Strona 1 z 1

Luźne przemyślenia nt. wychodzenia z nerwicy - dyskusja.

: 25 listopada 2016, o 16:41
autor: Grześ
Witam serdecznie wszystkich forumowiczów po małej przerwie :)

W związku z ostatnimi doświadczeniami które mnie dotknęły w moim życiu naszły mnie pewne refleksje,nt. szeroko rozumianego i omawianego "odburzania", którymi chciałem się z Wami podzielić na łamach tego forum.

Walka z nerwicą przebiega mi naprawdę nieźle jeśli chodzi o objawy ale przestałem sobie radzić w kwestiach miłosnych. Poznałem w grudniu cudowną dziewczynę (tak mi się wydawało wtedy...) i układało się między nami cudownie do czasu... Z biegiem czasu zaczęła być coraz bardziej nieobecna , coraz mniej wylewna, o jakiejkolwiek uczuciowości nie wspomnę. Po prostu przestałem się czuć tratowany jako ktoś ważny dla tej drugiej osoby. Zniknęły czułe słowa, jakakolwiek troska z jej strony , chęć aby jednak ten czas spędzać razem ze sobą (związek na odległośc 150 km ) . Wcześniej nie było z tym problemu, każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem, były deklaracje , obietnice i wspólne plany oraz marzenia. Potem po prostu w niej coś ZGASŁO, a ja z uporem maniaka starałem się to wskrzesić na siłę i starałem się, rozmawiałem, pytałem o co chodzi... ale ciągle słyszałem od niej że PRZESADZAM i że SZUKAM PROBLEMÓW TAM GDZIE ICH NIE MA. Nie wiem czy jej brakło odwagi mi powiedzieć że w niej coś wygasło ? Z początku zacząłem wierzyć w jej słowa i to był błąd, ja popadłem w coś pokroju małej paranoi. Zacząłem ją podejrzewać o zdrady - no bo jak można odsunąć się od gościa kótry serce jej na srebrnej tacy podał i zrobiłby dla niej wszystko ?

Dopiero gdy doprawdziłem się na dno... zrobiłem wiele złych rzeczy, poprzez inwigilacje jej a także nadużywanie alkoholu , wróciłem na rozmowę do terapeutki... i dopiero wtedy zrozumiałem....

Ja tak na prawdę miałem gdzieś zakodowany nieuświadomiony mechanizm wg którego szukałem taki "heter" i "franc" , ludzi po prostu mało wylewnych i z niskim poziomem empatii... I poprzez fakt że ciągle nie umiałem postawić na swoim , ciagle chowałem się za własnym poczuciem winy i ciagle chciałem do niej wracać, błagać , przepraszać i szukać winy tylko i wyłącznie w sobie.

Pisząc to wszystko, chciałem po prostu nadmienić moją obserwację - sama świadomość tego że mamy nerwicę , akceptacja , postawa przyjacielska, dystans , ryzykowanie.... nie będą nigdy wystarczające dla każdego. Są owszem ludzie którym to wystarczy, bo geneza nerwic jest różna. Ale dla osób takich jak ja, które mają zakodowane od dzieciństwa konflikty wewnętrzne - terapia jest obowiązkowa , ponieważ uczy nas SAMOŚWIADOMOŚĆI szkodliwych mechanizmów które w nas zachodzą, a za pomocą w/w metod, nie jesteśmy zawsze w stanie to zrobić.

Nie piszę tego aby zanegować istotę tego forum czy też aby coś wytknąć ludziom którzy włożyli mnóstwo serca i pracy w całe to przedsięwziecie . Wiem że pisaliście wielokrotnie o zaletach i koniecnzości terapii, po prostu dopiero teraz to do mnie dotarło.

Z objawami radzę sobie bez problemu, ale w momencie toksyccznmej relacji ,natrętne i destruktywne myśli otaczają mnie w okrotuny sposób i żaden z tych sposobów nie pomagał dopóki nie uświadomiłem sobie tego złego mechanizmu który we mnie tkwi....

