zmiany życiowe a początek depresji
: 15 marca 2016, o 11:26
Witam Was.
3 tygodnie temu wyprowadziłam się z rodzinnego domu do mojego partnera. To pierwsza przeprowadzka w moim życiu i pierwszy raz mieszkam z chłopakiem. Ogromna zmiana, to oczywiste.
Chce podzielic się z Wami tym jak się czuje. Czesto towarzyszy mi smutek, taki jakbym coś straciła. Obowiazki dnia codziennego mnie frustrują, nie mam na nic energii ani ochoty. Zle sypiam po nocach. Z jednej strony ciesze sie ze sie odwazylam, ze przełamuje swoj lęk, serio jestem z tego dumna...bo ile mozna siedziec na garnuszku rodziców, to zaczynalo byc juz zalosne.
Z drugiej strony boje sie, ze wszystko spieprze. Czuje juz frustracje samą sobą. Mam spelnione wszystko - cudownego parnera, szczeslwiwy zwiazek, ładne mieszkanie, plany, spokoj. Wiem, ze tyle sie mowi o akceptacji...ale na litosc, czemu 99% kobiet na moim miejscu cieszylaby się jak dziecko a ja nosze na barkach ten smutek i dziwny stan? Wyglada na to jakbym chciala byc wiecznym dzieckiem bez problemow, bez obowiazkow i bez doroslosci. To jest zalosne, mam 25 lat, podobno najlepszy wiek, a ja mam momenty ze zyc mi sie nie chce. Co sie stanie jesli pojawia sie prawdziwe problemy? z tego co widze to cienko bedzie skoro majac wszystko czuje smutek, no swietnie.
Dzis nie poszlam do pracy bo jestem troche chora, na dodatek w nocy zle spalam, nie mam na nic sily. Boje sie ze zaczyna sie depresja, wszystko widze w czarnych barwach, mam dosc wszystkiego. Liczylam na to ze po przeprowadzce lęk i emocje opadną i bede cieszyc się tym ze podjelam ten krok i ze bede chodzic dumna i wszystkie negatywne objawy mina. A tu nie, skądże. Męcze się dalej, nawet nie wiem jak sobie pomoc. Jedyne na co licze to na to, ze z czasem moj stan sie poprawi jak oswoje się z tą zmianą. Ale poki co nic nie mija i wesolo nie jest.
Nawet nie umiem sie poplakac ani pokazac zadnych emocji. Po mnie tak napawde nic nie widac, zadnych emocji. Juz wolalabym sie wyplakac ale nie potrafie. Zero emocji, tylko frustracja. Tak bardzo chcialabym byc bezproblemowa i normalna. Czasem mysle, ze szkoda mi mojego parnera bo boje sie ze go zawiode przez moje zaburzenie. Ze nie bede dobrą żoną czy matką. Czasem chcialabym mu powiedziec "znajdz sobie kogos kto jest normalny i z kim bedzie zylo ci sie lekko".
Serio boje sie ze to jest poczatek depresji. Musialam to z siebie wyrzucic bo tylko tutaj mam miejsce na pokazanie swojego prawdziwego ja.
3 tygodnie temu wyprowadziłam się z rodzinnego domu do mojego partnera. To pierwsza przeprowadzka w moim życiu i pierwszy raz mieszkam z chłopakiem. Ogromna zmiana, to oczywiste.
Chce podzielic się z Wami tym jak się czuje. Czesto towarzyszy mi smutek, taki jakbym coś straciła. Obowiazki dnia codziennego mnie frustrują, nie mam na nic energii ani ochoty. Zle sypiam po nocach. Z jednej strony ciesze sie ze sie odwazylam, ze przełamuje swoj lęk, serio jestem z tego dumna...bo ile mozna siedziec na garnuszku rodziców, to zaczynalo byc juz zalosne.
Z drugiej strony boje sie, ze wszystko spieprze. Czuje juz frustracje samą sobą. Mam spelnione wszystko - cudownego parnera, szczeslwiwy zwiazek, ładne mieszkanie, plany, spokoj. Wiem, ze tyle sie mowi o akceptacji...ale na litosc, czemu 99% kobiet na moim miejscu cieszylaby się jak dziecko a ja nosze na barkach ten smutek i dziwny stan? Wyglada na to jakbym chciala byc wiecznym dzieckiem bez problemow, bez obowiazkow i bez doroslosci. To jest zalosne, mam 25 lat, podobno najlepszy wiek, a ja mam momenty ze zyc mi sie nie chce. Co sie stanie jesli pojawia sie prawdziwe problemy? z tego co widze to cienko bedzie skoro majac wszystko czuje smutek, no swietnie.
Dzis nie poszlam do pracy bo jestem troche chora, na dodatek w nocy zle spalam, nie mam na nic sily. Boje sie ze zaczyna sie depresja, wszystko widze w czarnych barwach, mam dosc wszystkiego. Liczylam na to ze po przeprowadzce lęk i emocje opadną i bede cieszyc się tym ze podjelam ten krok i ze bede chodzic dumna i wszystkie negatywne objawy mina. A tu nie, skądże. Męcze się dalej, nawet nie wiem jak sobie pomoc. Jedyne na co licze to na to, ze z czasem moj stan sie poprawi jak oswoje się z tą zmianą. Ale poki co nic nie mija i wesolo nie jest.
Nawet nie umiem sie poplakac ani pokazac zadnych emocji. Po mnie tak napawde nic nie widac, zadnych emocji. Juz wolalabym sie wyplakac ale nie potrafie. Zero emocji, tylko frustracja. Tak bardzo chcialabym byc bezproblemowa i normalna. Czasem mysle, ze szkoda mi mojego parnera bo boje sie ze go zawiode przez moje zaburzenie. Ze nie bede dobrą żoną czy matką. Czasem chcialabym mu powiedziec "znajdz sobie kogos kto jest normalny i z kim bedzie zylo ci sie lekko".
Serio boje sie ze to jest poczatek depresji. Musialam to z siebie wyrzucic bo tylko tutaj mam miejsce na pokazanie swojego prawdziwego ja.