To już nie jest zabawne...
: 18 maja 2017, o 20:57
Witam, to znowu ja i znowu z poważnym pytaniem. Od jakiegoś czasu staram się to jakoś powoli układać, zauważam, co robię i robiłam nie tak w swoim nastoletnim życiu. Ciągle dochodzą nowe problemy, nie zawsze sobie z nimi radzę i tak się zastanawiam nad różnymi rzeczami. Doszłam do wniosku, że za bardzo się wszystkim przejmuję. Ale nie tak, że czyjeś słowa mnie ranią, czy obawiam się choroby. To już przybrało kolosalny rozmiar, przez 17 lat się nawarstwiało i teraz sobie z tym nie mogę poradzić. Jestem w stanie tak okropnej hipochondrii, walki o życie (przy czym jestem pewnie zdrowa, bo miałam podstawowe badania), przejmuję się dosłownie wszystkim. Ubolewam, że nie potrafię już się zrelaksować, wziąć wszystkiego na luz, po prostu żyć. Najbardziej zależy mi na nauce. Jestem w 1 klasie liceum, od nowego roku zaczynam jeden z najtrudniejszych profilów, nauki będzie masakrycznie dużo (podobno prawie jak na studiach). Ale to nic. Potem będzie matura, studia, w końcu praca. Zależy mi na tym, nie chcę z tego rezygnować, bo "sobie nie poradzę". Jestem dobrą uczennicą, zawsze wszystko wchodziło mi łatwo, interesowało mnie to co czytam, czytałam masę książek. I nadal chcę to robić, ale nie potrafię. Jestem kłębkiem nerwów i nie mogę się nawet skupić na czytanej książce. Doszło nawet do tego, że unikam tego i "boję się", bo będę musiała się skupić i w konsekwencji mój lęk będzie narastał. Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, ale boję się skupiać w ciszy nad czymś. Ale nie ważne. Moja nauka wygląda tak:
- chwila czytania zeszytu, czytanie niektórych zdań podwójnie, a w głowie ciągle myśli o czym innym
- przepytywanie przez kogoś, zapominam połowy słów, nie mogę się wysłowić
- ktoś mnie poprawia, ja się denerwuję, rzucam zeszytem, krzyczę, płaczę
- biorę zeszyt pod nos cała spięta i zestresowana i okazuje się, że pamiętam to co czytałam
I potem znowu to samo i znowu i koło się zamyka. Tak mam praktycznie codziennie. Nie potrafię się na niczym skupić, wszystko biorę na poważnie, wszystko mnie stresuje. A to dopiero 1 klasa i nauki nie ma jako takiej żadnej. Co to będzie, jak będę miała naukę przed maturą? Boję się tego. Boję się, że mogę tego nie znieść. Od tego wszystkiego, od codziennego stresu o wybuchowości ciągle ciśnie mnie głowa, ciśnienie i tętno skaczą (czasami do dużych wyników), całe ciało mam spięte. W chwilach dużego stresu nie daję rady jeść, mdli mnie, boli mnie brzuch. Chodzę jak jakiś wrak. Boję się, że nerwica mnie powoli wykańcza. No i co najgorsze - zawalam szkołę. Zamiast się uczyć, robić notatki to ja siedzę w internecie i w napięciu czytam o nerwicy i chorobach. Oceny mam dobre, ale wiem, że mogę mieć lepsze. Każda jedna kartkówka mnie przerasta. Nie potrafię się wyluzować, uspokoić, nie myśleć o objawach. Mam zaniki pamięci, dłuższą chwilę zajmuje mi powtórzenie kilku zdań notatki czy jakiegoś elementu z przeszłości. Oczywiście nie tak, że zapominam kto jest kim, tylko po prostu nie mogę się na niczym skupić. Doszła też derealizacja. Mam wrażenie, że nie znam bliskich mi osób, że są jacyś dziwni. Wydaje mi się ciągle, że to inni mają mnie za psychiczną, inną, że zauważają moje dziwne zachowanie. Boję się, że w przyszłości całkowicie odetnę się od ludzi, od świata i pozostanę taka zamknięta w sobie i zdana tylko na siebie albo całkiem zwariuję. Albo co gorsza od samego dzieciństwa coś jest ze mną nie tak, bo jestem nieśmiała i mam hipochondrię i tak powoli się zamykam i potem będę jak jakieś warzywo, zapomnę jak się rozmawia z ludźmi, nie będę potrafiła nic sama zrobić. Naprawdę mam taką wizję