moje lęki i brak sił czasami
: 14 stycznia 2016, o 22:32
Witam wszystkich
Zacznę od tego, ze lęki mam od dzieciństwa. w dzieciństwie były to nasilone lęki o śmierci, bałam się bandytów, jakiś wydarzeń związanych ze złem. Budziłam się w nocy z atakami paniki.
W dorosłym życiu zaczęło się wszystko nasilać w 2004 roku. Kroję coś w kuchni i widzę kątem oka, tak jakbym oglądala film kryminalny jak lecę na męża z czymś ostrym. To było przerażające, zaczęłam się śmiać, bo nie dowierzałam co się dzieje. wszystko tak jakby działo się obok mnie, za chwilę znowu to samo. W święta, gdy pojechaliśmy do rodziców to cały czas to miałam, gdy zamknęłam oczy tak jakbym oglądała jakiś horror dosłownie. Stwierdziłam oczywiście, że zwariowałam. Opowiedziałam o tym mężowi.. Mąz się na ty nie znal, więc mnie pocieszyl, ze będzie dobrze a ja przezywałam mękę. Przerażenie, ucisk w brzuchu, mokra, suchość w gardle, wymioty, brak apetytu i płytki sen.
Wspomniałam coś tam mamie, ze się źle czuje ta zabrała mnie do sanatorium, mówiąc mi Ty masz depresję. W sanatorium znowu przerażenie, suchośc w ustach, brak apetytu, lęki, zagrożenie ciągle itd. trochę zabiegi uspokajały na chwilę.
Gdy przyjechałam do miasta, próbowałam się dostać do psychologa. nie znałam żadnego. Jedną panią trafiłam prywatnie i ta po opowiedzeniu jej co mi jest skwitowała ojej a dlaczego Pani coś takiego się dzieje, to niedobrze. kazała mi narysować drzewko- zostawić u niej i kupić sobie psa a ze mąż alergik na psy, to nie trafiła w ogóle.
Następnie udałam się do księdza aby popytać się co mi może być. Ksiądz mnie uspokoił, ze to nic strasznego, proszę udać się do psychologa.
Nie wiem jak mi się to udało powoli zaczęłam wracać do normalności. Lęki zaczęły mijać i nie wiem kiedy zaczęłam o tym epizodzie zapominać. Przynajmniej starałam się wymazać to z pamięci.
Dwa lata względnego spokoju, czasem wybudzanie się w nocy i tyle takie nagle wybudzanie.
W 2006 roku szykował nam się wyjazd za granicę. Najpierw wyjechał mąż potem miałam ja . Zanim dołączyłam do niego przeżyłam ataki paniki, ciągle zagrożenie, trzęsawki pod kołdrą i ogólne rozbicie. Jak przyjechałam do męża to wcale nie było lepiej przygnębienie zagrożenie, stany lękowe natrętne myśli związane z krzywdzeniem bliskiej osoby. Spocone ręce, wymioty ucisk w brzuchu. Ciągłe wrażenie zagrożenia. Kiedy niechciane myśli jednego dnia weszły z podwojoną siłą na moje terytorium i powiedziały mi ty nie powinnaś żyć wiesz daruj sobie, podniosłam się jakoś, sama nie wiem jak. Jeszcze postarałam się szukać pomocy u polskiego księdza, który dał mi książkę o wierze i ze mną na spokojnie porozmawiał. Gdy postawilam się na nogi, zaczęłam popadać w zakupocholizm co trochę nie było dobre dla naszego budżetu domowego. To chyba odreagowanie tego wszystkiego co było.
W 2008 roku wróciliśmy do Polski i wtedy był względny spokój, czasem wybudzanie się w nocy i tyle.
