Cześć. Od wielu postów widzę, że wszystko u ciebie sprowadza się do tej schizofrenii. Ogólnie, to postawiłbym całe moje życie i wszystkie pieniądze na to, że ty tej schizofrenii nie masz i myślę, że większość ludzi z tego forum też to wie. I myślę nawet, że ty też wiesz, że nie masz schizofrenii. DD utrzymuje się w organizmie, bo stan emocjonalny nie jest wyciszony. To, że nie masz lęku dzień, dwa, tydzień, nie oznacza, że stan emocjonalny się zregenerował. Na to potrzeba dużo czasu i to nie czasu takiego, że akurat masz parę lepszych dni, tylko czasu w świadomym działaniu pomimo emocji, akceptowaniu tych stanów i nienakręcaniu się na swoje lęki. Nie chcę tu zgrywać mądrali, bo sam kręcę się tak już 2,5 roku i niby było lepiej, ale ja wciąż popełniam ten sam błąd. NIE DOWIERZAM. Ciągle mam wątpliwości, ciągle szukam sobie odpowiedzi na pytania, które są bez sensu i są jedynie po to, aby nakręcać mój lęk. Ja akurat schizofrenii nie boję się całkowicie i chyba wolałbym mieć schizofrenie niż te zaburzenie lękowe, które mam teraz. Z jednego powodu - schizofrenik często nawet nie wie, że jest chory. On nie cierpi. Cierpią jego bliscy. On sam jest święcie przekonany, że jest wszystko ok, że świat coś przeciw niemu knuje i ludzie wkręcają mu jakieś głupoty. ON WIERZY W TO, CO DZIEJE SIĘ W JEGO GŁOWIE. On nie zastanawia się, czy głos który usłyszał jest prawdziwy, czy to omam. Dlatego moim zdaniem schizofrenik nie cierpi tak, jak nerwicowiec (ach ten egoizm nerwicowca

).
Schizofrenia to twój główny konik nerwicowy, napędzacz całej machiny, która ciebie pogrąża. Nie możesz zbadać gołym okiem czy masz schizofrenie, więc ciągle zostaje jakieś ale. Ciągle jest ta wątpliwość, że może ludzie z forum się nie znają, może nie mogą stwierdzić, bo ciebie nie widzieli, może psychiatra niedoświadczony, a może to syndrom ukrytej schizofrenii, której nie widać, ale ona powoli atakuje twój umysł i oszalejesz szybciej niż myślisz, a może to schizofrenia taka i sraka i tak w kółko. WĄTPLIWOŚCI I NIEDOWIERZANIE. Niby coś tam wiesz, mechanizmy lękowe, tak tak, nerwica, ale A CO JEŚLI TO NAPRAWDĘ SCHIZOFRENIA A JA SIĘ TU TYLKO OSZUKUJĘ NERWICĄ. I tak będzie ciągle. Umysł będzie ci do końca życia podsyłał coraz to głupsze scenariusze, jeżeli ciągle świadomie będziesz w to nie dowierzała. Zaakceptuj dwie rzeczy. Pierwsza to taka, że teraz codziennie twój umysł będzie zastraszany, przez różne myśli. CODZIENNIE. Dostając taką myśl nie idź za nią i nie rozgrzebuj tego czy to możliwe czy nie, tylko po prostu świadomie sobie odpowiedz na pytanie - czy ta myśl powoduje u mnie lęk czy nie? Powoduje - ok, myśl wynikająca z WYSTRASZONEGO STANU EMOCJONALNEGO. Koniec kropka. Druga rzecz, którą musisz zaakceptować to WĄTPLIWOŚĆI. To jest najgorsze i najtrudniejsze, no bo przecież po chwili możesz dostać myśl "A co jak ja sobie tutaj to wszystko olewam i tłumaczę jakimś tam stanem emocjonalnym, a to już się po prostu zbliża?" albo coś w stylu, że od duszenia tego w sobie po prostu twój mózg nie wytrzyma i się zepsuje, a ty ześwirujesz już całkiem.
To jest jak gra. Ty kontra twoje myśli. Od dzisiaj tak będzie, aż nie zaakceptujesz tego, że tak jest. A jak nie zaakceptujesz, to wiesz co się stanie? Przedstawie ci świętą prawdę, prawdziwy truizm. Jeżeli nie będziesz przestrzegała pewnych wskazówek i będziesz ciągle wątpiła to jedyne co ci się może stać i najgorszy z twoich urojonych scenariuszy, to to, że całe życie będziesz się kręcić wokół własnych, wymyślonych i fikcyjnych lęków. Stracisz możliwość rozwoju, przyjemność z życia, spokój, ale nie dostaniesz schizofrenii uwierz mi, chociaż tak naprawdę każdy może jej dostać, tak samo jak raka, ale to już inna filozofia. Trzymaj się, w razie czego pisz PW, z chęcią pomagam