przyszłości. No nie wiem, jakby mi się we łbie klepki poprzestawiały. Raz mam plany na przyszłość, a potem dopada mnie takie dziwne DD i nie czuję nic. Nie chcę zawalić szkoły przez swoje problemy. To najważniejsze lata mojego życia, a ja wykończona siedzę i drżę z zeszytem w ręce i zapłakaną twarzą. Pomimo, że uwielbiam się uczyć to teraz sprawia mi to wielką trudność. Nie wiem, jak sobie poradzić. Boję się, że nie dam rady i z tego ciągłego stresu zniszczę sobie całkowicie zdrowie, życie, przyszłość. Nie wiem, co mam robić. Są jakieś materiały na forum o takich problemach? Czy to nadal jest nerwica i mój lęk, czy już jakaś fobia czy coś... Nawet nie wiem, jak mam to opisać, już zapomniałam o czym pisałam na początku. Tak mi się pamięć i skupienie osłabiło. Pomocy, proszę. Cokolwiek
- chwila czytania zeszytu, czytanie niektórych zdań podwójnie, a w głowie ciągle myśli o czym innym
- przepytywanie przez kogoś, zapominam połowy słów, nie mogę się wysłowić
- ktoś mnie poprawia, ja się denerwuję, rzucam zeszytem, krzyczę, płaczę
- biorę zeszyt pod nos cała spięta i zestresowana i okazuje się, że pamiętam to co czytałam
I potem znowu to samo i znowu i koło się zamyka. Tak mam praktycznie codziennie. Nie potrafię się na niczym skupić, wszystko biorę na poważnie, wszystko mnie stresuje. A to dopiero 1 klasa i nauki nie ma jako takiej żadnej. Co to będzie, jak będę miała naukę przed maturą? Boję się tego. Boję się, że mogę tego nie znieść. Od tego wszystkiego, od codziennego stresu o wybuchowości ciągle ciśnie mnie głowa, ciśnienie i tętno skaczą (czasami do dużych wyników), całe ciało mam spięte. W chwilach dużego stresu nie daję rady jeść, mdli mnie, boli mnie brzuch. Chodzę jak jakiś wrak. Boję się, że nerwica mnie powoli wykańcza. No i co najgorsze - zawalam szkołę. Zamiast się uczyć, robić notatki to ja siedzę w internecie i w napięciu czytam o nerwicy i chorobach. Oceny mam dobre, ale wiem, że mogę mieć lepsze. Każda jedna kartkówka mnie przerasta. Nie potrafię się wyluzować, uspokoić, nie myśleć o objawach. Mam zaniki pamięci, dłuższą chwilę zajmuje mi powtórzenie kilku zdań notatki czy jakiegoś elementu z przeszłości. Oczywiście nie tak, że zapominam kto jest kim, tylko po prostu nie mogę się na niczym skupić. Doszła też derealizacja. Mam wrażenie, że nie znam bliskich mi osób, że są jacyś dziwni. Wydaje mi się ciągle, że to inni mają mnie za psychiczną, inną, że zauważają moje dziwne zachowanie. Boję się, że w przyszłości całkowicie odetnę się od ludzi, od świata i pozostanę taka zamknięta w sobie i zdana tylko na siebie albo całkiem zwariuję. Albo co gorsza od samego dzieciństwa coś jest ze mną nie tak, bo jestem nieśmiała i mam hipochondrię i tak powoli się zamykam i potem będę jak jakieś warzywo, zapomnę jak się rozmawia z ludźmi, nie będę potrafiła nic sama zrobić. Naprawdę mam taką wizję przyszłości. No nie wiem, jakby mi się we łbie klepki poprzestawiały. Raz mam plany na przyszłość, a potem dopada mnie takie dziwne DD i nie czuję nic. Nie chcę zawalić szkoły przez swoje problemy. To najważniejsze lata mojego życia, a ja wykończona siedzę i drżę z zeszytem w ręce i zapłakaną twarzą. Pomimo, że uwielbiam się uczyć to teraz sprawia mi to wielką trudność. Nie wiem, jak sobie poradzić. Boję się, że nie dam rady i z tego ciągłego stresu zniszczę sobie całkowicie zdrowie, życie, przyszłość. Nie wiem, co mam robić. Są jakieś materiały na forum o takich problemach? Czy to nadal jest nerwica i mój lęk, czy już jakaś fobia czy coś... Nawet nie wiem, jak mam to opisać, już zapomniałam o czym pisałam na początku. Tak mi się pamięć i skupienie osłabiło. Pomocy, proszę. Cokolwiek