W 2010 roku urodzil nam się synek - bałam się depresji poporodowej ale jakoś dalam radę. Dwa lata póżniej mieszkałam u rodziców a mąż budowal nam domek i zaczęłam mieć znowu napady paniki, zagrozenia , przerażenie, suchośc w gardle i wszystko co tylko możliwe z natrętnymi myślami, gdyż nasłuchałam się informacji o Katarzynie W co dziecku krzywdę zrobiła a dodam, ze wieczory były długie a ja cały dzień sama z dzieckiem w domu, rodzice w pracy. Nieprzespane noce wymioty itd. W końcu zaczęlam chodzic do psychiatry. Dostałam setaloft i na terapię. Setaloft pomogl terpia nie za bardzo, bo Pani tylko asertywnośc ze mną ćwiczyla i nic więcej.
Teraz od poł roku od września mam nawroty. Zaczeło się od przemyśleń na temat śmierci ciągłe zapytania męża o to i w końcu pogrzeb sąsiada starszego przemiłego pana co mnie dobilo, święto zmarłych i się zaczęły ataki paniki natrętne myśli wszystko co możliwe. Natretne myśli, ze kogoś skrzywdzę. Teraz nawet myśli tak zrób sobie coś tak-okropieństwo, próbuje nie reagować na te mysli połączone z przerażeniem, strachem, brakiem siły, zmęczeniem, niewyspaniem, suchość w ustach spocone dłonie, czasem wymioty ale już mniej. Poszlam do psychiatry, dostałam setaloft, zaczęłam brac przed świętami. Tydzień co najmniej wyjęty z życia nasilone atakiem paniki, zagrozenie,niewyspanie budzenie o 3 w nocy. Zaczęłam chodzic na tak mi się wydaje dobrą terapię dopiero trzecie spotkanie miałam. Czytam książki, robię te terapię z forum behawioralno- poznawczą. Jestem ogólnie spiąca. po trzech tyg brania leku lęki się znowu pojawiły dziś rano atak paniki nie spalam od trzeciej rano. Boję się, ze jutro nad ranem będzie to samo. Czasem nie mam już siły ale staram się nie poddawac. Proszę o wsparcie.
zmeczona
Zacznę od tego, ze lęki mam od dzieciństwa. w dzieciństwie były to nasilone lęki o śmierci, bałam się bandytów, jakiś wydarzeń związanych ze złem. Budziłam się w nocy z atakami paniki.
W dorosłym życiu zaczęło się wszystko nasilać w 2004 roku. Kroję coś w kuchni i widzę kątem oka, tak jakbym oglądala film kryminalny jak lecę na męża z czymś ostrym. To było przerażające, zaczęłam się śmiać, bo nie dowierzałam co się dzieje. wszystko tak jakby działo się obok mnie, za chwilę znowu to samo. W święta, gdy pojechaliśmy do rodziców to cały czas to miałam, gdy zamknęłam oczy tak jakbym oglądała jakiś horror dosłownie. Stwierdziłam oczywiście, że zwariowałam. Opowiedziałam o tym mężowi.. Mąz się na ty nie znal, więc mnie pocieszyl, ze będzie dobrze a ja przezywałam mękę. Przerażenie, ucisk w brzuchu, mokra, suchość w gardle, wymioty, brak apetytu i płytki sen.
Wspomniałam coś tam mamie, ze się źle czuje ta zabrała mnie do sanatorium, mówiąc mi Ty masz depresję. W sanatorium znowu przerażenie, suchośc w ustach, brak apetytu, lęki, zagrożenie ciągle itd. trochę zabiegi uspokajały na chwilę.
Gdy przyjechałam do miasta, próbowałam się dostać do psychologa. nie znałam żadnego. Jedną panią trafiłam prywatnie i ta po opowiedzeniu jej co mi jest skwitowała ojej a dlaczego Pani coś takiego się dzieje, to niedobrze. kazała mi narysować drzewko- zostawić u niej i kupić sobie psa a ze mąż alergik na psy, to nie trafiła w ogóle.
