...każde zwatpienie podnos szybko...nie pozwól zeby wątpliwości były silniejsze od akceptacji... :friend:

Re: Atak paniki a utrata zaufania do siebie

: 12 sierpnia 2017, o 13:46
autor: eyeswithoutaface
anka_b pisze:
11 sierpnia 2017, o 18:38
Po przeczytaniu Twojego wpisu poczułam tak wielką ulgę, że aż łzy same mi płynęły po policzkach. Łzy szczęścia, że ktoś mnie rozumie.
Napisałaś to tak dosadnie, że ten cichy głos, który szeptał "to iluzja, to bajka, nie wierz w to", umocnił się.
Wiedziałam, że jedyną drogą jest akceptacja objawów, że spokój leży po drugiej stronie paniki, ale tak bardzo bałam się odpuścić,
tak bardzo bałam się przestać kontrolować.
Wiem, że przede mną jeszcze sporo pracy, ale w końcu mam odwagę ZAAKCEPTOWAĆ te wszystkie okropne doznania.
Za każdym razem kiedy dzisiaj przychodziły straszaki miałam w głowie Twoje słowa, dodawały mi otuchy.
Materiały zaczęłam czytać.
Świetnie, Aniu! Tak trzymaj :) Czekam na Twój post odburzeniowy :D Pozdrawiam serdecznie :friend:

Re: Atak paniki a utrata zaufania do siebie

: 12 sierpnia 2017, o 18:22
autor: ewelinka1200
Najgorsze ze podczas trwania lęku...jak mam teraz w mojej sytuacji kyora jest dla.mnie.trudna...mam.natretne mysli,, ze ludzie sie zabijaja bo maja problemy trudne sytuacje z ktorymi se nie.radzą...i ze ja tez tak zrobie!!
Matko czy ja.naprawdę mogla bym ?
Czy to kolejny straszak?!