Jaki ma być ten kolejny krok?
: 22 marca 2017, o 21:29
Cześć. Bardzo dawno mnie tu nie było. Wracam i proszę Was o konstruktywne porady, ponieważ od jakiegoś czasu stoję w miejscu i nie bardzo wiem co dalej, skończyły mi się pomysły. Wspomnę, że walczę z tym od około 1,5 roku.
Początkową, najgorszą szarpaninę mam już za sobą. Każda mała rzecz była krokiem milowym. Teraz już nie mam problemów z wyjściem z domu, żyję, pracuję na pełen etat, staram się. Jednak istnieją pewne rzeczy, których nie mogę przeskoczyć i nawet nie bardzo wiem z której strony mam zacząć ten problem podgryzać. Jako tako wróciłam do życia. Bardzo chcę dokończyć dzieła, ale czuję jakbym tłukła łbem w ścianę, jestem dość konkretnie zagubiona. A chciałabym się za to zabrać na poważnie. Jest to jak się pewnie część domyśla lęk wolnopłynący plus derealizacja, która jest ostatnimi czasy bardzo silna i od poczatku trwania nerwicy dała sobie luz tylko na minutę. Mówiąc o derealizacji mam głównie na myśli "inne" widzenie świata pod kątem wizualnym. Nie występują u mnie juz od dawna żadne myśli egzystencjalne. Jedynie wszystko mi się w oczach rozjeżdza i mam projekcje jakbym była ostro nawalona. Niestety nie wiem jak ja mam to ignorować. Rozkładam ręce. Jedyne mocne napływy lęku mam wtedy, kiedy próbuję odpuszczać (Ponieważ czuję wewnętrzną spinę przez lęk wolnoplynący bez wyraźnego powodu) Nie wiedziałam jak to zrobić, więc często siadam na kanapie i mówię sobie "dobra, wyluzuj gumę w gaciach, wszystko mi jedno, nic mnie nie interesuje" - i w tym momencie czuję się jakby miał mi wybuchnąć mózg i gałki oczne - prosto na ścianę, a łeb spadnie na podłogę. Literalnie. I nagle czuję falę lęku, derealka milion, faza za darmoszke. No i cześć. Dokonałam samodiagnozy -eureka- że mam problem z akceptowaniem tego stanu. Ok, jeśli tak, to gdzie leży błąd? Bo pochłonęłam nagrania i artykuły z forum x 10000, jednak teoria a praktyka to bardzo często dwie różne sprawy. Udawało mi się wprowadzać w życie te początkowe, ale tutaj to czuje jakby byla to jakaś dalsza podróż w głąb mojej psychiki, której nie moge rozgryźć. Bardzo proszę o jakiś drogowskaz, bo się taplam jak mucha w smole, nie jest ani lepiej ani gorzej.
Dzięki!
Początkową, najgorszą szarpaninę mam już za sobą. Każda mała rzecz była krokiem milowym. Teraz już nie mam problemów z wyjściem z domu, żyję, pracuję na pełen etat, staram się. Jednak istnieją pewne rzeczy, których nie mogę przeskoczyć i nawet nie bardzo wiem z której strony mam zacząć ten problem podgryzać. Jako tako wróciłam do życia. Bardzo chcę dokończyć dzieła, ale czuję jakbym tłukła łbem w ścianę, jestem dość konkretnie zagubiona. A chciałabym się za to zabrać na poważnie. Jest to jak się pewnie część domyśla lęk wolnopłynący plus derealizacja, która jest ostatnimi czasy bardzo silna i od poczatku trwania nerwicy dała sobie luz tylko na minutę. Mówiąc o derealizacji mam głównie na myśli "inne" widzenie świata pod kątem wizualnym. Nie występują u mnie juz od dawna żadne myśli egzystencjalne. Jedynie wszystko mi się w oczach rozjeżdza i mam projekcje jakbym była ostro nawalona. Niestety nie wiem jak ja mam to ignorować. Rozkładam ręce. Jedyne mocne napływy lęku mam wtedy, kiedy próbuję odpuszczać (Ponieważ czuję wewnętrzną spinę przez lęk wolnoplynący bez wyraźnego powodu) Nie wiedziałam jak to zrobić, więc często siadam na kanapie i mówię sobie "dobra, wyluzuj gumę w gaciach, wszystko mi jedno, nic mnie nie interesuje" - i w tym momencie czuję się jakby miał mi wybuchnąć mózg i gałki oczne - prosto na ścianę, a łeb spadnie na podłogę. Literalnie. I nagle czuję falę lęku, derealka milion, faza za darmoszke. No i cześć. Dokonałam samodiagnozy -eureka- że mam problem z akceptowaniem tego stanu. Ok, jeśli tak, to gdzie leży błąd? Bo pochłonęłam nagrania i artykuły z forum x 10000, jednak teoria a praktyka to bardzo często dwie różne sprawy. Udawało mi się wprowadzać w życie te początkowe, ale tutaj to czuje jakby byla to jakaś dalsza podróż w głąb mojej psychiki, której nie moge rozgryźć. Bardzo proszę o jakiś drogowskaz, bo się taplam jak mucha w smole, nie jest ani lepiej ani gorzej.
Dzięki!