Strona 1 z 1

Wpadłem się wyżalić

: 12 grudnia 2016, o 13:53
autor: potrzebujacyy
Witam wszystkich, postanowiłem napisać posta od siebie, powiedzieć jak się czuję, co robię. Jako iż wyrzucenie z siebie tego wszystkiego tutaj zawsze przynosiło mi ulgę, to jeszcze zawsze ktoś coś podpowie, opieprzy czy doradzi, więc trochę was pomęcze :D
Postanowiłem się odburzyć, zmienić podejście do siebie, do otoczenia. W styczniu minie (albo i nie minie ;)) 6 lat odkąd zmagam się z zaburzeniami lękowymi. Wiem, że mam dwa wyjścia: albo żyć z nerwicą i cierpieć, albo wyjść z niej i pocierpieć, przy czym wybór jest prosty (opcja numer 2!). Czasem jestem bardziej zmotywowany, czasem mniej. Czasem wydaje mi się, że robie ogromny krok w tył, że stoje w miejscu, mimo, iż z uporem i mimo objawów/gorszego samopoczucia działam. Dzisiaj dla przykładu wyszło słońce, wstałem o wiele lepiej i mam lepsze nastawienie, natrętów jakby mniej. O właśnie te cholerne natręty. Powiem Wam, że przez pierwsze 4-4,5 roku nerwicy miałem jedynie ataki paniki. Ponad rok temu gdy tu się zarejestrowałem i miałem ogroooomny kryzys, rozłożyło mnie i nie mogłem się podnieść z łóżka, totalnie "umierałem". Teraz ataków paniki praktycznie nie mam, za to najbardziej zaczęły mnie męczyć te głupie natręty i lęk wolnopłynący. No i złe samopoczucie, czasem odrealnienie. Np w tamtym tygodniu na początku czułem się dobrze, ale przyszło parę spraw. Pracuję od godziny 14, a codziennie coś się działo. W poniedziałek nie mogłem się podnieść z łóżka (skończyłem pracę w niedziele na poniedziałek o 2:30). we wtorek trzeba było jechać do psychologa (zapisałem się, byłem na 2 wizytach jak narazie) potem jeszcze coś i do pracy. W środę jestem u narzeczonej i nagle telefon, ze trzeba jechać na ursynów po jej dziadka do szpitala. Prowadzi tam trasa szybkiego ruchu, obwodnica, no i zawsze miałem z tym problem. Jakoś dojechałem tam bez ataku paniki, może trochę mnie oczy bolały od jazdy/gorszej widoczności. Wracając z jej dziadkami dostałem ataku paniki i odrazu- zatrzymać się, zjechać z drogi, zaraz się rozbije! I tego typu myśli, ale...nie zjechałem, mineły z 2 minuty i atak przeszedł. Co ja odbieram jako sukces, bo powiedziałem sobie, że teraz tak dostane ataku i tyle, bo mam nerwice. Wcześniej tego nie umiałem. W czwartek do psychiatry przed pracą po recepte (biorę lek Cital), tam się z kolei naczekałem bo kolejka duża...W piątek obudziłem się i nie mogłem dojść do siebie, źle się czułem. Cały tydzień przepracowałem, mimo iż bywało ciężko. W sobote spędzałem cały dzień z narzeczoną (rzadko mamy cały dzień dla siebie). Plan był taki, że cały dzień leżymy, odpoczywamy. No i ja już dostawałem lęków, bo nie jestem do tego przyzwyczajony, gorsze samopoczucie, głupie myśli...Są momenty już, że nie myśle o tym, że jestem zaburzony, że jestem skoncentrowany na czymś w stu procentach- dla przykłądu własnie w tą sobote grałem z moją narzeczoną i jej siostrą w państwa/miasta (polecam, w dobie gier komputerowych/tv wziąć kartkę papieru długopis i świetnie sie bawić) wyłączam się na ten syf- to jest piękne uczucie, gdy czuję sie dobrze, czuję ze działam dobrze. Powiem, że najgorsze dla mnie są natręty- po*ierdolone, jak wejdą rana i odpowiednio się do nich nie ustosunkuję, to już caly dzień psu w...Najgorsze są myśli, co będę robił w życiu, czy sobie poradze, jak będę żył. Dlatego już mam dosyć tej nerwicy. Już za długo jak dla mnie, mam 22 lata, a już czuję się, jakbym miał szykować się do grobu bo po co to robić. Ostatnio miałem też problemy z oddychaniem przed snem, duszności ogromne, ale dzisiejszej nocy nie miałem ich.
Przepraszam, że moja wypowiedź nie jest zbyt spójna i taka na gorąco. Właśnie jest na gorąco, bo jem makaronik i muszę lecieć do pracy, i tak się spóźnie troszke :D
Pozdrawiam i liczę na Was jak zawsze :)

Wpadłem się wyżalić

: 12 grudnia 2016, o 14:42
autor: olus77@vp.pl
Hej. Sluchaj w nerwicy dni sa gorsze i lepsze. Zdrowy czlowiek tez tak ma-to tak dla pocieszenia ( tzn absolutnie nerwica to nie choroba). Ja mam identycznie tzn. Jest tydzien ze pytam sie siebie czy ja napewno mam nerwice?niemozliwe przeciez tak super sie czuje, a przychodzi taki pieprzony dzien ze czar pryska...np od wczoraj czar prysl. Bylam w szkole..i dobrze bylo i nagle wkret ze ostatnie zajecia sie zblizaja, misze na nich byc i wkret..co jesli zwariuje co jesli zawalu dostane..miliony mysli. Efekt?? Nie poszlam. Kuzwa nieraz potrafie racjonalnie wytlumaczyc a nieraz chce a nie umiem. Eh..