Kiedy to było normalnie?
: 18 grudnia 2016, o 13:05
Witam
śledzę forum od jakiegoś z czasu ( polecił mi psycholog) jednak dopiero teraz postanowiłem coś skrobnąć na temat mojej historii związanej ze złym samopoczuciem. Moja przygoda z początkami nerwicy zaczęła się cztery i pół roku temu, zmieniłem wtedy pracy i już na samym jej wstępnie zaatakowały mnie zawroty głowy. Wydawało mi się że to nic przejdzie po jakiś czasie, jednak tym razem tak się nie stało. Zawroty były w czasie chodzenia, nie jakieś nie do wytrzymania ale na dłuższa metę uciążliwe. Przystąpiłem więc do standardowych czynności diagnostycznych tj: laryngolog, neurolog,kardiolog,okulista,psycholog,krew itp. Wszystkie badania wyszły ok i lekarze rozłożyli ręce co rusz mówiąc że w swojej działce nie widzą przyczyny. Wykupiłem z okazji dodatkowej diagnostyki pakiet w jednej z prywatnych przychodni no i zaś lecimy z kolejnymi lekarzami, dodatkowe badania nic, dodam że leczę się kardiologicznie na nadcisnienie ale wg lekarza to też nie od tego. W końcu trafiłem na neurologa który polecił wizytę u fizjoterapeuty i masaże odcinka szyjnego. Poszedłem zrobiłem trochę lepiej się czułem ale bez zmian w kwesti zawrotów. Następnie wpadliśmy na pomysl że to od szczeki, która jest krzywa więc zrobiłem proteze ale dalej nic. W miedzy czasie mój ojciec miał wylew który dość poważnie go potraktował i w głowie zaczeły rodzić się nowe myśli że mnie też to spotka, zaczełem się codziennie badać czy niemam objawów ogolnie cyrk na kółkach. W tym momencie pamietam stałem się już bardziej wyczulony na sygnały z mojego ciała.
Wkurwiony na życie za to co mi zgotowało postanowiłem zaś poszukać lekarza który może w koncu wyleczy moje zawroty głowy bo już miałem kompletnie dość i bang mamy to. Nowy neurolog, jedno badania, bierze lek taki i jak ręką odjąć przeszło. Wtedy nastał okres dobrych dla mnie dni, jednak ciągle czułem niepewność że to wróci. Od czasu do czasu czułem się gorzej ale zwalałem to zawsze na pogodę i inne.
Po którymś razie jak zaś czułem się gorzej neurolog zasugerował mi że prawdopodobnie mam rozbujaną gospodarke hormonalną jestem bardzo czuły i poprostu te moje wahania nastroju biorą się z głowy. Zastosowaliśmy wtedy leką terapie uspokojająco której skutków niestety nie czułem. Czas sobie jakoś płynął jednak napady złego samopoczucia często mi towarzyszyły i wtedy nadszedł moment w tym roku w którym dostałem pierwszego w mojej opini napadu paniki. Byłem wtedy w pracy rozmawiając z klientem nagle poczułem silny lęk ucick w klatce że nie mogłem z siebie wydusić słowa, do tego doszly zawroty glowy, mysli kołatały mi jak szalone i nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Po chwili jednak przeszło wyszedłem przestraszony od klienta i pierwsze co to telefon do kardiolog czy nie miałem zawału czy coś. Przyszedlem badania nic.
Czas dalej płynał, w pracy pojawił się dodatkowy stres ale skutecznie nie zwracalem na niego uwagi, jednak on chyba na mnie tak.
Drugiego ataku dostałem w wannie w czasie dnia wolnego od pracy, ten atak był trochę inny od poprzedniego jednak ostro mnie wystraszył więc ponownie szpital i diagnoza Panu nic nie jest. Na pociesznie dali syropik uspokajający po ktorym poczułem się pierwszy raz od dłuższego czasu dobrze.
Umowiłem sie więc do psychologa,psychiatry i na dodatkowe badania zaś rezonans itd by się upewnić czy w głowie nic nie siedzi. Diagnoza że jest ok ale niepewność nadal pozostała.
Pierwsza wizyta u psychiatry i diagnoza -> i leczenie lekowe + terapia i l4. Dodatkowo znalazlem dobrego psychologa do którego chodzę na terapie raz w tygodniu. Od tamtetgo czasu mineło półtorej miesiąca a ja:
nadal czuje się źle, codzienie wstaje i mam lekkie nudności, niby niekręci mi sie głowie ale niepewność w chodzie jest, ciągle czuje się jakiś jakbym spedził 12h przed komputerem, nie mogę zasnąć każdego dnia no i boję się że coś się źlego wydarzy.
Ogólnie MAM kobieta luźna w udach DOŚĆ.