NErwica to cudowny drogowskaz ku lepszemu i bogatszemu emocjonalnie życiu . Ludzie bez nerwic nie będą mieć tak cudownego życia pod kątem samoświadomości czy mnogości emocji.

Dziękuję za uwagę i zapraszam serdecznie do dyskusji!

Pozdrawiam serdecznie!

Luźne przemyślenia nt. wychodzenia z nerwicy - dyskusja.

: 25 listopada 2016, o 17:48
autor: Olalala
Super Grześ, że Ci to pomogło :) Oczywiście nie można generalizować, nerwica nerwicy nie równa, każdy musi znaleźć swoją ścieżkę, taka prawda. Fajnie, że Ty ją znalazłeś:) Ja znam z kolei przypadki w drugą stronę kiedy szukanie konfliktów wewnętrznych do niczego nie doprowadziło, a pomogła terapia beh-poz. Ważne, że jest duża ilość terapii, rodzajów I najważniejsze żeby ten rodzaj (I osobę terapeuty!) dopasować do siebie.

Luźne przemyślenia nt. wychodzenia z nerwicy - dyskusja.

: 25 listopada 2016, o 18:02
autor: Grześ
Dokładnie Olu, kazdy przypadek jest inny, a mój umysł analityczny zawsze starał się doprowadzić sprawę do jakiejś wielkiej unifikacji która chyba nie istnieje.... Po prostu każdy musi dopasować terapię pod siebie.

Luźne przemyślenia nt. wychodzenia z nerwicy - dyskusja.

: 25 listopada 2016, o 18:02
autor: Grześ
Dokładnie Olu, kazdy przypadek jest inny, a mój umysł analityczny zawsze starał się doprowadzić sprawę do jakiejś wielkiej unifikacji która chyba nie istnieje.... Po prostu każdy musi dopasować terapię pod siebie.

Luźne przemyślenia nt. wychodzenia z nerwicy - dyskusja.

: 25 listopada 2016, o 18:47
autor: Olalala
Grześ pisze:Dokładnie Olu, kazdy przypadek jest inny, a mój umysł analityczny zawsze starał się doprowadzić sprawę do jakiejś wielkiej unifikacji która chyba nie istnieje.... Po prostu każdy musi dopasować terapię pod siebie.
Dokładnie :-) W terapii bardzo ważna jest też jej akceptacja, przekonanie, że taki sposób nam pomoże, no I sama osoba terapeuty - tutaj też jego akceptacja, podobne przekonanie. Ponoć to jest ważniejsze niż narzędzia terapeutyczna :-)

Luźne przemyślenia nt. wychodzenia z nerwicy - dyskusja.

: 21 grudnia 2016, o 21:00
autor: nord
Grześ pisze:Witam serdecznie wszystkich forumowiczów po małej przerwie :)

W związku z ostatnimi doświadczeniami które mnie dotknęły w moim życiu naszły mnie pewne refleksje,nt. szeroko rozumianego i omawianego "odburzania", którymi chciałem się z Wami podzielić na łamach tego forum.

Walka z nerwicą przebiega mi naprawdę nieźle jeśli chodzi o objawy ale przestałem sobie radzić w kwestiach miłosnych. Poznałem w grudniu cudowną dziewczynę (tak mi się wydawało wtedy...) i układało się między nami cudownie do czasu... Z biegiem czasu zaczęła być coraz bardziej nieobecna , coraz mniej wylewna, o jakiejkolwiek uczuciowości nie wspomnę. Po prostu przestałem się czuć tratowany jako ktoś ważny dla tej drugiej osoby. Zniknęły czułe słowa, jakakolwiek troska z jej strony , chęć aby jednak ten czas spędzać razem ze sobą (związek na odległośc 150 km ) . Wcześniej nie było z tym problemu, każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem, były deklaracje , obietnice i wspólne plany oraz marzenia. Potem po prostu w niej coś ZGASŁO, a ja z uporem maniaka starałem się to wskrzesić na siłę i starałem się, rozmawiałem, pytałem o co chodzi... ale ciągle słyszałem od niej że PRZESADZAM i że SZUKAM PROBLEMÓW TAM GDZIE ICH NIE MA. Nie wiem czy jej brakło odwagi mi powiedzieć że w niej coś wygasło ? Z początku zacząłem wierzyć w jej słowa i to był błąd, ja popadłem w coś pokroju małej paranoi. Zacząłem ją podejrzewać o zdrady - no bo jak można odsunąć się od gościa kótry serce jej na srebrnej tacy podał i zrobiłby dla niej wszystko ?