Następnie udałam się do księdza aby popytać się co mi może być. Ksiądz mnie uspokoił, ze to nic strasznego, proszę udać się do psychologa.
Nie wiem jak mi się to udało powoli zaczęłam wracać do normalności. Lęki zaczęły mijać i nie wiem kiedy zaczęłam o tym epizodzie zapominać. Przynajmniej starałam się wymazać to z pamięci.
Dwa lata względnego spokoju, czasem wybudzanie się w nocy i tyle takie nagle wybudzanie.
W 2006 roku szykował nam się wyjazd za granicę. Najpierw wyjechał mąż potem miałam ja . Zanim dołączyłam do niego przeżyłam ataki paniki, ciągle zagrożenie, trzęsawki pod kołdrą i ogólne rozbicie. Jak przyjechałam do męża to wcale nie było lepiej przygnębienie zagrożenie, stany lękowe natrętne myśli związane z krzywdzeniem bliskiej osoby. Spocone ręce, wymioty ucisk w brzuchu. Ciągłe wrażenie zagrożenia. Kiedy niechciane myśli jednego dnia weszły z podwojoną siłą na moje terytorium i powiedziały mi ty nie powinnaś żyć wiesz daruj sobie, podniosłam się jakoś, sama nie wiem jak. Jeszcze postarałam się szukać pomocy u polskiego księdza, który dał mi książkę o wierze i ze mną na spokojnie porozmawiał. Gdy postawilam się na nogi, zaczęłam popadać w zakupocholizm co trochę nie było dobre dla naszego budżetu domowego. To chyba odreagowanie tego wszystkiego co było.
W 2008 roku wróciliśmy do Polski i wtedy był względny spokój, czasem wybudzanie się w nocy i tyle.
W 2010 roku urodzil nam się synek - bałam się depresji poporodowej ale jakoś dalam radę. Dwa lata póżniej mieszkałam u rodziców a mąż budowal nam domek i zaczęłam mieć znowu napady paniki, zagrozenia , przerażenie, suchośc w gardle i wszystko co tylko możliwe z natrętnymi myślami, gdyż nasłuchałam się informacji o Katarzynie W co dziecku krzywdę zrobiła a dodam, ze wieczory były długie a ja cały dzień sama z dzieckiem w domu, rodzice w pracy. Nieprzespane noce wymioty itd. W końcu zaczęlam chodzic do psychiatry. Dostałam setaloft i na terapię. Setaloft pomogl terpia nie za bardzo, bo Pani tylko asertywnośc ze mną ćwiczyla i nic więcej.
Teraz od poł roku od września mam nawroty. Zaczeło się od przemyśleń na temat śmierci ciągłe zapytania męża o to i w końcu pogrzeb sąsiada starszego przemiłego pana co mnie dobilo, święto zmarłych i się zaczęły ataki paniki natrętne myśli wszystko co możliwe. Natretne myśli, ze kogoś skrzywdzę. Teraz nawet myśli tak zrób sobie coś tak-okropieństwo, próbuje nie reagować na te mysli połączone z przerażeniem, strachem, brakiem siły, zmęczeniem, niewyspaniem, suchość w ustach spocone dłonie, czasem wymioty ale już mniej. Poszlam do psychiatry, dostałam setaloft, zaczęłam brac przed świętami. Tydzień co najmniej wyjęty z życia nasilone atakiem paniki, zagrozenie,niewyspanie budzenie o 3 w nocy. Zaczęłam chodzic na tak mi się wydaje dobrą terapię dopiero trzecie spotkanie miałam. Czytam książki, robię te terapię z forum behawioralno- poznawczą. Jestem ogólnie spiąca. po trzech tyg brania leku lęki się znowu pojawiły dziś rano atak paniki nie spalam od trzeciej rano. Boję się, ze jutro nad ranem będzie to samo. Czasem nie mam już siły ale staram się nie poddawac. Proszę o wsparcie.
zmeczona