Pozdrawiam tych co wytrwali do końca
-- 18 grudnia 2016, o 13:04 --
O kurka ale straszną litrówkę popełniłem w tytule, świetnie
śledzę forum od jakiegoś z czasu ( polecił mi psycholog) jednak dopiero teraz postanowiłem coś skrobnąć na temat mojej historii związanej ze złym samopoczuciem. Moja przygoda z początkami nerwicy zaczęła się cztery i pół roku temu, zmieniłem wtedy pracy i już na samym jej wstępnie zaatakowały mnie zawroty głowy. Wydawało mi się że to nic przejdzie po jakiś czasie, jednak tym razem tak się nie stało. Zawroty były w czasie chodzenia, nie jakieś nie do wytrzymania ale na dłuższa metę uciążliwe. Przystąpiłem więc do standardowych czynności diagnostycznych tj: laryngolog, neurolog,kardiolog,okulista,psycholog,krew itp. Wszystkie badania wyszły ok i lekarze rozłożyli ręce co rusz mówiąc że w swojej działce nie widzą przyczyny. Wykupiłem z okazji dodatkowej diagnostyki pakiet w jednej z prywatnych przychodni no i zaś lecimy z kolejnymi lekarzami, dodatkowe badania nic, dodam że leczę się kardiologicznie na nadcisnienie ale wg lekarza to też nie od tego. W końcu trafiłem na neurologa który polecił wizytę u fizjoterapeuty i masaże odcinka szyjnego. Poszedłem zrobiłem trochę lepiej się czułem ale bez zmian w kwesti zawrotów. Następnie wpadliśmy na pomysl że to od szczeki, która jest krzywa więc zrobiłem proteze ale dalej nic. W miedzy czasie mój ojciec miał wylew który dość poważnie go potraktował i w głowie zaczeły rodzić się nowe myśli że mnie też to spotka, zaczełem się codziennie badać czy niemam objawów ogolnie cyrk na kółkach. W tym momencie pamietam stałem się już bardziej wyczulony na sygnały z mojego ciała.
Wkurwiony na życie za to co mi zgotowało postanowiłem zaś poszukać lekarza który może w koncu wyleczy moje zawroty głowy bo już miałem kompletnie dość i bang mamy to. Nowy neurolog, jedno badania, bierze lek taki i jak ręką odjąć przeszło. Wtedy nastał okres dobrych dla mnie dni, jednak ciągle czułem niepewność że to wróci. Od czasu do czasu czułem się gorzej ale zwalałem to zawsze na pogodę i inne.
Po którymś razie jak zaś czułem się gorzej neurolog zasugerował mi że prawdopodobnie mam rozbujaną gospodarke hormonalną jestem bardzo czuły i poprostu te moje wahania nastroju biorą się z głowy. Zastosowaliśmy wtedy leką terapie uspokojająco której skutków niestety nie czułem. Czas sobie jakoś płynął jednak napady złego samopoczucia często mi towarzyszyły i wtedy nadszedł moment w tym roku w którym dostałem pierwszego w mojej opini napadu paniki. Byłem wtedy w pracy rozmawiając z klientem nagle poczułem silny lęk ucick w klatce że nie mogłem z siebie wydusić słowa, do tego doszly zawroty glowy, mysli kołatały mi jak szalone i nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Po chwili jednak przeszło wyszedłem przestraszony od klienta i pierwsze co to telefon do kardiolog czy nie miałem zawału czy coś. Przyszedlem badania nic.
Czas dalej płynał, w pracy pojawił się dodatkowy stres ale skutecznie nie zwracalem na niego uwagi, jednak on chyba na mnie tak.
Drugiego ataku dostałem w wannie w czasie dnia wolnego od pracy, ten atak był trochę inny od poprzedniego jednak ostro mnie wystraszył więc ponownie szpital i diagnoza Panu nic nie jest. Na pociesznie dali syropik uspokajający po ktorym poczułem się pierwszy raz od dłuższego czasu dobrze.
Umowiłem sie więc do psychologa,psychiatry i na dodatkowe badania zaś rezonans itd by się upewnić czy w głowie nic nie siedzi. Diagnoza że jest ok ale niepewność nadal pozostała.
Pierwsza wizyta u psychiatry i diagnoza -> i leczenie lekowe + terapia i l4. Dodatkowo znalazlem dobrego psychologa do którego chodzę na terapie raz w tygodniu. Od tamtetgo czasu mineło półtorej miesiąca a ja:
nadal czuje się źle, codzienie wstaje i mam lekkie nudności, niby niekręci mi sie głowie ale niepewność w chodzie jest, ciągle czuje się jakiś jakbym spedził 12h przed komputerem, nie mogę zasnąć każdego dnia no i boję się że coś się źlego wydarzy.
Ogólnie MAM kobieta luźna w udach DOŚĆ.
Pozdrawiam tych co wytrwali do końca

-- 18 grudnia 2016, o 13:04 --
O kurka ale straszną litrówkę popełniłem w tytule, świetnie