Dopiero gdy doprawdziłem się na dno... zrobiłem wiele złych rzeczy, poprzez inwigilacje jej a także nadużywanie alkoholu , wróciłem na rozmowę do terapeutki... i dopiero wtedy zrozumiałem....

Ja tak na prawdę miałem gdzieś zakodowany nieuświadomiony mechanizm wg którego szukałem taki "heter" i "franc" , ludzi po prostu mało wylewnych i z niskim poziomem empatii... I poprzez fakt że ciągle nie umiałem postawić na swoim , ciagle chowałem się za własnym poczuciem winy i ciagle chciałem do niej wracać, błagać , przepraszać i szukać winy tylko i wyłącznie w sobie.

Pisząc to wszystko, chciałem po prostu nadmienić moją obserwację - sama świadomość tego że mamy nerwicę , akceptacja , postawa przyjacielska, dystans , ryzykowanie.... nie będą nigdy wystarczające dla każdego. Są owszem ludzie którym to wystarczy, bo geneza nerwic jest różna. Ale dla osób takich jak ja, które mają zakodowane od dzieciństwa konflikty wewnętrzne - terapia jest obowiązkowa , ponieważ uczy nas SAMOŚWIADOMOŚĆI szkodliwych mechanizmów które w nas zachodzą, a za pomocą w/w metod, nie jesteśmy zawsze w stanie to zrobić.

Nie piszę tego aby zanegować istotę tego forum czy też aby coś wytknąć ludziom którzy włożyli mnóstwo serca i pracy w całe to przedsięwziecie . Wiem że pisaliście wielokrotnie o zaletach i koniecnzości terapii, po prostu dopiero teraz to do mnie dotarło.

Z objawami radzę sobie bez problemu, ale w momencie toksyccznmej relacji ,natrętne i destruktywne myśli otaczają mnie w okrotuny sposób i żaden z tych sposobów nie pomagał dopóki nie uświadomiłem sobie tego złego mechanizmu który we mnie tkwi....

NErwica to cudowny drogowskaz ku lepszemu i bogatszemu emocjonalnie życiu . Ludzie bez nerwic nie będą mieć tak cudownego życia pod kątem samoświadomości czy mnogości emocji.

Dziękuję za uwagę i zapraszam serdecznie do dyskusji!

Pozdrawiam serdecznie!
Cześć Grzechu,
Natknąłem się na twój wpis i zastanawiam się czy mam to samo. Co miałeś na myśli pisząc o SAMOŚWIADOMOŚĆI szkodliwych mechanizmów które w nas zachodzą w Twoim przypadku, co konkretnie to było ? Ja osobiście też już znam wszystkie metody i wiedzę na temat nerwicy ale w praktyce mentalizacja jest raczej gołosłowna bo nie widzę poprawy mimo że jestem swiadomy jakie mam lęki. Wogóle mam problem z dopuszczaniem emocji, mam lęk przed ich przeżywaniem, dlatego występuję u mnie nieustanna kontrola mająca na celu pilnowanie siebie żeby jakaś emocja nie wymknęła się z pod kontroli i nie zaczęła mną telepać w otoczeniu ludzi.